#26 dzielnica Hongdae

*Jessica*

Dziewczyny wróciły z treningu, Hana była bardzo zła, ukazywała swoje emocje przez rzucanie wszystkim, co wpadło jej w ręce. Tylko telefon miał na tyle miękkie lądowanie, by ekran i szybka hartowana wytrzymała to napięcie. Przewróciłam się z pleców na brzuch i przez dłuższy czas obserwowałam jak próbuje się zakopać w kołdrze.

-Co ty wyprawiasz? - zapytałam i gdy otwierała usta, żeby mi odpowiedzieć, kontynuowałam. - Proponuję wyjście na miasto, kupienie wina i wyluzowanie.

-Nie piję - powiedziała z goryczą i oparła głowę na rękach.

-Dlatego jesteś tak humorzasta - skomentowałam i wstałam z łóżka. Czas, gdy jej nie było, wykorzystałam na drzemkę, dzięki czemu moje włosy zaczęły żyć własnym życiem.

Przeczesałam je dłonią, a później otworzyłam szafę. Pójście w mundurku na miasto w piątkowy wieczór byłby najdziwniejszym pomysłem, jaki mogłabym wykonać, biorąc pod uwagę, że ubrania były wygniecione... Cóż, trzeba było ubrać się nieco lepiej.

-A HanBin? - zapytała, a ja uniosłam na nią zdziwione spojrzenie.

-Z tego, co wiem, nie jest twoją matką, ani opiekunem prawnym - zaczęłam wymieniać. - nie jest też jakimś urzędnikiem sądowym, któremu musiałabyś się spowiadać...

-Dobra, już łapię. Głupie pytanie - odpowiedziała i wstała leniwie z łóżka. - Jeszcze nigdy nie piłam - przyznała, a ja machnęłam ręką. Założyłam adidasy, ciemne jeansy, biały golf, skórzaną kurtkę, a na głowę nałożyłam czapkę wpierdolkę. Outfit idealny.

-Spokojnie, zaczniemy powoli - odpowiedziałam i rzuciłam jej kurtkę, która leżała do tej pory na krześle. Hana założyła buty, okryła się grubym szalem i ruszyła za mną. - Bierzemy ChaRin, Elizę i YooSoo? - zapytałam zerkając na telefon.

-YooSoo chyba jest zajęta - odpowiedziała Hana, wskazując palcem gdzieś w oddali. Chae właśnie wchodziła do swojego pokoju, zupełnie przemoczona, chichocząc niczym wariatka. - Wnioskuję, że ChaRin będzie siedziała z nią, ale napiszmy do Elizy - zaproponowała, a ja wybrałam numer.

Park bardzo szybko odebrała. Nie trzeba było jej długo namawiać na wyjście z terenu naszej szkoły. Rozmowa wyglądała tak:

"-Idziesz pić?

