#3 w wirze nowych ludzi
*Yoosoo*
Szłam przez korytarz do pokoju z numerem 38, gdy zauważyłam dwóch chłopaków i szatynkę. Dziewczyna wydawała się być wściekła.
-Nie możecie pomęczyć innych osób? - warknęła, a rudowłosy chłopak zaśmiał się.
-Nie marudź Jess, tak wyszło. Poszukamy twojej koleżanki z pokoju - zaproponował i wyciągnął w jej stronę rękę. Dziewczyna jednak nie zamierzała z nim współpracować, w tym celu skrzyżowała ręce na piersiach. W końcu spostrzegłam, że drugi mnie obserwuje, a gdy podeszłam bliżej, zagrodził mi drogę.
-Znasz Lee SeulGi? - zapytał prosto z mostu, a ja pokiwałam przecząco głową.
-Pomóc wam jej szukać? - zaproponowałam z uśmiechem, a dziewczyna doskoczyła do mnie.
-Bardzo chętnie, przynajmniej jedna osoba w tym towarzystwie będzie normalna - powiedziała i posłała rudemu mordercze spojrzenie. - Kim Jessica - dodała wyciągając rękę w moją stronę.
-Chae Yoosoo - uśmiechnęłam się. Jessica wskazała na chłopaków.
-A to jest Kim Jongin - pokazała na bruneta, który pomachał do mnie i wskazała na drugiego. - A to Mark Tuan - dodała od niechcenia. - Na pewno chce ci się nam pomagać? W zasadzie to szukanie igły w stogu siana, w dodatku nie wiemy jak ona wygląda...
-Spokojnie, na pewno ktoś ją widział, tylko odniosę torbę do swojego pokoju - wskazałam na walizkę za mną.
-To ruszajmy. Który masz numer?
-38 - odpowiedziałam, a dziewczyna ruszyła w tamtą stronę, Mark zaraz za nią. Tylko Jongin stanął obok mnie.
-Walizka wydaje się być ciężka, a ty masz pokój piętro wyżej. Pomogę ci - zaproponował i odebrał mój bagaż. Mimo wszystko powiedział te słowa od niechcenia, coś w stylu 'żebyś potem nie miała pretensji'.
-Dziękuję - odpowiedziałam i również ruszyliśmy. Po chwili staliśmy pod odpowiednim numerem, przekręciłam kluczyk i weszłam do środka. Mojej współlokatorki jeszcze nie było, zakładając, że jakąś mam oczywiście. Odłożyłam walizkę na łózko po lewej i odwróciłam się do zebranych. - To co? Idziemy? - zapytałam, a Jessica przytaknęła mi.
--- --- ---
Staliśmy na głównym placu przed szkołą. Zerknęłam na Jessice, która stała i patrzyła na to wszystko ze znudzeniem.
-Dlaczego w ogóle jej szukamy? - zapytałam nagle, jednak ona tylko wzruszyła ramionami.
-To była ich decyzja. Mimo, że protestowałam, to nic nie dało - powiedziała i rozejrzała się wokół. Uczniowie siedzieli na ławkach w małych grupkach i opowiadali za pewne o tym, co robili podczas ferii. Niektórzy zerkali na nas, a dokładniej na dwóch chłopaków, którzy wpatrzeni byli w telefon Kima.
-Wiem, kto może mieć informacje na temat największej ilości pierwszoklasistek - odezwał się nagle Jongin.
-Kto? - zapytała Jessica nagle zyskując zainteresowanie otoczeniem.
-Jeongguk - powiedział Jongin, a Mark wywrócił oczami. Nagle koło nas pojawił się chłopak.
-Mowa o mnie? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.
-Nie, możesz już iść - odpowiedział Tuan, a ja odniosłam wrażenie, że tylko nasza obecność powstrzymuje go od wypowiedzenia ostrzejszych słów.
-Przymknij się Tuan. Tak, widziałeś Lee SeulGi? - zapytała Kim, a czarnowłosy spojrzał na nas z zainteresowaniem.
-Tam stoi ze swoją koleżanką - wskazał na dwie dziewczyny w oddali. Wszyscy spojrzeliśmy na wskazane miejsce. Jedna, dość niska z podłym wyrazem twarzy i druga, po jej minie można było stwierdzić, że jest przerażona.
-No nie, tylko nie ta su... - zaczęła szatynka, jednak nagle urwała. - Idę do sekretariatu - powiedziała i odeszła w danym kierunku.
