22. "Dziękuję Matt"
Gdy dochodziła godzina dwudziesta druga, Louis czuł się dużo lepiej. Jednak nadal odpoczywał. Zadzwoniłam do brata i oznajmiłam, że nie wrócę na noc do domu, bo zostaję u Amandy. Jedno kłamstwo więcej nic nie zmieniało.
-Prześpij się - powiedział Matt, stojąc w progu drzwi.
-Nie chcę - odparłam. Wolałam siedzieć przy Lou.
-Jackson będzie czuwał. Znając go, nie zaśnie, dopóki tu będę - zaśmiał się - Możesz spać u mnie.
-A ty? - zdziwiłam się.
-Ja z nim posiedzę - jego serce było w normalnym rytmie. Nie czułam w nim nic złego, dlatego coś mi mówiło, że mogę mu zaufać.
Weszłam do jego pokoju i zaczęłam się rozglądać. Ciemne ściany, szafki i jedna szafa, oraz lampka nocna na jednej z półek. Było ciemno, więc ją zapaliłam i wtedy dostrzegłam na szafce zdjęcia. Otworzyłam usta, kiedy zorientowałam się, że są na nich Matt i Jackson. Czy oni się przekaźnili? Na zdjęciach wyglądali na szczęśliwych. Matt miał również zdjęcie na którym był on i jakąś dziewczyna. Rozpoznałam ją, bo była na zdjęciu w pokoju Jacksona. Zastanawiałam się, czy pokłócili się o dziewczynę. Ale nie miałam siły, aby wtedy to rozstrzygać. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Następnego dnia, gdy tylko wzeszło słońce, poszłam do salonu i zobaczyłam śpiącego na fotelu Jacksona, oraz siedzącego na krześle Matta.
-Zasnął, więc pomyślałem, że z nim posiedzę - odparł brunet, wstając.
Zeszliśmy na dół, a mi przypomniał się temat, który miałam zacząć.
-Kim jest dziewczyna ze zdjęcia w twoim pokoju? - spytałam, a jemu przyspieszyło serce.
-Czemu pytasz? - wyraźnie zaniepokoił się moim pytaniem.
-Bo widziałam jej zdjęcie u Jacksona. To o nią się pokłóciliście?
-Możemy porozmawiać na zewnątrz? - spytał, po czym podał mi kurtkę.
Gdy wyszliśmy na dwór, poczułam powiew świeżego powietrza. Było jeszcze wcześnie, ale słońce już świeciło na niebie.
-Ta dziewczyna - zaczął - Nie żyje - odparł, a jego głos się załamał.
-Nie wiedziałam... - zrobiło mi się strasznie głupio.
-Bo to było dwa lata temu, a z tego co wiem, z Jacksonem znacie się mniej.
-Była twoją dziewczyną? - spytałam.
-Przyjaciółką - mówił, a mi z każdą sekundą robiło się go żal - Julie była dziewczyną Jacksona.
-Ale nie była wilkołakiem - wyczuwałam jego puls. Mówił prawdę. Na to zdanie pokiwał głową - Co się z nią stało?
-Zabił ją alfa... - powiedział, po czym dodał - Nie wiem kim on był, ani czemu to zrobił.
Nadal nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo nie lubi się z Jacksonem.
-Myślał, że jestem w niej zakochany. Alec był przeciwny ich związkowi. Tylko ja o nim wiedziałem. Pewnego dnia została ugryziona.
Przypomniało mi się, jak mówił mi o swojej pierwszej miłości. Ale nie wspomniał, że umarła.
-Jackson pomagał jej przy zmianach - kontynuował - Był jej mentorem. Pewnego dnia zaatakował ją jej własny alfa i nie przeżyła.
W jego oczach kręciły się łzy, a ja pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Nie znałam go, a jednak byliśmy powiązani.
-Jackson się obudził - mruknął Matt, wyczuwając co dzieje się w pokoju na piętrze i wróciliśmy do domu.
Zauważyliśmy stojących w salonie chłopaków, a ja rzuciłam się na szyję dla Louisa. Byłam szczęśliwa, że się obudził. Oznajmił, że dobrze się czuje. Wilkołak miał coś czego ludzie mogli zazdrościć. Z takiego ciężkiego stanu wyszedł prawie jak nowy. Zbieraliśmy się do wyjścia. O własnych siłach mógł wracać do domu. Trochę czasu zajęło mi wyjaśnienie, co robi w domu Matta i kim on w ogóle jest. Nie wiem, co by było, gdyby nas wtedy nie znalazł.
-Dziękuję Matt - powiedziałam i przytuliłam go. Naprawdę byłam wdzięczna za to, co zrobił.
Był bardzo zdziwiony moim czynem, jednak nie obchodziło mnie, że to dziwnie wyglądało. Jackson odwiózł nas do domu. Prawda jaką się dowiedziałam o jego przeszłości spowodowała, że inaczej na niego patrzyłam. Był sarkastyczny i udawał samowystarczalnego, bo stracił bliską osobę. Wróciłam do domu i zamierzałam odpuścić sobie dzisiaj wszelkie wyjścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top