29. Rozdział

Alicja

Wpadam do naszej sypialni i przelatuję przez nią niczym torpeda. Pierwsze czego teraz potrzebuję, to znaleźć się jak najszybciej w łazience, a dokładniej nad muszlą.

Docieram w ostatniej sekundzie i wymiotuję chyba od razu całą zawartość żołądka. Nie jest to zbyt uroczy widok, a tym bardziej odgłosy, ale w tym momemcie, akurat mam to gdzieś.

Jezu i po co mi było tyle w siebie wlewać?

- Już dobrze, kochanie. Jestem przy tobie - odzywa się mój wspaniały mąż, który przetrzymuje mi włosy, a drugą ręką uspokajająco gładzi po plecach.

- Stanowczo zbyt wiele drinków - mamroczę pod nosem ledwo żywa.

Prostuję się i od razu Flavio podaje mi ręcznik.

- Lepiej? - pyta łagodnym i ciepłym głosem.

- Trochę, ale teraz jestem tak wykończona, że idę się położyć, tylko umyję zęby - mówię, nawet nie patrząc na niego.

- Jakbyś potrzebowała pomocy to mnie wołaj - oświadcza, na co niemo odpowiadam skinieniem głowy.

Po chwili dociera do mnie szum wody spod prysznica. Ja w tym czasie pozbywam się sukienki i w samej bieliźnie wsuwam się pod pościel.

