2. "Rana"
Wróciłam do domu, a w drzwiach jak zwykle zastałam mojego brata.
-Też dopiero wróciłeś? - spytałam.
-Byłem u kumpla - powiedział i spytał mnie o to samo.
-Autobus mi uciekł - mruknęłam i zdjęłam kurtkę, rzucając ją na szafkę.
Udałam się na górę w stronę swojego pokoju, gdy nagle poczułam ból w łydce. Skręciłam do łazienki i szybko podwinęłam nogawke spodni. Zobaczyłam wielką ranę rozchodzącą się od połowy mojej łydki. Wiedziałam, że to robota tego zwierzęcia, które mnie zaatakowało. Wyjęłam z szafki wodę utlenioną i usiadłam na sedesie, żeby ją przemyć.
-Jaki pies sąsiadów cię zaatakował i czemu tego nie widziałem? - usłyszałam głos brata i dopiero po chwili zorientowałam się, że stoi w drzwiach łazienki.
-To nie jest zabawne - powiedziałam do niego sarkastycznym głosem i wróciłam do przemywania rany - Zamiast tak się gapić mógłbyś przynieść mi bandaż.
Jake wyszedł z pokoju i po jakichś dwóch minutach wrócił z apteczką w ręku.
Owinęłam sobie nogę bandażem i ruszyłam w stronę pokoju. Następnego dnia miałam sprawdzian z biologii na który musiałam się pouczyć. Zabrałam się do roboty, a nim się zorientowałam, dochodziła już osiemnasta. Zeszłam do kuchni, gdzie mama kończyła przygotowywać kolację. Pomogłam jej z talerzami i postawiłam na stole gorącą jeszcze pieczeń. Dla mnie specjalnie zrobiła sałatkę warzywną. Gdy tylko tato wrócił do domu, usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się za jedzenie.
Następnie poszłam wziąć kąpiel. Kiedy się rozebrałam, zobaczyłam, że rana ciągle krwawi. Przemyłam ją zimną wodą i zmieniłam bandaż. Wróciłam go pokoju i zabrałam się za powtarzanie materiału.
Przed snem napisał do mnie Jacob, życząc mi dobrej nocy.
O szóstej trzydzieści obudził mnie budzik. Wstałam i pierwsze co zrobiłam, to przeczesałam włosy. Następnie udałam się do łazienki, gdzie miałam się ubrać. Ku mojemu zdziwieniu po ranie nie było ani śladu. Nie miałam czasu na domysły, dlatego szybko nałożyłam czarną, lekko prześwitującą koszulę i jeansy. Nałożyłam na twarz trochę pudru i spięłam włosy w kucyk.
Na schodach jak zwykle musiałam wpaść na Jake'a.
-Jak tam? Nie zmienisz się w psa i nie rzucisz się na mnie podczas snu?
Wyśmiałam go.
-Nie obiecuję - udałam się do kuchni i wyciągnęłam rękę po jabłko, które wrzuciłam sobie do torby.
-Znowu nie pojedziesz autobusem? - spytałam brata, który już kilka ostatnich dni spóźniał się na lekcje.
-Nie chcę iść na matme.
-I ty mu na to pozwalasz - rzuciłam do mamy, która jeszcze krzątała się po kuchni.
-Muszę lecieć na spotkanie. - odparła, po czym dodała - A ty masz iść z siostrą do szkoły.
W autobusie nie siedzieliśmy razem, bo oczywiście nie chcieliśmy pokazywać ludziom, że się znamy. Największa kujonka w szkole i najgorszy łobuz. Gdy tylko wysiedliśmy zauważyłam przed budynkiem Jacksona, chłopaka Amandy.
-Cześć - przywitaliśmy się, a ja zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Jacoba.
-Gdzie Amanda? - spytałam, żeby zabić ciszę między nami.
-Spóźni się chwilę - odparł, po czym spytał - Wchodzimy do środka?
Zgodziłam się, a gdy tylko mineliśmy szafki na szkolnym korytarzu, zobaczyłam Jacoba.
-Cześć piękna - uśmiechnął się do mnie i delikatnie pocałował w czoło. Był ode mnie wyższy, dlatego tak zwykle wyglądały nasze powitania.
Na pierwszej lekcji siedziałam sama, wcześniej dostając smsa od Amandy z wyjaśnieniem, że zaspała, a przed szkołą musiała umyć włosy.
Na przerwie wyszłam z klasy i jakaś postać wpadła na mnie na środku korytarza. Podniosłam wzrok, jednak nie zdążyłam zobaczyć nic szczególnego, ponieważ ten od razu ruszył dalej. Ubrany był w skórzaną kurtkę i jeansy, to tyle co rzuciło mi się w oczy, po za czarnymi włosami.
-Evelyn! - poczułam na sobie ciężar i już mogłam się domyśleć kto właśnie wskoczył mi na plecy.
-Cześć śpiochu - rzuciłam, a Amanda udała niezadowolenie, jednak po chwili znów cała rozpomieniała.
-Miałam taki cudowny sen. Zaraz ci wszystko opowiem. - pociągnęła mnie za rękę i usiedliśmy na ławce. Przez całą przerwę opowiadała mi jak to zagadała do jakiegoś chłopaka na wycieczce, jak pojechała na koncert, a później się obudziła i żałowała, że nie pocałowała wokalisty. Oczywiście miałam nie mówić dla Jacksona, bo byłby na nią zły.
Spędzając czas w czwórkę na stołówce, nagle zauważyłam siedzącego przy oknie chłopaka, który kilka godzin wcześniej potrącił mnie na korytarzu. Nie rozumiałam dlaczego siedział sam. W końcu był dobrze ubrany, a z zachowania wydawał się dość pewny siebie. Spojrzał na mnie, a ja odwróciłam wzrok, gdy w tej samej chwili Jacob mnie objął.
Po skończonych lekcjach całą czwórką mieliśmy zaplanowane kino. Jakaś komedia romantyczna, którą wybrała Amanda. Pojechaliśmy samochodem Jacksona, bo Jacoba był akurat w naprawie. Film okazał się całkiem dobry, jednak było widać, że nasi chłopcy nie byli nim zachwyceni, dlatego pozwoliłyśmy wybrać im kolejny seans. Później jak zwykle poszliśmy na pizzę, gdzie ja z Amandą omawialiśmy fabułę filmu, a chłopcy zajadali się fastfoodami.
Gdy wracaliśmy do domu, dopiero zaczęło się ściemniać.
-Co ci się stało w nogę? - spytał raptownie Jacob - Krwawiż.
-Dropne zadrapanie. To nic poważnego. - Nie chciałam, żeby się o mnie martwili.
-Na pewno?
-Muszę zmienić opatrunek.
Gdy Jacob i Amanda wysiedli jako pierwsi, pożegnaliśmy się, a Jackson zaproponował, że mnie podwiezie.
-Nie wygląda to najlepiej - mruknął, gdy zostaliśmy sami.
-Zagoi się.
-Mój dom jest bliżej od twojego.
-Dwa kilometry. Poradzę sobie.
Gdy dojechaliśmy pod bramę mojego domu, podziękowałam mu i wysiadłam, zamykając głośno drzwi. Na szczęście na następny dzień nie miałam nic zadane, więc wzięłam prysznic i położyłam się spać.
☆☆☆☆
Akcja zacznie się rozkręcać w najbliższych rozdziałach. Jackson dziwnie przejął się raną Evelyn, ale ona nie będzie chciała uwierzyć mu, że coś się dzieje.
Jeśli czytasz to opowiadanie, to zostaw komentarz lub zagłosuj. To wiele znaczy :*
Werecoyote85
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top