#23 pierwszy trening cheerleaderek
*YooSoo*
Końcówka października zaczęła się niezwykle zimno. Słońce prawdopodobnie na stałe ustąpiło chmurom, które zniechęcały do wyjścia z łóżka. Tego zdania zdecydowanie była ChaRin, która jedynie zakryła się kołdrą po sam czubek głowy, gdy próbowałam ją obudzić.
-Dawaj Rinnie - powiedziałam, brutalnie zabierając dziewczynie ciepłą kołdrę. Dziewczyna chciała odgonić mnie ruchem dłoni, niczym namolną muchę. Cóż, może namolna troszkę byłam, jednak owadem bym się nazwała. W końcu udało się, śpioch wstał i zaczął szykować się do koreańskiego. Po porannej toalecie wróciła, śmiało można było stwierdzić, zupełnie inna osoba.
-Hana pisała mi, że coś jest nie tak z Jessicą - powiedziała patrząc w telefon.
-Jakieś szczegóły? - zapytałam bardziej koncentrując się na czesaniu włosów. Nie było sekretem, że nasze koleżanki z pokoju trzydzieści dziewięć mają dość ciekawe życie, a było to skutkiem ich specyficznych charakterów.
-Dowiem się na tej lekcji - odpowiedziała, zabrała zeszyty i pospiesznie wyszła. Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się. Tempo ma niezłe. Nawet nie zaczekała, mimo że zajęcia mamy razem. Nie winiłam jej jednak, nadal była wpatrzona w swojego chłopaka niczym w obrazek. Uwielbiała z nim spędzać czas.
~~~~****~~~~
-Chanyeol, błagam! Nie! - krzyknęłam, chichocząc niczym opętana. Chłopak wykazał się siłą przerzucając sobie mnie przez ramię.
-Jestem tak głodny, że zjem ciebie - zaśmiał się i ruszył na stołówkę.
-Muszę założyć kurtkę! Jest zimno! - powiedziałam, próbując się uwolnić z uścisku bez obicia sobie twarzy, czy też kończyn.
-Ogrzeję cię - zasugerował Park, jednak, gdy zaczęłam obijać jego plecy, zrezygnował z pastwienia się nad moim malutkim ciałkiem.
-Ze mnie i tak byś nie miał wiele energii po posiłku, wielkoludzie - wytknęłam ledwie powstrzymując śmiech. Założyłam zieloną bomberkę i poprawiłam włosy. - Możemy iść się posilić!
Złapaliśmy się za dłonie i ruszyliśmy na stołówce, na której już zebrała się cała szkoła. To oznaczało, że staliśmy w niemal kilometrowej kolejce. Reszta z pewnością była dużo bliżej, jednak wolałam odpuścić sobie spojrzenia 'przeciętnych śmiertelników', gdybyśmy tylko wcisnęli się w jakieś miejsce bliższe lady kucharek.
-Wszystko przez twoje wygłupy - powiedziałam, jednak po chwili wtuliłam się w jego ramię i po prostu wsłuchiwałam się w hałas w tym ogromnym pomieszczeniu. Zapachy, które roznosiły się w powietrzu, powodowały, że byłam jeszcze bardziej głodna.
Gdy dotarliśmy do naszego stolika na balkoniku, odniosłam wrażenie, że dziewczyny były po bardzo poważnej rozmowie. Ja jednak nie chciałam dopytywać, jeśli coś będę miała wiedzieć, to ktoś mi to powie. Jedliśmy w martwej ciszy. Nawet Yeol, który z reguły wydurniał się przez cały czas obiadowy, koncentrował się na swoim ramenie. Niespodziewanie, ze skupienia wyrwało mnie wibrowanie telefonu. Wiadomość od ChaRin była miłym zaskoczeniem, choć na krótko.
"Jessica skończyła z Markiem, ale ma mieszane uczucia co do tego"
*Olivia*
Przez SeulGi nie miałam czasu na nic innego. Dziewczyna potrzebowała tyle atencji, a przy okazji zwracała na siebie tyle uwagi, że Bobby niestety skrył się w jej cieniu. Dlatego dziś, mimo chmur na niebie i przeszywającego wiatru i możliwości zjedzenia ciepłego posiłku, sama zaproponowałam spacer po parku.
