#7 Rozterki i uczucia
*SeulGi*
Zbliżał się wieczór, a w związku z tym do naszch drzwi rozległo się pukanie. Jungkook i Yugyeom mieli po nas wpaść, i mimo, że Liv bulwersowała się na wspomnienie o imprezie, to zdecydowałam się ją zabrać, prędzej czy później. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam wcześniej wspomnianych chłopaków.
-Siema - Kook wpakował się do środka jak do siebie i usiadł na moim łóżku. - Gotowa? - zapytał od stóp po czubek głowy przeglądając moją sylwetkę. Wskazałam na siebie i wymachnęłam ręką w powietrzu.
-A nie widać? - zapytałam z irytacją i zatrzasnęłam drzwi, gdy Yugyeom wszedł do pokoju. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, jednak przebierając się bardziej próbowałam wsłuchać się w rozmowę między chłopakami a Liv.
Matołki próbowały przekonać ją, by poszła z nami, jednak ja miałam znacznie lepszy pomysł. Założyłam na siebie czarne leginsy, białą bokserkę, a na nią narzuciłam luźną, różową tunikę. Włosy jedynie poczesałam, z tymi drutami mało co można zrobić. Specjalny makijaż również nie wchodził w grę, w końcu imprezujemy w lesie. W końcu wyszłam z łazienki.
-Wow - ton Jungkooka wyrażał zadowolenie tym co zobaczył, co zdecydowanie mi schlebiało. Jego kumpel tylko 'przeleciał' mnie wzrokiem, a Liv pokiwała głową na znak, że wyglądam na tyle znośnie, żeby pokazać się ludziom na zewnątrz.
-Tylko jak będziesz wracać, to zachowuj się cicho - powiedziała sięgając po książkę.
-Jasne, jasne - mruknęłam i całą trójką wyszliśmy na korytarz. Kilka dziewczyn, które zdecydowanie nie były poinformowane o imprezie, posłały mi nienawistne spojrzenia, w zamian ja uśmiechnęłam się na znak wyższości i uwiesiłam się na szyjach chłopaków. - Czyli dzisiaj impreza. Mam nadzieję, że dotrzymacie mi kroku - powiedziałam do chłopaków, jednak na tyle głośno, by dziewczyny dosadnie zrozumiały, że dzisiejszy wieczór spędzę z tymi przystojniakami.
W parku było dziwnie cicho. Żadnej, nawet przez przypadek zbłąkanej, żywej duszy. Dobrze, że szłam pomiędzy dwoma chłopakami, ponieważ w innym wypadku chyba nie byłabym taka odważna.
-Yugyeom... Mam dla ciebie informację - wypaliłam nagle, gdy przypomniała mi się jedna rzecz. - Kojarzysz tą hiszpankę? Sanchez? - poczekałam na jakąś odpowiedź od niego, a gdy potwierdził, że ją zna, kontynuowałam: - Ostatnio, przez przypadek usłyszałam od niej, że strasznie podobasz się jej. Mnie nic do tego, ale gdybyś chciał skorzystać, to wiesz, że masz dość spore pole do popisu.
W końcu weszliśmy w zarośla, a do naszych uszu dochodziła muzyka. Jeszcze tylko moment i będzie można się zabawić. Jeżeli plotki o Yugim są prawdziwe, to Hana i ta jej pożal się boże przyjaciółka dostaną nauczkę.
*Mark*
-Chwila! Muszę jeszcze po coś pójść! - zawołał Bobby.
-Okej! Będziemy u dziewczyn! - odpowiedziałem i ruszyłem do budynku, gdzie mieszkała płeć piękna. Nie zdążyliśmy odejść daleko, gdy zobaczyłem dziewczyny sporą grupą. Była Jessica, Hana, Yoosoo, ChaRin i KaRi. - Gdzie Lizi? - zapytał Chanyeol, który szedł zaraz za mną.
-Tae po nią przyszedł - odpowiedziała blondynka i poprawiła nieco włosy.
-Drugoklasista wyrywa - Yeol i Kai zaczęli się nabijać przy okazji waląc w swoje żebra łokciami. Co jak co, ale mnie też to rozbawiło, zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter Aliena. Soo pokiwała głową na znak dezaprobaty.
