Rozdział 28
Kilka godzin później Alarien znowu odwiedziła komnatę Amroda. Zastała w niej, jak można się było spodziewać, tylko głuchą i przygnębiającą ciszę. Elfka niby nie powinna się jeszcze martwić, lecz i tak poczuła dreszcz niepokoju. Wiedziona instynktem, zamiast udać się do swej komnaty, opuściła pałac, stawiając czoło nocy, ale przede wszystkim własnym lękom. Królową bowiem, od kilku dni przerażało jedno miejsce. Zadbana, kamienna sala miała lekko zaokrąglony sufit. Jej ściany pokryte były obrazami, przedstawiającymi Arye. Całe wnętrze przyozdobione było różnokolorowymi kwiatami. Niby normalne i wydawać by się mogło, że całkiem przytulne miejsce, lecz opinia ta nie miała z prawdą nic wspólnego. Oprócz wielu pięknych ozdób znajdowała się tam bowiem szklana trumna, która już na zawsze trzymać będzie w swych objęciach blondwłosą elfkę. Alarien odetchnęła głęboko, po czym weszła na ścieżkę, prowadzącą do grobu jej siostry. Kilka metrów przed wejściem do krypty przystanęła, wahając się i nie wiedząc, czy na pewno chce tam iść. Zamknęła oczy, następnie odetchnąwszy po raz kolejny, ruszyła do przodu. Wyciągnęła przed siebie bladą dłoń, powolnym ruchem chwytając za klamkę. W tej chwili strach ją opuścił. Elfka zdała sobie sprawę, iż jej obawy nie przywrócą życia zmarłej siostrze. Zdecydowała, że życie toczy się nadal, a z przeszłością zawsze, prędzej czy później trzeba się pogodzić. Królowa stanowczym ruchem uchyliła wrota i weszła do środka. To, co ujrzała, tak ją jednocześnie zaskoczyło i przestraszyło, że w pierwszej chwili stanęła nieruchomo, niczym posąg, po prostu spoglądając przed siebie. Niedługo jednak to trwało, albowiem kobieta szybko otrząsnęła się z pierwszego szoku i czym prędzej podbiegła do rannej postaci, leżącej kilka metrów dalej. Wokół było tyle krwi, że gdyby nie sztylet, wystający z ciała elfa, nie można by było rozpoznać, skąd ona wypływa. Alarien przyłożyła palec do śnieżno białej szyi mężczyzny, po chwili przesunęła go odrobinę w prawo, potem jeszcze kawałek i jeszcze, aż w końcu zrezygnowana, przyjęła do wiadomości smutną prawdę. Amrod był martwy. Po twarzy kobiety po raz kolejny spłynęła łza, jednak tym razem postanowiła, że będzie silna. Dość już się napłakała. Teraz przyszedł czas na działanie. Uwagę królowej przykuł jeden, istotny szczegół, który nie zgadzał jej się w pozycji zmarłego efla. Uznała jednak, iż nie czas teraz na zastanawianie, albowiem musiała powiadomić innych o tym, co odkryła. Szybko wstała i wybiegła z krypty, nie zamykając za sobą drzwi. Ciszę nocy rozdarły jej prawie niesłyszalne kroki. Kilkanaście minut później cały pałac wiedział już, o tym, co się wydarzyło. Ciało Amroda, z jak największą ostrożnością, przeniesiono do odpowiedniej sali w głównej twierdzy. Mieszkańcy Mrocznej Puszczy ze smutkiem rozmawiali o kolejnej ofierze miłości, mylnie sądząc, iż elf popełnił samobójstwo. Każdy z nich, w myślach bądź na głos, wspominał królową Elariel- matkę Thranduila- przypominając sobie, co zdarzyło się przed laty. Okrutny plan zabójczyni Amroda zadziałał tak, jak się spodziewała. Choć nie do końca, albowiem prawdę znała nie tylko postać w zielonej pelerynie. Królowa Alarien również ją odkryła, jednak nie wiedziała jeszcze, kto za tym wszystkim stoi, ale i to miało się niedługo zmienić.
