Miłość



Nika z rozmachem rzuciła plecak i padła na kanapę w salonie. Wzięła kilka uspokajających wdechów. Misza słysząc hałas, wychylił głowę z kuchni, zdziwiony zachowaniem dziewczyny. Ruda przetarła twarz dłońmi i uśmiechnęła się lekko do przyjaciela.

- Stiepy nie ma? - Rozejrzała się nerwowo, lekko rozczarowana nieobecnością starszego z braci.

- Wraca za trzy dni, delegacja czy coś. A i tobie dobry Laleczko.- Zachichotał blondyn.

Dziewczyna cała spłonęła rumieńcem, zawstydzona swoim zachowaniem.

- Dobry - Wymamrotała zawstydzona, wciągając jednocześnie apetyczne zapachy z kuchni. Przymknęła powieki, delektując się aromatem solianki. Uśmiechnęła się leciutko i przechylając głowę zerknęła na Misze z ukosa.

- Ktoś tu chyba ma randkę, co ? - Zaśmiała się.

Policzki blondyna natychmiast zabarwiły się szkarłatem. Wciąż krępował go ten temat zwłaszcza, że jeszcze rok temu był zakochany, bez wzajemności w siedzącej naprzeciw niego dziewczynie. Minęły prawie trzy lata od śmierci najstarszego z braci Morozow. Misza zdążył się zakochać i pożegnać swoją miłość. Patrzył jak ruda powoli odzyskuje uśmiech i radość życia, jednak dla niej na zawsze miał pozostać młodszym bratem Alexa. To ona przedstawiła mu jego obecną dziewczynę, kiedy tylko zorientowała się, że Misza wpadł tamtej w oko. Nawet teraz, gdy zdecydował się przeprowadzić do swojej dziewczyny, nadal odczuwał pewien niepokój i smutek, widząc jak bardzo cieszy to Nike. Westchnął ciężko i przysiadł się do dziewczyny. Odchylił głowę na oparcie i uśmiechnął się lekko, domyślał się co ją sprowadzało.

- Znalazłaś mieszkanie ? - Rzucił niby od niechcenia, dziewczyna spojrzała na niego, gniewnie prychając.

- Bardzo zabawne, wiesz Morozow, boki zrywać. Matko, ale ty potrafisz być podły. Raczej nie przychodziłabym tu po przysługę, jakbym coś znalazła. Myślałam, że zastanę może Stiepę.

Opuściła głowę, kładąc ją na podciągniętych pod brodę kolanach. Zamknęła powieki, delektując się ciszą i spokojną atmosferą domu Mrozowów. Całą trójkę połączyła miłość do najstarszego z braci, nie zmieniła tego nawet jego śmierć. Oni nadal pozostali bliskimi przyjaciółmi. Nika miała tu swój drugi dom, gdzie mogła przyjść o każdej porze dnia i nocy, gdzie nikt nie zadawał jej niepotrzebnych pytań. Teraz po dostaniu się na studia, dziewczyna chciała wyprowadzić się z domu, nie potrafiła się w nim odnaleźć po rozwodzie rodziców. Obok niej Misza cicho rozmawiał po rosyjsku przez telefon, gładząc delikatnie jej włosy w uspakajającym geście. Rozłączył się , uśmiechnął i poklepał dziewczynę po kolanie. Zerknęła na niego spod splątanych włosów.

- Zanieś rzeczy do sypialni Alexa. - Powiedział i lekko uszczypnął ja w nos. Twarz dziewczyny rozjaśnił radosny uśmiech. Szybko chwyciła plecak i zniknęła za drzwiami jednej z sypialni. Pokój utrzymany był w odcieniach szarości, centralne miejsce zajmowało podwójne łoże z baldachimem, przykryte beżowo - złotą narzutą. Pod ścianą stała jasna, pojemna szafa i biała komoda. Szybko wypakowała swoje rzeczy. Nie było tego wiele - kilka sztuk ubrani, na najbliższy tydzień. Odruchowo wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem - przedstawiało roześmianą parę, tulącą się do siebie, na kanapie w salonie. Barczysty brunet, o roześmianych ciemnoszarych oczach, przytulał do siebie drobniutką czternastolatkę o burzy splatanych w czasie zabawy, rudych włosów. Dziewczyna spoglądała w obiektyw rozświetlonymi radością jasnoszarymi oczami, przepełnionymi młodzieńczą beztroską. Nika lekko pogładziła zdjęcie, muskając palcem twarz mężczyzny. Przytuliła fotografie do piersi, aby choć trochę złagodzić pojawiające się znów uczucie straty. Odstawiła zdjęcie na komodę, przymknęła oczy i wykonała kilka głębokich wdechów. Przywołała na twarz uśmiech i ruszyła do kuchni, na poszukiwanie Miszy. Uśmiechnęła się, widząc jak sprawnie porusza się po kuchni, kończąc przygotowanie obiadu dla swojej dziewczyny.