Trzymał mnie pod ramię i prowadził przez urocze alejki. Czułam się jak w jednej z książek, które czytałam jeszcze w wakacje. Osiemnastowieczna Anglia powodowała u mnie ciarki. Bardzo lubiłam ten klimat i Jiwon to wiedział.
-W końcu trochę ciszy - wyszeptałam i delikatnie otuliłam jego ramię.
-W końcu sami - odpowiedział chłopak i poczułam jak oparł policzek na czubku mojej głowy. - Usiądźmy na ławce.
Chciałam się przytulić, jednak musiałam się rozczarować, ponieważ Bobby kucnął tuż przede mną i zdjął okulary z mojego nosa. W ostatnich dniach niestety nie mogłam nosić soczewek, przez obawę, że podrażnię oczy. Dziś zrezygnowałam także ze starannych grubych kresek na rzecz delikatnie podkreślonych oczu, dzięki czemu makijaż współgrał z oprawkami okularów.
-Tak rzadko się uśmiechasz - zauważył i założył moje włosy za ucho, były one niesforne przez wiatr, jednak przestały mnie drażnić, gdy zaczęłam patrzeć w jego oczy. Przybliżył się do mnie i złączył nasze usta. Pocałunek nie był namiętny czy natarczywy, mogłam go określić jako czuły i romantyczny.
Romantyzm diabli wzięli, gdy usłyszałam telefon. Mój telefon. Wyjęłam go z torebki i odebrałam telefon od KaRi. Chwilowa rozmowa i smutne spojrzenie w oczy mojego chłopaka.
-Nasi znajomi się o nas martwią - powiedziałam z kpiną. - Informują także, że na stołówce nieco się przerzedziło. Nie mamy wyboru, trzeba udowodnić, że jeszcze nie umarliśmy z głodu - powiedziałam, a na moje usta wpadł delikatny półuśmiech.
~~~~****~~~~
Zaraz po zjedzeniu obiadu Jeongguk zwinął chłopków i poszedł. Takim oto sposobem zostałyśmy w trójkę. SeulGi opowiadała o swoim spotkaniu z Jeonem i zaczęła zachwycać się dzisiejszym wieczorem. Jako, iż jutro ma wolne, zapewne nie wróci przez połowę nocy. Dobrze, że KaRi robiła za tą, która interesowała się cudzymi przeżyciami. Przynajmniej ja nie musiałam pytać o wszelkie głupoty.
Dziewczyny w ostatnim czasie świetnie odnajdywały się w swoim towarzystwie. To jednak nie powstrzymało blondynki przed doprowadzeniem do zgody ze swoją współlokatorką. Za to zaczęłam ją doceniać. KaRi budowała osobowość godną zaufania.
Szłyśmy przez dziedziniec do szkoły, na zajęcia. Oczywiście na szkolnym korytarzu minęłyśmy Hanę, Jessicę i Elizę, które w ostatnim czasie również wzmocniły swoją znajomość. Dziś, po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie ciskały na nas piorunami z oczu. Były zajęte jakąś dyskusją.
-Liv, może też zapisałabyś się do naszej grupy? - zaproponowała Ri, a ja jedynie spojrzałam na nie wzrokiem pełnym wątpliwości.
-Raczej wątpię. Mam już skrzypce i pianino, a chciałam wrócić także do baletu. Nie miałabym czasu na kolejne dodatkowe zajęcia - wyjaśniłam, a blondynka jedynie wzruszyła ramionami.
*Eliza*
Mimo nieciekawych zdarzeń, jakie miały miejsce ostatnio, Jessica starała się zachowywać spokój. Przede wszystkim, nie chciała dyskutować o tym, co wydarzyło się ostatnio. Gdy usiadłyśmy w parku naprzeciw siebie na dwóch łateczkach, udawała, że wszystko jest w porządku.
-No więc... - zaczęła szatynka i uśmiechnęła się w stronę Hany. - Opowiedz w końcu! Trzymałaś nas w napięciu cały tydzień!
-Nie tydzień, tylko pięć dni - odpowiedziała i otuliła się dużym szalem, który miała ze sobą. - Muszę opowiadać tutaj? Zimno jest!
-Dlatego nikt nie siedzi w parku, możesz opowiadać bez ryzyka, że ktoś niepowołany podsłucha - odpowiedziała ChaRin. - Mam koc - dodała, biorąc podobny, ogromnych rozmiarów szal. Cóż, moda globalna nie zna granic.