*Eliza*
Poprawiłam włosy i spojrzałam na KaRi, która rozmawiała przez telefon. Po chwili schowała telefon do kieszeni spodni i podeszła do mnie.
-Eliza... Jak myślisz, możemy być razem w pokoju? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami.
-Trzeba się dowiedzieć. W takim razie do sekretariatu - uniosłam rękę w górę i ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Blondynka zrównała ze mną kroku.
Po chwili byłyśmy w sekretariacie. Były w nim dwa biurka zajęte przez kobiety, jedna z nich, młodsza, po jej minie szybko wywnioskowałam, że nie będzie zbyt uprzejmą osobą. Za to po drugiej nie można było nic wywnioskować. W końcu nie wiadomo jak zareaguje starsza pani na jakiekolwiek pytanie. Trzeba było jednak błyskawicznie zdecydować i wybrałam drugą panią.
-Dzień dobry... - zaczęłam, a kobieta uniosła na nas nieco zmęczony wzrok. - Ja odnośnie pokoju. Czy byłaby możliwość, żebym była razem z koleżanką? - wskazałam na Ri, która nieco chowała się na moimi plecami. Starsza pani przeszła po nas wzrokiem i spojrzała na jakieś dokumenty. Przez chwilę oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji, aż w końcu podniosła głowę, a na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Tak. Proszę nazwiska - powiedziała cicho.
-Park Eliza.
-Lee KaRi.
Kobieta szybko zanotowała sobie coś w zeszycie i sięgnęła do gablotki z kluczami.
-Pokój z numerem 12.
-Dziękujemy - powiedziałam kłaniając się przy tym i wyszłam ciągnąc za sobą koleżankę. Wzięłyśmy nasze walizki, które zostawiłyśmy przed sekretariatem i ruszyłyśmy do pokoju. Po drodze mijałyśmy sporo uczniów z bagażami, którzy, tak jak my, postanowili zamieszkać w tym miejscu przez kolejne trzy lata. W końcu stanęłyśmy przed naszym pokojem. Wyciągnęłam rękę, żeby otworzyć drzwi, jednak KaRi popchnęła mnie biodrem.
-Ja chcę! - zawołała szybko próbując włożyć klucz do zamka, jednak nijak nie chciała udać się jej ta sztuka. Zaczęłam się z niej śmiać. W końcu usłyszałyśmy ten charakterystyczny dźwięk otwieranego zamka i weszłyśmy do środka. Rzuciłam się na łóżko po prawej, a moja kumpela wybrała to po lewej. - Masz dość nietypowe imię jak na Koreę... - powiedziała w końcu dziewczyna, gdy cisza zaczęła jej doskwierać.
-Mam polskie korzenie - wyjaśniłam, a dziewczyna uśmiechnęła się.
-Ja też - podniosłam się z pościeli.
-Żartujesz? - zaśmiałam się, jednak dziewczyna pokiwała głową potwierdzając swoją wcześniejszą wypowiedź. - Ale numer... Nie spodziewałabym się. - na minutkę znów zapadła cisza. - Chodźmy pozwiedzać - zasugerowałam nagle, a dziewczyna podniosła się z łóżka.
-W takim razie chodźmy - zarządziła i szybko ruszyła do drzwi. Wyszłyśmy na korytarz i po zakluczeniu pokoju ruszyłyśmy w kierunku wyjścia, a następnie na boisko. Przy jednym z koszy do koszykówki stało trzech chłopaków i rzucało do kosza. W pewnym momencie jeden zamachnął się zbyt mocno, piłka odbiła się od tarczy i poleciała w naszą stronę.
-Dziewczęta, podacie?! - zawołał jeden truchtem pokonując odległość nas dzielącą. Ja w tym czasie sięgnęłam po piłkę i spojrzałam na odległość dzielącą mnie i kosz. Mocno się zamachnęłam i rzuciłam piłkę, która po chwili uderzyła w tarczę, omijając jednak kosz. - Wow, silna jesteś - zaśmiał się chłopak stając obok nas.
-Grało się w kosza na zajęciach - zaśmiałam się, jednak w głębi przeklinałam wszystkie wf'y spędzone na grze w tę grę.
-To może zagrasz z nami? - chłopak zmrużył oczy, poczułam jak rzuca mi wyzwanie. Jednak postanowiłam być nieugięta, w tym celu założyłam ręce na piersiach.