- Dla mnie zostaw porcje w lodówce .- Posłała mu wesoły uśmiech - Dziś się przenosisz prawda ? Nie chcę wam przeszkadzać.

Misza zaśmiał się cicho i z szuflady wyjął dodatkowy komplet kluczy i rzucił go dziewczynie.

- Jakbyś wróciła po piątej, nie miałby ci kto otworzyć. Zjedz teraz, siadaj zupa już gotowa.

Zaledwie ruda zdążyła usiąść przy kuchennym stole, a chłopak postawił przed nią talerz parującej zupy i kubek z kwaśną śmietaną. Z uśmiechem satysfakcji obserwował jak Nika rozprawia się z apetytem ze swoją porcją, potem chwyta portfel i znika za drzwiami.

****

Nika rozebrała się i weszła pod prysznic, odkręciła gorącą wodę, zamknęła oczy, odchyliła głowę i pozwoliłaby woda zabrała ze sobą zmęczenie całego dnia. Od jej przeprowadzki do domu Mrozowów minęły niemal dwa miesiące. Prawie przez cały czas mieszkała tu sama, Stiepa wciąż był w delegacji albo na jakimś szkoleniu. Ruda wyszła spod prysznica i zorientowała się, że nie wzięła ze sobą piżamy, owinęła się ręcznikiem, przecież i tak była sama w domu. Wprost z drzwi łazienki wpadła na postawnego szatyna, krzyknęła przerażona, gdy mężczyzna oplótł ją ramionami, chroniąc przed upadkiem. Zapatrzyła się w jego granatowe oczy, tak różne od oczu jego braci, niezdolna do niczego innego. Stiepa z zachwytem wpatrywał się w dziewczynę, która sama wpadła mu w ramiona - w jej jasnoszare oczy, lekko teraz rozszerzone z zaskoczenia, jej zaróżowioną od gorącej wody skórę. Niechętnie puścił ją, gdy odzyskała równowagę. Dziewczyna gdy tylko poczuła, że jest wolna pomknęła do swojego pokoju, szybko narzuciła na siebie jakieś przypadkowe ubranie i poszła do kuchni. Stiepa opierał się o szafkę, w ręku trzymał szklankę z bursztynowym płynem, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach drogiego alkoholu. Nika bez słowa podeszła do lodówki i wyjęła butelkę coli, z szafki wyciągnęła szklankę i podała mężczyźnie. Uśmiechnął się trochę krzywo i szybko przygotował jej whisky z colą. Podał drink dziewczynie, a ona szybko pociągnęła niewielki łyk. Oparła się o szafkę obok mężczyzny, lekko stykając się z nim biodrem. Powoli popijali swoje drinki, milczenie nie przeszkadzało im, cisza przynosiła ukojenie, nie krępowała ich. Ruda oparła głowę o ramie mężczyzny, przymknęła oczy i uśmiechnęła się lekko.

- Wcześniej wróciłeś, coś się stało ? - Niechętnie przerwała ciszę, lekko ocierając się o ciało mężczyzny.

- Jeszcze nie - Uśmiechnął się psotnie, dziewczyna szybko obróciła się twarzą do towarzysza

- Jeszcze ? To znaczy, że coś jest ..

- Mhh...Misza zaręcza się w sobotę. - Westchnął mężczyzna.

- Ale to jutro - Krzyknęła ruda. - A co ważniejsze czemu ja nic nie wiem ?

Szatyn wzruszył lekko ramionami, przygarnął dziewczynę do siebie i oparł brodę na czubku jej głowy, nadal była taka drobniutka. Pachniała wanilią i truskawkami. Jego ulubiony szampon. Uśmiechnął się w jej włosy. Przez głowę przemykało mu tysiące myśli i jedno wciąż nawracające pytanie, kiedy to się zaczęło ? Kiedy przestała być dla niego, ukochaną zmarłego brata, a stałą się tą najważniejszą w życiu osobą? Uśmiechnął się delikatnie, czując jak oplata go swymi drobnymi ramionami. Dziewczyna odchyliła głowę i popatrzyła mu w oczy, stanęła na palcach i delikatnie połączyła ich usta w krótkim, czułym pocałunku. Oderwała się od jego ust i mocno wtuliła w szeroką pierś, ciesząc się obecnością ukochanej osoby. Gdyby ktoś zapytał, kiedy się zakochała pewnie nie potrafiłaby odpowiedzieć. To stało się tak po prostu, powoli, bez fajerwerków czy motyli w brzuchu. Najzwyczajniej w świecie zdała sobie sprawę, że nie potrafi już obejść się bez jego obecności u swego boku. Miłość to dziwne uczucie, raz zjawia się jak grom i pochłania nas bez reszty, innym razem zakrada się cichutko i nim się spostrzeżesz już obejmuje w posiadanie twoje serce. Raz jest gwałtowna niczym pożar, raz słodka i delikatna niczym poranne słonce, niezmiennie dodaje nam sił i odwagi by iść dalej mając u boku tą wyjątkową osobę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top