Hymn

Obudziło mnie chodzenie jakichś osób po sali. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że do pani leżącej obok mnie przyjechał jakichś mężczyzna, pewnie ojciec dziecka. Trzymał on maluszka na rękach. Na ten widok zaszkliły mi się oczy.

Kobieta tez była ubrana w normalne ciuchy wiec pewnie dziś wychodzi. Pomyślałam i odwróciłam wzrok, żeby nie było że się przyglądam. Podniosłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon. Niestety sprawdzanie wiadomości uniemożliwiły mi wymioty. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki.
Wychodząc z łazienki, która była niestety na korytarzu natchnęłam się na lekarza. Przekazał mi on wszystkie informacje i powiedział, że mogę dziś wychodzić. Wiec wróciłam do sali. Z niej właśnie wychodziła pani z dzieckiem i mężczyzna. Uśmiechnęłam się do nich i ich wyminęłam. Weszłam do sali i uświadomiłam sobie, że spałam w szpitalnych ubraniach i nie mam swoich. Ja to jednak spostrzegawcza jestem. Chwyciłam za mój telefon i kiedy już miałam wybierać numer do Borysa chłopak sam do mnie zadzwonił. Od razu Odebrałam.

-Hej mogłabyś mi przypomnieć jaki masz numer sali?-spytał

-A co ty już w szpitalu jesteś?- spytałam

-Tak-

-20- powiedziałam i Borys odrazu się rozłączył. Bardzo dziwne.

Po mniej więcej pięciu minutach do drzwi sali ktoś zapukał. Wstałam z łóżka i je otworzyłam. Za nimi stał ojciec dziecka, czyli Borys. Trzymał on w ręku kwiaty. Był to piękny bukiet róży. Delikatnie uśmiechnęłam się na ten widok i przyjęłam kwiaty od chłopaka. Od razu je powąchałam.

-Dziękuję- powiedziałam, a on się tylko uśmiechnął.

-a wiesz, że miałam właśnie do ciebie dzwonić- powiedziałam i weszliśmy w głąb sali. Odłożyłam narazie kwiatki na szafkę.

-A po co?- spytał

-Chciałam, żebyś przywiózł mi jakieś moje ubrania, ale już za późno. Więc pojadę w moich z wczoraj- powiedziałam

-Poczekaj tu chwile- powiedział Borys i wyszedł. Ym mam się bać? Pomyślałam i usiadłam na łóżku. Za chwile Borys wrócił z jakimiś ubraniami w ręku.

-Nie będziesz chodziła w ubraniach z wczoraj. Masz tu moje- powiedział i mi je podał

-nie zmienia to faktu, że nie mam innej bielizny- powiedziałam śmiejąc się

-To tez ci mogę dać- powiedział i się zaśmiał

-jakoś wytrzymam już w tej dzięki- powiedziałam

-Idę się przebrać, jak wrócę to zapytam cię o to o co wczoraj cię spytałam przez telefon- powiedziałam i udałam się do łazienki.

POV BORYS

Pomimo tego wszystkiego co się stało. Nie będę ukrywał, że prze mnie. Wczoraj przemyślałem wszystko raz jeszcze. Kluczowe pytanie dlaczego poszedłem do Madzi. Ułożyłem odpowiedz w głowie, ale i tak pewnie zaraz ją zapomnę. Od tego co teraz powiem zależy, czy miłość mojego życia mi wybaczy. Jeśli nie przysięgam, że nie wyrobie i chyba kopne w kalendarz. Oby tak się nie stało.

Po chwili dziewczyna wyszła z łazienki. W mojej bluzie i dresach. Przez co jeszcze bardziej zapragnąłem tego co było wcześniej. Naszych cudownych maratonów filmowych, spacerów najbardziej tego w Warszawie, od którego wszystko się zaczęło.

POV LENA

Przebierając się prawie się popłakałam. Te ubrania tak pięknie pachniały jego perfumami. Ale powstrzymałam emocje i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku obok Borysa. Spojrzałam na chłopaka oczekując i zaczął mówić.

-Gdybym teraz był w tej samej sytuacji napewno bym nie powtórzył tego błędu. Pojechałem do niej chyba dlatego, że byliśmy ze sobą trzy lata. Ona zaczęła do mnie pisać. Starałem się nie odpisywać. Ale zaproponowała spotkanie, że chce mi wyjaśnić. Ja się zgodziłem i wtedy wiesz co się stało..Naprawdę cię przepraszam kocham tylko ciebie daj mi jeszcze jedną szansę- zaczął się tłumaczyć

-Jeśli dała bym ci jeszcze jedną szansę to wykorzystasz ją czy po jakimś czasie tez ci się znudzę i pójdziesz znów do niej?- spytałam

-Nie nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Kocham cię i nasze dziecko- powiedział i złapał mnie za rękę. Strasznie, strasznie mi go brakowało. Nachyliłam się nad chłopakiem i go pocałowałam. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Czuje się jak bym nie widziała go z rok.

-Napewno nie będzie tak jak na początku, ale się postaram- powiedziałam i się uśmiechnęłam.

-Dobra chodź zbieraj rzeczy i idziemy- powiedział chłopak

***

Po paru minutach siedzieliśmy już w aucie jadąc do mojego mieszkania. Droga mieszkała w ciszy. Zaczęłam zastanawiać się czy dobrze robię. Ale w końcu odrzuciłam te myśli, bo podjechaliśmy pod mój blok. Wysiadłam z auta, zabrałam kwiatki i jakieś moje ubrania i poszliśmy do klatki.

------------------------

👋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top