Najgorsze, absolutnie nieperfekcyjne święta
- Nie ma nic do jedzenia w tym domu! - po dormie rozległ się donośny krzyk głównego wokalisty.
Youngjae o mało nie złamał długopisu w swojej dłoni. Był pewien, że jeśli Jung Daehyun aka żarłok naczelny jeszcze chwilę pokręci się po kuchni to w końcu oderwie mu ten baniak, co to nosi na karku. Ewentualnie zaklei otwór gębowy czy, jak kto woli, istną czarną dziurę.
- No tu był taki fajny twarożek i już go nie ma! Chciałem spróbować!
Skoro tylko Jung zobaczył, że cierpliwość młodszego i tak jest na ostatnich oparach zaczął się tłumaczyć. No przecież branie na litość zawsze działało! Pomimo, że nie raz dostawał od niego przez łeb to był przekonany, że chłopak żywi do niego ciepłe uczucia. Inaczej zamiast spaść z sofy spadłby ze schodów. W każdym razie i dormie i tak panowała ciężka atmosfera i istny chaos. Lider wyjątkowo nie jechał do rodziny, ze względu na młodszych. Himchan utrzymywał, że jest pokłócony ze swoją. W podobnej sytuacji znajdował się Daehyun z tą różnicą, że jego rodzice byli zaproszeni do krewnych, którzy w żadnym wypadku nie życzyli sobie przy stole kogoś z jego apetytem. Z kolei ci Youngjae zrobili sobie zimowy urlop na Jeju - naturalnie nie uwzględniając synów co oznaczało, że i Youngwon pojawi się na 'zespołowej wigilii'. Jongup z jakiegoś niewyjaśnionego powodu też zostawał. Himchan twierdził, że chłopak przespał zapisy na rodzinną i wigilię. O ile naturalnie coś takiego było. Yoo nie miał zamiaru kłócić się z nim tak długo, jak długo aktualna była opcja, że to on odwiezie maknae na lotnisko. Z dwojga złego to jemu wolał powierzyć dzieciaka, o którego wszyscy będą się upominać a Yongguka wysłać po jego brata, którego... nie ukrywajmy. Zrobił to tylko po to, by dostarczyć hyungowi nieco rozrywki. W tym czasie on miał wybrać się na zakupy ze względną pomocą dwóch pozostałych.
Wokalista zapisał na liście twarożek dla Junga, byleby ten tylko przestał zawracać mu głowę. Poza tym musiał przerwać tworzenie listy ze względu na Kim Himchana, który jak gdyby nigdy nic mocował się z korkiem butelki czerwonego wina.
- A to dla kogo?
Podejrzliwy głos chłopaka dosłownie zamroził starszego, który zaraz roześmiał się. Chciał na siłę być czarujący i charyzmatyczny, co tylko potwierdziło podejrzenia Yoo.
Młodszy okrążył kuchenną wysepkę i złapał za butelczynę, po czym spróbował wyrwać ją Kimowi ale skubany mocno trzymał. Cholera czy to już alkoholizm?
- Musisz odwieźć Juna na samolot - poleciał pierwszy argument.
- Jeden kieliszek! Przy mojej masie... - hyung usiłować brzmieć jak najmądrzej.
- Mowy nie ma!
Ledwo głos Youngjae przekroczył barierę, po której jego koledzy śmiało mówili o wkurwieniu, zaczęli się siłować. Żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić i jak to w słabych komediach bywa, butelka ostatecznie rozprysła się na podłodze. Yoo zamarł. Tak uporczywie czyścił to przeklęte mieszkanie, by chociaż od święta jakoś się prezentowało. Himchan nie zdążył co prawda się wycofać, bo lamentowanie nad rozlanym trunkiem by tylko go pogrążyło ale młodszy wyjątkowo nie zmienił się w namiestnika samego wujka Lucka.
- Zejdź mi z oczu i zawieź młodego, nim znowu coś spieprzysz - wycedził a wyższemu o głowę i starszemu chłopakowi nawet nie przyszło do głowy, by wchodzić w polemikę.
***
Daehyun w najlepsze siedział w lodówce licząc na to, że coś jadalnego się w niej zmaterializuje. Youngjae czyścił podłogę z czerwonego wina, kiedy wściekły Himchan po raz drugi wpadł do kuchni. Żaden z wokalistów nie zdążył zadać mu pytania.
- Gówniarz nawet się nie spakował! Nie będę pracować w takich warunkach! On nawet mnie nie słucha!
W tym czasie Yoo wstał a nasiąkła od wina ściera wylądowała w rękach oniemiałego Kima.
- Ja się tym zajmę. Nawet nie myśl, by cokolwiek z tego wyssać.
Jakkolwiek to niedorzecznie zabrzmiało, zły Kim Himchan był jeszcze bardziej nieobliczalny niż wtedy, gdy wpadał w ciąg alkoholowy.
