001#

Eren pov.

Mam się zgodzić?Nie wiem,o co w tym chodzi.Gdzie jestem?Kim są Nadzwyczajni?Tyle pytań.Odpowiedź tylko przy mojej zgodzie.W dodatku, zależnie od mojej decyzji,zabierze mnie śmierć.Dobra.Na spokojnie.

- Więc mam wybrać.Ale co będę miał z bycia Nadzwyczajnym?

- My...powiemy dopiero jak się zgodzisz.-Odparła brunetka krzyżując swój wzrok z blondynem.

- To jak kupno kota w worku.Nie wiem jakie cholerstwo się trafi.

- Ująłeś to lepiej niż ostatni człowiek.
Erwiś,zacytuj!Twoim głosem brzmi to najlepiej.

- To nie jest dobry moment...

- Ech...dobra ja powiem.A więc cytując: „Życie jest jak seks transwestyty.Wszystko ładnie pięknie, tu nagle chuj."- Dziwne to porównanie.Oni są dziwni.

- Mówiłem,że to zły moment.

- Ok,poddaje się.Próbowałam rozładować atmosferę...

- Nic nie szkodzi.-Uśmiechnąłem się delikatnie do brunetki.W końcu się starała.

- Anioł...kurwa!Erwin Anioł!

- Co?Gdzie?-Rozglądnąłem się na około,ale nic nie zauważyłem.

- Widzisz,to jest praca dla niego!- Brunetka szybko do mnie doskoczyła i objęła błagając o to bym się zgodził.

- Hange!On ma sam podjąć decyzje!- Lekko zirytowany mężczyzna zmarszczył swoje wielkie brwi. Wyglądało to komiczne.

- Maruda.-Odparła ta natychmiastowo.Zacząłem się cicho śmiać.Dawno nie miałem takiego ubawu.Moje wątpliwości szybko się rozwiały.Ta dwójka był zabawna i dobrze im z oczu patrzyło.

- Jesteście świetni.Zgadzam się.- Kobieta od razu mnie mocniej przytuliła z wielkim uśmiechem.- A teraz,o co chodzi w tej robocie?

- Nadzwyczajni.Jesteśmy nieśmiertelnymi.Pomagamy ludziom z całego świata.Może opowiem ci wszystko w drodze.-Stwierdził Erwin.
Wstałem więc z łóżka i ruszyłem z nimi.A blondyn kontynuował swoją naukę.Weszliśmy do wielkiej sali gdzie wiele osób było zajętych rozmowami.Sala była przestronna.Z sufitu na długich srebrnych łańcuchach zwisały jaskrawe żyrandole.Z każdej strony odbijały barwy tenczy.Coś jak mini pryzmaty. Po bokach ustawione były wielkie regały z księgami i papierami. Wszyscy jakby unosili się w powietrzu...O to zapytam później.

- Obecnie jesteśmy w Scintillam¹.

- Na nasz język Iskra...-Wtrąciła się brunetka widząc pewnie niezrozumienie na mojej twarzy.

- Tak...Wracając.Scintillam jest to miejsce narodzin,albo jak wolisz rekrutacji Nadzwyczajnych.Ale jak wiemy kogo wybrać?Na każdym kontynencie książka,którą także ty czytałeś jest ukrywana przez Nuntius².Są to specjalne osoby stojące wyżej w naszej hierarchii.Przyciąga ona potencjalnych kandydatów.Nie wiemy dokładnie jak.Robi to po prostu.A książki biorą się z zapisów naszej pracy.

- Rozumiem.Ale czym my jesteśmy? Wogóle po co istniejemy?

- Hmmm...na pewno nie aniołami. Każdy z nas zaraz po inicjacji dostaje dar,który ma mu pomóc w przekonywania do siebie ludzi. Musimy ich wspierać,pomagać i dążyć do tego by nie stracili siebie.

- A jakie wy macie dary?

- To kwestia punktu widzenia.Nikt nigdy nie wie jaki ma dana osoba.
Każdy widzi co innego.Spójrz na Hangi.Co widzisz?-Przyjrzałem się dokładnie brunetce,ale uwagę przykuł szczery uśmiech. Powiedziałem więc o tym Smithowi.

- A ja znowu widzę lojalność.Daru nigdy się nie da się określić do końca.
Składa się na kilka cech dominujących u Nadzwyczajnego i pokazuje się zawsze, ta jedna najbardziej ceniona przez daną osobę, która jest pod naszą opieką.

- Jak wygląda inicjacja?

- Dojdziemy do Rursus³ to się dowiesz.

- Czyli przejde inicjację od razu?

- Powiedzmy,że twoja inicjacja to bardziej fieri⁴.Tak to tu nazywamy.
I tak.Tylko jestem ciekaw który Altioremⁿ jest teraz obecny.

- Pewnie Dot.

- Szybko pójdzie.- Po tych słowach weszliśmy do sali o dziwnym sklepieniu.Z samego środka kopuły wystawał długi aż do trzech metrów nad ziemią szpikulec jasno błyszczący zielonym i złotym kolorem.wszystko trzymało sie na mlecznobiałych filarach.Niedaleko stał łysy,starszy człowiek z wąsem.Odwrócił się do nas z uśmiechem.

- Kolejny rekrut?Często ostatnio przyprowadzacie nowych.

- Taki los.

- Wyjaśniliście chociaż główne zasady?

- Eeee...bo wiesz...-Zaczęła Hangi.Ja w tym czasie widziałem jej zakłopotanie.Starszy mężczyzna skiną na mnie palcem bym podszedł.

- Więc jak masz na imię synu?

- Eren.

- Dobrze.Zdradze ci teraz żądzy tego świata.Więc słuchaj uważnie,kiedy będziesz przechodzić fieri.- Chodź ze mną.- Zostałem wprowadzony pod kryształ,a on niebezpiecznie zadrżał.
Bosz...żeby tylko nie spadł.

- Więc musisz przestrzegać tylko zasady by nikogo nie krzywdzić i dbać tylko i wyłącznie o interes osoby, którą się opiekujesz.Jasne?

- Tak.

- To teraz poczekaj chwile...-Mężczyzna zaczął coś mamrotać pod nosem.Słowa były wypowiadane coraz szybciej,a kryształ rozbłysł mocniejszym światłem.Czułem mocno jak coś pulsuje w punkcie na karku. Było to dziwne uczucie. Drażniło mnie jeszcze chwile,a potem znikło. Spojrzałem na moich towarzyszy. Hangi skakała ze szczęścia,a mężczyźni się usmiechali.

- Mówiłem,że szybko pójdzie.- Stwierdził blondyn uśmiechając się do Zoe.

- No,wiem,wiem.- Najwyraźniej była zbyt podekscytowana,żeby zwrócić mu uwagę na narcystyczny ton.

- No to teraz czas chyba ci wszystko pokazać.Ale najpierw wrócisz na chwile na Ziemie.Chyba,że chcesz by uznali cie za zmarłego.

- A jak tu wrócę?- Podszedł do mnie Dot i dotknął mojego karku.- Tu masz znak,gdy go dotkniesz wrócisz tu.
A teraz czas już wrócić.Najlepiej wpadaj tu o północy.-Cała trójka uśmiechnęła się ostatni raz i Dot dotknął mojego czoła. A ja znowu pograżyłem się w ciemności...

†**********†********†********†******†

¹Scintillam- z łac. iskra

².Nuntius- z łac. posłaniec

³.Rursus- z łac. od nowa

⁴.Fieri- z łac.powstawać

ⁿAltiorem- z łac.wyższy


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top