#21 Tradycja, piękna rzecz

*Yugyeom*

-I jak? - zapytał Kook, a ja wruszyłem ramionami. Brunet przyglądał mi się z niesamowitym zainteresowaniem, ponieważ chciał wiedzieć, co zmieniło się między mną a Haną. Był wtajemniczony w cały plan, jednak niewiele wiedział z tego, co działo się, gdy poszedłem do akademika dziewcząt. Między nami panowały dziwne zasady, nie można powiedzieć wszystkiego, należy dobrze dobierać słowa.

-Zapytam, czy jest zainteresowana kinem, jeśli nie, to będziesz mógł wziąc drugi bilet - odpowiedziałem, a Kook uśmiechnął się przebiegle.

-Powodzenia, ja przygotuję się do jutrzejszego przedstawienia. Moja gwiazeczka wchodzi w ostatni etap przygotowań do stworzenia grupy cheerleaderek - odpowiedział, a ja jedynie wzruszyłem ramionami. Jungkookowi sprawiało niesamowitą frajdę, igrać z ogniem, jakim była Lee SeulGi, czasem nawet nie był w stanie wyjaśnić swoich poczynań.

Sięgnąłem po telefon, który zawibrował.

-Chyba możesz życzyć mi powodzenia - mruknąłem, widząc twierdzącą wiadomość od panny Sanchez na temat naszego wyjścia.

-Oczywiście, przyjacielu - Jeongguk przybił mi piątkę i odszedł. Patrzyłem przez chwilę za nim, później skierowałem się do naszego akademika. Należy się przygotować.

*HanBin*

-Słucham? - jęknąłem do telefonu, po odebraniu połączenia. Nawet nie spojrzałem, kto do mnie dzwoni, w zasadzie liczyłem na jeden słodki głos, którego pojawienie się było niemal że niemożliwe.

-BI, przestań się użalać nad sobą, bo Yugi wszystko przejmie - głośny ton Jungkooka był niczym zimny prysznic na moje serce. Jego głos tak bardzo odbiega od tego, co chcę usłyszeć, że chciałoby się płakać. - Dobrze wiesz, że to mistrz szydery, a gdy jeszcze doda się do tego jego niechęć do ciebie, to już w ogóle.

To była prawda. Yugyeom już od jakiegoś czasu podchodził do mnie z dystansem i bez przekonania. Często czułem na sobie jego wzrok, jakby oceniał moje możliwości, a ja nie chciałem uczestniczyć w słownych przepychankach.

-Dlaczego to robisz? - wtrąciłem w jego zdanie, po czym w telefonie zapadła cisza. Przez chwilę nawet przeszło mi przez myśl, że się rozłączył, dopiero po chwili usłyszałem ciche westchnienie.

-Ponieważ zawsze uważałem cię za swojego prawdziwego przyjaciela.

Zmarszczyłem brwi. To on zapoznał mnie z Haną, to on ponoć pomógł jej na tej imprezie. Jungkook zawsze był miestrzem strategii i intrygii, jednak rzadko kierował się czyimś cierpieniem, wolał raczej czerpać zyski poprzez czyjeś szczęście. To sprawiało, że mimo wszystko, był godny zaufania i lubiany wśród ludzi, choć każdy traktował go z dystansem, ze względu na bipolarność, jaką emanował.

-To co według ciebie mam zrobić? - zapytałem siadając na łóżku.

-Ja to bym zrobił tradycyjnie i tak, jak faceci rozwiązywali tego typu zdarzenia od pokoleń - podpowiedział Jeongguk, a na moich ustach pojawił się półuśmiech.

-Chyba nie uważasz, że mam mu spuścić wpierdol pod mostem. It's not my style - zaśmiałem się, a chłopak prychnął do telefonu.

-A co jest w twoim stylu? Patrzenie z boku jak ten pajac knuje przeciw całemu światu? Mam kilku osiłków z drugiej klasy, którzy mają wobec mnie dług - zasugerował, a ja wywróciłem oczami.

