28. Rozdział

Alicja

Podskakuję na dźwięk zbliżających się kroków. Pełna nadziei odwracam się z uśmiechem, lecz gdy widzę kto pojawia się w drzwiach, po moim uśmiechu zostaje tylko jego marna namiastka.

- Dobry wieczór, paniom - poważnie wybrzmiewa męski głos.

Dość wysoki, a przede wszystkim szeroki w barkach mężczyzna w stalowym garniturze, kieruje się w moją stronę. Siedzę w konsternacji i próbuję przypomnieć sobie jego twarz.

- Pani Morietti, przepraszam. Szef kazał przekazać, żeby nie czekać na niego z kolacją - zwraca się do mnie.

Dziękuję mu kiwnięciem głowy i już dociera do mnie, że to szef ochrony. Do tego uporczywe myśli ponownie nie dają mi spokoju. Co takiego ważnego zatrzymało mojego męża?

- No to mamy trochę więcej czasu dla siebie - podsumowuje z zapałem Letizia.

Chyba muszę się napić.

Jakieś dwie godziny później i o trzy drinki za dużo, w iście wyluzowanym nastroju, spędzam cały wieczór w towarzystwie Letizi. Może i pochodzimy z dwóch różnych światów, ale zaskakująco dobrze nam się plotkuje. Chyba właśnie takiego rozluźnienia potrzebowałam. Teraz nic nie wydaje się takie samo jak jeszcze chwilę temu. Wszystkie obawy i lęki znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nawet przestaję panikować z powodu nieobecności Flavia. Przecież czego się mogę spodziewać po donie, głowie pieprzonej rodziny mafijnej. Przewracam oczami.

- I wiesz co? Rzadko trafia się tak szczera i pozytywna osoba. Od początku wiedziałam, że się polubimy - lekko czkając, mówi moja nowa koleżanka.

- Ty też jesteś całkiem spoko - udaje mi się sklecić zdanie, ale zdecydowanie w wolniejszym tempie, niż bym chciała.

- Jesteś całkiem inna od tych... Zresztą nieważne. W końcu Flavio znalazł tę jedyną, z którą może zaznać spokoju - dodaje.

- Spokoju? To chyba jeszcze mnie nie znasz. - Buntuje się, starając się przybrać groźną minę. - Szczypta pikanterii w związku musi być, ale podstawa to zaufanie - dodaję.

- Masz rację - kiwa potwierdzająco głową, a mnie jednocześnie ściska w dołku na fakt, że nie ma pojęcia o zdradzie narzeczonego. - Na mnie już czas. - Podnosi się niezdarnie z fotela i w tej samej chwili z powrotem na niego opada.

Zaczynam się śmiać do rozpuku, ale najlepsze, że sama też nie kontroluję swoich ruchów.

- Pozwól Letizio, że cię odprowadzę - Gdzieś za mną rozbrzmiewa ciepły, acz stanowczy głos Angela.

Trochę mi głupio, że szwagier widzi mnie w takim stanie. Staram się trzymać fason, więc momentalnie zachowuję powagę, albo przynajmniej mam takie wrażenie. Zaciskam usta, hamując się przed kolejną salwą śmiechu.

- Chodź, Letizio. Twój kierowca już czeka. - Angelo wyciąga do niej rękę.

- To pa, kochana - rzuca w moją stronę i opiera się na ramieniu Angela. - Pamiętaj o naszym małym sekrecie. Dzwoń do mnie z każdą sprawą. Wiesz... - Pokazuje coś na migi, ale za cholerę nic z tego nie łapię.

Postanawiam jeszcze pobyć sama ze sobą. Zresztą i tak obawiam się wracać do środka w takim chwiejnym stanie. Przesiadam się na szezlong, na którym będę mogła się rozłożyć, a przy okazji podziwiać odbijający się w tafli basenu blask księżyca i wsłuchać się w przyjemny plusk fontanny.

