#2 Rozpoczęcie Roku

*Olivia*

Wyszłam ze szkoły. Teczka, w której miałam dokumenty poszła w diabły, a wszystko za sprawą jakiejś niewydarzonej SeulGi. Wyjęłam telefon i spojrzałam na ekran.

-Szesnasta trzydzieści dwa. I co ja ze sobą zrobię? - mruknęłam do siebie i zatrzymałam się w połowie schodów żeby rozejrzeć się wokół. Po mojej prawej znajdowały się dwa budynki, zapewne pokoje tutejszych uczniów. Obok nich, bliżej szkoły znajdowały się boiska i na samym końcu, za szkołą hala sportowa. Po lewej za to był park. Ruszyłam w jego kierunku i usiadłam na jednej z ławek. Z torebki wyjęłam książkę i zaczęłam czytać.

Niestety nie dane mi było długo poczytać w spokoju. Nim przeczytałam stronę w moim kierunku zmierzało czterech chłopaków. Trzech było na deskorolkach, a jeden na rowerze. Zachowywali się bardzo głośno, a mimo to starałam się ich ignorować i udałoby mi się to, gdyby jeden nie usiadł obok mnie na ławce.

-Kolejna kandydatka do szkoły? - zapytał, a ja uniosłam wzrok na jego czekoladowe oczy trochę przysłonięte grzywką.

-Tak -odpowiedziałam spokojnie i zerknęłam na pozostałych chłopaków, którzy szli w tym kierunku.

-Kook, zostaw ją - powiedział jeden, na co chłopak obok mnie zaśmiał się trochę złośliwie.

Dla mnie to jest scena niczym z romantycznej książki, którą niedawno czytałam. Dziewczyna w opałach i dwóch przystojnych chłopaków, jeden, który jej dokucza, a drugi, który jej broni. Szkoda tylko, że to rzeczywistość. Szybkim ruchem dłoni zatrzasnęłam książkę i podniosłam się z ławki kompletnie nie zwracając uwagi na to, że dwóch chłopaków coś mówi.

-Hej, może przynajmniej się przedstawisz? - niejaki Kook złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Przez ten ruch prawie zderzyliśmy się twarzami. Przez chwilę spanikowałam. Jego przeszywające oczy tak blisko moich.

-Jeongguk, ogarnij dupe - usłyszeliśmy nagle. Inny chłopak odsunął mnie na bezpieczną odległość, a 'mój wcześniejszy obrońca' podał mi książkę, która w całym tym zamieszaniu leżała na ziemi. Zaczęłam wracać, gdy chłopak od książki zrównał ze mną kroku.

-Może lepiej cię odprowadzę - zasugerował, a ja tylko wzruszyłam ramionami i kurczowo przytuliłam książkę. - Sory za niego. Taki już jest... Trochę głupi - powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Jestem Jiwon.

-Olivia - uścisnęłam jego dłoń.

-Składałaś właśnie papiery? - pokiwałam tylko głową. - Więc jeszcze się spotkamy - posłał mi zabawny uśmiech.

-Być może... - zaczęłam i kątem oka zauważyłam chłopaka zmierzającego w naszą stronę.

-Bobby ruchy, bo ci Yugyeom deskę weźmie - zaśmiał się i obdarzył mnie uśmiechem. - Randkować można kiedy indziej - dodał, a jego uśmiech jeszcze się powiększył. Jiwon i ja zmieszaliśmy się.

-W takim razie będę szła. Pa - powiedziałam i odeszłam od nich.

*Taehyung*

Bobby szedł za mną dość nietęgą miną. W końcu odwróciłem się do niego i zacząłem spacerek tyłem w stronę skate-park'u.

-Coś taki przygaszony? - wypaliłem, a on zmroził mnie wzrokiem.

-Musiałeś się wpieprzyć? Mam wrażenie, że wyszedłem na idiotę - zaśmiałem się i spojrzałem do tyłu, dzięki czemu nie wpadłem na rampę.