-No dobrze! - Hana zawołała z ekscytacją i usiadła na ławce po turecku. - W sumie, nie spodziewałam się go zobaczyć, więc gdy zobaczyłam jak wychodził zza szkoły, chciałam, żeby mnie nie zauważył. BI jednak podszedł i był taki uroczy! Powiedział, że chce, byśmy nadal byli razem. Później dowiedziałam się, że wyrównał rachunki z Yugyeomem...
-Rzeczywiście nie widziałam go w tym tygodniu w szkole - wepchnęła YooSoo, a Hana jedynie wzruszyła ręką. Ta opowieść wzbudzała w niej tyle satysfakcji i emocji, że pewnie nawet nie zauważyła, że troszkę nie trzyma się składni.
-W każdym razie, w końcu poszliśmy do kawiarni, nawet dostałam od niego śliczny bukiet kwiatów! - Jessica uniosła rękę, by 'z kulturą' przerwać opowiadającej, ta jednak, nabierając powietrza, złapała dłoń koleżanki i opuściła ją. - Później poszliśmy do kina, wybrał nawet romans! No i przeszliśmy się niemalże pustymi uliczkami Seulu...
Hana była coraz bardziej rozmarzona. Uśmiechnęłam się, widząc jej szczęśliwą minę i nagle coś mnie tknęło. Od dwóch tygodni niemal cały czas olewam Tae, zbywam go podczas naszych spotkań, zawsze siedzimy w towarzystwie innych osób. Rzadko reaguję na jego wiadomości, z reguły po prostu machinalnie czytałam wiadomość i odpowiadałam jedynie jakąś emoji. Nie tak powinnam go traktować. Z rozmyślenia wydobył mnie głośny śmiech dziewczyn.
-Co się stało? - zapytałam unosząc brwi w górę.
-Ta zakochana wariatka zapomniała kwiatów z kina - ChaRin niemal dusiła się od śmiechu. Spojrzałam na Hanę, która próbowała się tłumaczyć, jednak marnie jej to wychodziło, a wszystko przez to, że również ledwie powstrzymywała się od śmiechu.
Serdeczny śmiech przerwał deszcz przedzierający się przez drzewa, z których spadały już liście. Zakryłyśmy włosy i przebiegłyśmy do akademika. Na dziedzińcu było jeszcze kilka osób zaskoczonych przez deszcz, jednak szybko podwórko opustoszało i tylko gęste krople deszczu odbijały się od ziemi, uderzały w okna, jakby chciały przedostać się do środka, na klatkę schodową, którą podążałyśmy w górę. Nagle zatrzymałam się, powodując, że YooSoo prawie na mnie wpadła.
-Muszę gdzieś pójść! - zawołałam i zbiegłam po schodach. Przed wyjściem na dwór napisałam do Tae, by zszedł na dół, do głównego wyjścia z męskiego akademika, po tym wybiegłam na tę ulewę.
Mimo, że do przebiegnięcia miałam koło stu metrów, włosy przemokły do suchej nitki. Wpadłam przez drzwi i prawie od razu wpadłam na dwóch chłopaków. Mimo to, nie zwolniłam. Ruszyłam po schodach i na jednym z zakrętów wpadłam wprost w ramiona mojego chłopaka. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, po czym spojrzałam wprost w jego oczy.
-Ty, ja i film. To moja propozycja. Jaka jest odpowiedź? - zapytałam, a on oparł swoje czoło o moją głowę.
-Odpowiedź brzmi: jak najbardziej - powiedział, delikatnie mnie pocałował, a później, po złapaniu mojej dłoni, ruszył do góry. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami. - Mam bałagan - zdradził, a ja zaśmiałam się.
-Spodziewałam się i przeżyję - odpowiedziałam, poklepałam go po plecach i weszłam do środka.
Nie dało się opisać tego jako syf czy wysypisko, te określenia byłyby zbyt mocne. To był rozgardiasz lub, równie ładnie brzmiący: nieporządek kontrolowany. Pościele w nieładzie, na podłodze walały się ubrania z ostatniego tygodnia i kilka pustych butelek po napojach gazowanych.
Taehyung szybko uwinął się ze sprzątaniem i już pół godziny leżeliśmy na łóżku i oglądaliśmy film.
*Jungkook*
Złapałem SeulGi w talii. Kpiący uśmieszek nie schodził z moich ust, gdy myślałem o tym, jak tę dziewczynę da się podejść. Z drugiej strony niesamowicie cieszył mnie pomysł dzisiejszego wyjścia.