***
Nie miał pojęcia, czemu Jongup czuł się źle ale to była ostatnia rzecz, której było mu trzeba. Cholera te napakowane łapy przydadzą się przy noszeniu siat! Dlatego, po okrzyczeniu maknae i ręcznym zachęceniu go do pakowania, zawlókł głównego tancerza do kuchni i nafaszerował lekami przeciwbólowymi serwowanymi z rumiankiem. Po analizie sytuacji i wygnaniu Himchana z kuchni - oderwanie Daehyuna od pustej lodówki wciąż było awykonalne, Youngjae mógł przeprowadzić wywiad a raczej monolog.
- Coś ty zażarł? Po tylu latach to odporność masz końską, więc to żaden wirus... a może spiliście się wczoraj i tak naprawdę to kac, hm? Chociaż niemożliwe... przecież rano wszystko było normalnie.
- Normalnie! - jęknął Daehyun. - twarożek normalnie był w lodówce!
Jak na zwołanie, do kuchni wleciał Zelo pchany przesz Himchana, który najwyraźniej odnalazł się w roli gestapowca.
- O, świetnie - mruknął Yoo. - Jun, napisz smsa jak będziesz w domu. Albo zadzwonię do twojej mamy.
Kim prychnął, jakby chciał powiedzieć "nie ufasz mi" ale nim wydobył głos z krtani doszedł do wniosku, że dziś nie wzbije się na takie wyżyny obłudy i palenia głupa.
- A ty jesteś potrzebny w domu. Nakryjesz do stołu i błagam cię, żadnych zakupów. Nie wiem, czy my się wyrobimy i... - w jednej chwili głos "pani domu" stał się błagalny, wręcz desperacki.
- Spokojnie, JaeJae. Nawet nie wejdę do drogerii. Oszukałem system, koncerny farmaceutyczne i skarbówkę! Od dzisiaj używam kosmetyków domowej roboty!
Nawet Daehyun na niego spojrzał lecz ostatecznie wszyscy tylko przytaknęli. Krótko pożegnali maknae, który jednak był wpatrzony w Upa, jakby ciążyło mu jakieś poczucie winy. W każdym razie Kim szybko wywlekł nastolatka z dormu o mało nie zapomniawszy o jego torbie.
***
- Nie zapomnij wyjść po mojego brata. Możesz pokazać mu okolicę ale błagam, nie zrób niczego głupiego, hyung.
Mijała piąta minuta, jak Youngjae nieprzerwanie dawał instrukcje liderowi.
- Nie ufam Chanowi. Może wy nakryjecie? Tylko hyung, uważaj na niego proszę...
Gdyby Daehyun nie złapał młodszego w pasie i szarpnął w stronę drzwi straciliby kolejne cenne minuty,
- Zbieramy się. Napisz smsa, hyung, gdybyś chciał, żebyśmy coś kupili. Do zobaczenia!
***
- Mogę poprowadzić?
- A co, masz zamiar zeżreć pokrowiec z kierownicy?! Wybij to sobie z głowy!
Jedno, niewinne pytanie ściągnęło na Daehyuna falę opieprzu trwającą aż do momentu zaparkowania auta.
***
Wspólne zakupy były najzabawniejsze. Zelo i Jongup gonili się między regałami, wrzucali do koszyka randomowe produkty i podśmiewali się, gdy Jung Daehyun dostawał ochrzan za ich występki. Wyśmienita zabawa! Z kolei sam Daehyun, ramach profilaktyki cały czas musiał chodzić łapka w łapkę z Youngjae. Był to jeden z lepszych pomysłów Yongguka po tym, jak pewnego razu wpuścili wygłodniałego Junga do centrum handlowego. Wytwórnia i zespół musieli się wtedy nieźle nagimnastykować, by pokryć koszty wyrządzonych szkód. Sam Youngjae zajmował się po prostu odhaczaniem kolejnych punktów na swojej liście. Był tą osobą, która wchodząc do sklepu mniej więcej wiedziała jak bardzo po dupie dostanie ich budżet i jak bardzo załamie to Banga. Lider po prostu pchał koszyk, płacił i ostatecznie rozdzielał siaty, które trzeba było zanieść do samochodu. Cały teatrzyk i rytualne odgrywanie tragarzy zazwyczaj omijały Himchana, który zawsze gdy zwęszył przeceny potrafił momentalnie się ulotnić.
Tym razem było inaczej. Jongup nie miał siły biegać - z resztą bez Zelo nie było to tak zabawne. Daehyun grzecznie pchał koszyk i podążał za Youngjae jak kaczątko za jego kaczą mamą. Być może miały na to wpływ spodnie chłopaka i temperatura w sklepie, przez którą zdjął długi płaszcz. Niby Yoo był przeszczęśliwy, że operacja "zakupy" przebiega zgodnie z planem ponadto w cywilizowany sposób ale czuł jakieś napięcie. Naturalnie zwalił to na chęć, by organizowany przez niego świąteczny wieczór był perfekcyjny. W końcu to kwestia honoru!
***
- Nie wierzę! Cywilizowane państwo! Stolica! A drogi są nieprzejezdne!