-Nie dramatyzuj. Jeżeli przyjdzie do tej szkoły, będziesz miał pole do popisu - chwyciłem za swoją deskorolkę. - A jeżeli nie przyjdzie, to nic straconego.

Chłopak miał zamiar mnie kopnąć, jednak w porę udało mi się odsunąć, a później wpadłem na rampę i zacząłem jeździć.

-Tae, ty chyba deskę drugi raz w życiu widzisz - zaśmiał się Yugyem i wziął sprzęt Jungkooka. Zwinnie wspiął się po rampie i ustawił deskorolkę na jej skraju.

Po chwili jak błyskawica przejechał obok mnie i zrobił kickflipa i byłoby świetnie, ale nagle wyłożył się na glebie. Jeongguk dostał napadu śmiechu, a Yugyeom podniósł się niczym oparzony z podłogi.

-Nic ci nie jest?! - zapytał i dopiero wtedy zobaczyłem drobną dziewczynę, która strzepywała ze spódnicy kurz.

-Chyba przeżyję - zaśmiała się i podniosła dokumenty z ziemi. Kolejna kandydatka do szkoły... Podszedłem do nich. Dziewczyna miała zadrapanie na łokciu.

-Gratuluję, Yugi, zdecydowanie jesteś królem deski - zaśmiałem się, a on tylko zmroził mnie spojrzeniem.

-To przeze mnie - powiedziała, jednak ja uniosłem rękę.

-Może lepiej odkazić to zadrapanie - wskazałem na jej łokieć.

-Jestem przyzwyczajona do takich rzeczy - odpowiedziała i wyciągnęła rękę w moją stronę. - Jestem Chae Yoosoo.

-Kim Taehyung.

-Kim Yugyeom.

-Jednak zaprowadzimy cię do pielęgniarki czy coś, będę czuł się nieco mniej winny wtedy - powiedział nasz 'król deski' i zaczął prowadzić ją w stronę szkoły.

-Idę z wami! - zawołałem i zrównałem z nimi kroku.

*Yugyeom*

Siedzieliśmy przed gabinetem pielęgniarki. Przetarłem nieco czoło i zacząłem się cicho śmiać.

-Co się cieszysz? - zapytał V, a ja oparłem łokcie na kolanach.

-Jak teraz myślę o tej sytuacji, z waszej perspektywy to musiało wyglądać komicznie - zaczął rechotać razem ze mną. Nagle Yoosoo wyszła.

-Nie musieliście czekać - odpowiedziała, a na jej ustach również pojawił się uśmiech.

-Wolałem wiedzieć, czy wszystko będzie w porządku - wyjaśnił Kim i podniósł się z siedzenia. Po jago minie można było wywnioskować, że ledwo powstrzymuje się od śmiechu.

-Wiecie... To było zabawne - w tym momencie całą trójką wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. -Która godzina? - zapytała nagle, a ja spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku.

-Przed siedemnastą - powiedziałem, a dziewczyna nagle spoważniała.

-Dobra. Ja muszę zmykać. Mam nadzieję, że się spotkamy. Pa! - zawołała i zbiegła po schodach.

-Chodź, wracamy do chłopaków - powiedziałem i ruszyłem powoli w stronę schodów.

*KaRi*

Weszłam na aulę powoli wypełniającą się uczniami. Akademia lada chwila miała się zacząć, jednak niewiele uczniów wyrażało zainteresowanie przygotowaniami na scenie. Zajęłam jedno z miejsc na uboczu i rozejrzałam się wokół po czym wyjęłam telefon. Jeżeli nie mam co robić to przynajmniej przejrzę snapchata. Po chwili ktoś stanął przede mną, uniosłam głowę i spojrzałam na brunetkę mniej więcej mojego wzrostu.

-Tak się zajęłaś telefonem, że w ogólnie nie zwróciłaś uwagi, że do ciebie mówię - zaśmiała, a ja schowałam telefon do kieszeni.

-Przepraszam- powiedziałam, a ona wskazała miejsce obok mnie.