-Idziemy na pierwszy w twoim życiu trening cheerleaderek? - zapytałem łącząc na chwilę nasze wargi.
-Chodźmy - odpowiedziała, a gdy złączyliśmy ręce, ruszyliśmy do naszej hali sportowej. Tam już rozgrzewały się dziewczyny.
Hana, ChaRin i YooSoo stały na środku sali i robiły skłony przy okazji plotkując o wszystkim. Dwie dziewczyny stały gdzieś w oddali i powtarzały ćwiczenia wymyślane przez Chae. KaRi rozmawiała z Kaiem, była nawet Olivia, ona jednak okupowała trybuny i czytała książkę. Jongin podszedł do mnie, a diablica zbliżyła się do rozgrzewających się dziewczyn.
-Jak tam? - zapytałem, decydując się na zagadanie do trzecioklasisty.
-Ciekawie, ciekawie. Wy macie pokój piętro pod nami, co nie? - zapytał, a ja kiwnąłem głową. - To pewnie słyszałeś takie głośne dupnięcie?
-Tak, sądziłbym, że się pobiliście, ale Tuan siedzi w gipsie - odpowiedziałem, przypominając sobie spokój, jaki mieliśmy przez ostatnie trzy dni. Jeszcze tylko dwa dni i zapewne ex rudy zacznie się pojawiać na korytarzach.
-Wczoraj ćwiczył chodzenie o kulach, ponieważ Jessica nie odbiera jego telefonów. Chce się z nią spotkać twarzą w twarz, w każdym razie ćwiczenia skończyły się na podłodze. Nawet parkiet tym gipsem zarysował.
-Oboje są śmieszni - stwierdziłem. - Choć królowe dram są lepsze - odpowiedziałem i nagle doszedł do nas krzyk. Krzyk Hany. - Ta to ostatnio daje czadu - dodałem patrząc na kłócące się dziewczyny.
-Więc uważasz się za ważniejszą i dlatego powinnaś rządzić?! - warknęła ciemnowłosa podchodząc bliżej. Jej wskazujący palec niemal trafił w nos SeulGi.
-To była moja inicjatywa, dlaczego miałabym komuś oddać tę fuchę?! - odpowiedziała Lee i pchnęła Hanę do tyłu. Sanchez prawie straciła równowagę, jednak złapała ją ChaRin.
-Ty podła żmijo! - warknęła i była gotowa rzucić się na moją diablicę. Byłem w stanie oglądać ten spektakl, jednak Kai strzelił mnie w ramię, dając znać, że powinniśmy je rozdzielić.
-Gdzie jej chłopak, gdy trzeba poskromić jej temperament? Hanbinowi pewnie spodobałaby się ta rola - westchnąłem i podszedłem do GiGi, dziewczynie zbielały knykcie od ściskania pięści. - Chodź śliczna, nie ma co się denerwować - zasugerowałem, szepcząc dziewczynie do ucha. Moje ramiona otuliły jej talię i przysunąłem ją do swojej klatki piersiowej. Dziewczyna momentalnie zesztywniała, jednak gwałtownie wskazała palcem na Hanę.
-Nie skończyłam z tobą, zołzo - odpowiedziała, po czym na jej twarz wkroczył pełen szydery uśmiech. - Wiesz, Sanchez, w gruncie rzeczy, ty jesteś taka jak ja.
Hana aż zapowietrzyła się ze złości, a jej policzki poczerwieniały. Tupnęła nerwowo nogą na znak protestu i wyszła z sali, a reszta dziewczyn obserwowała to zajście z niemym przerażeniem. Rzeczywiście, gdyby one wkroczyły, pewnie oberwałyby bardziej niż SeulGi, ale przedstawienie było pierwszej klasy. Na coś takiego w teatrze mógłbym wydać majątek.
-To chyba koniec dzisiejszych ćwiczeń - powiedziałem, odwracając dziewczynę do siebie. - Chodźmy do pokoju, odpocząć.
-Chcę porozmawiać z rodzicami - odpowiedziała i uwolniła się z mojego uścisku. - Wpadnij wieczorem - dodała i po delikatnym pocałunku wyszła z hali.
-I tak dostałem mini kosza od mojej kochanej diablicy - zaśmiałem się i ruszyłem na dwór. Na wieczór trzeba wymyślić coś, co nieco ją uspokoi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top