#22 gips niczym blokada
*ChaRin*
Historią sztuki kończyły się dzisiejsze zajęcia. Wraz z Haną szłyśmy korytarzem, rozbudzając się po nudnych zajęciach.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego zapisałam się na te zajęcia. Z większą chęcią posłuchałabym trupa, niż jego - jęknęłam i wyjęłam telefon, by sprawdzić godzinę. - Jeszcze każe co tydzień szukać nowych materiałów. Jak mamy się przygotować całą trzydziestką gdy w bibliotece są cztery egzemplarze tych starych książek? Jak to możliwe, że nie wszystko jest w internecie?!
Spojrzałam kątem oka na Sanchez, która niezbyt interesowała się moimi opiniami na temat jednego z przedmiotów. Wyglądała na zamyśloną.
-Co ty? - Trzepnęłam ją w ramię. - O niebieskich migdałach myślisz? Czy może rozpogodziło się w związku?
Hana momentalnie zaczerwieniła się, złapała się za policzki i zaśmiała nerwowo.
-Tak wyszło - odpowiedziała, a ja posłałam jej delikatny uśmiech i złapałam pod ramię.
-A więc nie trzeba było setek róż, by cię rozkleić? - zapytałam podśmiewając się pod nosem, za co oberwałam w ramię. Dziewczyna niezbyt umiała wymyślić jakieś zdanie na kontrargument.
-Tuan pojawia się ostatnio w dziwnych miejscach. - Hana niespodziewanie zmieniła temat zwracając moją uwagę na blondyna, który właśnie biegł po schodach na jedno z wyższych pięter w budynku szkoły. - Z reguły, o tym czasie siedział z Jessicą w naszym pokoju.
-Wczoraj widziałam go w parku - powiedziałam, przywołując obraz, jak Mark siedzi z przewodniczącą w parku, w mocno niekorzystnej pozycji. - Mam wrażenie, że nie jest do końca szczery z naszą Jessi.
Hana skupiła na mnie zdziwiony wzrok. Nagle złapała mnie za ramię i odciągnęła w bok, by nie przeszkadzać niespodziewanym postojem osobom chodzącym po korytarzu. Jak zawsze, wszyscy spieszyli się do pokoju, odpocząć po poniedziałkowych zajęciach.
-Może powinnyśmy to sprawdzić? - zapytała konspiracyjnym szeptem i rozejrzała się w koło, czy nikt nas nie podsłuchuje.
-Detektyw Hana? - zapytałam ledwie powstrzymując śmiech. - W takim razie chodźmy za nim.
Cóż, ciekawość zżerała również mnie, dlatego postanowiłam olać słowa chłopaków, którzy proponowali zostawienie sprawy własnemu biegowi. Pobiegłyśmy w górę schodów i zatrzymałyśmy się tuż przed zakrętem. Jednocześnie zerknęłyśmy za róg i zobaczyłyśmy, jak Mark wchodzi do pomieszczenia, w którym popołudniami siedzi uczniowska rada szkoły. Ostrożnie podeszłyśmy do drzwi i zerknęłam do środka.
-Co za świnia - powiedziałam, widząc Marka, który właśnie przysuwał sobie krzesło do biurka przewodniczącej.
-Co tam się dzieje? - zapytała Sanchez próbując zerknąć przez moje ramię do środka, jednocześnie oparła się o moje plecy, przez co prawie upadłam na podłogę.
-Nawet się nie kryją, tak jak by się oczekiwało! Tam jest jeszcze dwóch innych chłopaków i nawet Jeongguk! - powiedziałam z oburzeniem, jednak na tyle cicho, by głos nie doszedł do żadnej z osób w sali.
-I co teraz? - zapytała hiszpanka, a ja uniosłam palec na wysokość warg, wymuszając na niej, by była cicho. Zaczęłyśmy wsłuchiwać się w głosy w środku.
-Okay, załagodzę to, choć vice była wściekła - usłyszałyśmy jej głos. - Z resztą, mam swoje problemy. Pomagam też Lee SeulGi w tworzeniu grupy cheerleaderkowej... Mógłbyś powstrzymywać się przed spuszczaniem wpierdolu innym. W końcu wylecisz.
-To była wyjątkowa sytuacja - objaśnił Jeon, nawet przez ścianę dało się wyczuć jego irytację i znudzenie. - Wiem, że potrafiłabyś opowiedzieć to tak, by to Yugyeom wyszedł na winnego.
