#17 Nie ten etap
*Olivia*
Zastukałam paznokciami o blat stołu. Takie imprezy nie są dla mnie, mogłabym nawet powiedzieć, że niesamowicie mnie irytują. Mimowolnie zaczęłam liczyć, ile czasu straciłam siedząc z ludźmi, którzy są mi obojętni. Mogłabym w tym czasie czytać książkę, ćwiczyć grę na skrzypcach czy pisać referat z angielskiego, z jakiegoś jednak powodu ugięłam się pod wpływem SeulGi i zgodziłam się tu przyjechać.
Moją uwagę zwrócił Yugyeom, który siedział w otoczeniu kilku dziewczyn, na kanapie naprzeciw mnie. Trafiłam na jego mroczne spojrzenie, jednak nie poddałam się, moje spojrzenie prześlizgnęło się przez upite dziewczyny, później odwróciłam wzrok do SeulGi, która gwałtownie usiadła koło mnie, nogą zahaczyła o nóżkę od stołu, przez co kilka kubków przewróciło się i spadło do podłogę.
-Gdzie twój chłopczyk? - zapytała, zanosząc się lekkim śmiechem.
-Zdecydowaliśmy się wrócić do szkoły, więc zadzwonił po taksówkę. Boli mnie głowa - wytłumaczyłam i spojrzałam na kartonik soku, w którym pływała także wódka.
-Jesteś strasznie zrzędliwa - mruknęła dziewczyna i sięgnęła po kartonik, upiła trochę, a jej usta wygięły się w grymasie. Pewnie nie spodziewała się alkoholu. - Potańczmy! - zarządziła próbując pociągnąć mnie na środek salonu. Zamiast tego, ja użyłam siły, by dziewczyna wróciła na krzesło.
-Wyglądasz tragicznie. Kto pozwolił ci wypić aż tyle? - jęknęłam i zabrałam jej kartonik z alkoholem.
-Jungkook powiedział, że wtedy go pociągam - przysunęła się do mnie i uniosła moje policzki oczekując, że się uśmiechnę, zamiast tego, zabrałam ze swojej twarzy jej ręce i wyjęłam z torebki małą butelkę wody, którą wzięłam na wszelki wypadek ze sobą.
-Napij się, może trochę otrzeźwiejesz - powiedziałam, a dziewczyna opróżniła do połowy butelkę. - Przecież ty nie lubisz JeongGuka, nie zależy ci na jego opinii.
-Pierdolenie - odpowiedziała i rozejrzała się za jakimś kubeczkiem, w którym chciała znaleźć alkohol.
-A więc... podoba ci się?
-Nawet zamierzam stworzyć ten zespół cheerleaderek - powiedziała nieco chwiejąc się na krześle. - Dlatego musiałam być uprzejma do tych idiotek!
-Gi, wracamy do szkoły, odpoczniesz, przemyślisz to, co dziś powiedziałaś, a przed wszystkim, nie zrobisz nic, czego później bedziesz żałować - zdecydowałam i wzięłam ją pod ramię. Dziewczyna opierała się, jednak pozwoliła mi poprowadzić się na zewnątrz.
Zobaczyłam Bobbyego, więc uśmiechnęłam się mimowolnie. Chłopak pomógł mi posiadzić SeulGi w samochodzie, jednak zatrzymał mnie, gdy miałam już jedną nogę w pojeździe.
-Zwariuję, jak tego nie zrobię - powiedział i złączył nasze wargi w powierzchownym pocałunku. Ten ruch tak mnie zaskoczył, że przez chwilę jedynie stałam w miejscu i wpatrywałam się w jego twarz.
-Jedźmy - zdecydowałam w końcu i chciałam wejść do wnętrza samochodu, zorientowałam się jednak, że SeulGi nie ma. - Uciekła, musimy ją znaleźć - powiedziałam i rozejrzałam się. Nim się ogarnęłam, ktoś wsiadł do naszej taksówki i odjechał. - Co za ludzie... - jęknęłam i wróciłam do budynku.