-To nie ich sprawa, co najwyżej, możemy to zrobić we dwóch - odparowałem, co spotkało się z entuzjazmem Jeona.

-W końcu mówisz do rzeczy, przyjacielu - powiedział. - Za dziesięć minut na dworze.

Połączenie zakończyło się, a ja położyłem telefon na klatce piersiowej. Mam jeszcze co najmniej pięć minut odpoczynku.

Hana, w piątek, to nie były moje ostatnie słowa!

*Hana*

Przygładziłam spódnicę i rozejrzałam się wokół. Było już pięć minut po czasie spotkania, a Yugyeoma nie było. W oddali zobaczyłam BI i Jungkooka, więc ostentacyjnie odwróciłam się, by nie zwracać na siebie ich zbędnej uwagi.

-Widzimy cię - usłyszałam głos Jeona, który stanął tuż przede mną, nie pozwalając wykonać ruchu, by go wyminąć. Zmarszczyłam nieco brwi, krzyżując z nim wzrok.

-Jestem umówiona - odpowiedziałam posyłając obydwóm czujne spojrzenie.

-Wiemy - tym razem powiedział Hanbin. - Ale nie dopuszczę, byś z własnej woli dopuściła do kolejnej katastrofy.

-To już raczej nie twoja sprawa, chyba, że oczekujesz oficjalnego zakończenia tego związku - starałam się brzmieć pewnie. Naprawdę. Jednak, pod koniec i tak mój głos załamał się. Przełknęłam przekleństwo i zdecydowałam się unieść podbródek.

-Na prawdę tego chcesz? Hana... zależymi na tobie. Nie pozwólmy, by te piękne dni stanowiły jedynie wspomnienia, niech one będą codziennością.

Słowa BI były tak inne i niespodziewane, że nawet Jeongguk głośniej wciągnął powietrze, w dość specyficzny i teatralny sposób ukazując swoje emocje.

-Przecież chciałeś zrezygnować - odpowiedziałam, nie do końca wiedząc, jak powinnam zareagować na te słowa.

-Byłbym głupi, gdybym do tego dopuścił - wyszeptał, zbliżając się do mnie. Odsunął włosy z mojego policzka za ucho i wtedy coś zauważyłam.

-Co ci się stało w dłoń? - zapytałam, a BI uśmiechnął się szarmancko.

-Z tego sekretu wyjaśnię ci jedynie tyle, że to konsekwencja mojego dotychczasowego zaniedbania. - Spojrzałam na Kooka, który jedynie delikatnie się uśmiechnął i ręką, tak samo zranioną, pokazał, że jest wszystko ok.

*Olivia*

Hałas na sali powoli zaczął przyprawiać mnie o ból głowy. Na książkę, którą trzymał Bobby, mogłam tylko popatrzeć z utęsknieniem. Próbowałam czytać, jednak każde zdanie musiałam czytać po kilka razy, a to, i tak bez zrozumienia. Sytuacja irytowało mnie to tak bardzo, że postanowiłam patrzeć jak nieudolnie tańczą dziewczyny, które są chętne uczestniczyć w tej farsie.

-Nieźle im idzie - powiedział Jiwon przytulając mnie delikatnie. Spojrzałam na niego z lekkim rozczarowaniem, liczyłam, że ma większe poczucie klasy i wyczucia.

-To jest katastrofa - odpowiedziałam patrząc, jak jakaś dziewczyna o bardzo kręconych włosach, wymachuje pomponami na prawo i lewo. W mojej wyobraźni powstał obraz, jak potyka się o własne nogi i ląduje twarzą na parkiecie.

-W takim razie, chodźmy stąd - zaproponował i złączył nasze palce u rąk.

Propozycja była kusząca, jednak mój wzrok odnalazł blondynkę. Obiecałam jej, że później pójdziemy na kawę, żeby w końcu porozmawiać. Pokiwałam przecząco głową, nie mogłam jej zostawić.