-Coś wymyślimy - westchnęła dziewczyna. Nagle usłyszałyśmy przesuwanie się krzesła po podłodze. Udało nam się jedynie uciec na drugą stronę korytarza. Stanęłyśmy przy oknie i udawałyśmy, jak zajęte jesteśmy rozmową. Mimo wszystko, w ciągu kilku chwil, na naszych sylwetkach skupiło się kilka par oczu. Poczułam wypieki na policzkach przez zażenowanie.
*KaRi*
Kai przytulił mnie od tyłu i oparł głowę na moim ramieniu. Ja jednak nie mogłam się skupić na jego bliskości. Mój wzrok wędrował po sali, na której walały się pompony, każdy z porzuconych rekwizytów krył za sobą historię sprzed kilku chwil, każda związana była z jakąś nieudolną dziewczyną, na którą naskoczyła SeulGi. Nawet jeśli wczoraj była spokojna, dziś nie wytrzymała. Z wielu dziewczyn, które chciały przystąpić do naszej drużyny, Lee zaakceptowała jedynie dwie, a robienie castingów nie przyniosło zysku, którego bym się spodziewała. Straciłyśmy jedynie dwa dni z życia. Nie jestem w stanie policzyć osób, które zrezygnowały nim w ogóle ruszyła muzyka. Nawet nie wzięły tych nieszczęsnych pomponów do rąk.
-Gi - powiedziałam wyciągając rękę w jej stronę, gdy ona z nerwów zaczęła kopać wszystkie pompony w koło.
-Gdzie on jest, gdy go potrzebuję?! - zapytała ze złością i rzuciła dwa czarne pompony na podłogę. Emanowała od niej wściekłość. Obie dziewczyny, które miały z nami tworzyć zespół, siedziały na trybunach w najdalszym zakątku i patrzyły na to wszystko z przestrachem.
-Zawsze jestem blisko ciebie - usłyszeliśmy, więc odwróciliśmy się w stronę wejścia na halę. Jungkook już szedł w jej stronę, a reszta podeszła do mnie i do Kaia.
-SeulGi chyba nie wytrzymuje napięcia - zaśmiała się przewodnicząca i złapała za dłonie Hanę i ChaRin, po czym pociągnęła je przed siebie. - Mam dla was dwie świetne tancerki - wyjaśniła, a ja spojrzałam na dziewczyny, które były wyraźnie zmieszane całą tą sytuacją. - Kookie mówił, że obie świetnie tańczą.
-YooSoo była zainteresowana dołączeniem, jednak nie miała czasu, by do was wpaść - powiedziała ChaRin i przyjrzała się ostrożnie Jonginowi, jakby chciała go o coś oskarżyć. - Mogę do niej napisać - zasugerowała i w końcu, jako pierwsza, skrzyżowała ze mną spojrzenie.
-A gdzie Mark? - zapytała Hana rozglądając się w koło.
-Chciał już pójść do Jessici, nie słyszałaś? - zapytała przewodnicząca i objęła dziewczyny ramionami. - Mam nadzieję, że to przedsięwzięcie się powiedzie!
*Jessica*
-To był jakiś koszmar! A najgorsze jest to, że nawet Lee SeulGi nawet nie zaprotestowała! - powiedziała Hana rzucając się w pościele. - Przewodnicząca ostatnio bardzo się wcina w nasze życie - jęknęła i rozejrzała się po pokoju.
-Po prostu jest zaangażowana w życie szkoły - wyjaśniła Eliza i oparła nogi na krawędzi łóżka. Przez cały czas starannie piłowała paznokcie pilnikiem.
-Taa... nawet bardzo zaangażowana w życie uczniów i szkoły. - Hana momentalnie wywróciła oczami.
-Znalazłaś sobie nowego wroga? - zaśmiałam się, a Hana ukryła twarz w poduszkach. - Wczoraj wróciłaś bardzo późno, może w końcu opowiesz, jak było.
Jako, iż panna Sanchez nie uniosła twarzy, wskazałam brodą na współlokatorkę i wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Elizą i już chwilę później ciemnowłosa kopnęła naszą, niespodziewanie cichą, koleżankę w pośladki.
-ChaRin już suszyła mi głowę, opowiem wam, jak w końcu spotkamy się jeszcze z nią, nie będę opowiadała wszystkiego dziesięć razy - powiedziała z westchnieniem, a ja zachichotałam. Taki stan rzeczy mógł być spowodowany tylko jedną osobą, Kim Hanbin w końcu wdał się w łaski i to dość skutecznie.