-Och, daj spokój młoda - powiedziałem i zerknąłem w stronę Jessici, która zaczęła iść w stronę parku. Dobrze wiedziałem, że to ona namówiła Hanę na wyjście, mimo, że udawała, iż jest inaczej. Ruszyłem za nią, a gdy byłem już blisko dźgnąłem ją w boki, przez co podskoczyła, a z jej ust wydobył się stłumiony pisk.
-Ty... Ty głupku! - zawołała odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni i wycelowała we mnie palcem, chciała coś jeszcze powiedzieć, bo otwierała usta, ale gdy uśmiechnąłem się, nadymała policzki i odwróciła się.
Zerknąłem przez ramię do tyłu, a gdy spostrzegłem, że reszta idzie za nami gadając żywo na jakiś temat, zdecydowałem dogonić Jess. Dziewczyna zerknęła na mnie kątem oka, jednak zdała sobie sprawę, że przyglądam się jej, dlatego odwróciła twarz w drugą stronę.
-Nie rób mi tego, księżniczko - powiedziałem tonem jakby było mi przykro, szkoda, że cała ta sytuacja niesamowicie mnie bawiła. Powoli odsunąłem jej długie włosy i zobaczyłem zaróżowione policzki. Jessica nerwowo przygryzła wargę i chciała się odsunąć, jednak chwyciłem ją za rękę.
-Co ty... - w porę przerwałem jej zakrywając delikatnie jej usta. Spojrzałem do tyłu, a gdy spostrzegłem, że nikt nie zwraca na nas uwagi, pociągnąłem pierwszoklasistkę w jedną z bocznych dróżek.
Dopiero po chwili wypuściłem ją z uścisku, a ona patrzyła na mnie jak na przygłupa.
-O co ci chodzi? - zapytała z wyraźną irytacją w głosie. Zamiast od razu jej odpowiedzieć, przysunąłem się bliżej.
-Mógłbym zadać to samo pytanie, Jess...
Po wypowiedzeniu zdrobnienia jej imienia, dziewczyna wyraźnie zmieszała się i spuściła wzrok. Ja jednak zamierzałem brnąć dalej. W końcu już zbyt długo o niej myślałem, by teraz nie spróbować.
-Dlaczego tak mnie denerwujesz? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się półgębkiem.
-Dlaczego jesteś tak intrygująca? Dlaczego, gdy tylko jestem bliżej, zaczynasz się rumienić? Wstydzisz się?
-Mógłbyś dać już spokój? - zapytała i uniosła na mnie swój wzrok. Cała jej twarz pokryta była rumieńcem.
-Dlaczego boisz przyznać się, że to co do mnie czujesz, to nie jest nienawiść? - zapytałem i zaczesałem jej włosy za ucho. Powoli złączyłem nasze wargi, w delikatnym pocałunku. Chwilowy opór Jessici szybko minął, a dziewczyna minimalnie rozchyliła wargi, zdecydowałem jednak, że na razie koniec.
*YooSoo*
Miejsce, w którym odbywała się impreza wyglądało teraz zupełnie inaczej. Ludzie spragnieni alkoholu doszczętnie zniszczyli urok i spokój tego miejsca. Zamiast odgłosów natury dudniła muzyka i krzyczeli ludzie. Co chwilę ktoś podchodził do Chanyeola lub Kaia mówiąc, że świetnie to zorganizowali. Próbowałam się rozejrzeć za którąś z dziewczyn, jednak jak na złość, żadnej nie mogłam znaleźć.
-Chodź - Yeol złapał moją dłoń i poprowadził do prowizorycznego stołu. Spomiędzy gałęzi wyjął czysty alkohol, sok i tonik.
-Przygotujemy wam drinka - powiedział nagle Kai, który de facto pojawił się znikąd. Obok mnie usiadła KaRi. Blondynka jedynie pomachała do mnie i przyglądała się poczynaniom chłopaków z napojami i białymi plastikowymi kubeczkami.
Niedługo później miałam przed sobą mieszankę soku jabłkowego, toniku i czystej wódki. Ten sam napój dostała Ri, nasi 'barmani' patrzyli na nas w pełnym skupieniu oczekując jakiegoś komentarza. Powoli przyłożyłam plastikowy kubeczek do ust i przechyliłam, a drink powoli wypełnił moje usta, szybko jednak przełknęłam. Ciekawym jest fakt, że nie skrzywiłam się, a wręcz mam ochotę na więcej.