-Po tym co widziałam, raczej wątpię czy byłbyś dla mnie odpowiednim partnerem do gry - uniosłam nieco podbródek. Na ustach chłopaka pojawił się kwadratowy uśmiech.
-Jak wolisz, ale obiecuję, że kiedyś razem zagramy - chłopak wyciągnął w moją stronę rękę. Po momencie wahania uścisnęłam ją.
-Ja zakładam, że nigdy ci się to nie uda - odpowiedziałam, a on po raz kolejny się zaśmiał. Uścisnęliśmy dłonie na znak, że nasz zakład od tego momentu obowiązuje. Chłopak odwrócił się by wrócić do kolegów, jednak w ostatniej chwili odwrócił się.
-Przydałoby się jeszcze jedno księżniczko. Zdradź swoje imię.
-Eliza - powiedziałam i zauważyłam, jak on bardzo cicho powtarza je.
-Ja jestem TaeHyung! - zawołał i pobiegł do swoich znajomych.
*Hana*
Odbierając klucze do pokoju nieco przechyliłam się żeby zerknąć, jak ma na imię moja współlokatorka. Jakie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że jej imię jest wykreślone. Czyli to oznacza, że będę sama w pokoju?
W głowie zaczęłam analizować za i przeciw temu pomysłowi. Z jednej strony cały pokój dla siebie, a z drugiej... Wieczory, gdy wszystkie dziewczyny mają jakąś kumpelę, z którą mogą poplotkować, ja będę siedzieć sama w pokoju i robić... No właśnie co? Uprawiać nudę? Całe życie się uczyć?
Dobra, czas znaleźć współlokatorkę. Zaraz po odłożeniu bagaży w pokoju ruszyłam się przejść, jednak pośród uczniów nie znalazłam żadnej znajomej twarzy. Do momentu, gdy wpadła na mnie Jessica.
-Cześć - powiedziałam, jednak po jej minie stwierdziłam, że nie jest zbyt szczęśliwa.
-Cześć - dziewczyna wzięła głęboki wdech żeby się uspokoić.
-Co się stało? - zapytałam, widząc jak dziewczyna ledwie panuje nad emocjami.
-Pamiętasz tą dziewczynę, która wylała moją kawę? Bóg z jakiegoś pokoju chce mnie ukarać i trafiłam z nią do pokoju - powiedziała na jednym wdechu i wzięła głęboki wdech. - Nazywa się Lee SeulGi. Coś czuję, że czas liceum będzie dla mnie wojną - już miała ruszyć, jednak udało mi się ją zatrzymać.
-Gdzie idziesz?
-Do sekretariatu. Zmienić to jak najszybciej - odpowiedziała i ruszyła. Truchtem zrównałam z nią kroku.
-Moja współlokatorka też się przeniosła. Jeśli chcesz, to możesz zmienić pokój na mój - w oczach Jessici pojawiły się iskierki nadziei.
-Serio? - zapytała, a większość złości z niej uleciała.
-Jasne. Mój pokój to 39 - powiedziałam, a dziewczyna uśmiechnęła się.
-Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to będę mogła się rozpakować w innym pokoju - szybko pobiegła przed siebie, a ja po raz kolejny zostałam sama.
-Yah... Byłem pewny, że ją widziałem - usłyszałam nagle głos, który już gdzieś słyszałam. Spojrzałam w danym kierunku i zobaczyłam tego rudego chłopaka... Niestety kompletnie nie pamiętam, jak miał na imię. On jednak spojrzał na mnie. - Znam cię! - zawołał i podszedł do mnie. - Pamiętasz Jessice? Wiesz, gdzie poszła? - zaczął zasypywać mnie pytaniami.
-Poszła załatwić sprawę do sekretariatu, zaraz wróci - wyjaśniłam, a do nas podeszło jeszcze dwóch chłopaków, a za nimi dziewczyna.
-Widać, że tamte dwie się nie lubią - zaśmiał się jeden, na co rudy tylko zgromił go wzrokiem.
-Może weź po wkurzaj ludzi gdzie indziej - zasugerował, na co tamten prychnął.
-To nie ja uganiam się za laską, która ma mnie gdzieś - odpowiedział czarnowłosy.
-Tak, słyszałem, szczególnie...
-Zamknijcie się obaj - odezwał się w końcu trzeci i spojrzał na mnie. - My się jeszcze nie znamy. Kai Jongin aka Kai. Nie wiem, czy znasz tych idiotów. Mark i Jungkook. - wskazał kolejno na rudego i czarnowłosego. - A tu jest Yoosoo. A ty to...