~~~~****~~~~
Mark stał się milczący i nieobecny. Jednak od kilku dni skutecznie unikał rozmów na ten temat. Zbywał mnie, jak to on, swoimi głupimi tekstami i zmieniał temat. Z tekstów, zdecydowanym hitem było stwierdzenie, że jeśli dziewczyna może mieć swoje dni, to chłopak również i powinnam to zaakceptować.
-Chodźmy na te boisko - powiedziała YooSoo łapiąc mnie pod ramię. - Zagramy z nimi?
-Piłka nożna? - zaśmiałam się, jednak po chwili pokiwałam twierdząco głową. - Niech będzie. Eliza, Hana i ChaRin pewnie są już na miejscu.
YooSoo cieszyła się jak mała dziewczynka, gdy schodziłyśmy po schodach i w końcu wyszłyśmy na dziedziniec naszej szkoły. Skierowałyśmy się na boisko za szkołą, chłopaki już grali, a dziewczyny okupowały trybuny. Oczywiście, widać było dwa wrogie obozy. Na czele jednego stała nasza kochana Hana, a w drugim głos zabierała tylko i wyłącznie SeulGi. Ani Olivia, ani KaRi nie chciały się wtrącać do kłótni, jaką wywołały dziewczyny. Z resztą, po naszej stronie też nie było szczególnych chęci do słownych zaczepek.
-Co tu się dzieje? O co się kłócą? - zapytałam Elizę, która siedziała z boku i przyglądała się zaistniałej sytuacji. - Chłopaki tego nie widzą? Nie mogli tego powstrzymać?
Dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami, ta sytuacja wyraźnie ją przytłaczała. Ruszyłam w ich kierunku, jednak złapała mnie ChaRin.
-To nie ma sensu. Sama tylko się wkręcisz w tę bezsensowną wymianę zdań.
-A o co się kłócą?
-W sumie, sama już nie wiem - powiedziała ze zrezygnowaniem. - Zaczęło się od jakiegoś zaczepnego tekstu SeulGi i poszło tsunami. Tamta diablica chyba chciała się odstresować. W sprawie cheerleaderingu nic ostatnio jej nie wychodziło - dodała.
-Mam tego dość - powiedziałam, złapałam Soo za rękę i pociągnęłam na boisko. - Zagrajmy mecz! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich na boisku. - Zobaczmy, kto jest najlepszy.
O dziwo, na środek boiska wyszli wszyscy. Również dwie skłócone dziewczyny, a nawet ChanYeol, który do tej pory spał na trybunach.
Podzieliliśmy się na drużyny i zaczęliśmy grę. To jednak nie był mecz na miarę naszej reprezentacji. BI, niczym potulny miś, biegał za Haną, przed Haną, generalnie odbierał wszystkie piłki skierowane w tamtą stronę i trzymał dziewczynę z dala od jakiejkolwiek, wymyślnej kontuzji, na jaką mogłaby narazić się Sanchez, gdyby tylko jej ciało miało kontakt z piłką. Na nic były jej sprzeciwy, bo "Hanbin wie lepiej". YooSoo za to wyprzedzała swojego chłopaka i prezentowała się niezwykle, jakby urodziła się do uprawiania sportu. Dotrzymywała kroku Markowi, Bobbyemu i TaeHyungowi.
Jungkook wszystkim robił na złość. Non stop piłkę podawał do Olivii, która nijak spełniała się w ramach pomocy. Niby starała się, jednak po dwóch odbiciach podawała do Bobby'ego i wracała na swoje miejsce, na którym butem wykopała już dołek w trawie. SeulGi w wielu sytuacjach, zamiast trafić w piłkę, trafiała w cudze łydki. Moim zdaniem, nie przez przypadek. ChaRin biegała, próbując odebrać piłkę od kogokolwiek, jednak jedyna osoba, która dawała jej piłkę to Gyu, który stał na naszej bramce. Ja, Eliza i KaRi starałyśmy się umiarkowanie, no, może do momentu, w którym dziewczyny zderzyły się, próbując nadążyć na piłką. To czołowe wydarzenie spowodowało, że w końcu zaczęły ze sobą rozmawiać i wyjaśniać wiele spraw z ostatniego czasu.
Mecz skończył się po dwudziestu minutach, gdy Mark skręcił kostkę. Nie bez pomocy Kooka i SeulGi.
*SeulGi*
Ołówkiem zaznaczałam wszystkie pojęcia z podręcznika, jakie potrzebne będą do sprawdzianu w przyszłym tygodniu na biologii. Co jakiś czas zerkałam do zeszytu Olivii, która starannie notowała wszystkie rzeczy, jakie mówił nauczyciel.