Youngjae aktualnie nie obchodziło to, że znajdują się na zewnętrznym parkingu. Zakupy były zapakowane a Yoo miał ochotę się rozpłakać. Powrót do dormu z tymi pakunkami to będzie udręka! Fakt faktem, że to może z trzy przecznice stąd ale zapasy zrobili jak na zimę stulecia, która najwyraźniej nadeszła.
- To.. to tylko wjazd. Prze.. przepchamy - wymamrotał Daehyun, choć sam nie do końca w to wierzył.
***
Teorytycznie ten plan nie miał najmniejszych szans na powodzenie. Jakkolwiek praktyka bez teorii jest ślepa to nawet dla Yoo Youngjae liczyło się, że zadziałało niż to, że nie miało prawa zadziałać. Z resztą dalej było jak z górki. W dormie okazało się, że lot Youngwona został odwołany. Ledwo zakupy zostały odstawione na blat w kuchni a do hallu wpadł Himchan z... Junhongiem. Choć w sumie to logiczne, że jeśli odwołano jeden lot to resztę z pewnością też.
***
Składanie życzeń było cholernie niezręczne. Na choince smętnie wisiały pluszaki należące do najmłodszych. Wyglądały jak wisielce. Jak to Yongguk określił "jego poczucie estetyki jest dla nich zbyt głębokie".
- No ale talerze mogłeś wziąć takie same - burknął Youngjae, wpatrzony w stół kuchenny, który specjalnie przenieśli do salonu.
- I sztućce z jednego kompletu - dodał Himchan.
- To w ramach walki z rasizmem. - odparł rzeczowo lider.
- To aż boli w oczy.
Siedzieli w trójkę. Jongup jako pierwszy się zmył, prosto do łazienki i nadal w niej siedział. Youngjae dwa razy pytał go, oczywiście przez drzwi, czy jeszcze żyje. Daehyun poświęcał czas i poczucie własnej wartości Zelo - grali w coś na konsoli a starszy notorycznie przegrywał. Po jakimś czasie Moon wrócił do nich z wiadomością, że umiera z głodu co znaczyło tyle, że poczuł się lepiej. Na potwierdzenie słów wręcz rzucił się na pozostałe na stole jedzenie. Himchan z kolei oznajmił, że w takim razie to on idzie się myć i zadbać o swoją urodę.
Youngjae i Yongguk już zaakceptowali myśl, że tancerz zeżarł jakimś cudem coś nieświeżego - w ich dormie nigdy jedzenie nie miało czasu by się zepsuć, dzięki Daehyunowi.
- Dae hyung~ - zaćwierkał Up zza stołu. Dwaj pozostali przy blacie spojrzeli na siebie zaniepokojeni. - pamiętasz ten twarożek? Ja go zjadłem. Z Junhongiem wymyśliliśmy, że jeśli będę więcej jadł to urosnę...
Z początku Jung chciał poważnie uszkodzić młodszego ale ostatecznie skończyło się tylko na szarpaniu za włosy. Choć prawdziwa tragedia miała dopiero nadejść.
- Moja maseczka! Była tu! Wy barbarzyńskie dysmózgi!
Wrzask Himchana z pewnością było słychać nawet i w Pjongjanie a Bang i Yoo szybko skojarzyli fakty...
***
Sprzątanie po kolacji zbiegło się ze sprzątaniem po ataku furii Hinchana. Choć i tak obyło się bez ofiar cywilnych. To znaczy Yongguk dostał z liścia no ale to lider. To się nie liczy.
Youngjae był wyczerpany, kiedy wszedł do jego dwuosobowego pokoju. Było już zgaszone światło więc współlokator prawdopodobnie spał. Chłopak westchnął cicho i przysiadł na swoim łóżku. Jung też na pewno był zmęczony a młodszy liczył, że jednak przytuli się do niego po przeżyciu apokalipsy. Wtedy, tak ni z tego ni z owego, hyung się odezwał.
- Ostatecznie było całkiem przyjemnie.
Młodszy uśmiechnął się mimowolnie. Starał się, by tak było. Nic nie mógł poradzić na to, że tak bardzo cieszyło go, że ktoś to doceniał.
- To dobrze.
Z jakiegoś powodu starał się nie pokazywać tego po sobie. Spuścił głowę. Zaczął bawić się krańcem koszulki, w której spał. Czyżby... był zawstydzony? Nawet, jeśli Daehyun tego nie widział to był pewien. Po prostu znał go.
- Umm hyung? - zaczął Yoo, Nawet na niego nie patrząc. - czy mógłbym...
- Jasne, JaeJae.
Poderwał głowę i chwilę trawił informację po czym przeniósł się ze swojego łóżka na to Junga - prosto w jego macki. Plecy Yoo oparły się o jego tors a starszy objął go w pasie.
- Nawet, jeśli nie było perfekcyjnie to wciąż był magicznie.
A młodszy zasnął z uśmiechem na ustach....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top