Wzdycham i z rozluźnieniem przymykam oczy.

- Alicjo, śpisz? - nagłe pytanie Angela, wyrywa mnie z błogiego stanu.

- Nie, nie śpię. Po prostu tak mi przyjemnie. - Posyłam mu rozanielony uśmiech.

- Zamierzasz czekać tu na Flavia? - pyta, przysiadając na kanapie tuż obok. Dopiero zauważam, iż jego nastrój jest luźniejszy niż ostatnio, co dodatkowo sugerują podwinięte rękawy i rozpięte górne guziki koszuli. Jego dotychczas spięte włosy, jedynie nonszalancko pozostają założone za uszami.

- Nie wiem, na razie rozkoszuję się chwilą. Chcesz się przyłączyć, czy też zamierzasz ciągle znikać? - dopytuję lekko kąśliwie.

- Na dzisiaj wystarczy. Już zapomniałem co to odpoczynek i relaks - oświadcza, wpatrując się gdzieś przed siebie. - Nie martw się. Flavio zaraz będzie - dodaje po chwili.

- Ależ skąd. Przecież nie pozostaje mi nic innego jak do tego przywyknąć. - Wzruszam ramionami.

Raptownie wypuszcza powietrze i podchodzi do mini barku. Obserwuję go przez chwilę, bo mam wrażenie, że nagle cały się spina.

- Coś się stało? Coś powiedziałam nie tak? - dopytuję, kiedy wraca ze szklanką złotego trunku.

- Flavio, to niesamowity szczęściarz - wypuszcza i robi przerwę. - Po pierwsze, że po latach udało mu się ciebie odnaleźć, a po drugie, że odwzajemniłaś jego uczucia. Poza tym z takim uporem walczyłaś, aby go pomścić. Jeszcze nigdy nie poznałem bardziej oddanej i odważnej kobiety.

- Angelo, przestań. - Przerywam mu ten nieoczekiwany wyrzut szczerości. Jednocześnie zastanawiałam się co takiego go gnębi. Wyczuwam to już od przygotowań do ślubu. - Bo pomyślę, że jesteś zazdrosny. - Wymownie unoszę brwi z lekko drgającymi kącikami ust.

- Życzę wam jak najlepiej. - Zwiesza głowę i na moment znika ten uśmiechnięty oraz pozytywnie nastawiony mężczyzna. Wyraźnie nad czymś się zastanawia.

- Angelo, może to nie moja sprawa, ale czy chodzi o kobietę? To przez to nie możesz patrzeć na nas i od pewnego czasu nerwowo się zachowujesz? - wypalam jak głupia, ale jestem śmielsza przez dodatkowe procenty. Od zawsze ciekawiło mnie to, czemu taki super facet o wyglądzie rasowego przystojniaka, jest sam.

Słyszę głośne sapnięcie.

- Najpierw należą ci się przeprosiny z mojej strony. Nie powinienem wtedy tak ostro zareagować po twojej wzmiance na temat Luci - wyznaje i upija prawie całą zawartość szklanki. - Wiem, że o niczym nie masz pojęcia.

Robię wielkie oczy. Nie myślałam więcej wracać do tego tematu.

- Już zapomniałam o tamtym. Nie było sprawy. Serio - twardo obstaję.

- Muszę do tego wrócić - kontynuuje. - Bo przecież ta sprawa dotyczy też ciebie. - Zaskakuje mnie tym wyznaniem i aż się prostuję. Muszę się skupić, aby zrozumieć jego słowa. - Twój kuzyn pracował dla nas jako sommelier. Świetnie mu szło i w dość krótkim czasie stanął na podium w Międzynarodowych Mistrzostwach Sommelierów.

- Nie wiedziałam - wtrącam.

