000#(Sp)

Hejka^^
Wiem,że pewnie wolelibście już wszyscy czytać rozdział,a ja wam jeszcze głowę zawracam.

"Tyle jej nie było,a jak już znowu wraca to jeszcze przeszkadza w czytaniu".- Pewnie też tak bym sobie pomyślała 😂

Ale wracając.Chciałam wam podziękować za to,że jednak czekaliście na mój powrót.Zajdą małe zmiany jednak w pisaniu.

Przed wszystkim

prowadzić będę tylko 1 opowiadanie na raz.

•Czas w którym powinna dodać kolejny rozdział to 13 dni od publikacji ostatniego rozdziału.

•Jak na razie książki nie będą poprawiane.Dopiero po ich zakończeniu się za to zabiore.
(Więc przygotujcie się na fale błędów😂😂😂)

Okładeczke jak zawsze mam od KureToki

To teraz przyznawać się kto tęsknił!Łapki w górę!

++++++++++++++++++++++++++++++++

Eren pov.

Codzienna monotonia.Znowu wstałem,nie zjadłem śniadania wmawiając sobie,że zrobię to później.
Poszedłem do szkoły,przechodząc swoim skrótem.Wszedłem do szkoły,przemierzyłem nie zauważony korytarz,nie zwracajac niczyjej uwagi.Wszedłem do klasy i jak zawsze zająłem miejsce na końcu przy ścianie.Od okna trzymałem się z daleka bo tam zawsze siedziała klasowa elita.Nie ma co się tam pchać.
Szybciej cie ten plastik obsmaruje za plecami,niż się wydaje.Usiadłem na swoim miejscu z cichym westchnieniem i wyciągnąłem książkę z plecaka.Podniszczona okładka z zatartym autorem i lekko widocznym srebrnym tytułem "Zwyczajny".
Reszty nie było widać.Znałem ją na pamięć.Była to książka,ale czytała się jak dziennik.Nie zawarto w niej imienia bohatera.Było tylko " ja" , "mój","moja" i tak dalej.Dziennik opisywał codzienność w której coś było nie tak.Zwyczajna,a jednak w pewnym momencie rozdziały nie miały sensu.Mogłeś być nad morzem w wakacje,a w następnej linijce pisało o szkole i środku semestru.Do tego miejsce nigdy nie było do końca określone.Każdy rozdział kończył się słowem "Zwyczajny",a przed tym wyrazem linijka się rozmywała. Pewnie nie interesuje was przestarzała książka.Jednak jeśli chcecie czytać o tym jak siedze i nic nie robię to mogę opisać.Książka, którą teraz mam przed sobą jest dużo bardziej ciekawa,niż czas od moich narodzin.Ale nie zmuszam was do czytania wogóle moich smętów.Bo ja w sumie tylko siedze cicho,jem,pije, śpie i żyje z dnia na dzień.Mam jednego znajomego,a raczej miałem... Armin zmarł dwa lata temu na zapalenie płuc.Nie zadbał o swoje zdrowie,a w szpitalu już nie dali rady mu pomóc.Z rozmyślań znowu wyrwał mnie dzwonek oznajmiający początek lekcji.Teraz tylko czekać na jej zakończenie.Wszyscy do okoła rozmawiali i śmiali się głośno.Nic dziwnego,nadchodziły wakacje.Ja jako jedyny siedziałem na krześle i czytałem kolejny raz tą samą książkę próbując zrozumieć jej sens.Na końcu były cytaty i słowa motywujące.Nie mogłem pojąć co autor chciał mi przekazać.Wszystko było takie nie spójne.Historie były zwyczajne i tyle... Nad mną zawisł cień.Spojrzałem do góry.Jak zwykle zobaczyłem przyjazny uśmiech swojej nauczycielki.Pani Floris,zawsze przykładała uwagę do uczniów w tym samym stopniu.Każdy z nas był dla niej wyjątkiem od reguły.

- Eren,znowu czytasz.Może warto byłoby porozmawiać z kimś nawet przed wakacjami.Nie możesz się odgradzać okładką książki...

- To nie ma sensu proszę,pani.Wiele razy tłumaczyłem mój brak potrzeby znajomości w tej klasie.

