#12 Spokój
*ChaRin*
-Ależ nudy... - mruknęłam zwieszając z łóżka głowę, oparłam nogi na ścianie i przyjrzałam się Yoosoo, która prawdopodobnie przysnęła. - Śpisz?
-Gramy w grę najgłupsze pytania świata? - zapytała otwierając jedno oko, żeby na mnie zerknąć.
-Nie, ale to nie zmienia faktu, że jest strasznie nudno... - znów westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi. - Nie ma nawet piętnastej... - dodałam i zerwałam się z łóżka. - Tak nie może być!
-Poczekaj chwilkę. - Dziewczyna sięgnęła po telefon i przez chwilę milczała. W końcu rzuciła telefon w pościele. - Idziemy do Chanyeola, on na pewno coś wymyśli!
---
Kto by pomyślał, że spacer do budynku obok będzie niczym zimny prysznic w ubraniach. Musiałam wycisnąć nieco wody z koszuli, którą miałam na sobie.
Soo zapukała do drzwi i już po chwili otworzył nam Sunggyu.
-Wyglądacie, jakbyście z dwie godziny stały pod przeciekającą rynną - powiedział na przywitanie i zaprosił nas do środka.
-Ależ miłe przywitanie - zaśmiała się brunetka i weszła do środka.
Moja towarzyszka od razu skierowała się do swojego chłopaka, który chyba spał.
-Nie jest ci zimno? Wysusz się trochę, żebyś się nie przeziębiła - powiedział kładąc mi ręcznik na mokre włosy.
-Jest w porządku - powiedziałam nieco bardziej zakrywając twarz ręcznikiem.
-Na pewno? Twoje policzki są...
-To przez zimno - zbyłam go szybko i odwróciłam się w stronę naszej zakochanej pary. W tym momencie wydawali się mniej zakochani.
-Ah, Park Chanyeol! Wstawaj, leniu - YooSoo złapała za jego ramię i nieco nim potrząsnęła, ale to nie dało żadnego skutku.
*Hana*
Nudno, zimno i dziwnie, tymi słowami jestem w stanie opisać niedzielny dzień. Do tego zachmurzenie i deszcz lejący się z nieba zniechęcały do ewentualnego wyjścia z łóżka.
Odwróciłam głowę w bok, gdy moją uwagę przykuła Jessi kręcąca się na drugim łóżku. Wyglądało to, jakby miała owsiki w tyłku, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, szatynka wypuściła powietrze z ust z cichym świstem.
Ewidentnie coś ją męczyło. Z resztą, po niej od razu było widać, że coś jest nie w porządku. Chyba nie jest w takich chwilach w stanie ogarnąć mimiki swojej twarzy.
-Co jest? - zapytałam, gdy dziewczyna w końcu znalazła dogodną dla siebie pozycję.
-Może on to robi tylko na pokaz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i odwróciła głowę w moją stronę. Przewróciłam ledwo widocznie oczami.
Jakoś spodziewałam się, że prędzej czy później zaczną się rozmyślania. 'A może to nie ten... Może on tylko udaje albo chce się zabawić', spekulacjom tej dziewczyny nie było końca.
-Okaże się po czasie - odpowiedziałam unosząc wzrok na sufit. - Po prostu, na razie bądź ostrożna, z czasem wszystko wyjdzie - powiedziałam i niespodziewanie wpadło mi coś do głowy. - Bo nie spałaś z nim, prawda?
Jessica najpierw się zapowietrzyła i pokiwała przecząco głową.
-To dobrze - powiedziałam znów wbijając wzrok w biały sufit. W pokoju znów zapanowała cisza na kilkanaście minut i przerwał ją SMS, który przyszedł na mój telefon.
'Jutro po lekcjach będę miał dla ciebie niespodziankę ;*'
W zasadzie nie wiem dlaczego, ale postanowiłam mu nie odpisywać. Uśmiechnęłam się głupio do telefonu po raz drugi czytając treść wiadomości.
---
Po ostatniej lekcji wyszłam z sali i rozejrzałam się na boki. Cały dzień, HanBin umiejętnie znikał mi z oczu, co powodowało, że jeszcze bardziej byłam ciekawa, co przygotował.
-Co zrobić? Co zrobić? - mruknęłam do siebie i skierowałam się w stronę schodów licząc, że drugoklasista czeka na mnie na parterze.