- Głównie pracował dla nas, ale czasem również na dużych eventach, jak na przykład otwarciach kasyn czy klubów. Niestety, za dużą kasą stoi też jej mroczna strona. Luca popadł w hazard, narkotyki, a to pociągnęło go w niewyobrażalne długi. Zanim do tego jednak doszło, można powiedzieć, że pomimo dzielących nas różnić, zostaliśmy przyjaciółmi. Później nie mogłem patrzeć jak się stacza. Niejednokrotnie próbowałem wyciągnąć go z tego, ale z marnym skutkiem. Najgorsze, że wplątałem w tę sprawę moją narzeczoną. - Splata dłonie nad karkiem. - Luca zawiódł mnie na całej linii - dodaje.

Alkohol raptownie ze mnie wyparowuje, a nagły ucisk w mostku utrudnia oddychanie. Pierwszy raz słyszę, że Angelo miał narzeczoną. Już wiem, że ta historia nie będzie miała happy endu. Nie wiem, czy chcę dalej tego słuchać, ale chyba najwyższy czas poznać prawdę.

- Podejrzewam, że Luca był zastraszany i z pewnością wplątał się w nieciekawe układy. Nie wiadomo co tak naprawdę się wydarzyło, ale w pewnym momencie ślad po nim zaginął. Po prostu przepadł bez wieści - wypuszcza na wydechu. - Równy tydzień po jego zaginięciu, moja narzeczona wypadła z ósmego piętra swojego apartamentowca.

Dosłownie zatyka mnie. Nie wiem co powiedzieć. Mrugam powiekami, bo łzy same cisną mi się do oczu. Wypity alkohol podchodzi mi do gardła i ledwie powstrzymuję się przed zwymiotowaniem. Odruchowo przyciskam rękę do ust.

- Do tej pory nie mogę w to uwierzyć, że Selena chciała popełnić samobójstwo. Może się mylę, ale podejrzewam, że to mogło mieć jakiś związek z Lucą - kontynuuję.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - Marszczę czoło.

- Mogli mieć romans. Doszliśmy po monitoringu, że kilkukrotnie spotkali się w jednym z hoteli - tłumaczy, ale mam wrażenie, że wiele go to kosztuje.

- I myślisz, że ona z rozpaczy...? Boże. - Kręcę głową z niedowierzaniem.

- Nie mam pojęcia, dlatego tak bardzo go szukaliśmy. Alessandro poświęcił wszystko, aby odnaleźć brata. Drugą opcją jaką braliśmy pod uwagę było to, że Luca naraził się komuś do tego stopnia, iż wykonano wyrok na Selenie sądząc, że to jego kobieta.

- Przykro mi - udaje mi się wypowiedzieć zduszonym głosem pierwsze co mi przychodzi do głowy. Aż nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Nigdy bym nie podejrzewała swojego kuzyna o takie rzeczy.

- Mówiłaś, że coś o nim wiesz. - Angelo spogląda na mnie wyczekująco.

Spodziewałam się, że to pytanie prędzej, czy później padnie z jego ust.

- Luca żyje - wypuszczam na wydechu.

Zerkam w jego stronę i dostrzegam jak bardzo powstrzymuje się przed okazaniem emocji. Jest prawie na granicy, do tego stopnia, iż żyłki na jego skroniach zaczynają niebezpiecznie pulsować, wyraźnie odznaczając się na skórze.

- Spotkałam go całkiem przypadkiem w Stanach. - Postanawiam wyznać mu prawdę zanim zacznie dalej pytać. Nie zastanawiam się czym może to skutkować. - Zmienił się nie do poznania, ale rozpoznałam go po głosie. Ułożył sobie życie i wydawało mi się, że nawet dobrze sobie radzi - dodaję.

- A jednak. Skurczybyk. - Odchrząkuje przy tym znacząco.

- Co zamierzasz? - pytam z wahaniem.

- Nic już nie wróci jej życia - podsumowuje i jakby zrezygnowany, odchodzi w nieoświetloną stronę ogrodu.

