Koszykówka w praktyce
-halo?- odebrałam po chwili wahania.
-co ty sobie wyobrażałaś uciekać od lekarza, co?! I to jeszcze a taki sposób! Gdzie ty teraz jesteś!? Rozumiem, że nie chcesz tutaj zostać, ale żeby od razu uciekać?!- aż musiałam odłożyć telefon od ucha, bo Mei tak głośno krzyczała.
-widzę, że ktoś tu nie jest zadowolony- mruknął Kotaro.
-hm? Reika, kto jest z tobą?- musiała usłyszeć głos Kotaro? Musiała?!
-k-kolega... - w tym momencie zabrało się Reo na żarty i próbował mi wyrwać telefon, śmiejąc się przy tym. Wreszcie złapał moje nadgarstki i przybliżył je do siebie.
-spokojnie psze pani, Reika jest w dobrych rękach!- powiedział do telefonu, gdy był już przy jego ustach. Zarumieniłam się i wyrwałam mu urządzenie.
-Reika kto to...- nie zdążyła dokończyć.
-gomene Mei, wrócę za godzinę!- po tych słowach rozłączyłam się. Reo i Kotaro śmiali się w niebogłosy a Akashi, Chihiro i ten wielki murzyn zachowali Poker face.
-lepiej chodźmy na ten trening- odezwał się Chihiro i ruszył przodem.
-d-dobry pomysł- powiedziałam i ruszyłam za srebrnookim. Tuż koło mnie szedł Reo. Chciał mnie objąć ramieniem, lecz ktoś mu na to nie pozwolił.
-nie pozwalaj sobie na zbyt dużo, Reo- odezwał się Akashi idący po mojej drugiej stronie. Był blisko. Strasznie blisko. Cholernie blisko. Za blisko!
-hehe ok ok nie wściekaj się tak!- Reo uniusł ręce w obronnym geście. Akashi chciał go zamordować wzrokiem. Czemu tak zareagował? Przecież to niewinne żarty. Po... ej zaraz... czemu Akashi nie jedzie limuzyną, tylko idzie z nami? Częściej jeździł na treningi niż na nie szedł... ok, nie wnikam. Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Chłopaki poszli się przebrać a ja miałam grzecznie czekałam na hali. Jak to ja moja ciekawość czasami bierze górę i podeszłam do kosza z piłkami do koszykówki. Wzięłam piłkę. Nigdy nie grałam w kosza, bo nie mogę się przemęczać... ale chyba rzucić do kosza mogę, prawda? Ustawiłam się w odpowiednim miejscu i rzuciłam. Piłka celnie wpadła do kosza. Podeszłam do piłki i ponownie spróbowałam z dalszej odległości. Jupi! Trafiłam! Następnie powturzyłam to jeszcze raz. Gdy przymierzałam się do kolejnego rzutu poczułam, że ktoś jest za mną. Odwruciłam ostrożnie głowę i napotkałam te wyjątkowe oczy.
-co ty robisz?- spytał Sei, krótko i bez uczuć.
-rzucam do kosza...- odpowiedziałam cicho. Podałam mu piłkę i chciałam odejść na ławkę, lecz zatrzymał mnie trzymając za nadgarstek w żelaznym uścisku. Zbliżył swoją twarz do mojego ucha.
-coś się w tobie zmieniło. Nie jesteś tamtą energiczną Reika'ą mnie się oszukać nie da- powiedział cicho, na co przeszły mnie okropne ciarki. Wyrwałam rękę z jego i poszłam na ławkę. Nie może się dowiedzieć. Nie może. Nie chce mu tego mówić. Nie chce, aby ktokolwiek cierpiał tylko z mojego powodu. Chce aby nie płakali za mną. Żeby nie wiedzieli. Żeby zapomnieli. Zaczeli rozgrzewkę. Kotaro uśmiechnął się do mnie co z wielkim wysiłkiem odwzajemniłam. Po kilku minutach zaczęli grać. Grali bardzo dobrze. Starałam się nie okazywać smutku i ukrył am to pod maską. Nagle...
-Reika choć na boisko- usłyszałam głos Akashi'ego. Nie była to prośba, to był bardziej rozkaz. Weszłam na boisko.
-spróbuj rzucić do kosza- powiedział i rzucił mi piłkę, która złapałam. Skupiłam się i... w tym momencie zostałam zablokowana przez Reo. Dużo razy widziałam jak chłopaki robili zmyłki, przechodziło przez przeciwnika, więc czas to powtórzyć. Przypomniałam sobie ruchy Daiki'ego. Przez chwili kozłowałam z prawej do lewej ręki. Nie zdradzałam wzrokiem co mam zamiar zrobić. Przeszłam go z prawej strony i teraz rzut! Udało się! Opłacało się patrzeć w gimnazjum na chłopaków podczas gry. Wszyscy stali jak słupy soli i się na mnie patrzyli. Niech nie liczą, że to powtórzę. Spojrzałam na zegarek.
-Reika weź to...- zaczął Chihiro, lecz mu nie pozwoliłam dokończyć.
-musze iść, bo inaczej Mei mnie ukatrupi, paa!- oddałam piłkę i ruszyłam w stronę drzwi i poszłam w kierunku domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top