-Za niedługo się to kończy - odpowiedziałam wymijająco i skoncentrowałam się na obserwacji KaRi, która posyłała uprzejmy uśmiech w stronę ,dziewczyny, która właśnie skończyła taniec. Wcale nie dziwiło mnie, że SeulGi ograniczyła się tylko i wyłącznie do przewrotów oczami i aktywnych obserwacji sufitu. Niespodziewanie, koło nas usiadł Jeongguk.

-Widziałem, jak Hana wywija na tańcu - powiedział chłopak świdrując mnie wzrokiem. - Też mogłaby powywijać pomponami.

-To niech wywija - odparłam spokojnie i założyłam nogę na nogę. Jej życie nie było w kręgu mojego zainteresowania. Z resztą, od momentu, gdy na mnie naskoczyła wraz z Jessicą, częściej omijała mnie szerokim łukiem.

-Mogłabyś ją przekonać i przy okazji trochę zbliżyć się do jej paczki - zaproponował, a ja spojrzałam na niego spod przymróżonych oczu.

-Czasem zastatnawiam się, czy działasz z SeulGi czy przeciw niej - odpowiedziałam i znów skierowałam wzrok na tańczące dziewczyny.

-Dlaczego uważasz, że kieruję swoje intencje przeciw komukolwiek? Ja zawsze działam tak, by wszyscy byli szczęśliwi - odparł wyraźnie zadowolony z siebie. - Po prostu, zależy mi, by każdy żył w zgodzie ze sobą.

-Przy okazji biorąc dla siebie jak najwięcej. Gdybyś nie miał jakichkolwiek zysków, nie zainteresowałbyś się mną, Haną czy SeulGi - skontrowałam. Jeon zamyślił się na chwilę.

-W życiu nic nie ma za darmo, a jeśli ty również możesz zyskać, to nie powinno ci to przeszkadzać - mruknął, po czym odszedł, uznając rozmowę za zakończoną.

-Z nim nie ma sensu walczyć - powiedział Bobby, a ja spojrzałam na niego znudonym wzrokiem.

-A czy ja mam zamiar z nim walczyć?

*Yoosoo*

-A może by tak spróbować? - zapytałam, robiąc obrót wokół własnej osi.

-W sensie dołączyć do intryg Lee SeulGi? - zapytała ChaRin obserwując moje poczynania. Chanyeol złapał mnie, gdy przez moment straciłam równowagę. - Nie można do tego dołączyć.

-Chyba nie rozumiem - odpowiedziałam zatrzymując wzrok na dziewczynie. - Co jest złego w tym, by dołączyć do zespołu, który będzie miał za zadanie wspierać naszą drużynę?

-A chociażby to, że zakłada to osoba, która nienawidzi wszystkich w koło, z wzajemnością z resztą - odpowiedziała z wyraźną irytacją i walnęła Sunggyu, który bardziej zajął się przeglądaniem internetu. - Powiedz coś - jęknęła, a chłopak jedynie wzruszył ramionami.

-Wiesz, zasadniczo jestem po twojej stronie, ale Yoosoo do niczego zmuszać nie można - powiedział chowając telefon do kieszeni bluzy.

-Ale... - zaczęła Rinnie i nagle jej wzrok utkwił w jakimś obrazie za mną i Yeolem. - O mamo... - wyszeptała, więc wszyscy odwróciliśmy wzrok w tamtym kierunku.

Dopadł mnie szok, gdy zobaczyłam Marka w towarzystwie pewnej, znanej mi z rozpoczęcia roku, wysokiej brunetki. Siedzieli w cieniu drzew na ławce, w bardzo niekorzystnej pozycji. Brunetka, a mianowicie przewodnicząca szkoły, wtulała się w niego jak w przytulankę. Jeszcze nigdy nie słyszałam, by ex-rudy miał takie zapędy do pocieszania ludzi, jednak tym razem na prawdę się postarał. Jeszcze tylko brakuje, by Jessica to zobaczyła.