***
Kiedy następnego ranka książę Legolas przetarł zaspane oczy, po czym podniósł się z łóżka i z lekkim uśmiechem uchylił zasłony, nie spodziewał się ujrzeć zamieszania, jakie trwało na dole. Zdziwiony i jednocześnie ogromnie zaciekawiony, w niewyobrażalnie szybkim tempie ubrał się i aby nie tracić czasu na schodzenie po schodach, po prostu ześlizgnął się po poręczy. Podczas szaleńczej podróży śmiał się, widząc służbę, która rozbawiona, kręciła głowami. Chwilę później biegł już do sali tronowej, z nadzieją, iż tam znajdzie rodziców. Nie pomylił się, albowiem usłyszał ich ciche, poważne głowy.
-On był lewo ręczny- powiedziała jego mama- nie mógł się zranić prawą.
-A więc kolejne zabójstwo- szepnął Thranduil ze zgrozą- ile osób może zginąć jednego dnia?
-Żebyśmy się jeszcze nie zdziwili- rzekła cicho Alarien, lecz mąż i tak ją usłyszał.
-Jakie kolejne zabójstwo?- zapytał Legolas, który w końcu dotarł do rodziców.
-Kochanie, podsłuchiwałeś?- odparła pytaniem, na pytanie Królowa Mrocznej Puszczy, kładąc dłoń na ramieniu syna.
-Nie chciałem- odrzekł mały elf ze skruchą- po prosu usłyszałem kawałek waszej rozmowy, jak tutaj wszedłem. Przepraszam.
-Nic się nie stało, synku- odpowiedział król, uśmiechając się smutno.
-A więc, o co chodzi?
-Chcieliśmy ci o tym powiedzieć później- zaczęła kobieta cicho- ale skoro słyszałeś naszą rozmowę, to nie zamierzamy niczego przed tobą ukrywać.
-Wczoraj w nocy- rzekł Thranduil, kucając, aby znaleźć się mniej więcej na wysokości księcia- twoja mama odwiedziła kryptę. Znalazła w niej martwego Amroda.
-Co mu się stało?- zapytał Legolas, rozszerzając oczy ze zdziwienia i smutku. Nie był tak przywiązany do niego, jak do jego żony, jednakże jego śmierć również go zasmuciła.
-Prawdopodobnie wbił sobie sztylet w brzuch- powiedziała Alarien, szczególnie podkreślając słowo „prawdopodobnie".
-Biedny wujek- szepnął mały elf, lecz po chwili lekko się uśmiechnął- ale teraz jest szczęśliwy, prawda? Dołączył do cioci Aryi.
-Na pewno, skarbie- odparła cicho królowa, przyciągając syna do swej piersi. Po jej twarzy spłynęła kolejna, pojedyncza łza. Kobieta nie pozwoliła, aby Legolas zobaczył jej płacz. Drobną kroplę spostrzegł tylko Thranduil, lecz wiedział, iż jego żonie nic teraz nie pomoże. Trawił ją wewnętrzny smutek, spowodowany wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie lata. Gdy ta kryształowa drobinka przemierzyła już całą twarz elfki i zniknęła w materiale jej sukni, wzrok kobiety uległ zmianie. W jej oczach czaiło się wyzwanie i żądza mordu.
***
-Jak to znaleźliście ich ciała?- krzyknął przestraszony Thranduil, podnosząc się ze swego tronu i zbiegając z małych schodków, aby stanąć twarzą w twarz z dwójką strażników.
-Nie dalej, jak dziesięć mil stąd znaleźliśmy sześć ciał- rzekł smutno jeden z efów. Miał od długie, ciemnobrązowe włosy- każde z nich miało na sobie zbroję z Mrocznej Puszczy.
-Obok nich leżało to- dodał drugi z mężczyzn, którego włosy miały kolor dojrzałego zboża, czekającego na zebranie. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę. Wcześniej biały materiał nasiąkł szkarłatną krwią. Z jej dawnego wyglądu pozostało już tylko jedno, a mianowicie złoty, ręcznie wyszywany napis: Ninde. Thranduil wciągnął powietrze ze świstem. Nie pozostawało żadnych wątpliwości, że zmarli elfowie, to eskorta, którą przydzielił przyjaciółce.
-Nie było tam brązowowłosej elfki?- zapytał cicho.