*Eliza*
Taehyung świętował zwycięstwo, co chwilę rzucając we mnie białą piłeczką. Z każdą chwilą ciśnienie podnosiło mi się coraz bardziej. W końcu jego wygłupy przerwał Bobby.
-Widzieliście SeulGi? - zapytał, gdy w końcu zwrócił na siebie uwagę Aliena.
-Ostatnio, gdy piła podczas naszej rozgrywki - odpowiedział i zaprezentował ping pongową piłeczkę.
-Po co jej szukacie? - zapytałam z nieskrywaną niechęcią do dziewczyny. Wypity alkohol dawał się we znaki.
-Chcieliśmy ją zabrać do szkoły, jednak ona wysiadła z taksówki i zniknęła...
Uniosłam lewą brew do góry. Z tego, co kojarzę, ani on, ani Olivia nie pili zbyt wiele. Jak mogli zgubić pijaną dziewczynę, która przy każdym ruchu robi ogromne zamieszanie?
-Możecie nam pomóc? - zapytał chłopak, a ja wywróciłam oczami. Nie przepadałam za SeulGi, a co za tym idzie, nie chciałam jej pomagać. Mimo to, podniosłam się z miejsca. Nie wypadało powiedzieć, żeby sobie poszli.
Snułam się po pokoju, później po korytarzu, sprawdziłam w kuchni, jednak nic nie znalazłam. Postanowiłam sprawdzić przed domem, gdyż chłopaki zadeklarowali się na szukanie pięter wyżej i tarasu. Miałam wychodzić z domu, gdy usłyszałam jej głos. Z zainteresowaniem zerknęłam do małego pokoiku, który za pewne służy jako biuro pana domu.
SeulGi siedziała na biurku, non stop się chwiała. Naprzeciw niej stał chłopak, którego poznałam przez zawody, grał w innej drużynie. Był niesamowicie blisko niej. Rozmawiali o czymś cicho, jednak nie miałam głowy do tego, by podsłuchiwać, zrobiłam kilka zdjęć, nim zdecydowałam się rozwalić im ten intymny moment.
-Lee SeulGi, szukają cię - powiedziałam, a dziewczyna przeniosła na mnie zamglone spojrzenie. Zdecydowanie, na tej imprezie przesadziła. Gdy dotarło do niej, co się dzieje, jej twarz zaczęła robić się blada.
-Co ty tu robisz? - zapytała i odepchnęła nieco chłopaka.
-Olivia, Bobby i Jungkook cię szukają. - Na drobne kłamstwo o Jeonie chłopak nieco się spjął. Niewinnie zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Cóż, po alkoholu robię się złośliwa, nic na to nie poradzę.
Pobiegłam na taras, gdzie Jungkook rozgrywał kolejną grę. On był zdecydowanie prekursorem wszystkich rozgrywek alkoholowych. Towarzyszyli mu Yoosoo, Kai, Sunggyu, ChaRin i KaRi, a gdzieś na leżaku odpoczywali Mark i Jessica. Beztrosko podeszłam do chłopaka, który do tej pory budził we mnie obawę przed upokorzeniem. Teraz jednak nie mialam żadnego problemu, by z nim porozmawiać.
-Wiesz, gdzie jest SeulGi? - zapytałam po uprzednim pchnięciu jego ramienia.
-Skąd mam to wiedzieć? - odpowiedział chłopak i posłał mi zaciekawione spojrzenie.
-Radzę ci ją znaleźć. A tym czasem, narka!
Wróciłam do domu, licząc, że JeongGuk trafi na SeulGi w towarzystwie tamtego chłopaka. Po szkole od pewnego czasu rozeszła się plotka, że ta oto wredna dziewczyna podoba się największemu play boyowi w szkole. Zrobienie im pod górkę ten jeden raz przyniosłoby sporo satysfakcji.