-I co teraz? - zapytałam, obserując wszystkich swoich towarzyszy. Chanyeol spuścił wzrok, jednak zauważyłam jego śmieszną minę. Coś między zmieszaniem a rozbawieniem. Nie było to zbyt korzystne w tej sytuacji, dlatego złapały mnie podejrzenia. - Yeollie, wiesz coś?

-Mogę się tylko domyślać, ale nie ma co. Proponuję się do tego nie mieszać, w ciągu tygodnia wszystko pewnie się rozwiąże - zaproponował, włożył ręce do kieszeni spodni i wymienił znaczące spojrzenie z Sunggyu.

-Rzeczywiście, nie ma co się mieszać - potwierdził chłopak ChaRin i otulił dziewczynę, która nie wydawała się zachwycona tym, że wszyscy w pewnym sensie byli przeciw niej.

*Eliza*

-Mam wrażenie, że robicie sobie warty przy mnie - powiedziałam patrząc na szatynkę siedzącą naprzeciw mnie. Do tej pory była zajęta robieniem notatek, teraz jednak uniosła na mnie wzrok.

-Wydaje ci się - odpowiedziała i sięgnęła po kolejną książkę, żeby sprawdzić jakąś informację.

-A co porabia Mark? - próbowałam kontynuować tę, i tak bezsensowną, konwersację i może wybadać nieco grunt.

-Ponoć Kai poprosił go o pomoc w czymś - powiedziała i nagle uniosła na mnie wzrok. - Eli, coś nie tak? Miałyśmy się uczyć, ale mam wrażenie, że twoje myśli wędrują daleko poza bibliotekę...

Wzruszyłam ramionami. Po prostu byłam ciekawa, co wymyśleli trzecioklasiści, by kryć Marka. Jessica była oszukiwana, a gdyby nie trochę szczęścia i umiejętności dopytania Tae, nie wiedziałabym, że Mark ma tak niewinne plany, nic nie poradzę, że jego twarz mówi sama za siebie "jedna okazja i zdrada gotowa".

Mimo wszystko, mogli jej powiedzieć prawdę, zamiast wprowadzać mnie w ich durne, tajemne plany, które za niedługo będą znane całej szkole, a nie zdziwiłabym się, gdyby wyszło to jeszcze poza mury naszej szkoły.

-Wydajecie się być bardzo ciekawą parą - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej. - Ponoć w książkach, tradycyjnie nazywa się takich bohaterów dynamicznymi.

-Ale my nie jesteśmy w książce - zaśmiała sie szatynka. - W tym bardziej nie w tradycyjnej książce. U nas, momentami, zjeżdża dramatem.

-Tak, rzeczywistość zdaje się być bardziej brutalna - zauważyłam, rozluźniając nieco spięte do tej pory mięśnie.

-Dużo bardziej - jęknęła i pchnęła zeszyt w moją stronę. - Tego zadania nie da się zrobić!

Zaśmiałam się i w końcu wróciłam do swoich zadań. 


Rozdział nieco krótszy, jednak, mam dla was ważną informację! Tak ostatnio myślałam i w sumie po zorganizowaniu czasu mam pewne plany co do tego ff. Mianowicie, sądzę, że jesteśmy mniej więcej w połowie tej części.

I już zapowiadam drugą część, którą będzie działa się pewnie jakoś na studiach. Tu od razu obostrzenia, a mianowicie. Zapewne zostawię bohaterki, których twórczynie w jakikolwiek sposób dają o sobie znać [Hana, ChaRin - wam jestem niesamowicie wdzięczna za wsparcie], z pewnością się pojawią. Reszty nie ma sensu wrzucać na siłę, a może ktoś będzie chętny do dodania własnej postaci?

Szczegóły pojawią się za jakiś dłuższy czas, jednak w razie pytań czy zainteresowania, śmiało pisać!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top