-Dobre - uprzedziła mnie KaRi i po stuknięciu kubeczka z naszymi kompanami upiła kolejny łyk.
Pół godziny później Chanyeol przygotował kolejne drinki, w końcu pojawiła się Jessica w towarzystwie Marka. Rudy podniósł tylko dwa palce do góry informując przyjaciela, by przygotował dwa dodatkowe drinki, po tym zajął się rozmową z dziewczyną.
-W końcu się udało - wyszeptała KaRi i uśmiechnęła się do mnie.
-Wierzyłaś w to? - wskazałam na parkę, a blondynka skrzyżowała palce.
-To był mój pierwszy ship!
-Jaki ship? - zapytał Jongin nachylając się do dziewczyny. Po nim ewidentnie było widać, że jest wstawiony, dlatego postanowiłyśmy go zignorować.
-Pierwszy ship? - zapytałam, a ona pokiwała twierdząco. - To są kolejne?
KaRi tylko zaśmiała się i odwróciła. W tym momencie moją uwagę zwrócił Park, który nienaturalnie wychylał się w moją stronę.
-Co ty robisz? - zapytałam, a on odsunął się.
-Chciałem zwrócić twoją uwagę - podał mi kolejnego drinka - szczerze... Nie mieliśmy dla siebie czasu, żeby na spokojnie porozmawiać we dwoje - dodał prawie na jednym wydechu. Uniosłam delikatnie brwi ze zdziwienia.
-Chciałeś ze mną porozmawiać sam na sam? - zapytałam by upewnić się, a on pokiwał głową. - Wiesz... To sam na sam chyba nie jest odpowiednie w tym miejscu w czasie imprezy - odpowiedziałam robiąc skruszoną minkę. - Możemy zobaczyć się jutro i w samotności porozmawiać w parku - zasugerowałam, a chłopak uśmiechnął się.
*Jungkook*
Siedzenie na uboczu z SeulGi i picie ciepłego piwa... Nigdy nie spodziewałbym się, że tak niewiele może sprawić tak wiele. Ładna sarkastyczna dziewczyna do dyspozycji tylko dla mnie. U naszych stóp leżało dokładnie sześć pustych butelek po innych piwach.
W pewnym momencie towarzysząca mi dziewczyna oparła się o moje ramię, mimo wszystko nadal dawałem jej kolejne procenty. Pod wpływem alkoholu GiGi staje się bardziej milusińskim misiem niż niebezpiecznym niedźwiedziem. Sielanka zostaje przerwana zostaje, gdy przed nami staje Bobby, ramieniem obejmuje Olivię, co szczerze mnie dziwi, bo ona wygląda na osobę, która poszłaby na imprezę do biblioteki niż pić w lesie.
-Yugyeom - to imię odrywa mnie od patrzenia na kujonicę. Otrząsam się i delikatnie pukam SeulGi. Dziewczyna nieco się ogarnia i siada o własnych siłach.
-Zaraz przyjdę, mała - mówię i staję, dziewczyna tylko prycha i bierze solidny łyk piwa. - A ta co tu robi? - wskazuję brodą na Olivię. Bobby piorunuje mnie wzrokiem, po czym ja jedynie wzruszam ramionami. Nie byłbym sobą, gdybym jednak nie powiedział czegoś złośliwego...
Pośród tańczących, upitych, liżących się i śpiących osób szukam tego pajaca. W pewnym momencie między zgiełkiem i dudniącą muzyką słyszę słowa: 'zostaw mnie' powtarzane kilka razy z wyraźnym strachem. Domyślnie stwierdzam, że to moja zguba. Przepycham się między grupą ludzi przy okazji macając pupę upitej trzecioklasistki.
Pojawiłem się w porę, ponieważ Yugi zaczął dobierać się do jakiejś laski. Dopiero później spostrzegam, że tą laską jest hiszpanka, którą miał na celowniku od tygodnia. Hana płacze i za wszelką cenę próbuje się wyrwać z mocnego uścisku nawalonego gościa. Nikt jednak nie kwapi się, by jej jakkolwiek pomóc. W końcu odpycham Yugyeoma i otulam brunetkę ramieniem.