Odwróciłam się i posłałam, wyprowadzonemu z równowagi chłopakowi, uroczy uśmiech. Zaszczycił mnie ostatnim przelotnym spojrzeniem i zniknął w tłumie, zostawiając wszystkich za sobą.
*Chanyeol*
Zaśmiałem się, gdy KaRi znów się pomyliła się przy pierwszej wielokrotności siódemki i piątki. Zamiast wypowiedzieć fizz buzz, powiedziała tylko pierwsze słowo, co było równoznaczne z karą - kolejną kolejką alkoholu.
Kai przytulił ją, nieco pocieszając ją w tym nieszczęściu. Chwilę później, sam nalał jej pełen kieliszek wódki.
-Nie masz serca! - zawołała ChaRin, śmiejąc się wniebogłosy. Niespodziewanie do kółeczka dosiedli się Hana i HanBin. Yoosoo dźgnęła brunetkę w bok i wymieniły te dziewczyńskie, porozumiewawcze spojrzenia.
-Co to się robiło? - zapytała, a Hana założyła ręce na piersiach i uśmiechnęła się z wyższością.
-Nic nieodpowiedniego, ale nie wiem, czy nie zauważyliście, że Jessi i Tuan zniknęli. Nie mam oczywiście nic złego na myśli. - Hana uśmiechnęła się tajemniczo. Wszyscy odwrócili się w stronę wyjścia z tarasu, oczywiście naszą uwagę przykuła szatynka, o której zaczęliśmy mówić.
-Jungkook leje jakiegoś gościa - powiedziała zdyszana, a wszyscy ruszyli do wejścia. Przecisneliśmy się przez tłum gapiów i rzeczywiście, Jessica nie kłamała.
Jeśli wziąć pod uwagę, że po drugiej stronie jest jego rywal z poprzedniej szkoły, to nawet bym kibicował naszemu, jednak w tej sytuacji musiałem pomóc chłopakom rozdzielić jego i Kisu, póki nie przeszło do rozlewu krwi.
Gdy w końcu, wraz z Markiem, odsunęliśmy naszego drugoklasistę, dopadła do niego SeulGi. W pierwszym odruchu, chciałem oddzielić go od brutalnej pierwszoroczniaczki, jednak zorientowałem się, że dziewczyna chciała go przytulić.
-Dlaczego jesteś tak nieodpowiedzialny? - zapytała, a z jej oczu pociekło kilka łez. Podeszły do nas ChaRin i Yoosoo, którą od razu otoczyłem ramieniem.
-Wszystko dobrze? - zapytała pierwsza z nich, która postanowiła nieco zbliżyć się do pary, SeulGi spojrzała na nią morderczym wzrokiem. Podeszła do niej i uniosła wysoko brodę.
-Nic nie jest dobrze - odpowiedziała, odepchnęła ChaRin i odeszła zostawiając nas z Kookiem, który powoli zaczął do siebie dochodzić.
-Ale wariatka - odpowiedziała Yoosoo odwracając się za Lee, ostatecznie jednak otuliła mnie ramionami ponad biodrami i uśmiechnęła się. - Chodźmy gdzieś usiąść - poprosiła, uśmiechając się słodko do mnie. Jak mógłbym odmówić tej uroczej istocie?
*ChaRin*
-Uspokój się - nakazał Mark, a Jungkook jedynie odwrócił głowę. Na jego policzku formował się siniak, on jednak się nie przejmował. Gdyby miał możliwość, pewnie poszedłby do niejakiego Kisu i sprzedałby mu sierpowego.
-Co tak właściwie się stało? - zapytałam przybliżając się do chłopaków.
-Nie twoja sprawa - warknął młodszy z nich, zaraz jednak oberwał od rudzielca w ramię, przez co tylko syknął.