Jeszcze przez chwilę nienaturalnie burczy mi w brzuchu, ale sen przychodzi szybciej, niż bym chciała. Powieki samoistnie mi się zamykają i odpływam zanim Flavio wróci.

~~~~~

Ranek o dziwo nie wita mnie bólem głowy, a już się obawiałam, że będzie ciężko. Chyba Flavio też tak myślał, ponieważ na stoliku nocnym czeka przygotowana szklanka wody, a obok leżą tabletki. Kiedy się podnoszę, nagle Flavio pojawia się w drzwiach z wyraźnie z zatroskaną miną.

- Jak się czujesz, kochanie? - pyta, szybko podchodząc do mnie. Widzę, że jest bardziej na luźno ubrany, więc jest szansa, że zaraz nie wyjdzie.

- Zważywszy na to ile wypiłam, to nad wyraz dobrze - odpowiadam.

- Przepraszam cię za wczoraj. Co mogę dla ciebie zrobić? - dopytuje, po czym czule mnie obejmuje.

- Poczekaj tu chwilę na mnie. Zaraz się doprowadzę do ładu i porozmawiamy - wstaję na równe nogi, ale w tej samej chwili ponowne torsje wręcz przeszywają mnie na wskroś i tylko jakimś cudem udaje mi się dotrzeć w porę do łazienki. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek tak mocno strułam się alkoholem.

Mija jakieś dwadzieścia minut i dochodzę do siebie. Chociaż moja blada cera i cienie pod oczami pewnie sugerują coś innego, to nawet nie chce mi się ich maskować. Jedynie opłukuję twarz chłodną wodą i wychodzę z łazienki w samym szlafroku. Mam nadzieję, że już będzie tylko lepiej.

- Zaraz coś ci przyniosę, co na pewno postawi cię na nogi - proponuje Flavio i przybliża się, aby mnie pocałować. Gromię go spojrzeniem. - O co chodzi? - pyta zdezorientowany i tylko wyczuwam jak mocniej zaciska palce na moich biodrach. - Kochanie, martwię się o ciebie - dopowiada z nutą niepewności w głosie.

- Nie potrzebnie - odburkuję, po czym wyswobadzam się z jego ramion i układam się na łóżku, uprzednio poprawiając poduszki tak, aby móc bardziej zająć pozycję siedzącą.

- W takim razie już wyjaśniam, chociaż uroczo robisz tę swoją naburmuszoną minkę oraz kusząco przegryzasz usteczka - mówi, zmieniając ton na nieco bardziej rozluźniony i posyła mi łobuzerski uśmiech.

- Flavio, nie jest mi do śmiechu - mocniej podkreślam swoje nastawienie.

- Jeszcze raz cię bardzo przepraszam za wczoraj, ale musiałem wyjaśnić jedną, ważną, jak nie najważniejszą sprawę - tłumaczy.

- Rozumiem. Muszę przywyknąć - odpowiadam bez emocji. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale nawet całkiem fajny wieczór spędziłam w towarzystwie Letizi. Szkoda mi jej, wydaje się być zaślepiona miłością, a ten jej cały facet... Kto wie, możliwe, że zabawiał się z kochanką. Jak jej tam było - Paola?

Na wspomnienie tego imienia, nerwowo przeczesuje włosy, niemal ciągnie za ich końcówki. Wzdycha i siada na boku łóżka. Coś mi tu nie gra.

- Ja byłem u niej - w końcu oznajmia, ale spogląda mi w oczy, tak pewnym i zdecydowanym wzrokiem, jakby chciał przekazać, że będzie ze mną w stu procentach szczery.

- Ty? - pytam poruszona.

- Chyba domyślasz się po co?

- I czego się dowiedziałeś?

- To był fałszywy trop.

- Coś długo ci to zajęło. Coś jej zrobiłeś? - pytam wprost.

- Ważne, że muszę szukać dalej i stale być ostrożnym.

- Flavio, powiedz, że nic jej się nie stało - mocniej akcentuję.

- Kochanie, przyznaję, mam swoje sposoby, aby ludzie wyśpiewali mi wszystko o co zapytam, ale jeśli chodzi o kobiety, to żadnej nigdy nie skrzywdziłem i nie skrzywdzę. To tyle co mam do powiedzenia i więcej, proszę nie pytaj mnie o nią.

- Jak sobie życzysz. - Wzruszam ramionami.

- Hej. - Kładzie rękę na moim udzie. - Spójrz na mnie. - Wsuwa kciuk drugiej pod moją brodę i unosi mi głowę. - Przez cały wieczór byłem tak wściekły, iż nadal stoję w miejscu i nie posiadam nawet żadnego nowego tropu, że wolałem nie psuć wam kolacji. Dopiero trochę się uspokoiłem, gdy dowiedziałem się, że zaskakująco dobrze spędzasz czas z Letizią. Najbardziej jednak marzyłem tylko o jednym. - Bez ostrzeżenia wpija się w moje usta, które wcześniej zaciśnięte z nerwów, ochoczo przyjmują pełny pożądania i obezwładniający pocałunek.

Wstrzymuję oddech i sama przyciągam go za kark, pogłębiając naszą jedność. Tak bardzo mi tego brakowało. W pewnym momencie Flavio wsuwa dłoń pod materiał szlafroka i powoli sunie opuszkami palców po dekolcie. Kiedy tylko zjeżdża do piersi, od razu dreszcz pożądania zagarnia mnie w swoje sidła. Postękiwania uwięzione w naszych ustach, pobudzają moje zmysły. Czuję jak mocno reagują mi sutki, a między udami zaczyna się przenikliwe pulsowanie. Opadam na poduszki. Wtedy Flavio rozsuwa na boki szlafrok i już po chwili ma mnie w całej okazałości. Wędruje wzrokiem po moim nagim ciele, wręcz upaja się nim. Znajomy błysk i pociemniałe spojrzenie mówią same za siebie. To on nauczył mnie, abym nie wstydziła się swojego ciała. Do tego stopnia, że teraz potrafię rozkoszować się tym, jak na mnie patrzy. Jak skanuje wzrokiem każdy centymetr. Po prostu uwielbiam ten moment.

Napięcie rośnie, a piersi zaczynają falować mi od przyspieszonego oddechu.

- Kocham cię - szepcze, zawisając nade mną.

Poddaję się. Może zrobić co tylko zechce, a ja mu na wszystko pozwolę. Bo ufam mu bezgranicznie.

Jeśli mogę wyobrazić sobie niebo, to właśnie jestem u progu jego bram.

- Kocham cię, mój mężu - ulatuje ze mnie zdanie uwięzione pomiędzy pocałunkami, a gdy robią się one coraz bardziej zachłanne, utrudniony dopływ tlenu wręcz doprowadza mnie do zawrotów głowy.

- Skarbie, wszystko dobrze? - Flavio nagle pyta, zapewne dostrzegając moje osłabienie.

- Tak mi dobrze, nie przestawaj. Może trochę jestem słabsza, ale to nic - odpowiadam i ponownie ginę w tych jędrnych oraz kuszących ustach.

~~~~

- A ty skarbie, o czym chciałaś mi powiedzieć? - pyta, kiedy leżymy wtuleni w siebie i w swoje ciała, spocone jak po przebiegnięciu maratonu.

- Ach - Wzdrygam się na myśl o rozmowie z Angelo.

Od razu podchodzi mi wszystko do gardła, więc muszę się opanować, aby ponownie nie wylądować głową w sedesie. Nie sądziłam, że tak długo będzie mnie męczyć.

- Angelo powiedział mi o narzeczonej - odpowiadam.

- Dobrze, że zaczyna się otwierać. Od lat pozostawał z tym tylko sam, zresztą na wyraźne swoje życzenie. Duży krok, jeśli potrafi już o tym mówić. Znam to doskonale ze swojego przykładu.

- W sumie jest coś jeszcze - mówię niepewnie, ale wiem, że musi ode mnie się o tym dowiedzieć.

- Tak? - Spogląda mi w oczy z zaciekawieniem.

- Chodzi o Lucę - zaczynam ostrożnie. - Wiem, że żyje. Rozpoznałam go w Stanach w szpitalu. Całkowicie się zmienił.