Niespodziewanie ktoś zakrył mi oczy. Po gwałtownym wdechu i złapaniu się za serce, na moich ustach wykwitł szeroki uśmiech. Odwróciłam się do HanBina i nieśmiało przytuliłam go. Z pewnością go tym zaskoczyłam, bo dopiero po chwili odwzajemnił gest.
-Ile czułości, a jeszcze nie wiesz, co mam przygotowane - zaśmiał się, gdy trochę się od niego odsunęłam.
-Samą obecnością sprawiasz, że poprawia mi się humor - odpowiedziałam, a chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów, ale nie w dół, tak jak myślałam, a w górę. Na dach szkoły.
*Olivia*
Jako, że dziś nie padało umówiłam się z SeulGi na zakupy, więc teraz czekałam, aż skończy ostatnią lekcję. Usiadłam na ławce i zaczęłam czytać książkę. 'Hamlet' Szekspira jest jednym z moich ulubionych dzieł.
Mój spokój przerwał ktoś, kto usiadł obok mnie. Nawet nie musiałam się odwracać, by stwierdzić, że to Bobby, który chyba jako jedyny ma nawyk pojawiania się tam, gdzie jestem ja.
-Czytasz 'Hamleta?' - zapytał z zaciekawieniem i spojrzał przez moje ramię na kartki.
-'Chcąc być łagodnym, okrutnym być muszę' - przeczytałam, a on uniósł na mnie bezwiedny wzrok. - W dziełach szekspirowskich jest tyle uniwersalnej prawdy. Jednymi z moich ulubionych fragmentów są słowa o człowieku. Na przykład: 'Jak doskonałym tworem jest człowiek! Jak wielkim przez rozum!' - zacytowałam, a chłopak westchnął z uśmiechem.
Nagle oboje unieśliśmy wzrok na Jungkooka i SeulGi, którzy szli w naszą stronę i się przepychali i kłócili.
-Dobra, gdyby Szekspir zobaczył Jungkooka i SeulGi, to szybko wykreślił by te słowa ze swoich dzieł - powiedziałam, a Bobby zaśmiał się. Chociaż stwierdzenie 'zaśmiał się' jest chyba złym określeniem, zaczął chichotać jak opętany.
-Ja po prostu mogę stwierdzić, że jesteś tępy. - Doszły do nas pierwsze strzępki ich dyskusji.
-U ciebie inteligencją nadrabia ona! - Jungkook wskazał palcem w moją stronę i tylko żeby odpuścić sobie zbędną dyskusję, nie powiedziałam, że nie pokazuje się palcem na ludzi.
-Znów czytasz tę książkę? - zapytała stając przede mną. Jungkook wziął z moich rąk książkę i spojrzał na stronę tytułową.
-Szanuję za dobór dzieł - powiedział oddając mi książkę. To pierwszy raz, gdy nie jest względem mnie wredny i sarkastyczny, a można powiedzieć, że jest dosyć miły.
-Ty raczej nie wiesz, o czym to jest, więc nie powinieneś się wypowiadać! - SeulGi skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła dumnie podbródek ku górze.
-Tak, a ty na pewno czytałaś? - wypalił, a ja westchnęłam i pokiwałam przecząco głową.
-Byś się zdziwił - przerwałam tą bezsensowną wymianę zdań i podniosłam się z ławki. - Idziemy, SeulGi? - zapytałam, a ona pokiwała głową i ruszyła w stronę bramy. Pomachałam do Bobbyego na do widzenia i dołączyłam do niej.
*Eliza*
KaRi wsiąknęła zaraz po lekcjach, telefon zostawiła w pokoju, więc kompletny brak kontaktu z nią był dla mnie nieco niepokojący. Założyłam buty i otworzyłam drzwi na korytarz, od razu uderzyłam w klatkę piersiową Tae.
-Co z Tobą nie tak? - zapytałam odchylając się do tyłu i rozmasowując czoło.
-Wybacz, słonko - powiedział, a jego uśmiech sprawił, że szybko przeszła mi ta niebywała złość. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę parku.
Ławki na obrzeżach oczywiście były zajęte, więc skierowaliśmy się nieco bardziej w głąb, w stronę skate-park'u. Tam zobaczyliśmy Ri w towarzystwie Kaia i Marka. Chłopaki o czymś zacięcie rozmawiali, a ona stała na boku i przeglądała coś w telefonie.