-Chodź, póki nie ogarnął, co się stało - mówię sucho i odchodzę na bok. Staję przed nią i patrzę na jej zaczerwienione, zapłakane oczy pełne przerażenia. Pod wpływem emocji dziewczyna wtula się w mój tors.
-Dziękuję - szepcze między kolejnymi pociągnięciami nosa.
-Nie bierz tego do siebie, po prostu nie jestem totalną świnią - mówię i łapie ją za ramiona, żeby móc spojrzeć na jej twarz. W takim stanie ja jej nie pomogę, tu potrzeba jakiejś jej koleżanki. Obejmuję ją ramieniem i kieruję się w stronę tłumu. Szybko wyłapuję z tłumu ChaRin i ignorując to, że tańczy odwracam ją przodem do mnie.
-Co jest - mruknęła z niezadowoleniem, jednak gdy jej wzrok zatrzymuje się na Hanie, jej twarz nie wyraża już złości, a troskę.
-Zajmij się nią i nie zadawaj jej na razie pytań. Daj jej odpocząć.
W pełni przekonany, że oddaję załamaną laskę w dobre ręce wracam do mojego niedźwiadka.
*Eliza*
Chichoczę, gdy Taehyung opowiada mi kolejną śmieszną anegdotkę ze swojego życia. Nie mieliśmy zamiaru iść na popijawę połowy szkoły. Siedzieliśmy w parku nieopodal nieszczęsnego miejsca.
-Ej, zobacz, to nie Hana, ChaRin i Sunggyu? - spojrzałam we wskazane miejsce i niestety Tae miał rację. Nasi znajomi szli niedaleko i coś podpowiadało mi, że nie idą przez upicie alkoholowe... Złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam w stronę grupy.
-Co jest? - zapytałam podchodząc bliżej. Od razu zauważyłam zaczerwienione od płaczu oczy Hany. Patrzyłam po wszystkich oczekując jakichś szczątkowych informacji.
-Na razie sami nic nie wiemy - nagle Hana odchrząknęła i ramieniem przetarła twarz. ChaRin jednak otuliła ją i kontynuowała: - Nic na razie nie musisz mówić, spokojnie - powiedziała, a Sanchez pokiwała głową i westchnęła nerwowo.
-Chcę iść do pokoju - poprosiła i powoli ruszyła w stronę akademiku. Zachwiała się, jednak przed upadkiem uratował ją Gyu. Przygryzłam wargę, nie czułam się uprawniona do zatrzymywania ich. V dotknął mojego ramienia w efekcie czego poczułam przyjemny dreszcz.
-W takim razie idźcie - powiedziałam cicho i dotknęłam ramienia Hany. - Trzymaj się, będzie dobrze.
Cała trójka odeszła, a spokojna atmosfera poszła w diabły. V próbował mnie przytulić, ale nie pozwoliłam mu na to. Przetarłam chłodne już ramiona i przeklęłam w duchu, że nie wzięłam żadnej bluzy.
-Wracam do pokoju, źle się czuję - mruknęłam i ruszyłam, a chłopak zrównał ze mną kroku.
-Lizi, nie przejmuj się, wiesz... - zaczął, a ja uniosłam rękę, żeby już nic nie mówił. W kompletnej ciszy szliśmy przez ciemny i opustoszały plac szkoły.
-Do jutra - powiedziałam cicho i zatrzasnęłam za sobą drzwi zostawiając na dworze skołowanego Aliena.
Gdy w końcu rzuciłam się na łóżko, odetchnęłam. Nie powinnam się na nim wyżywać, nawet jeżeli czułam niepokój. Wzięłam do rąk telefon i zaczęłam przeglądać snapa. KaRi, YooSoo i Jesscia dodały po kilkanaście zdjęć, na których pozowały z chłopakami z trzeciej klasy. Uśmiechnęłam się mizernie i odłożyłam telefon pod poduszkę.
-Chyba wypadałoby się umyć... - westchnęłam sama do siebie i poszłam do łazienki.
