8. "Omega"
Obudziło mnie trzskanie drzwiami i wiedziałam, że Jake już nie śpi. Przewróciłam się na drugi bok i sięgnęłam do szafki po telefon. Odblokowałam go i zobaczyłam, że jest już godzina dziesiąta. Jak to możliwe, że zapomniałam nastawić budzika? Szybko pobiegłam do łazienki, a na korytarzu zastałam mojego brata.
-Evelyn? Dlaczego jesteś w domu? - spytał zdziwiony i przymrużył jedno oko.
-Zaspałam, okej? - prawie wykrzyknęłam.
-Chyba nie chcesz iść do szkoły na trzy lekcje?
-Cztery. Mam dwie matmy.
-Tym bardziej odpuść sobie dzisiaj.
Zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Niby nie miałam żadnego ważnego testu, a moje oceny i tak były bardzo dobre. Postanowiłam więc zrobić sobie wolny dzień. Wróciłam do siebie i wzięłam się za odpisywanie kilkunastu smsom Amandy. Zadzwoniłam też do Jacoba, który powiedział, że jest już w drodze do domu. Umówiliśmy się, że po południu pójdziemy do kawiarni, gdzie opowie mi co robił poprzedniego dnia.
Ja w tym czasie zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic i ubrałam się. Pomyślałam, że skoro jestem sama, mogę przećwiczyć to, czego nauczył mnie Jackson. Wyciągnęłam przed siebie rękę i zrobiłam tak jak mówił. Chciałam tego, więc szarpnęłam ręką i z moich palców natychmiast wyskoczyły wilcze pazury. Może bycie wilkołakiem mogło być fajne. Zastanawiało mnie tylko kto jest moim Alfą. Kto mnie ugryzł? I po co?
Około dwunastej usłyszałam dzwonek do drzwi, otworzyłam je i zobaczyłam Jacoba.
Przytulił mnie i wsiedliśmy do jego samochodu.
-Jak było u rodziny? - spytałam, gdy wjechaliśmy na drogę.
-W porządku. Dawno nie widziałem moich kuzynów. Wieczorem zacząłem oglądać z nimi filmy, dlatego nie wróciłem. A ty co robiłaś?
-Cały dzień przesiedziałam w domu - skłamałam. Miałam zamiar powiedzieć mu dopiero gdy poznam swojego Alfe. Obiecałam to dla Jacksona.
-I dlatego dzisiaj zaspałaś?
-Oglądałam film z Jake'em.
Jacob się zdziwił, ale nie pytał o mojego brata.
Dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do naszej ulubionej kawiarni. Jacob jak zwykle zamowił sobie czarną, a dla mnie białą z podwójnym mlekiem.
Gdy rozmawialiśmy o filmie, który właśnie wszedł do kina, dostałam smsa. Z początku myślałam, że to Amanda chce się spotkać, jednak to Jackson.
"O której dzisiejsza lekcja?"
Zastanawiałam się co mu odpisać, a w tym czasie Jacob spytał mnie kto to.
-To Jackson - powiedziałam, ale żeby nie było podejrzanie dodałam - Też widział zwiastun tego nowego filmu i chce się na niego wybrać.
-Podwójna randka? - spytał, a mi ulżyło, że uwierzył.
Potwierdziłam i wróciliśmy do naszej rozmowy. Wcześniej jednak odpisałam dla Jacksona.
"Jestem teraz z Jacobem"
Po chwili napisałam jeszcze
"Dzisiaj odpada"
Skończyliśmy pić naszą kawę i pojechaliśmy do Amandy, która zaprosiła nas na maraton swojego ulubionego serialu. Chłopaki nie byli tym zachwyceni, jednak musieli się zgodzić. Nie rozmawiałam z Jacksomem, bo ani na chwilę nie zostaliśmy sami. Obejrzeliśmy trzy odcinki, bo dochodziła godzina dwudziesta pierwsza i zaczęliśmy się zbierać do domów. Jacob poszedł na piechotę, bo on i Amanda byli sąsiadami, a ja wracałam z Jacksonem. W końcu zostaliśmy sami.
-Chcesz wracać do domu?
-Mogę ci pokazać co już umiem.
Zjechał na pobocze i zatrzymał samochód.