-Powiedzcie, że nie- powtarzał sobie w myślach- powiedzcie, że nie.
-Nie- odparł krótko pierwszy strażnik. Król odetchnął z ulgą, lecz nie był to koniec złych wiadomości.
-Spostrzegliśmy jeszcze coś, mój panie- rzekł drugi z elfów.
-Co?
-Armie orków- odpowiedział mężczyzna cicho- idą tu.
-Według mnie to oni zabili tamtą szóstkę i porwali lady Ninde- powiedział jego towarzysz.
-Ile mamy czasu?
-Według naszych obliczeń będą tu nad ranem.
-Ilu?
-Jakieś pięć tysięcy, może więcej.
-Wiecie, co macie robić- rzekł król poważnie. Na jego twarzy pojawił się zacięty wyraz twarzy- czeka nas bitwa i nie wiem, jak wy, ale ja nie zamierzam jej przegrać.
***
Wieści o nadciągającej bitwie rozeszły się po całej Mrocznej Puszczy, lecz królowa wraz z synem znajdowali się wtedy w pokoju księcia, przez co te informacje do nich nie dotarły. Próbując odciągnąć swą uwagę od niefortunnych myśli, Alarien bawiła się z Legolasem i z coraz większym uśmiechem wysłuchiwała jego wesołych przygód.
-Lirannia goniła mnie przez pół korytarza- powiedział elf, powodując wybuch śmiechu u matki.
-Za jedno jabłko?- zapytała, ciągle się śmiejąc.
-Też tego nie rozumiałem- odparł poważnie książę- przecież wtedy wziąłem tylko jedno. Myślisz, że chodziło jej też o to ciasto i biszkopty, które wziąłem dzień wcześniej? Albo o te pyszne ciastka, których skubnąłem jeszcze dzień wcześniej?
-Nie- odpowiedziała Alarien, kręcą głową- na pewno nie o to jej chodziło- starała się być poważna, jednak jej to nie wyszło i już po chwili wybuchnęła gwałtownym i niepohamowanym śmiechem. Legolas również zaczął się śmiać. Królowa natomiast, nie mogąc się uspokoić, aż wychyliła się do tyłu, przez co wylądowała na miękkim łóżku, co spowodowało jeszcze jeden wybuch radości. Młodemu elfowi wpadła w oko dość duża, kremowa poduszka. W jednej chwili podjął decyzję i nim Alarien zdążyła się zorientować, już oberwała puchową bronią. Elfka spojrzała na syna z błyskiem w oku.
-Ty to zacząłeś- powiedziała wesoło- a ja to skończę!
W stronę księcia jednocześnie poleciało kilka miękkich pocisków. Zdołał się uchylić przed dwoma, trzeci natomiast trafił go prosto w twarz.
-O nie!- zawołał, po czym chwyciwszy wszystkie poduszki, jakie miał w zasięgu wzroku, stanął przeciw królowej. Kobieta również nie stała biernie, przypatrując się rozwojowi wypadków, tylko w pełni przygotowana czekała na atak ze strony syna. Po chwili szaleńcza bitwa rozpoczęła się. Kolorowe, miękkie pociski fruwały po całej komnacie, a towarzyszyły im głośne wybuchy śmiechu Legolasa i Alarien.
Thranduil stał od jakiegoś czasu przy drzwiach od pokoju i ze smutnym uśmiechem przysłuchiwał się, toczącej bitwie. Śmiech żony był dla niego niczym najpiękniejsza muzyka. Był szczęśliwy, że znowu słyszy jej szczerą radość i jednocześnie ogromnie smutny, że musi ją przerwać. Westchnął zrezygnowany, po czym złapał za klamkę i wszedł do środka. W ostatniej chwili zdołał uchylić się przed dwoma, szybkimi obiektami, lecącymi w jego stronę. Król obejrzał się do tyłu i zobaczył na korytarzu poduszki, które wypadły przez otwarte drzwi. Powrócił wzrokiem do rodziny i... poczuł uderzenie. Na jego twarzy wylądował czerwony pocisk, jednak nie to było w tym najdziwniejsze. Puchata broń bowiem, nie spadła tak, jak powinna, lecz nadal wisiała w powietrzu. Alarien wraz z synem spojrzeli na siebie zdziwieni, po czym znowu przenieśli wzrok na Thranduila. Nie widzieli jego twarzy, tylko duży, czerwony prostokąt, przez co mały elf po chwili nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
-Zamiast się śmiać, może byście to ze mnie zdjęli?- powiedział król cicho, przez co królowa uniosła brwi i powoli podeszła do męża. Gdy zobaczyła, co się stało, po raz kolejny wybuchnęła głośnym śmiechem.