-Hana Sanchez - odpowiedziałam, a chłopak delikatnie się do mnie uśmiechnął.
-Miło poznać - powiedział, a ja zmrużyłam nieco oczy. Jaki bezpośredni gość. Długo jednak nie mogłam się na nim skupić. Moją uwagę znów zwrócili Jungkook i Mark, którzy zaczęli wymieniać między sobą złośliwe uwagi.
-Również pierwszy dzień? - zagadała Yoosoo, a ja odwróciłam na nią zdezorientowany wzrok.
-Tak.
-I jak ci się podoba?
-Póki co trudno mi wyrazić opinię - zaśmiałam się drapiąc się przy tym w tył głowy, po czym spojrzałam na chłopaków, którzy wzbudzali wokół siebie coraz więcej zainteresowania. Nagle pojawiła się obok nas Jessica.
-Udało się - przed twarzą pomachała mi kluczami, a jej twarz przedstawiała ogromny zachwyt.
-Super - odpowiedziałam z entuzjazmem. - Yoosoo, idziesz z nami? Jessica robi przeprowadzkę - zaśmiałam się, a brunetka pokiwała głową.
-Pewnie!
--------------
Ja i Yoosoo stałyśmy w przejściu, a Kim zbierała właśnie walizki, gdy za plecami usłyszałam prychnięcie. Odwróciłam się, by zobaczyć dziewczynę z kawiarni - SeulGi, obok niej stała inna dziewczyna, po której minie mogłam wywnioskować, że to wszystko było dla niej niczym ważnym. Lee stała ze skrzyżowanymi rękoma i patrzyła na mnie obojętnie.
-Stoisz w przejściu... - przyjrzała mi się od góry do dołu. - pokrako.
Ze zdziwienia aż otworzyłam usta. Dziewczyna chciała przejść, jednak zagrodziłam jej drogę.
-Jakim prawem masz czelność obrażać osoby, które nigdy w życiu nic ci nie zrobiły?! - zapytałam ze złością, a ona minimalnie odsunęła się.
-To nie "czelność" - dziewczyna zrobiła cudzysłów w powietrzu. - To po prostu moje widzi-mi-się. Dlatego się teraz odsuń - zażądała i pomachała ręką, jakby odganiała od siebie jakieś owady, a ja zagryzłam mocniej zęby ze złości.
-Mam wrażenie, że nie masz własnego życia, SeulGi - Jessica stanęła między mną a Lee. Zmierzyła niższą jadowitym spojrzeniem po czym odeszła. Złapałam za nadgarstek Yoosoo i zrównałam kroku z szatynką. - Jak ona mnie denerwuje... - wyszeptała i weszła po schodach na piętro.
*Chanyeol, kolejny dzień*
Nowy rok szkolny wrócił, a wraz z nim nudne lekcje. Jedynym pocieszeniem było to, że budzik mogłem nastawić na dziewiątą czterdzieści, ponieważ dopiero na dziesiątą mam lekcje. Innym aspektem było to, że pierwszą miałem matematykę. Na samą myśl jęknąłem, jednak zmusiłem się do otworzenia jednego oka. W pokoju byłem sam, Sunggyu już wczoraj wspomniał mi, że na ósmą ma historię.
Przewróciłem się na plecy i spojrzałem w sufit. Zaraz będzie trzeba wstać. jedną nogą odkopałem kołdrę i rozejrzałem się po pokoju. Czas nieubłaganie leciał, a ja wegetuję... W końcu przeturlałem się na skraj łóżka i podniosłem się do siadu.
-Cholera... - warknąłem czując chłodne powietrze, które zaczęło przechodzić moje ciało. Spojrzałem na okno. Ten głupek je otworzył... Podniosłem się i zatrzasnąłem je po czym rzuciłem się w pościele. Znów zacząłem wpadać w błogi sen, gdy ktoś trzasnął drzwiami.
-Wstawaj palancie - usłyszałem jakże uprzejmy głos Kaia.
-Wal się - odpowiedziałem i owinąłem szczelniej kołdrą. Kim wykorzystał moment, w którym nie byłem czujny i skoczył na mnie niczym zawodowy bokser. - Ty idioto! - wrzasnąłem czując ból w okolicach brzucha. Zrzuciłem go z siebie i podniosłem się. Błogi stan diabli wzięli.