-Idę. "

~~~~****~~~~

Jako, iż nie jesteśmy pełnoletnie, trzeba było nieźle się przejść, żeby trafić do sklepu, w którym nie sprawdzają dowodu. Udało mi się je namówić na przejażdżkę autobusem. Po kupieniu trzech win, dla każdej po jednej butelce, skierowałyśmy się do Hongdae, dzielnicy studenckiej, w której z pewnością będzie jakaś impreza.

Wysiadłyśmy z autobusu i rozejrzałyśmy się. Stałyśmy przed uliczką pełną ludzi, wszyscy świetnie się bawili, śmiali, dyskutowali, pili... I wszyscy byli starsi. Z pewnością nie znajdziemy tu osób z pierwszej klasy liceum.

Nieco z desperacją sięgnęłam po butelkę, którą miałam w torebce. Zerwałam plastikową osłonkę i zobaczyłam korek wbity w butelkę.

-Jak my to otworzymy? - zapytałam z wątpliwością. Nie miałyśmy korkociągu, a z niewyjaśnionych przyczyn, nie myślałam, by wziąć jakiś alkohol ze zwykłym korkiem.

-Mam pomysł - powiedziała niespodziewanie Hana i sięgnęła do torebki, grzebała w niej i grzebała, aż w końcu wyciągnęła pędzelek do poprawiania pudru. Zaczęła majstrować przy swojej butelce, w końcu udało się jej wbić korek do środka, rozlała przy okazji tylko kilka kropli na bruk. Zrobiłyśmy to samo, a później stuknęłyśmy butelkami o siebie.

-Panno Sanchez - powiedziała Eliza. - Na naszych oczach stajesz się innym człowiekiem.

*SeulGi*

Wtuliłam się w Kooka i oparłam głowę na jego piersi. Moje oczy mimowolnie zamknęły się.

-GiGi, wszystko dobrze? - zapytał Jeon głaszcząc moje ramię. Pierwszy raz zaproponował mi, żebyśmy poszli do jego pokoju.

-Czuję się zmęczona - odpowiedziałam cicho i zsunęłam się na jego kolana, wygodnie kładąc się na jego łóżku. - Co się dzieje z YugYeomem? - Mój wzrok prześlizgnął się po idealnie złożonej pościeli na łóżku naprzeciw nas.

-Po tych wszystkich wydarzeniach, stwierdził, że zmieni szkołę - odpowiedział obojętnie Jungkook. Przewróciłam się na plecy i leniwie otworzyłam oczy. Moje spojrzenie skupiło się na jego twarzy, zupełnie spokojnej, jakby została wykuta w kamieniu.

-To też przeze mnie - mruknęłam i zasłoniłam oczy ramieniem. - To ja napuściłam go przeciw Sanchez - wyjaśniłam.

Czułam się tak dziwnie, miałam wrażenie, że odlatuję. Myśli same ubierały się w słowa i opuszczały moją głowę, tak jakbym nie miała nad tym kontroli.

-Daj spokój, sam był sobie winien. - Kook zaczął robić kółka na moim ramieniu. - Masz ochotę na film?

Pokiwałam głową, a chłopak delikatnie zaczął schodzić z łóżka. Wymusiłam na sobie, by usiąść. Oparłam się o ścianę i obserwowałam bruneta, który wyjął laptopa. Widziałam, że coś mówi, jednak żadne słowo do mnie nie dotarło. Chwilę przed ciemnością zobaczyłam Jungkooka. Dopadł do mnie, jakby próbował mnie złapać, ja jednak nie wiedziałam, co się dzieje.

*KaRi*

-Dlaczego nie zrezygnujesz z towarzystwa SeulGi? Mam wrażenie, że często masz dość jej towarzystwa - powiedziałam siadając przy stoliku. Olivia usiadła naprzeciwko i westchnęła.

-To nie tak, że mam jej dość - odpowiedziała. - SeulGi ma ciężki charakter, ale wydaje się być zagubiona w tym wszystkim. W dodatku, coś ostatnio odkryłam - dodała i rozejrzała się. Niestety, chłopaki już do nas wracali po zamówieniu pizzy, więc zapewne Liv nie dokończy tego, co chciała powiedzieć.

-Co odkryłaś? - jedna próba mimo wszystko z pewnością nie mogła mi zaszkodzić. Kai usiadł obok mnie, a Bobby obok Liv.

-Że będę miała nieco pracy przed tymi dniami otwartymi. Nauczyciel fizyki powiedział, że żeby mieć ocenę celującą, trzeba wziąć udział w robieniu doświadczeń podczas eventu mikołajkowego. - Czyli nie dowiem się, co odkryła w ostatnim czasie w związku z SeulGi. Zacisnęłam wargi i spuściłam wzrok.

-Zamówiliśmy margheritte i caprociose. - JongIn zdawał się nie zauważyć tężącej atmosfery przy stoliku. - Powodzenia przy doświadczeniach - dodał i odebrał od kelnerki szklanki, napoje, talerze i sztućce.

Olivia zaczęła opowiadać o planach, jakie chce wdrożyć w życie na dniach otwartych. Dostaliśmy pizzę i byliśmy w trakcie jedzenia, gdy telefon Kaia zaczął dzwonić. Chłopak wywrócił oczami.

-To Mark, pewnie będzie się chwalił ściągniętym gipsem - skomentował i odłożył wyciszony telefon na stolik. Urządzenie wibrowało jeszcze dwa razy, jednak JongIn zignorował je, był zbyt skoncentrowany na jedzeniu. Gdy zadzwonił telefon JiWona, zaczęłam się niepokoić.

-To Tuan - powiedział ukazując nam ekran.

-Daj mi odebrać - poprosił Kai i wziął od Bobby'ego telefon. - Mark, czego ty chcesz? - Po tym pytaniu Kai przez chwilę słuchał. Jego twarz zbladła. - Dobrze, przyjedziemy.

Oddał telefon Bobby'ego i wstał.

-SeulGi jest w szpitalu, vice dyrektorka jechała z Markiem na zdjęcie gipsu i przez przypadek spotkali Jungkooka. Prosił, bym po niego przyjechał - tłumacząc nam sytuację, wytarł chusteczką usta, wziął portfel, telefon i był gotowy wybiec, ale złapałam ga za ramię.

-Jadę z tobą - powiedziałam. Brunet przez chwilę patrzył na mnie, analizując czy to mu nie przeszkodzi, w końcu kiwnął głową.

-Ale tylko ty - powiedział. Słyszałam protesty Olivii i Bobby'ego, jednak nie zdążyli za nami. W tej chwili bardzo cieszyłam się, że wybraliśmy pizzerię nieco bardziej oddaloną od szkoły, do której jechaliśmy samochodem Kaia.

