27. Rozdział
Flavio
Widzę, że sypialnia Paoli, to nadal tak naprawdę ukryty pokój zabaw dla dorosłych, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko aż zionie surowym i nowoczesnym klimatem. Nic bardziej mylnego, bo w zasadzie będąc znawcą tematu, można się domyślić do czego służą wystające haczyki obok łóżka, czy niby huśtawka podwieszona w rogu pokoju, a dla niepoznaki przykryta kolorowymi poduszkami. Ciekawe czy dalej może pochwalić się kolekcją niecodziennych zabawek ukrytych w szafie? Obstawiam, że na pewno ta kolekcja jeszcze się znacznie powiększyła.
Tak jak przypuszczałem, Paola bez zahamowania podąrza za mną, wodzona wizją ostrych doznań.
- Och - wzdycha. - Nie masz pojęcia jak bardzo tęskniłam za naszymi sesjami. - Przegryza krwistoczerwone usta, przy tym, mrużąc oczy.
- Zawsze uwielbiałaś być posłuszną suczką. - Zaczynam wchodzić w swoją rolę, po czym puszczam jej włosy. - Podaj kajdanki - nakazuję, zatrzymując się w miejscu i obserwując jej każdy ruch.
Muszę być niezwykle ostrożny, bo sam nie jestem pewny, czy Paola czegoś nie podejrzewa. Z racji swojego zawodu pewnie ma gdzieś ukrytą broń i to nie jedną. Akurat tego nigdy nie odkryłem.
Podchodzi do szafy, w której magazynuje te swoje wyuzdane zabawki. Wstukuje kod i wyciąga z podświetlanych półek czarne, skórzane kajdanki. Tak, te będą zdecydowanie najlepsze.
Aż skręca mnie na samo wspomnienie o tym co kiedyś tu się działo i gdyby to było możliwe, najchętniej wymazałbym wszystko ze swojej pamięci.
- Na łóżko - rozkazuję, jednocześnie nawet na moment nie spuszczam ją z oczu.
Zanim tam dociera, najpierw po drodze pozbywa się przezroczystej halki, zostając w samym czarnym, kusym stroju coś na kształt skórzanej bielizny.
Gdy Paola już leży w pozycji horyzontalnej, skuwam jej nadgarstki w kajdanki, które z kolei spinam do obręczy ukrytej za wezgłowiem łóżka. Wiem, że to zdecydowanie za mało. Zabieram więc z półki specjalny teleskopowy drążek, który podpinam do jej obu kostek. Przez cały czas jest potulna jak baranek.
- Kocica jest gotowa na swojego pana - oświadcza, rozsuwając maksymalnie nogi, które już zostaną w takiej pozycji. Jej wzrok jest bez przerwy skupiony na mnie, jakby w największym wyczekiwaniu na to co zaraz ma się wydarzyć. Teraz jest całkowicie bezbronna.
- Nie tak szybko. Najpierw trochę zabawy - wybrzmiewam.
Już zaczyna wydawać z siebie pojękiwania. Chryste, najchętniej zakneblowałbym jej tę jadaczkę, ale niestety, będzie jej potrzebna otwarta. Staram się nie zastanawiać nad tym, że nigdy nie skrzywdziłem żadnej kobiety i w gruncie rzeczy brzydzę się przemocą wobec nich. Otwartą furtkę zawsze stanowiły tylko mocniejsze zabawy w łóżku, za oczywiście obupólną zgodą i pod pełną kontrolą.
Paradoksalnie, ale tłumaczę sobie, że w tej chwili muszę zrobić to dla Alicji.
- Flavio, ukarz mnie. - Zaczyna przedstawienie.
- Kara jest dla niegrzecznych dziewczynek. Zaraz się okaże czy nią jesteś - odpowiadam.
- Jestem bardziej niegrzeczna niż myślisz i kurewsko spragniona.
Prycham pod nosem, mając dość już tej paplaniny.
Zdejmuję z siebie marynarkę i od razu wyłapuję jak napina się cała niczym struna. Zapewne dostrzega teraz moją broń. W sumie nic dziwnego, iż ją mam. Na pewno jest świadoma, że się z nią nie rozstaję, ale gdy nie odkładam jej na bok, lecz zaczynam obracać w palcach, wyraz twarzy Paoli nagle się zmienia. Na początku wygląda na zdezorientowaną, a po chwili na zaskoczoną. Myślę, że jednak nadal nie podejrzewa, że wpadła we własne sidła.