-Jest za dziesięć, więc się zbieraj - Jongin najwyraźniej był zadowolony ze swoich poczynań, w końcu osiągnął zamierzony cel. Sięgnąłem po mundurek i zacząłem się ubierać. Po tylu latach w jednej szatni, kto by się przejmował jakąś łazienką...
Chwilę przed dzwonkiem szliśmy szkolnym korytarzem. Wszyscy uczniowie starszych klas byli już w konkretnych salach, tylko pierwszaki biegały ze stresem, że spóźnią się na lekcje. Pośród nich wyróżniała się jedna dziewczyna. Stała z telefonem w rękach i bezradnie rozglądała się na boki. Po sekundzie wahania stanąłem przed nią.
-Czego szukasz? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Sekretariatu... - powiedziała, a ja pokiwałem głową i odwróciłem się do Kaia.
-Powiedz naszej kochanej nauczycielce, że pomagam młodszej koleżance - powiedziałem i wróciłem wzrokiem do dziewczyny. - Park Chanyeol. Zaprowadzę cię.
-Nam ChaRin. A ty przypadkiem nie masz lekcji? - zapytała, a na korytarzu rozległ się odgłos dzwonka.
- I tak jestem spóźniony, więc co za różnica? - wskazałem dziewczynie ręką nasz kierunek i gdy zaczęła iść nim ruszyłem za nią. - A ty nie powinnaś mieć zajęć?
-Z pewnych względów przyjechałam dziś w nocy do Korei, tak jakoś wyszło - wyjaśniła, a ja spojrzałem na nią z zainteresowaniem.
-Gdzie byłaś?
-W Polsce - dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. - To w Europie - dodała, a ja spojrzałem na nią z oburzeniem.
-Przecież wiem! - stanęliśmy przed sekretariatem. ChaRin uniosła rękę, żeby zapukać, jednak ja wcześniej otworzyłem drzwi i delikatnie pchnąłem ją do środka. Sekretarki posłały mi wściekłe spojrzenia, jednak potem pomogły dziewczynie. Dostała klucz do swojego pokoju i rozpiskę zajęć, którą pierwszaki, z jakiegoś względu, i tak dostawały dziś rano. Potem poszliśmy po rzeczy ChaRin, które to sprzątaczki pozwoliły jej zostawić w pomieszczeniu gospodarczym.
Wszedłem do środka i rozejrzałem się po idealnie wysprzątanym pomieszczeniu. Współlokatorka ChaRin bardzo dba o porządek, to muszę przyznać.
-Dasz sobie już radę? - zapytałem patrzą przy okazji na zdjęcie postawione na jednym z biurek. Na fotografii była dziewczyna, która siedziała na motorze, a obok stał starszy od niej mężczyzna, prawdopodobnie jej ojciec. Oboje się uśmiechali.
-Mówiłam ci, że dam sobie radę już jakieś dwadzieścia minut temu, gdy wychodziliśmy z sekretariatu... - mruknęła ChaRin koncentrując się na układaniu swoich ubrań.
-W takim razie spadam. Jakbyś potrzebowała pomocy, wiesz gdzie mnie szukać - odpowiedziałem i wyszedłem z pokoju.
Dość mało czasu zajęło mi dojście do sali matematycznej. Niechętnie wszedłem do środka i pierwsze co napotkałem to wściekły wzrok wicedyrektor.
-Mam nadzieję, że ta dziewczyna, której rzekomo pomagałeś, istnieje - powiedziała.
-Oczywiście. Nazywa się Nam ChaRin i właśnie rozpakowuje walizki w swoim pokoju z numerem 38 - powiedziałem, a matematyczka gwałtownie podniosła się z krzesła.
-Więc jest już w szkole? - zapytała, a gdy pokiwałem twierdząco głową wyszła z sali, upominając nas szybko, żebyśmy byli cicho. Niedoczekanie...
I wróciłam do was ^.^, jak się podoba??
Wiem, jakoś na początku nigdy nie umiem wyrównać czasu w jakim pojawia się postać, ale spokojnie. Za niedługo wszytko będzie pięknie ładnie. Myślę nawet o tym by zwiększyć ilość słów do 3000 tys.
Wgl. Czy ktoś planuje jechać na Halloween z kpop'em w Warszawie?
I jeszcze wybaczcie, że rozdział nie pojawił się wczoraj. Opublikowałam go, jednak nastąpił jakiś błąd i mi ten rozdział 'odrzuciło' :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top