~~~~****~~~~

Wpadliśmy do recepcji niczym burza, nikt jednak nie zwrócił na nas należytej uwagi. JongIn złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. W trakcie krótkiej podróży wyciągnął od Marka, w jakim miejscu znajduje się on i Jungkook.

Weszliśmy po schodach, non stop ignorowani przez pielęgniarki, które mijaliśmy. Na pierwszym piętrze spotkaliśmy Tuana. Na nodze nie miał już gipsu, założył jedynie opaskę uciskową i siedział na krześle, o kolana miał oparte kule.

-Tuan - powiedział brunet i podszedł do niego.

-Reszta jest na drugim piętrze - odpowiedział i ostrożnie wstał. Mimo zdjęcia gipsu, nadal wolał mieć kule jako podpory.

Zostawiłam chłopaków za sobą, biegnąc po schodach. Zatrzymałam się, widząc bruneta. Siedział w zupełnej ciszy, ignorując wszystkich wokół. Ta sytuacja w ogóle do niego nie pasowała, nerwowe wyginanie palców było tym, czego nie spodziewałabym się po tym człowieku. Usiadłam obok niego i położyłam dłoń na jego ramieniu, by zwrócił na mnie uwagę.

-Powinienem zauważyć, że coś jest nie tak - powiedział i w końcu przeniósł na mnie wzrok. Wzrok pełen rozpaczy i bezsilności.

-Daj spokój, równie dobrze, może to być moja wina - zwróciłam uwagę i odsunęłam się od niego, gdy chłopaki zbliżyli się do nas.

-I jak z nią? - zapytał Kai. Mark opierał się o jego ramię. Widocznie z jego nogą nadal nie jest najlepiej.

-Dyrka z nią jest, zadzwoniła do jej rodziców - Jeon odpowiedział otępiałym tonem. - Chyba coś wzięła, lekarze twierdzą, że to jakieś tabletki przeciwbólowe lub uspokajające - wyjaśnił i odwrócił się w stronę drzwi, to zapewne tam leżała.

W końcu na korytarz wyszła vice dyrektor szkoły. Kobieta popatrzyła na nas wszystkich z mieszaniną złości i współczucia.

-Kim JongIn? Co wy tu robicie? - zapytała i usiadła po drugiej stronie Jungkooka.

-Mogę zabrać KaRi i Marka ze szpitala - zasugerował chłopak wyciągając z kieszeni kurtki kluczyki.

-Jeona JeongGuka również weź - odpowiedziała kobieta, a chłopak jedynie wziął głęboki wdech, by zacząć się z nią kłócić. - O dwudziestej drugiej wszyscy uczniowie mają być w swoich pokojach. To oznacza, że macie zaledwie czterdzieści osiem minut do powrotu do naszej szkoły. W innym wypadku będę musiała obciąć wam punkty, nie mówiąc o karaniu. - Jak zwykle trzymała się statutu. - Poza tym, jutro będzie potrzebowała waszego wsparcia. Dlatego wracaj do szkoły i odpocznij, Jungkook.