-Zajęte? - zapytała, a ja odwróciłam wzrok w stronę miejsca i pokiwałam przecząco głową. Dziewczyna usiadła i wyciągnęła rękę w moją stronę - Jestem Park Eliza.

-Lee KaRi - odparłam i spojrzałam w podłogę. Jak odważnym trzeba być, żeby zagadać do zupełnie obcej osoby?

-Pierwszy rok? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Ja też dopiero zaczynam tu naukę. Jeżeli mam być szczera, jestem bardzo podekscytowana!

-A ja się trochę stresuję... - powiedziałam, a dziewczyna tylko machnęła ręką.

-Nie ma co się stresować - zaśmiała się i wtedy na sali rozbrzmiał głos dyrektora, dlatego obie umilkłyśmy.

*Mark*

Wraz z Chanyeolem szliśmy sobie przez szkołę. Jakoś ani ja, ani on nie mieliśmy najmniejszej ochoty na siedzenie na auli i słuchanie nudnego wykładu dyrektora.

-Idziemy na rampy? - zaproponował mój kumpel, a ja spojrzałem na niego z błyskiem w oku.

-No jasne - powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły. - A gdzie Kai i Gyu? - zapytałem, a chłopak tylko wzruszył ramionami.

Nagle coś mnie zatrzymało. Na tablicy ogłoszeń wisiała kartka z imionami i nazwiskami nowo przyjętych uczniów. W skupieniu zacząłem przeglądać listę w poszukiwaniu tego jednego imienia, które do tej pory brzmiało w mojej głowie. Nagle znalazłem ją, a na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.

-Co się cieszysz? - zapytał Park podchodząc do listy. On również zaczął przeglądać listę, ale po chwili oderwał się. - Znalazłeś kogoś znajomego? - zapytał, a ja otrząsnąłem się z zamyślenia.

-Nie. Tak mnie wzięło, żeby się uśmiechnąć - stwierdziłem i ruszyłem przed siebie.

-Yyy... Mark? My idziemy w tamtą stronę - powiedział wskazując przeciwny kierunek. Odwróciłem się powtarzając w głowie, żeby nie palnąć nic głupiego.

-Ja idę na rozpoczęcie. Trzeba ogarnąć nowo przybyłe - jak gdyby nigdy nic ruszyłem przed siebie. Po chwili Yeol mnie dogonił.

-Pierwszoklasistki chcesz ogarniać? - zapytał, a ja przytaknąłem.

-Chodź na balkony, będzie lepszy widok - na twarzy Chanyeola pojawił się dobrze znany mi uśmiech. Chłopakowi również spodobał się pomysł, a ja nie musiałem się tłumaczyć, dlaczego nagle zachciało mi się iść na ceremonię rozpoczęcia.

Już po kilku minutach staliśmy na balkonie nad salą gimnastyczną i wszystkich obserwowaliśmy z góry. Nie potrzeba było wiele, żeby zauważyć V i Bobby'ego, którzy siedzieli na dole i grali na telefonach. Idąc w ich ślady wyjąłem swoje urządzenie, ale zamiast grać napisałem SMS'a do Aliena, który po chwili spojrzał prosto na mnie. Uśmiechnąłem się do niego złośliwie i pomachałem, na co ten wywrócił oczami i wrócił wzrokiem do ekranu swojego telefonu. Znów zacząłem przeczesywać wzrokiem tłum, gdy nagle zobaczyłem tą buźkę, którą w tym momencie zdobił idealny poker face. Zaśmiałem się cicho, czym zwróciłem uwagę Yeola na siebie.

-Pamiętasz tamtą? - powiedziałem wskazując na Jessice. Chłopak chwile stał w skupieniu i szukał osoby, którą mu wskazałem.

-No i? - zapytał, gdy w końcu ją znalazł, jedna z jego brwi poszła nieco w górę.

-Nie pamiętasz? - zapytałem, a z ust Chanyeola wyrwało się krótkie 'aa...'

-To ta, co cię tak olała - zaśmiał się trochę za głośno, bo kilka osób spojrzało się do góry.