- Duży błąd, kotku - odzywam się pewnym tonem, który świadczy, że jednak nie do końca ta zabawa będzie jej się podobać.
- Co mi zrobisz? Zgwałcisz mnie? - Pyta drwiąco, na co ja wybucham głośnym śmiechem.
- To byłaby nagroda, a nie po to tutaj jestem. - Pochylam się nad nią. - A teraz porządnie się zabawimy - warczę i niespodziewanie zaciskam skórzany pasek, który ma na szyi.
Już po sekundzie zaczyna łapać powietrze i wierzgać kończynami, jak ryba wyciągnięta z wody.
- Tak jak lubisz, bo mogę jeszcze mocniej - mówię cholernie poważnie. Dopiero po chwili luzuję ucisk.
- Flavio, kurwa, oszalałeś?! - krzyczy.
- Powiedz, co wiesz na temat strzelaniny na moim ślubie. A może to ty chciałaś zabić moją narzeczoną? Co?
- Słucham? - sapie, robiąc wielkie oczy.
- Nie będę się powtarzał. Gadaj!
- Nic nie wiem. Przysięgam.
- Tak? Może to ci poprawi pamięć. - Przykładam broń do jej skroni.
- Do reszty cię pojebało?! - wykrzykuje, jakby conajmniej ktoś ją obdzierał ze skóry.
- Liczę do trzech!
- Błagam, nie rób mi krzywdy. Ja..., ja... - jąka się. - Naprawdę o niczym nie mam pojęcia.
Zaciska mocno powieki, wierzgając i sapiąc coraz mocniej. Wiem, że jest mocnym zawodnikiem i bez mrugnięcia sama wykonuje wyroki, ale co innego jest się znaleźć po tej drugiej stronie.
- Jeden..., dwa... - zaczynam odliczanie.
- Flavio! Proszę! - Trzęsie się jak osika, co mnie wewnętrznie rozpierdala.
- Trzy!
- Poczekaj. - Patrzy błagalnym wzrokiem. - Pomogę ci, ale przysięgam, że nie mam o niczym pojęcia. Przecież wiesz, że ja nigdy nie pudłuję, a tym bardziej w życiu nie chciałabym twojej śmierci.
- Ale śmierci Alicji już tak? - pytam, nadal trzymając spluwę przy jej głowie.
- Oszalałeś? Przyznaję, łączyło nas niezłe przyciąganie, jak nikt potrafiłeś mnie zerżnąć, ale jak mam być szczera, to tyle. Nigdy cię nie kochałam.
- Powiedzmy, że ci wierzę - wzdycham. Chowam broń za pasek i zrezygnowany siadam na fotelu.
- Obiecuję, powęszę w swoich kręgach i jak tylko czegoś się dowiem, to dam ci znać.
- Tylko ostrzegam, nie wysyłaj mi żadnych zdjęć i nie wypisuj pierdół, bo jestem w szczęśliwym małżeństwie.
- Z nią?
- Z Alicją - poprawiam ją. - I lepiej przyjmij to do swojej wiadomości, a jak nie, to bądź pewna, że ponownie cię odwiedzę i nawet twój kochaś nie zdąży cię uratować.
Podchodzę i wyswobadzam Paolę.
- Zostaw mnie. - Burczy, gdy próbuję pomóc jej wstać. Po czym kuli się na łóżku i dopiero teraz dostrzegam, że pomimo pozy zimnej suki, pod spodem znajduje się delikatna istota. - Zmieniłeś się, Flavio - spuszcza z tonu.
- Też zmienisz myślenie, jak poznasz co to miłość i ile można dla niej zrobić.
- Może już poznałam? - mówi pod nosem i pociera szyję w miejscu gdzie wyraźnie się odznacza czerwona pręga.
- Chyba nie masz na myśli Emilia? Ale to już nie moja sprawa - rzucam i kieruję się do wyjścia.
Wsiadam do auta. Z nerwów uderzam mocno w kierownicę.
- Szlag - mówię sam do siebie.
Jestem wściekły. Z jednej strony przez to, że nadal stoję w martwym punkcie, a z drugiej, że musiałem użyć takich środków, aby coś wydusić z Paoli. W sumie nie mam powodów, aby jej nie wierzyć.
Zaciskam mocno szczękę i z piskiem opon wyjeżdżam z posesji. W takim stanie nie mogę wracać od razu do domu. Na pewno Alicja domyśli się, że coś jest nie tak. Może nie zacznie wypytywać, ale nie chcę, aby gryzła się sama ze swoimi myślami. Powiem jej, jak tylko trochę ochłonę.