Chłopak mimo beznadziejnej sytuacji zaśmiał się. Używanie przez nauczycielkę jego przezwiska z pewnością nie było sytuacją codzienną.

-Nie wiem tylko, czy powinnam wam zaufać - jej wzrok przenosił się między chłopakami. - Kai, wierzę, że nie poniosą cię emocje - stwierdziła, a chłopak pokiwał na to głową.

-Nie zawiodę pani - odparł i ruszył w stronę windy. Popatrzyłam na Kooka, który właśnie wstał i również obdarzył mnie spojrzeniem. Razem poszliśmy zaraz za trzecioklasistami.

*TaeHyung*

Eliza znów nie odbierała ode mnie telefonów, dlatego z nudów zacząłem przeglądać facebooka, później instagrama i w końcu snapchata. Spośród wszystkich najmniej przypadł mi do gustu snap, szczególnie po ostatnich aktualizacjach. Sięgnąłem po oranżadę w puszcze i wrzuciłem do niej rurkę. Story: Marka, jak to ściąga gips, Jessica, z jakąś butelką wina, Carlo Rossi zawsze na propsie, a od kiedy strzeliła focha na rudego, to bardzo się zmieniła. Story KaRi, aż zachciało mi się pizzy, Hana niesamowicie zaskoczyła, piła to samo wino, co Jessica. W końcu, gdy zobaczyłem story Elki, niemal wyplułem cały gazowany napój pomarańczowy na swoją pościel.

-Ona jest z tymi wariatkami?! - wrzasnąłem do siebie i złapałem się za głowę.

Niespodziewanie do pokoju wpadł Bobby, nieelegancko przeklął i rzucił się na łóżko.

-Co jest? - zapytałem znów sięgając po swoją oranżadkę.

-SeulGi trafiła do szpitala i Olivia zaczęła się martwić. Kazała mi dzwonić do Kaia, Marka, Kooka, KaRi, a nikt nie odbiera - wytknął i znów sięgnął po telefon.

-Ja też mam spory problem. Eli jest razem z Jessi i Haną, nie wiadomo gdzie i jak to możliwe, że one się tam znalazły... - westchnąłem i w końcu wybrałem numer do swojej dziewczyny. Szkoda tylko, że odezwała się poczta głosowa.

-Kai? - powiedział nagle Bobby.

-Nie, to ja, V - odpowiedziałem, jednak JiWon wcisnął mi się w słowo.

-Gdzie jesteście? To dobrze, ok - odpowiedział, a ja nagle wyskoczyłem z łóżka i wyrwałem Bobby'emu telefon.

-Kai? Możesz ze mną jechać po Elizę?

-Słucham? - usłyszałem po drugiej stronie, jednak nie głos JongIna, a Marka.

-No to słuchaj, Jessi, Hana i moja księżniczka są nie wiadomo gdzie i piją nie wiadomo co, znaczy wiem, co piją...