-Nie wyładowuj nerwów na niewinnej dziewczynie - powiedział ostro, jego spojrzenie zelżało dopiero, gdy odwrócił się w moją stronę. - Wybacz Rinnie, możesz sprawdzić, czy chłopaki uporali się z tamtym gościem? - poprosił, a ja kiwnęłam głową i przeszłam się w miejsce, w którym wcześniej doszło do nieprzyjemnego incydentu.
Nie byłam zbyt zdziwiona, gdy nie spostrzegłam żadnych śladów po bójce. Ludzie wrócili do rozmów, zabaw i picia alkoholu. Miałam wracać do Tuana, gdy od tyłu złapała mnie KaRi.
-Widziałaś wszystko? - zapytała i zastąpiła mi drogę.
-Ten chłopak to Kisu! Już kiedyś przystawiał się do tej diablicy! - zawołała i pociągnęła mnie w stronę baru, którym znów zajmował się V i Elizę. Widocznie przeszło mu dokuczanie nam w sprawie wygrania przez nich poprzedniej zabawy.
-Muszę iść do Marka... - powiedziałam, jednak dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Siłą posadziła mnie na krzesełku i wzięła dwa drinki.
-Wznieśmy toast, za nas! - powiedziała i sięgnęła po alkohol. KaRi upiła łyk i wzdrygnęła się, gdy Kai przytulił ją od tyłu. Jej rozkojarzenie pozwoliło mi się wyrwać. Zaczęłam poszukiwania Marka, bo, jak można było się spodziewać, nie było go tam, gdzie był wcześniej.
W tłumie spostrzegłam sylwetkę Jessici, więc szybko ją złapałam i odciągnęłam na bok, od grupki ludzi, wśród których błyszczała poczuciem humoru.
-Coś się stało? - zapytała rozbawiona i odłożyła pusty, czerwony kubek po alkoholu na komodzie. Stało tu takich koło dwudziestu, a wiele więcej porozwalanych było pod nią.
-Gdzie Mark? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie spod przymróżonych oczu.
-Szukasz mojego chłopaka? - Wyciągnęła w moją stronę palec, niemal tarfiając mi w oko, a następnie w nos. - Przecież masz Gyu...
-Jesteś zazdrosna? - zaśmiałam się, a ona zawturowała mi. Jej stan nie należał do najlepszych. Również powinna już wracać. - No więc?
-Pojechał z Jeonem, Haną i Hanbinem do szkoły. Ja jadę za niedługo - wyjaśniła i wyjęła telefon. - Już nie mogę doczekać się, aż go zobaczę.
-Dziwne, że Tuan w taki sposób zajął się Jeonggukiem. W szkole tak zarzekali się, że są wrogami... - zamyśliłam się na chwilę, a Kim prychnęła.
-W szkole udają cwaniaków. Ale tak naprawdę mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Gdy zdadzą sobie z tego sprawę, będą najleoszymi przyjaciółmi na świecie - stwierdziła szatynka i spojrzała na mnie z zaciekawieniem. - Swoją drogą, powinnaś siedzieć z nami dużo częściej, w przeciwnym razie wraz z Sunggyu wpadniecie w monotnnie i znudzi wam się wasz płomenny romans.
-To nie jest płomienny romans - wyszeptałam czując narastające zawstydzenie i nieco przyspieszone bicie serca.
-Ach! o wilku mowa! Gyu! Chodź do nas! - zawołała Jessica machając do chłopaka, który od razu podszedł do nas. - Musimy pójść na jakieś grupowe wyjście! Kręgle, laser tag, escape room! Jest tyle do wyboru - powiedziała z zachwytem i w tym momencie zadzwnił jej telefon, więc odeszła.
-Co z nią? - zapytał chłopak, delikatnie otulając mnie ramieniem.
-Alkohol zbyt mocno dał się jej we znaki... - westchnęłam i przytuliłam go. Spokój, który wprowadza w moje życie jego osoba jest nie do zastąpienia, z pewnością szybko mi się to nie znudzi!