-O co chodzi?- zapytał Legolas, podbiegając do rodziców i podskakując, mając nadzieję, że wtedy zobaczy wszystko lepiej. Elfka opanowała się odrobinę i schyliła się do syna, szepcząc mu coś na ucho. Piękną twarzyczkę rozjaśnił wesoły uśmiech.
-Ale śmieszne- rzekł Thranduil, udając poważnego, lecz sam miał ochotę się roześmiać- czy to moja wina, że korona przebiła poduszkę i się zaplątałem?
-Nie, oczywiście, że nie- odparła Alarien, po czym uwolniła męża z objęć puchu.
-Jaka ulga- westchnął elf, oddychając głęboko. Matka z synem spojrzeli na siebie po raz kolejny dzisiaj i po raz kolejny wybuchnęli śmiechem.
-O co wam chodzi?
-Pióra- zdołał wykrztusić Legolas, pomiędzy jednym wybuchem śmiechu a drugim. Mężczyzna podszedł do lusterka, a widząc swoje odbicie, aż sam parsknął śmiechem. Wyglądem przypominał teraz pisklę, które nie miało jeszcze wszystkich piór, a te które posiadał, sterczały na wszelkie możliwe strony. Gdy się z nimi uporał, z powrotem odwrócił się do rodziny i udając wesołego, rzekł:
-Przyszedłem tu, aby porwać Królową Mrocznej Puszczy, jednak pokonano mnie- podszedł do żony- czy zechcesz, o piękna damo, pójść ze mną z własnej woli?
-Mój dzielny obrońco- zwróciła się elfka do młodego księcia- czy mogę zostać porwana przez tego oto władcę?
-Nie mam nic przeciwko- powiedział Legolas dostojnie, po czym uśmiechnął się szeroko. Alarien również się do niego uśmiechnęła, po czym pocałowawszy go jeszcze w policzek, razem z mężem opuściła komnatę.
-Co się stało?- zapytała, gdy była pewna, że książę już ich nie słyszy.
-Nic dobrego, kochanie- westchnął Thranduil, następnie opowiedział żonie o wszystkim, co się wydarzyło i co ma się dopiero wydarzyć.
-A więc bitwa- rzekła królowa, gdy skończył.
-Nie mam, co myśleć, abyś się ukryła, prawda?
-Widzisz, jak dobrze mnie znasz, najdroższy?- odparła elfka, całując go w policzek, lecz mężczyzna w ostatniej chwili przesunął głowę w taki sposób, że ich usta się złączyły. Alarien zarzuciła mu ręce na szyje, a ich ciała przyległy do siebie ściśle.
-Kocham cię- szepnął Thranduil, odsuwając się od niej na chwilę.
-Też cię kocham, mój drogi. Ciebie i Legolasa- odparła cicho- bardziej niż wszystko. Bardziej niż życie.
-Nie mów tak- rzekł król z ogromnym bólem w głosie.
-Jak?
-Tak, jakby to był koniec- odpowiedział ledwie słyszalnie.
-Wszystko może się zdarzyć- wyszeptała mu do ucha, po czym mocno w tuliła się w jego pierś, słuchając uspokajającego bicia jego serca. Miała przeczucie, że to jednak jest koniec.
Przepraszam, że nie wstawiłam wczoraj, ale... zasnęłam :-D dosłownie zasnęłam przy pisaniu :-3 jak się obudziłam, to byłam przy "Alarien zarzuciła mu ręce na szyje" więc wstałam rano, dokończyłam i wstawiam :-)
Poza tym zrobiłam już oba filmiki i uważam, że są kompletnie do bani :-/ tez wzruszający jest mało wzruszający, a ten drugi... też jakiś taki, nie taki jak miał być :-(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top