-Alien, przymknij się - poprosił Mark i zapewne odsunął telefon od ucha, bo słyszałem jego przytłumiony głos.

~~~~****~~~~

Chłopaki z trzeciej klasy szybko namierzyli Hongdae. Z samymi dziewczynami nie było tak łatwo. Dzielnica była duża, a my szukaliśmy trzech małych imprezowiczek, które idealnie wmieszały się w tłum pijanych ludzi.

-Rozdzielamy się, ale pilnujcie telefonów - nakazał Tuan wyjął z kieszeni spodni swój telefon. Trochę utykał, jednak nie miał ze sobą kul.

Błądziłem i błądziłem, aż w końcu znalazłem je. Siedziały na jednej z ławek i śmiały się. Szybko napisałem wiadomość chłopakom, podając jakieś charakterystyczne miejsce w pobliżu. Pojawili się koło nas w ciągu kilku minut, do tej pory obserwowałem je z oddali, tak by ich nie wystraszyć. Pierwszy podszedł do nich Mark.

Wziął z rąk Jessici butelkę i powąchał, z niedowierzaniem popatrzył na szatynkę.

-Co to za mieszanka? - zapytał i kucnął tuż przed nią.

-O cholera, dziewczyny! Mam omamy - powiedziała Jessica i zamknęła oczy. Po chwili otworzyła jedno z nich, jednak znów je zamknęła, tym razem jeszcze mocniej.

-Tuan - Hana wystawiła w jego stronę palec. - Czemu nie siedzisz ze swoją kochanką lesbijką?! - krzyknęła, a Mark zaśmiał się spuszczając wzrok na bruk.

-Dobra, zbieramy się - zasugerował Kai, a ja zbliżyłem się do Elizy. Miała zamglony wzrok, jednak na mój widok uśmiechnęła się.

-Dziewczynki, chodźcie. Położycie się do łóżka - Mark starał się brzmieć przystępnie i spokojnie, jednak ledwie powstrzymywał śmiech.

-Sam się połóż! - zaprotestowała Kim odtrącając rękę blondyna.

-Hana, wytłumacz Jessice, że teraz jedziemy do domu - zaproponował JongIn, a Sanchez założyła ręce na piersiach.

-Sorry Kai, sojusz jajników - odpowiedziała i położyła głowę na kolanach Elizy, która zaczęła ją głaskać niczym małego kotka.

Trzecioklasiści zaczęli się denerwować i tylko ja wpatrywałem się w moją dziewczynę, chciałem wyczytać z ruchów jej ciała, czy wszystko jest w porządku. W końcu dostałem kuksańca w bok.

-Bierz swoją dziewczynę, Romeo - powiedział Kai i podszedł do Jessici, która znów zamykała oczy. Próbował złapać ją w pasie, jednak spotkało się to z jej ogromnym sprzeciwem. - Spokojnie, Jessi, to tylko ja - powiedział łapiąc jej nadgarstki. Dziewczyna popatrzyła na niego z mieszaniną złości i strachu, jeszcze przez chwilę szamotała się, aż opadła z sił. W końcu ruszyliśmy do samochodu, w którym upchnęliśmy się niczym śledzie w puszcze.

*Hana*

Otworzyłam oczy i pierwsze co mnie uderzyło, to szum. Szum wczorajszej muzyki, alkoholu, krzyków i rozmów. Zobaczyłam Jessicę. Leżała na brzuchu, jedna z jej rąk zwisała z łóżka, krótko ujmując, wyglądała jak trup. Później zaczęłam się rozglądać, jasne światło, które wpadało do naszego pokoju przez okno, skutecznie utrudniało mi to zadanie. Ukryłam głowę pod kołdrą i wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że przy łóżku leży moja torebka, a w niej telefon. Na czuja odszukałam ją i znalazłam urządzenie. 8:32, tak wcześnie, w sobotę, nie wstałam już dawno.

Przeciągnęłam się i powoli odsunęłam kołdrę. Powoli podniosłam się do siadu i, gdy mój wzrok przyzwyczaił się do światła, uderzył mnie ból głowy. To zapewne przez zbyt krótki sen, przecież to nie możliwe, że tysiące ludzi przedawkowuje alkohol, żeby na drugi dzień czuć się jak zombie, prawda? W końcu, skutecznie, rozejrzałam się po pokoju i oniemiałam na widok Tuana śpiącego na jednym z foteli. Po cholerę tu siedzi...

Chciałam wstać, jednak ktoś otworzył drzwi do naszego pokoju. Nie jestem w stanie wytłumaczyć swojego zachowania, jednak ukryłam się pod kołdrą.

-Tuan, lepiej się zbieraj - usłyszałam znajomy głos, Binnie.