*Kai*
Przetarłem twarz i otworzyłem oczy, spadł mi kamień z serca, gdy zdałem sobie sprawę, że impreza trwa nadal. Po omacku zacząłem szukać jakiegoś napoju bez procentów. Mark i Chanyeol siedzieli przy ognisku wraz z dziewczynami. Czyli oficjalna popijawa skończona...
Usiadłem i wyprostowałem kości po czym ruszyłem do grupy. Tuan widząc mój stan podał mi butelkę z wodą nic przy tym nie mówiąc. Nieoczekiwanie przy mnie usiadła KaRi, dziewczyna posłała mi niewinny uśmiech, który zignorowałem i zająłem się piciem.
-Masz pełno paprochów we włosach - powiedziała nagle Jessica, która straciła zainteresowanie ogniem. Przeczesałem dłonią swoje włosy, a następnie zacząłem pozbywać się tego wszystkiego z głowy.
-Ale żeś zaliczył zgona... Nie dało się ciebie dobudzić - zaśmiał się Yeol, a z krzaków wyszedł Jungkook i Yugyeom. Drugoklasiści usiedli na wolnych miejscach.
-A gdzie twoja laska? - zapytał złośliwie Mark i otulił Jessi ramieniem.
-Pozwoliłem jej odpocząć.
-W ogóle - włączyłem się do rozmowy. - Gdzie Gyu, Bobby i Tae?
-Sunggyu poszedł z ChaRin i Haną, Bobby był przez jakiś czas na imprezie, ale potem razem ze mną odprowadził GiGi i Olivię, a Tae... - Kookie zaczął się dziwnie uśmiechać - wyrwał Elizę.
Męska część grupy zaczęła głupio chichotać, podczas gdy dziewczyny westchnęły.
-Nie wiem, dlaczego się śmiejecie, chyba to normalne, że niektórzy chcą stworzyć związek - zaprotestowała Jessica, a KaRi zgodziła się z nią.
-To nie chodzi o Elizę, bo jest na prawdę uroczą dziewczyną - Yeol zaczął się bronić, nawet uniósł ręce w geście kapitulacji. - Tu chodzi o Aliena, on raczej nie nadaje się na związek.
-A ty się nadajesz? - zapytała YooSoo z zainteresowaniem i nagle wszyscy spojrzeli na tę dwójkę.
-Yeol? Jest zbyt marudny - Mark postanowił pogrążyć przyjaciela, który w akcie złości rzucił w rudego pustą butelką po wodzie.
-A ty jesteś zbyt głupi i samolubny! - desperacka próba obrony spełzła na niczym, gdy Tuan wskazał na siebie palcem i z niedowierzaniem zapytał:
-Ja? Samolubny? Od tygodnia nie myślę o niczym innym, jak o tym, by Jess była szczęśliwa, a co do głupoty, to z miłości - wszyscy zaczęli się śmiać, a wspomniana dziewczyna spaliła buraka. Teraz jak na dłoni widać było, że wszyscy są jeszcze dość mocno wstawieni, no może poza YooSoo, jeszcze przed moim zgonem kojarzę, że w pewnym momencie odmówiła kilku drinków.
-A tak właściwie to która godzina? - zapytałem, a Yugueom spojrzał na zegarek zawieszony na jego nadgarstku.
-Dochodzi czwarta - odpowiedział, a ja pokiwałem głową i z trudem podniosłem się do pozycji stojącej.
-Idę spać, czy ktoś również wraca? - zapytałem i przetarłem oczy. W tym czasie podniosły się Jessica, YooSoo i KaRi.
-Również wrócimy - powiedziały niemalże chórkiem i ruszyły do ścieżki.
W trójkę szły przede mną. Gadały jak najęte, jestem przekonany, że chłopaki przy ognisku słyszą każde ich słowo. Jedynym pozytywem był widok na ich sylwetki. Takie siedem na dziesięć i to wszystkie trzy. Jedno jest pewne, chłopaki nie polecieli na ich krągłości, a raczej na specyficzne charaktery.
Coś mi nie pasuje w tym rozdziale... Jakoś nic mi ostatnio nie wychodzi...
Na osłodę życia przekażę wam pewien spojler, w życiu Hany się zadzieje XD, mam nadzieję, że chociaż trochę jesteście usatysfakcjonowane tym rozdziałem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top