Coraz mniej czasu
-no bo... ja mam raka serca ok?!- krzyknęłam i zakryłam twarz w rękach.
ZPW REO
Reika krzyknęła że ma raka serca. Wytrzeszczyłem oczy. Fakt, podoba mi się. Chyba się zakochałem w niej ale na mojej drodze stoi jedna przeszkoda... Akashi.
-powiedz, że żartujesz... powiedz!- krzyknąłem i Podeszłem do niej.
-... mówię prawdę... nie chciałam was martwić... przepraszam- powiedziała cicho.
- Reika...- chciałem pogładzić jej ramię lecz Akashi mi przeszkodził.
-nie dotykaj jej- warknął.
-bo co?
-chłopaki nie teraz!- Chihiro przerwał nam.
-nie zadzieraj ze mną Reo- Akashi popchnął mnie lekko i spojrzał na mnie potem na Reike.
-czemu wy tacy spokojni z Chihiro?! Akashi, ona ma raka a ty spokojny!?- Kotaro jak zwykle panikuje w takiej sytułacji... ale w sumie czemu oni są tacy spokojni?
-... wiedzieliśmy o wszystkim już dawno...- co ten bialowlosy debil mówi?!
-co?!- wydarliśmy się z Kotaro.
-dobra chłopaki Reika jest już zmęczona czas na pożegnanie- powiedział Chihiro i wstał z ławki.
-ale...- i wtedy dostałem w łeb nowelą chłopaka.
-do zobaczenia- powiedział Akashi idąc z Reika'ą w stronę domu. Ehh, życie jest brutalne...
ZPW REIKA
Teraz już nawet oni wiedzą o tym. Gdy wracaliśmy, Akashi szedł blisko mnie, tak, że stykaliśmy się ramionami. Nagle niebo przeszyła błyskawica i rozbrzmiał potężny huk. Podskoczyłam i jeszcze bardziej zbliżyłam się do towarzysza.
-boisz się burzy?- spytał.
-nie tylko...- kolejny huk. Zacisnęłam dłonie. Chłopak zauwarzył to i postanowił chwycić moją dłoń w swoją. Miał taką ciepłą i silną dłoń...
-nie pozwolę ci się bać- powiedział i poczułam jak zaciska palce mocniej na mojej dłoni. Przyspieszyłam i w mgnieniu oka znalazłam się z nim w dworze. Poszłam do pokoju. U progu zatrzymałam się i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Akashi dalej trzyma moją dłoń. Spojrzałam na nasze złączone dłonie.
-ile to jeszcze dni?- spytałam na głos jakby w transie.
-...7...- odpowiedział po chwili smutno. Chwilę po tym uzmysłowiłam sobie o co pytam i przy jakim temacie teraz jesteśmy.
-wybacz...- bąknęłam i spojrzałam na czubki butów. Jego druga ręka spoczęła na moim policzku. Przyciągnął mnie do siebie i ucałował moje czoło.
-nie ma za co- powiedział.
-zostać z tobą na noc?- spytał..... czy on... nie! Tego brakuje w mojej głowie! Dwuznacznych pytań i skojarzeń!
-nie trzeba, do jutra dobranoc!- po tych słowach weszłam z hukiem do pokoju i opadłam na łóżko. Ten dzień był wykańczjący...
~~ time skip~~
Minęło kolejne 2 dni. Akashi cały czas był przy mnie i ja koło niego bo prosił o to. Dziś idę z nim na lekcje grania na skrzypcach. Ten to dopiero wszechstronnie uzdolniony. Czekaliśmy w sali muzycznej. Zostało jeszcze 10 minut do lekcji.
-czy... śmierć jest nieunikniona?- spytał zagłuszając ciszę wogule nas. Wiedział, on znał odpowiedź, ale nie chciał sobie tego uświadomić, że za 5 dni umrę.
-... w moim przypadku jest nieunikniona- odpowiedziałam. Chłopak przytulił mnie.
-boisz się?- szepnął.
-.... tak... boje się, że wszyscy których znam będą prze mnie cierpieć- odpowiedziałam smutnie.
-ja też się boje... boje się, że mnie opuścisz na zawsze- powiedział i w tym momencie do sali wszedł nauczyciel Akashi'ego. Nie powiedział ani słowa na nas, widząc że Akashi mnie przytula. Po chwili póścił mnie i kazał usiąść i posłuchać jak gra. Grał tak pięknie i z harmonią. Nie wiem po co mu te lekcje skoro gra jak prawdziwy mistrz. Zatraciłam się w grze chłopaka...
Dobra tym razem nie ma Polsatu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top