-Masz wiadomość - powiedziała niespodziewanie i wskazała brodą na mój telefon, który leżał na samym środku ławki. Odblokowałam urządzenie i zobaczyłam wiadomość od Jungkooka. Uśmiechnęłam się do siebie i przeczytałam tekst.
"Śniłaś mi się dzisiaj"
Znając go, zaraz dorzuci jakąś kąśliwą uwagę. Ja jednak chciałam choć przez chwilę łudzić się, że jego intencje są zupełnie szczere, bez drugiej strony medalu. W końcu zdobyłam się na odpisanie.
"Co cię wzięło na czułości z samego rana?"
"Czułości? Ależ skąd, ja po prostu wierzę w przeznaczenie, a to ewidentnie ostatnio za mną chodzi."
"Przeznaczenie? Dobre sobie"
"A no. Widzisz, wyśnił mi się dzisiejszy dzień, robiłem w nim zadanie, które teraz zadał nam nauczyciel."
Przewróciłam oczami i zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią. Jego droczenie się zawsze było denerwujące, jednak sprawiało mi sporo satysfakcji.
"Przypominałam Ci deltę o wartości ujemnej czy raczej tego starego pierdziela, który nie pamięta tabliczki mnożenia?"
Oby wyczuł ironię...
"W żadnym z tych rzeczy, jesteś dużo ładniejsza"
Ta odpowiedź jest do zaakceptowania.
"Jeon, do brzegu"
"Chodźmy dziś na randkę"
Zachłysnęłam się powietrzem. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego. Nie odpowiedziałam przez kilka minut, aż w końcu dostałam drugą wiadomość.
"Zaskoczona? Ale chyba nie dasz się długo prosić? Tyle już czekałem"
-Olivia, stało się - wyszeptałam, a ona w końcu odciągnęła się od zeszytu. Przeczytała wiadomość i delikatnie się uśmiechnęła.
-Gdyby trochę ocieplił twoje zamarznięte serce, byłoby wspaniale - powiedziała i poklepała mnie po plecach.
*Mark*
-W końcu to ja przychodzę, by pomóc tobie, a nie na odwrót - powiedziała JiHyun siadając na moim łóżku. Ze sobą przyniosła chrupki, napoje i żelki, niczym idealna przyjaciółka. - Ale kto by się spodziewał, że będzisz musiał założyć gips.
-Tylko na dwa tygodnie - zauważyłem i sięgnąłem po szklankę z colą.
-W każdym razie, przyniosłam ci też lekcje - wskazała na stos zeszytów na moim biurku.
-Tak jakbym miał to kiedykolwiek uzupełnić... - westchnąłem. - Podaj mi pada, zagramy - zasugerowałem, a ona jedynie wywróciła oczami. Zawsze taka była, dobrze ułożona, o wysokim mniemaniu o ludziach i dużej chęci czynienia dobra i zgodnie z moralnością.
-A jak tam Jessica? - zapytała i włączyła telewizor. Zacząłem przeglądać bibliotekę gier na konsoli, by nie ganiać JiHyun za jakąś płytą, która zgubiona jest w tym pokoju.
-Dobrze, przyjdzie do mnie dziś wieczorem - powiedziałem i włączyłem need for speed.
-Może w końcu oficjalnie byś nas ze sobą poznał? - zaproponowała, jednak ja skupiłem się na dobieraniu samochodu na wyścigi. Z resztą, nie chciałem poruszać tego tematu. I ona musi to zrozumieć.
-Nie będziesz tak siedzieć, chodź, połóż się - zasugerowałem, odsuwając się na tyle, na ile pozwalała mi boląca noga.
~~~~****~~~~
Fakt, że się zasiedzieliśmy nie działał na moją korzyść. Zwłaszcza, gdy Jessica otworzyła drzwi do mojego pokoju godzinę szybciej i zobaczyła mnie i JiHyun leżących na jednym łóżku, fakt, że na mojej prawej nodze był gips, miał chyba małe znaczenie, a jeszcze mniejsze znaczenie miały pady w naszych rękach. Zobaczyłem w jej oczach łzy, a później uciekła.
JiHyun była w szoku, z resztą tak samo jak ja. Nawet nie dało się wyjaśnić tego, że nic złego nie robiliśmy. Było zbyt mało czasu, by wypowiedzieć choć jedno słowo. Opadłem na poduszki. I tyle z mojego spokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top