W pewnym momencie chłopaki przybili piątkę i rudy odszedł. Jongin w tym czasie złapał blondynkę w talii i nachylił się do niej. Przygryzłam policzek od wewnątrz i poczułam dłonie Aliena, które otoczyły moje biodra.
-Chyba jej nie zazdrościsz, co nie? Kai jest wrednym i zimnym draniem, a ja jestem słodki, widzisz? - z tym słowem chłopak nachylił się do mnie i ucałował w czubek nosa.
Zaśmiałam się cicho i odwróciłam przodem do niego.
-Idę do biblioteki - powiedziałam przelotnie całując go w usta. - Referat z biologii sam się nie napisze.
*V*
Pisała kilka zdań, a następnie coś przekreślała i tak od dwóch godzin. Oparłem podbródek na rękach i patrzyłem na jej skupioną twarz. Mimo to, już było mi nudno. Ostrożnie wziąłem jeden z jej ołówków, jeszcze bardziej ostrożnie wziąłem jej podręcznik do koreańskiego.
Eliza nawet nie zorientowała się, że nie ma pod ręką tych dwóch rzeczy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, jestem genialny.
Otworzyłem książkę i zacząłem w niej rysować i pisać. Zajęło mi to trochę czasu, ale jakieś pół godziny później cała okładka od wewnętrznej strony była pokryta rysunkami. Dmuchnąłem na swoje dzieło.
-Cudowne - usłyszałem szept Yugyeoma tuż obok siebie. Odwróciłem się niemal nie spadając z krzesła, nawet Eliza uniosła na chwilę wzrok, jednak szybko wróciła do pracy.
-Nie skradaj się, ninjo - mruknąłem zamykając podręcznik.
-Jesteś mi potrzebny - powiedział i spojrzał wymownie na Park.
-Zaraz wrócę - powiedziałem do dziewczyny, która tylko kiwnęła głową na odczepne.
Stanęliśmy między półkami zawierającymi książki z działu historii sztuki. Wziąłem jedną z nich, żeby udać, że z nim nie rozmawiam. Spodobało mi się udawanie, taka gra pod przykrywką zawsze była dla mnie emocjonująca. Mógłbym zostać szpiegiem.
-Co dzieje się między Haną a BI? - zapytał prosto z mostu, a ja spojrzałem na niego spod grzywki.
-A więc to cię interesuje - powiedziałem znów lokując wzrok na replice jakiegoś dziwnego, dennego obrazu.
-V, kurde, przestań robić z siebie klowna - warknął wyrywając z moich rąk książkę.
-Trochę ze sobą kręcą, dzisiaj HanBin zabrał ją na dach, na randkę - zaśmiałem się. W czasie długiej przerwy sam pomagałem mu to organizować.
-Czemu tak szybko się nią zainteresował? Raczej nie jest osobą zupełnie bezinteresowną - odpowiedział, a ja uniosłem na niego wzrok.
-Jak każdy w tej szkole - odpowiedziałem i odchrząknąłem rozglądając się na boki. - Z moich źródeł wynika, że sporą przysługą wykazał się tu Jungkook.
-Pierdolisz - warknął. Coraz bardziej tracił nad sobą kontrolę.
-Tylko nie pierdolisz, bo wiesz - powiedziałem machając groźnie palcem. Yugyeom walnął ręką w regał i zacisnął mocniej szczękę. - Nie możesz na ten temat porozmawiać ze swoim przyjacielem?
-Nie - odpowiedział groźnie, uniosłem ręce w obronnym geście. Na ten moment lepiej nie zadzierać z tym gościem.
*KaRi*
Niebo zaczęło robić się szare, słońce zaszło już jakiś czas temu.
Od jakiegoś czasu zostałam sama z Kaiem, który zaczął niebezpiecznie zbliżać się w moim kierunku. Stanął przede mną i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Zabiorę cię gdzieś - powiedział niespodziewanie i nie czekając na odpowiedź, pociągnął mnie w stronę szkoły.
Gdy znaleźliśmy się przed budynkiem Jongin ruszył na tyły szkoły.