-Yhmm, już, już - odpowiedział zaspanym, zachrypniętym głosem. Po chwili było słychać szelest i zatrzaśnięcie drzwi.

Byłam prawie pewna, że obaj wyszli, jednak po chwili poczułam jak tuż obok mnie ugina się materac. Czyjaś ręka wtargnęła pod moją kołdrę i dotknęła mojej ciepłej skóry. Dodam jeszcze, że ta ręka była zimna. Mimo, iż miałam udawać, że śpię, moim ciałem zawładnął dreszcz.

-Nie jesteś najlepszą aktorką, misiu - usłyszałam tuż przy uchu jego głos, stłumiony jedynie przez kołdrę. W końcu zdarł ze mnie mój mięciutki mur i nachylił się nade mną. - Co wy wczoraj wyprawiałyście? - Złączył na chwilę nasze usta.

-Tu jest Jessica - wtrąciłam i odchrząknęłam. - Mam ci się tłumaczyć? - zapytałam marszcząc nos. Tak chciało mi się pić.

-Jak widzisz, Jessica śpi i nie musisz, ale mogłaś mi powiedzieć, poszedłbym z wami, jak ochroniarz i nie musieliby po was jechać Mark, Kai i V - odpowiedział, kładąc się obok mnie. Nachylił się do mnie i chciał mnie pocałować, jednak widząc moją minę, sięgnął po butelkę wody. - Masz, napij się, a później umyj zęby - polecił.

*ChaRin*

Przeplotkowanie całej nocy nie wyszło banana dobre. Głównie, chodziło o sen. Mimo dziesiątej godziny, czułam się senna i zmęczona. Wstając, nieopatrznie nadepnęłam na plastikową torebkę po paluszkach. Spojrzałam na Soo, która mimo to spała, zakopana pośród pościeli.

Sięgnęłam po telefon, który ładował się przez pół nocy. Cztery nieodebrane połączenia od Gyu, świetnie.

Tej nocy działo się zbyt wiele, by zasnąć, tyle newsów i plotek, a on pewnie będzie robił mi wyrzuty o zbyt późną porę snu. Mimo to, zadzwoniłam do niego. Odebrał po jednym sygnale, nowy rekord.

-Gdzie jesteś? Jak się czujesz? - usłyszałam na wstępie.

-W pokoju, trochę mi się przysnęło - powiedziałam, przecierając oczy wierzchem ręki. - Po co wydzwaniasz do mnie od samego rana?

-Po prostu, słyszałem o SeulGi i bałem się, że tobie też mogło się coś stać - stwierdził tak, jakby jego tok myślenia był oczywisty.

-A co jej się stało?

-Wylądowała w szpitalu - przyznał chłopak, a ja uniosłam brew do góry. Może i wczoraj zachowywała się nieco inaczej, może była nieco ospała i flegmatyczna, jednak nie spodziewałam się, że wyląduje na oddziale. - Rinnie?

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zbyt długo milczę, a chłopak powtórzył moje imię już kilka razy. Odchrząknęłam, dając mu znak, że jestem przy telefonie.

-Muszę wziąć prysznic - stwierdziłam bez szczególnego namysłu. - Spotkajmy się po południu w bibliotece - zaproponowałam i rozłączyłam się.

Odwróciłam się od biurka, żeby wziąć rzeczy i pójść do łazienki, jednak gwałtownie zatrzymałam się, gdy zobaczyłam YooSoo siedzącą na swoim łóżku, z zabawną, zaspaną miną.

-Wystraszyłaś mnie - powiedziałam poważnym tonem i podeszłam do szafy.

-Coś się stało? Jesteś jakaś blada - odpowiedziała, a ja zakryłam policzki dłońmi.

-Lee SeulGi trafiła do szpitala - odpowiedziałam, a dziewczyna momentalnie rozbudziła się i uniosła na mnie zszokowane spojrzenie.

-Wiedziałam, że coś było z nią nie tak... Pojedźmy dziś do niej - zasugerowała, a ja uniosłam z powątpiewaniem brew. Chae zapewne zostanie miło przyjęta przez tę diablicę, swoim pokojowym, uprzejmym nastawieniem z reguły wprowadza przyjemną atmosferę, jednak my zbyt bardzo się nie lubimy, zawsze wspierałam Hanę. Co jeśli SeulGi pomyśli, że chcę ją wykończyć?

Witam, witam!
Na zakończenie tego rozdziału chciałam Was poinformować, że nie wiem dokładnie, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Sądzę, że w ciągu 3 tygodni, ale pewności nie mam, bo marnie z czasem i weną

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top