- Co ty mówisz? - Aż się prostuje. - Jednak wykiwał wszystkich - dodaje i kręci głową.

- Nie zdążyłam ci o tym powiedzieć. Wtedy ta cała katastrofa. Modliłam się, żebyś przeżył. Później ślub i sam wiesz...

- Nie musisz się tłumaczyć. Ta historia widocznie musi tak już pozostać, pomimo że tak naprawdę za samą zdradę z kobietą swojego szefa, a do tego szefa w mafii, należałaby mu się odpowiednia kara, to przez pewne okoliczności uznaję go za zaginionego.

- Przez wzgląd na Allesandra? Myślę, że powinien też wiedzieć. Tyle czasu go szukał, nie wiedząc nawet czy w ogóle żyje.

- Dobrze, powiem mu, ale nie mam więcej zamiaru wracać do tej sprawy.

- Nie chcesz wiedzieć kto stoi za śmiercią Seleny? Może on właśnie jest kluczem do poznania prawdy. - Obruszam się.

- Czy Angelo powiedział ci, że w jej organizmie znalezione narkotyki?

- Nie. - Kręcę głową.

- Bo widzisz, Selena oprócz tego, że była młoda i piękna, miała jeden zgubny nałóg - prochy, ale nie mówmy źle o zmarłych - kwituje.

Głośno wzdycham i przestaję zastanawiać się nad tym. Jednocześnie  podejrzewam, gdzie mogłabym zobaczyć jej wizerunek.

- Flavio, czy dobrze przypuszczam co się kryje na trzecim zasłoniętym obrazie?

- Zgadłaś - potwierdza z wyraźną smutną nutą w głosie. - Selena z Angelem, a został on namalowany dokładnie przeddzień tragedii. Kiedyś ci go pokażę.

- Już rozumiem, dlaczego są zasłonięte.

- Jest to nasza rodzinna tradycja, dlatego też będziemy mieć swój obraz. - Jakoś dziwnie mi się robi po tych słowach. Nie wiem czy chcę wisieć na ścianie w towarzystwie kobiet, które spotkał taki los. Aż przechodzą po mnie ciarki.

- Ale pod jednym warunkiem - ostro wypowiadam.

- Dla ciebie wszystko, bella mia - słodko akcentuje i zaczyna całować mnie po szyi.

- Zawiesimy już go w naszym nowym domu - bardziej stwierdzam.

- Dobrze, wspaniały pomysł. - Zgadza się dość szybko i posyła mi uśmiech.

Niemal cały dzień spędzamy razem, prawie nie wychodząc z łóżka. Nie możemy się sobą nasycić. Podobnie jak kilka kolejnych dni, podczas których tylko w przerwach Flavio znika w swoim gabinecie, aby móc popracować. Cieszę się że między nami tak dobrze się układa. Ja w tym czasie spotykam się z Letizią, aby umówiać szczegóły imprezy urodzinowej. Niepokoją mnie jedynie powracające nudności. Nie umyka to uwadze mojego męża, więc umawia mnie do zaufanego ginekologa. Akurat wizyta przypada w dzień urodzin, więc na pewno będzie przy mnie i żadna nagła sprawa go nie oderwie.

- Wiesz, że marne są szanse na to, abym była w ciąży - wyrywa mi się, gdy jedziemy na wizytę do kliniki.

- Kochanie, a jak inaczej wytłumaczysz twoje samopoczucie przez ostatnie dni? Myślisz, że nie widzę jak się męczysz? Zresztą się nie zabezpieczamy - tłumaczy Flavio, jakby z największą nadzieją tylko na jedno.

- Przypominam ci, że przecież oni mi wtedy podali zastrzyk. Zapomniałeś już?

- Nawet zastrzyk nie jest pewnikiem. Za to ja jestem pewny, że lekarz zaraz potwierdzi moje przypuszczenia - odpowiada zdecydowanym tonem głosu.

Nie chcę dalej się z nim spierać i pozbawiać złudzeń. Lekarz to zrobi. Nie wiem w sumie czemu mam takie wrażenie. Może utrata ciąży spowodowała u mnie jakiś uraz, może wypieram teraz myśl o kolejnej, bojąc się rozczarowania? Jakie to wszystko popieprzone. Zaraz dowiemy się jak jest naprawdę. W jednej chwili aż gorąco mnie oblewa, a z nerwów zaczynam skubać skórki.

Czy to możliwe, że ponownie dane mi będzie zostać mamą?

- Spokojnie, cokolwiek się okaże, pamiętaj jestem zawsze przy tobie i poradzimy sobie ze wszystkim - wypowiada i kojąco kładzie dłoń na moim udzie.

~~~~~~

A jak Wy obstawiacie? 🤰🤔

Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top