-Gdzie idziemy? - zapytałam nadal ciągnięta przez chłopaka. Nagle stanęliśmy, a Kai spojrzał na jedno z okien, które było otwarte na oścież.
-Wchodź - polecił wskazując brodą na nasze wejście znajdujące się ponad dwa metry nad ziemią.
-Nie chce cię martwić, ale mam metr siedemdziesiąt wzrostu, nie dam rady - odparłam, a chłopak westchnął.
-Pomogę ci - powiedział złapał mnie w talii, a następnie bez jakiegoś szczególnego problemu uniósł w górę.
Po chwili moje nogi stały bezpiecznie na szkolnej podłodze, wychyliłam się przez okno, żeby sprawdzić, czy przypadkiem Kai gdzieś nie poszedł, ale on nadal stał i uśmiechał się do mnie tym słodkim uśmiechem.
-Odsuń się troszeczkę, nie chce zrobić ci krzywdy, gdy będę wchodził do środka - powiedział, a ja posłusznie odsunęłam się dwa metry do tyłu.
Chłopak bez problemu wszedł do budynku, załapał mnie za rękę i pociągnął na schody.
W całej szkole było bardzo ciemno, jedynym światłem jakie oświetlało nam drogę było to, które przez okna rzucał księżyc, który dopiero co ukazał się zza drzew. W końcu Jongin zatrzymał się i stanął naprzeciw mnie.
-Muszę zasłonić ci oczy - powiedział i stanął za mną, jakaś chustą zasłonił mi oczy. - Ufasz mi? - jego szept odbijał się echem w mojej głowie.
-Właściwie, to tak - odparłam niepewnie, a on dotknął delikatnie mojej talii.
-To idź powoli przed siebie, będę cię prowadził - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ruszyłam przed siebie. Po może pięciu metrach Kai wyszeptał mi wprost do ucha, żebym skręciła w prawo. - Uważaj zaraz będziesz musiała usiąść.
Po chwili chłopak trochę mną zakręcił, ponieważ w końcu pociągnął mnie w dół. Usiadłam na czymś miękkim. Tylko poczułam jak Kai siada obok mnie.
Nagle chusta, którą miałam na oczach zniknęła, a moim oczom ukazała się sala muzyczna. Siedzieliśmy przy pianinie, a wokół nas paliły się świece.
-Przepraszam, wymysł konieczny, gdyż pracownicy wyłączają na noc prąd w szkole. - I cały romantyzm szlak trafił!
-Super - odpowiedziałam, a Jongin uraczył mnie zdziwionym spojrzeniem. - Nie ważne... - dodałam, gdy tylko spostrzegłam, że chłopak domaga się jakiegoś wyjaśnienia.
-Chciałbym coś dla ciebie zagrać - powiedział w końcu chłopak przerywając tą nieprzyjemną ciszę.
-Bardzo chętnie posłucham - odparłam, a Kai zaczął grać.
Ta melodia była przecudowna. Chłopak w pełni skupił się na dźwiękach, które wydobywały się z instrumentu. W pewnym momencie oparłam się głową o ramię Jongina, na jego usta pojawił się triumfalny uśmiech. Gdy skończył odwrócił się do mnie przodem.
-Co myślisz?
-To było piękne - odparłam zgodnie z prawdą.
-Mogę coś zrobić? - zapytał, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-W sumie... - odparłam i odwróciłam głowę, ale Kai szybko złapał mój policzek i wpił się w moje usta.
Na początku byłam zbyt zdziwiona żeby zareagować, ale w końcu zaczęłam oddawać jego namiętne pocałunki.
W końcu ręka Jongina zawędrowała na mój brzuch, a po chwili znalazła drogę pod koszulkę. Wzdrygnęłam się i jęknęłam z niezadowoleniem, a chłopak grzeczne zawrócił rękę.
Niestety tą przyjemną atmosferę zniszczył dzwonek telefonu, mojego telefonu. Brunet oderwał się ode mnie i przeklął pod nosem, a ja natomiast sięgnęłam po aparat.
Tak, tak... Znów mnie nie było i przepraszam. Trochę podupadam na zdrowiu, ale coś jest. Teksty, których nie piszę na bieżąco, z pewnością będą się pojawiać, natomiast to, co jest na bieżąco może pojawić się z opóźnieniem. Przykro mi, wymysł konieczny :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top