Zostaję dosłownie wbita w fotel. Tego się nie spodziewałam. Wychodzi na to, że Flavio oraz Angelo przeżyli wielkie dramaty. Obaj stracili swoje ukochane w strasznych okolicznościach. Teraz już wiem o czym mówiła Federica. Faktycznie kobiety w ich rodzinie nie miały łatwo, a już na pewno nie zasłużyły na taki okrutny koniec.

Tak bardzo chciałabym jakoś pomóc szwagrowi, ale w tym przypadku nic już nie poradzę. Zostaje nadzieja, że w końcu i on zakocha się ponownie.

W jednej chwili odechciewa mi się wszystkiego. Nie mam ochoty dłużej tu przesiadywać i już chyba na tyle wytrzeźwiałam, że sama poradzę sobie z dotarciem do sypialni. Swoją drogą to marzę, aby już się w niej znaleźć.

Podrywam się z miejsca.

- Przepraszam. Alicjo, odprowadzę cię - proponuje Angelo, wychodząc z ciemności. Dolatuje do mnie zapach nikotyny. Dotychczas nie widziałam go z papierosem.

- Teraz już wiem - odzywam się, odwracając się w jego stronę.

- Co takiego? - pyta.

- Dlaczego tak bardzo wtedy chciałeś mnie powstrzymać przed dojściem do Catalano. Nie musisz nic odpowiadać. Po prostu mnie odprowadź. - Łapię go pod ramię.

Każdy z nas ma jakąś przeszłość, która w mniejszym, lub większym stopniu nas kształtuje. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile potrafimy udźwignąć. Dopiero kiedy życie wystawia nas na próbę, walczymy lecz niestety też często z marnym skutkiem.

- Wiem, iż każdy jest kowalem swojego losu, tylko że on niejednokrotnie potrafi z nas śmiertelnie zakpić - mówię na głos zamiast w myślach.

- Czy już mówiłem, że Flavio to szczęściarz? - oświadcza w momencie, gdy wchodzimy do korytarza willi.

- Angelo, wierzę, że też jeszcze odnajdziesz swoje szczęście - odpowiadam.

Nagły huk trzaśnięcia drzwiami powoduje, że aż podskakuję. Momentalnie zatrzymujemy się i spoglądamy w tamtą stronę. Flavio wkracza do środka jak tornado.

- Kochanie, wybacz. Trochę więcej czasu mi zeszło, niż przypuszczałem - od razu przy wejściu wybrzmiewa swoimi niskimi głosem. Idąc w naszym kierunku, nawet na moment nie spuszcza ze mnie oczu. Nie wiem czego mam się po nim spodziewać. Trudno jest mi wyczuć jego nastrój.

- Dziękuję Angelo, że byłeś przy Alicji. - Po czym zwraca się do mnie: - Mój skarbie. - Cmoka mnie w policzek. Poza znajomą mi miętą, jakiś powiew nieznanej nuty zapachowej, wybija mnie z równowagi. Tak, z pewnością jest to woń kobiecych perfum. Świetnie.

- Cieszę się, że jesteś - mówię, skupiając się na jego twarzy. Nie chcę, aby mi umknął nawet najmniejszy szczegół.

- Angelo, to był fałszywy trop. Jutro ci opowiem o wszystkim - oznajmia. A jak wieczór? - pyta.

- Mógłby być lepszy, ale nawet dobrze się złożyło - pierwsza odpowiadam.

- Co się miało złożyć? - dopytuje, wbijając we mnie spojrzenie.

- Dobra, to miłej nocy. Ja znikam - wtrąca Angelo i kieruje się do swojej części.

- Flavio, muszę ci coś wyznać - mówię, spoglądając w te ciemne jak węgiel tęczówki. Dostrzegam jedynie podkrążone oczy.

- Ja również - oznajmia dość spokojnie i chwyta mnie za rękę.

~~~~~~

Do następnego i dziękuję wszystkim, którzy cierpliwie czekają na rozdział
Buziaki 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top