- Tylko,żeby potem nie było,że to ja nie próbowałam.-Nauczycielka odeszła od mojej ławki,zostawiając mnie w moim rutynowym stanie przy książce.Wziąłem głęboki wdech.Nikt nie zwrócił na to uwagi.Jest ok.
Wróciłem więc do lektury i tak dotrwałem do końca lekcji.Wyszedłem ze szkoły i wracając kupiłem sobie sok w kartoniku,u tej samej sprzedawczyni,która znała już mnie na pamięć i to co kupuje też.
Więc piłem soczek i przemierzałem kolejne ulice,mijając po drodze domy.
Po drodze minąłem jak ta samą staruszkę wychodzącą z apteki.
Jednak coś miało zakłucić mi dziejsze przywitanie z panią Evergreen.A było to auto,które rozpędzone pędziło w stronę przechodzącej staruszki.
Wbiegłem więc by pomóc staruszce, ale sam nie zdążyłem już się wydostać.Czułem uderzenie.Bardzo mocno.Ból rozchodził się po całym moim ciele.Widziałem rozmazane plamy i zniekształcone głosy.A potem zamknąłem powieki i pozwoliłem by zawładnęła mną ciemność.

***

- Myślisz,że to dla niego?

- Tak w końcu ma książkę przy sobie.

- Ale to jeszcze dziecko!

- To żaden argument.Dobrze o tym wiesz...

Czyje to były głosy?Dobiegały z bardzo bliska,ale nie znałem ich.Nie widziałem nikogo.No tak,Eren geniuszu oczy masz zamknięte... Otworzyłem oczy.Od razu oślepił mnie bardzo jasny blask.Nie czułem jednak jakiegoś bólu.Przyzwyczaiłem
swoje oczy do światła i ukazały mi się dwie postacie.Wysoki, postawny blondyn o niebieskich oczach i brunetka w okularach trochę niższa od niego,z wielkim uśmiechem. Dziwne.

- No nareszcie!Obudziłeś się!-Brunetka wesoło krzyczała mi koło ucha.Blondyn tylko cicho westchnął.
- Jestem Hange Zoe!Miło mi cie poznać.Ten sztywniak obok mnie to Erwin Smith.Wogóle to jest wspaniałe,że będziemy mieć nowego człowieka!No w sumie to nie człowieka...-W tej chwili usta zostały jej zasłonięte ręką blondyna.

- Nie zwracaj na nią uwagi Eren. Jest nadpobudliwa.

- Emmm...jasne.-Podniosłem się do siadu.Wokoło wszędzie było bardzo jasne.-Gdzie ja jestem?

- Spokojnie.To miejsce jest bezpieczne w stu procentach.-Wyrwała się okularnica.Skinąłem na nią lekko głową,pokazując,że rozumiem.

- Ale czemu dokładnie tu jestem?

- Chciałbyś mieć niezwykłe życie?- Zapytał po krótkiej chwili blondyn.
Spojrzałem na niego z lekkim zdziwieniem.Czy chciałbym mieć życie inne niż dotychczas?Ciekawe pytanie.Z jednej strony monotonia była nudna i bezpieczna.Coś nowego wiązało się z adrenaliną i niepewnością...

- W jakim sensie niezwykłe?-Spojrzałem na Smitha,który jakby jaśniał światłem.Otaczała go ta sama dziwna aura co brunetke.

- Dobrym.Więc czy zgodzisz się zostać Nadzwyczajnym?

- Kim jest ten Nadzwyczajny?

- Kimś kto pomaga innym.-Odparła zadziwiająco spokojnie brunetka.
- Możesz zdecydować też czy chcesz umrzeć.Śmierć czeka za tymi drzwiami.-Wskazała białe drzwi ze srebrną klamką.-Od twojej decyzji zależy czy odejdzie sama czy z tobą.

- Ale nawet jeśli się zgodzę,to nie wiem o co w tym chodzi...-Nie rozumiełem ich.Mówili o czymś po za moim zasięgiem.O czymś niezwykłym.A ja tak często oddawałem się rutynie.

- Spokojnie nauczymy cię i wszystko wytłumaczymy.-Ręka okularnicy wylądowała na mojej głowie.- Tylko zdecyduj czy chcesz czy nie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top