*Hanbin*
Powrót o trzeciej nad ranem nie wyglądał najlepiej, jednak Tuan nie był głupi dobierając takie osoby do powrotu. Ze względu na podlizanie się Hanie, nie wypiłem zbyt wiele. Dzięki trzeźwości, byłem w stanie wykombinować, jak dostać się do zamkniętego akademika.
Mark nigdy nie miał znajomości wśród kujonów, którzy uczą się po nocach, wolał siedzieć między lubianymi ludźmi, z resztą jak reszta ekipy. Ja za to wolałem się nie ograniczać. Poza napisaniem wypracowania, taki kujon przydaje się także w takich sytuacjach. Otwiera boczne drzwi do akademika, posiada tabletki na ból głowy...
-Powoli odnoszę wrażenie, że nawet w mafii mógłbyś mieć kontakty - mruknął rudy i pchnął niemalże nieprzytomnego Jungkooka do środka. Gestem dłoni zaprosiłem towarzyszącą nam dziewczynę do środka.
Kujon szybko się zmył, a my nie do końca cicho, weszliśmy klatką schodową na odpowiednie piętro. Dobrze, że tu nie używa się klucza, dzięki temu mogliśmy wprowadzić chłopaka do pokoju i odpocząć. Złapałem Hanę w pasie i uniosłem nieco w górę, co spotkało się z chichotem dziewczyny. Czyżbym trafił w punkt łaskotek?
-Czekaj, trzeba zadzwonić do Jessi, została tam sama! - przypomniała, dlatego Mark sięgnął po telefon i wybrał jej numer. Odszedł od nas, by móc w spokoju porozmawiać, ja w tym czasie przejechałem wargami po jej szyi, powodując na jej skórze ciarki.
-Proponuję pójść do mojego pokoju... - zacząłem, a dziewczyna gwałtownie się do mnie odwróciła i oparła dłonie na moim torsie, odsuwając się ode mnie parę centymetrów.
-Mój drogi - powiedziała ostrzegawczo, unosząc nieco brew. - Chcę ci przypomnieć, że nie jestem pijana, a ta propozycja jest mocno nie na miejscu.
-A ja nie miałem nic niedobrego na myśli - wyjaśniłem i wziąłem jej dłonie tak, by otuliła mnie w szyi. - Chciałem włączyć spokojną muzykę, położyć się, przytulić cię i zasnąć z tobą w objęciach - powiedziałem i delikatnie ją otuliłem. Dziewczyna odsunęła się nieco ode mnie, gdy Tuan zbliżył się do nas.
-Jess już jedzie - powiedział z uśmiechem.
-To jak Hana? - zapytałem z nadzieją, a Hana pokiwała przecząco głową.
-Muszę się przebrać, dlatego muszę dostać się do mojego pokoju - obstawała przy swoim. Przy okazji wyswobadzając się z moich ramion.
-Wyobraź sobie, jakbyś wyglądała w mojej, nieco przydużej, koszulce!
-BI, daj spokój - powiedział Mark i położył dłoń na moim ramieniu. Hana kiwnęła głową, na znak, że zgadza się z rudzielcem i ruszyła w dół schodów, żeby wrócić do swojego akademika. - To nie ten etap, jeszcze jej nie masz - zaśmiał się cicho, tak by dziewczyna nie usłyszała.
-I to mnie kręci - powiedziałem i podbiegłem do schodów. Trzeba było ją dogonić.
Niemalże spadłem ze schodów, gdy Sanchez odwróciła się do nas.
-Tuan, ty też nie licz na Jessice, wraca do pokoju - powiedziała, a ja zaśmiałem się. - To nie ten etap - dodała ze słodkim uśmiechem, a ja i Mark aż otworzyliśmy usta ze zdziwienia. Ironiczny śmiech wyrwał się z jego ust, gdy dziewczyna znów ruszyła, a ja cicho chichotałem.
-Chcesz oberwać? - zapytał i pchnął mnie na barierkę. To wywołało jeszcze większy śmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top