-Pff... O ile zakład, że będzie moja? - powiedziałem, a chłopak uniósł ręce w górę w geście poddania.

-Hazard z tobą to zwykłe samobójstwo - skomentował i oparł się plecami o barierkę.

-Po prostu nie chcesz przegrać - zaśmiałem się i jeszcze raz spojrzałem w stronę dziewczyny, opierając się przy tym o barierkę.

-No tak... - usłyszeliśmy nagle damski głos, na który obaj stanęliśmy jak na baczność - kogo innego mogłam tutaj spotkać, jak nie pana Parka i pana Tuana - powiedziała nauczycielka matematyki, a za razem wicedyrektor i postukała swoim butem o posadzkę.

-My tu przyszliśmy żeby lepiej słyszeć i widzieć dyrektora - skłamałem, a kobieta uniosła jedną brew do góry.

-Jesteś w stanie powtórzyć jedno zdanie dyrektora? - zapytała, a Chanyeol lekko przygryzł dolną wargę.

-No Park! Jesteś w stanie powtórzyć jedno zdanie naszego wspaniałego dyrektora? - zapytałem patrząc na kumpla, który w tym momencie posłał mi spojrzenie, z którego dało się wyczytać: 'jesteś idiotą'.

-To raczej nie było pytanie tylko do niego, paniczu Tuan - starsza kobieta kipiała złością, a ja głupkowato się uśmiechnąłem.

-Witamy w szkole? - powiedziałem wzruszając ramionami, a nauczycielka matmy zrobiła zdziwioną minę.

-Słucham? - zapytała, a ja powtórzyłem nieco głośniej. Wice westchnęła. -Czy ty zawsze musisz znaleźć jakieś głupie wyjście z sytuacji? - zapytała i pokazała ruchem głowy, że mamy pójść za nią. Zostałem zgromiony wzrokiem przez Chanyeola, chciał zacząć nowy rok szkolny z czystą kartą, ale jego kontakt, ze mną jest po prostu za częsty. Z resztą, nawet beze mnie wpadłby w kłopoty.

Kobieta posadziła nas w fotelach naprzeciw jej biurka, sama usiadła za nim i oparła się o blat, który był idealnie czysty.

-Dlaczego jak normalni ludzie nie poszliście na rozpoczęcie? - zapytała ciężko wzdychając.

-To by było za proste - wypaliłem, a kobieta popatrzyła na mnie jak na idiotę.

-Tym razem uniknięcie punktów karnych, ponieważ jeszcze nie można ich wstawiać, ale nie skończę na upomnieniu. Będziecie musieli oprowadzić uczniów po szkole - powiedziała nauczycielka, a w mojej głowie zapaliła się lampka.

-Pani wybierze te osoby? - zapytałem, a kobieta posłała mi zmęczone spojrzenie. Biedna, słabo się trzyma... Po prostu również ma ze mną zbyt częsty kontakt.

-To jest 100 osób. Macie po prostu zająć się, dajmy na to, połową. - po słowach wicedyrektor aż mi szczęka opadła.

-Pięćdziesiąt osób?! - uprzedził mnie Park, a pani od matematyki schowała twarz w dłonie.

-Macie racje, trochę za dużo mając na uwadze wasze możliwości. - westchnęła, a ja już nie czekałem na jej propozycje, tylko sam zaproponowałem.

-To może kilka pokoi? To da w sumie koło dziesięciu osób, a szkoła jest bardzo duża - złożyłem ręce jak do modlitwy. Wicedyrektorka przez chwile myślała nad tym, aż w końcu westchnęła.

-Dobrze. Ale wszystko ma być zrobione dziś. I nie na odwal - powiedziała. Wyszliśmy z gabinetu, a Chanyeol spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

-Co to miało być? - zapytał, z ja wzruszyłem ramionami udając głupiego.

-Sam się domyśl! Idziemy po naszego hakera! 