Alicja
Całe popołudnie spędzam na spacerze z teściową. A gdzie jest w tym czasie mój kochany mąż? Jego nagłe zniknięcie oraz dziwne zachowanie powinno napawać mnie uzasadnionym lękiem. Dodatkowo ten dziwny sms od jego byłej. Lecz ufam mu i nie mam zamiaru niepotrzebnie się zadręczać. Muszę przywyknąć, tylko mam nadzieję, że szybko upora się z tą sprawą zamachowca, bo nie wiem jak zniosłabym życie w złotej klatce. Zawsze będę trwać u boku Flavia, ale potrzebna mi jest też swoboda i realizacja własnych planów. Bez tego się uduszę, jak ryba bez wody.
- Część, kochanie - ogłusza mnie roznoszący się kobiecy głos. Jest tak donośny, że usłyszałabym go na nawet ze stoperami w uszach. To skutecznie odrywa mnie od przeglądania stron z projektami domów.
- Część, Letizio - odpowiadam ciszej niż zwykle, pokazując, że nie trzeba się tak wydzierać i wstaję, aby się przywitać również z jej matką.
- Kolację zjemy w ogrodzie. Jest przyjemny wieczór i można będzie podziwiać zachód słońca - wtrąca się Federica, wjeżdżając na wózku.
Wszystkie zasiadamy do kolacji. Myślałam, że może Angelo się pojawi. Cóż zostaje mi ich towarzystwo. W sumie mam okazję lepiej poznać te kobiety.
Kiedy po niespełna godzinie Flavio nadal się nie zjawia, zaczynam lekko się denerwować. Nawet pyszna kolacja nie poprawia mi humoru i żarty Moreny, która wydaje się być ciepłą i miłą osobą.
- Skarbie, jestem pewna, że zaraz do nas dołączy - mówi uspokająco teściowa. Na pewno dostrzega moje rozkojarzenie i ciągłe zerkanie w drzwi tarasowe.
Posyłam jej wymuszony uśmiech. Tylko tyle jestem w stanie zrobić.
- Alicjo, mam wspaniały pomysł - kieruje w moją stronę Letizia, kiedy Federica znika gdzieś z teściową.
Marszczę brwi i zdezorientowana spoglądam na nią.
- Słuchaj, korzystając, że nie ma Flavia, a że za tydzień ma urodziny, to może zorganizujmy mu imprezę niespodziankę - proponuje Letizia wielce ucieszona. - Nie wiem czy wiesz, ale słynę z organizowania przyjęć - dodaje, próbując mnie przekonać.
Nabieram mocniej powietrza, ponieważ cholera, ale tu mnie mocno zaskoczyła. Chwilowo zapominam języka w gębie.
- Flavio na pewno się ucieszy. Tylko musimy wybrać miejsce i zrobić listę gości - kontynuuje z wyraźną satysfakcją w głosie.
- W sumie, czemu nie - wypalam bez namysłu.
- Świetnie. Uczcijmy to. - Unosi w moją stronę lampkę czerwonego wina. - Uwielbiam imprezy. Dzisiaj ubolewam, że mój narzeczony nie mógł do nas dołączyć, ale może to się nawet dobrze składa. Nie ma naszych facetów, dzięki czemu lepiej się poznany i obgadamy szczegóły. Masz już jakiś pomysł? - pyta, odstawiając puste szkło.
Przełykam głośno ślinę na wzmiankę o jej narzeczonym. Żal mi jej. Facet ją zdradza, a ona pozostaje niczego nieświadoma. Kto wie, może nawet teraz zabawia się z tamtą? Wzdycham i zanim odpowiem, biorę kolejny łyk wina.
- Na pewno musi się to odbyć tutaj, na miejscu i bez większej liczby osób - odpowiadam.
- Hmm... tutaj? - pyta, wskazując na ogród.
- Wiesz, względy bezpieczeństwa - tłumaczę.
- Na pewno Flavio da się namówić, aby później gdzieś pojechać do miasta. Ma przecież te swoje kluby - rzuca z błyskiem w oczach.
Nie do końca rozumiem o czym ona mówi. Chcę zadać pytanie, ale nagle dociera do mnie odgłos kroków, który jeszcze w środku willi roznosi się echem.
~~~~
Zaskoczeni mroczniejszym obliczem Flavia?😏
Myślicie, że Paola mówi prawdę? 🙄
Do następnego 🤗😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top