-Nad tym mam kontrolę - wyciągnęłam pazury, co go zaskoczyło.
-Gratuluję - uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam się dumna.
Po chwili usłyszałam coś dziwnego. Głośne kroki, szelest liści i krzyk.
-Słyszałeś? - spytałam, a on popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Co?
Wysiadłam z samochodu i biegiem ruszyłam w stronę lasu. Nie miałam pojęcia co robię. Biegłam w stronę najgłośniejszych dźwięków i wtedy zobaczyłam, jak jakiś wilk z czarnym futrem leży na chłopaku. Wyciągnęłam pazury, a wtedy wilk obrócił się w moją stronę i przemienił się w człowieka. Chłopak na ziemi chyba był ranny, bo trzymał się za nogę. Wilkołak zbliżył się do mnie, a jego twarz całkowicie przybrała człowieczych rys. Wyglądał tylko na kilka lat starszego ode mnie, a jego ciemne włosy były postawione.
-Kim jesteś? - spytał mnie, a ja stałam jak wbita w ziemię.
Wtedy usłyszałam wycie, a chłopak zniknął pomiędzy drzewami. Schowałam pazury i podeszłam do chłopaka leżącego na ziemi. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Zadzwonić na pogotowie? - spytałam.
-Zagoi się - odpowiedział, a ja zaczęłam się domyslac; że jest taki jak ja.
-Jesteś wilkołakiem?
-Omegą - odpowiedział i wydawał się być zdezorientowany całą sytuacja.
Wtedy usłyszałam znajome bicie serca i podbiegł do mnie Jackson.
-Co się stało? - spytał z jeszcze większym zdziwieniem.
-Uratowała mnie - odparł blondyn, a ja przecież nic nie zrobiłam.
-Zabierzmy go stąd - powiedziałam.
-Odbiło ci? - prawie krzyknął Jackson - Nie znamy go. Nie wiemy w czyim jest stadzie.
-Jest Omegą.
Nie miał zamiaru się ze mną kłócić, więc szybko pomógł mu wstać i udaliśmy się w stronę samochodu.
-Kim jesteście? - spytał gdy już wsiedliśmy - Z jakiego jesteście stada?
-Nie mamy stada - odpowiedziałam, a Jackson odpalił samochód.
-Jak to? - zdziwił się chłopak - Przecież jesteście wilkołakami.
-Ona jest - odpowiedział Jackson.
-Od kilku dni - dodałam, a chłopak spojrzał na mnie w szoku.
-Naraziłaś życie jako świeży wilkołak?
-Kim był ten, który cię zaatakował? - spytałam ciekawa.
-To beta. Nie znałem go. Jestem Omegą i dopiero co tu przybyłem.
-Jestem Evelyn, a to Jackson - wydawał się być inny. Czułam, że mogłam mu zaufać.
-Louis - przedstawił się.
-Dokąd mam go zabrać? - spytał Jackson, niezadowolony z tej sytuacji.
-Mieszkam parę ulic stąd. Wysadź mnie na przystanku.
-Rana się goi - zauważyłam. Jackson zatrzymał samochód, a ja wysiadłam razem z chłopakiem.
-Dziękuję jeszcze raz.
Wróciłam do samochodu i wtedy to ja byłam zdezorientowana.
-To było nieodpowiedzialne! - zaczął nagle, zanim ruszyliśmy - Nie można ci wtrącać się w porachunki innych stad!
-Jakoś wcześniej nie powiedziałeś mi, że są tu inne stada - odparłam. Byłam na niego zła, za to, że zaczął krzyczeć.
-Dopóki nie masz Alfy, jesteś Omegą.
-A jeśli mój Alfa rzeczywiście nie żyje. Co wtedy? Odwieź mnie do domu. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę szyby, aby nie zmusił mnie do kontynuowania kłótni.
☆☆☆☆
Hejka. Co wy na to, żeby nadawać tytuły rozdziałom? Jak dla mnie to dobry pomysł, ale piszcie, co o tym myślicie.
Obecnie mam dość trudny czas, ale nie przestaje pisać, bo chociaż trochę mogę uciec w inny świat i zapomnieć o tym, co się dzieje.
Pierwszych rozdziałów chyba nie będę nazywać.
Liczę na wasze komentarze i gwiazdki :*
Werecoyote85
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top