*Jessica*

Po ceremonii rozpoczęcia roku wszyscy uczniowie skierowali się do wyjścia. Szybkim krokiem poszłam w kierunku sekretariatu, gdzie miałam dostać własny klucz do pokoju. Byłam ciekawa jak to wygląda i z iloma osobami będę go dzielić. Z moich informacji wynikało, że pokoje są dwu i trzyosobowe.

-Dzień dobry - powiedziałam do kobiety za biurkiem, a ta podniosła wzrok na mnie, wyglądała jakby była niezadowolona, że musi pracować.

-W czym mogę pomóc? - zapytała i odłożyła kilka papierów, które do tej pory leżały na biurku.

-Chciałam odebrać klucz do pokoju - wytłumaczyłam, a sekretarka zaczęła przeglądać papiery.

-Nazwisko?

-Kim Jessica - powiedziałam i przechyliłam się trochę w jej stronę, żeby widzieć więcej.

-Numer 25 - kobieta podała mi klucz i wróciła do przeglądania dokumentów.

-Do widzenia - powiedziałam i wyszłam z sekretariatu. Obym nie musiała wracać tam za szybko.

Szłam przez dziedziniec, w kierunku budynku z pokojami dziewcząt. Weszłam do środka i na drugie piętro, gdzie miał znajdować się mój pokój. Stanęłam przed drzwiami z numerem 25 i włożyłam klucz do zamka. Przekręciłam dwa razy, a z zamka wydobył się charakterystyczny dźwięk otwierania. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do dosyć małego korytarza z szafą, najprawdopodobniej na buty. Szłam w głąb 'mieszkanka' przyglądając się każdemu zakamarkowi. Studio było dosyć ciasne. Mieściło pokój z dwoma łóżkami, dwoma biurkami i kolejną większą szafą, kącik z blatem kuchennym, gdzie była lodówka, czajnik elektryczny i stół z dwoma krzesłami. Łazienka średnich rozmiarów wyposażenie była w prysznic, zlew i dwie szafki na kosmetyki. Ogólnie całość była dość ubogo urządzona. Na pierwszy rzut oka zwykła kawalerka gotowe do zamieszkania.

Położyłam torebkę na łóżku i stwierdziłam, że przyda się tutaj przewietrzyć trochę. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Gdy usiadłam na łóżku, żeby zacząć się rozpakowywać usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nawet nie zwróciłam uwagi kto, to i nie spojrzałabym, gdyby nie ten głos.

-Brawo Kai, znaleźliśmy ją - uniosłam głowę i mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem rudowłosego chłopak. Gwałtownie podniosłam się do góry i wskazałam na niego palcem.

-Nie masz prawa tu być! - zbulwersowałam się, jednak on nie zwrócił na mnie dostatecznej uwagi.

-Wraz z nią mieszka... - zaczął drugi chłopak, który stał za nim - Lee SeulGi. Przydałoby się ją znaleźć - powiedział brunet chowając telefon do kieszeni. - Wiesz jak ona wygląda? - to pytanie zadał mi, jednak pokiwałam przecząco głową. Zupełnie nic nie zrozumiałam z tego, co tu się działo. Dwóch starszych chłopaków tak po prostu weszło do mojego pokoju i teraz zupełnie mnie ignorują.

-Kim wy w ogóle jesteście?! - zapytałam ze złością, a brunet wyszedł na przód.

-Kim Jongin czy też Kai - delikatnie ukłonił się .

-Dobra, idziemy - powiedział Tuan i pociągnął mnie za rękę.

--- --- --- --- --- ---

Witam wszystkich po drugim rozdziale. Powoli wszystko wraca u mnie do normy, za niedługo wracam z ŻTŻ2, ogólnie dobrze jest. Z tym snapem to sobie pomieszałam tylko. Dlatego wymyśliłam coś innego. Każdy, kto chce być informowany o dodawanych rozdziałach, itp. Może zaobserwować moje konto na snapie: guucci_watt, dzięki temu nie wprowadzę sobie takiego syfu we wszystkim... W kolejnym rozdziale powinnam wprowadzić wszystkie postaci. Czekam na komentarze i gwiazdki ^^ i... do usłyszenia w kolejnym rozdziale. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top