25. Rozdział

Alicja

Chwilę trwa zanim udaje mi się odzyskać rezon. Nabieram mocno powietrze w płuca. Próbuję sobie tłumaczyć, że to jakaś pieprzona pomyłka, ale najlepiej będzie jeśli on sam rozwieje moje najgorsze przeczucia. Przecież mu ufam i w życiu nie podejrzewałabym o zdradę, aż do teraz.

Podskakuję, gdy zdaję sobie sprawę, jak znienacka obejmuje mnie od tyłu. Przywiera całym sobą i pewnie normalnie odegralibyśmy scenę najlepszego seksu. Lecz ta jedna wiadomość skutecznie pozbawia mnie chęci na cokolwiek.

- Kochanie, coś nie tak? - zadaje od razu pytanie.

Kilkukrotnie mrugam powiekami, aby odgonić napływające łzy. Nie chcę się rozkleić. Muszę na spokojnie stawić czoło tej chorej sytuacji. Niebywałe jak w jedną sekundę wszystko może ulec diametralnej zmianie. To w co się wierzyło i bezgranicznie ufało, zmienia się w coś ulotnego niczym ulatujące piórko na wietrze.

- Alicjo - zwraca się poważniejszym tonem, wyczuwając moją niechęć. - Możesz mi wytłumaczyć co takiego się wydarzyło przez te piętnaście minut?

Odwracam się przodem do niego tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Jeśli cokolwiek będzie ukrywał, choćby zawahanie, to głębia oczu wyjawi mi prawdę.

- Ty mi wytłumacz - odpowiadam nad wyraz spokojnie, wskazując palcem na komórkę, którą wcześniej upuściłam na podłogę.

- Nie rozumiem. - Marszczy czoło i podnosi telefon. Zaczyna przeszukiwać go nerwowo, coraz bardziej zaciskając szczękę.

Po chwili dostrzegam jak wszystkie jego mięśnie mocno się napinają. Widzę to doskonale, tym bardziej, że nie ma na sobie niczego więcej, poza ręcznikiem luźno przewiązanym w pasie.

- Nie wierzę, co za szmata! - wykrzykuje ostro nabuzowany.

- Czyli znasz ją. Czy coś cię z nią łączy? - pytam, ale najlepiej nie chciałabym znać odpowiedzi. Jeszcze karmię się złudzeniami.

- Kochanie, zaraz ci wszystko wytłumaczę. Lepiej usiądźmy.

Jezu, chyba zwariuję. Jeszcze niech doda - "to nie tak jak myślisz", to chyba skonam.

- Mów, do cholery. Proste pytanie, prosta odpowiedź. - Mój ton już przestaje brzmieć spokojnie.

Bez przerwy stoję z rękami założonymi na piersiach, przyjmując wręcz bojową postawę, przy czym moje wnętrzności prawie się gotują z nerwów.

- Posłuchaj, to były stare dzieje. Wieki jej nie widziałem, aż do wczorajszej nocy - tłumaczy.

- Byłeś z nią wczoraj? - Robię wielkie oczy.

- Pojawiła się niespodziewanie podczas akcji. Jest wyszkolonym snajperem.

- To mnie najmniej obchodzi kim ona jest. Rozumiem, że coś kiedyś was łączyło?

- Kiedyś owszem. To ta bardziej niechlubna część mojego życia, która jak widać zaczyna mnie prześladować - odpowiada.

- A wczoraj, zdradziłeś mnie? - pytam wprost.

- Nie, oczywiście, że nie, kochanie - ostro oponuje. Spogląda na mnie, jakby liczył na zrozumienie i składa ręce na moich ramionach.

Niekontrolowanie zaczynam cała drżeć, a uporczywy ból w klatce sprawia wrażenie, jak gdyby chciał ją rozerwać. Nie wiem co się ze mną dzieje. Tracę siły w nogach. Flavio nie pozwala mi upaść. W ostatniej chwili przytrzymuje mnie w talii.

- Jestem przy tobie, skarbie mój. Pomogę ci - oznajmia dość spokojnie.

- Zostaw mnie - wydobywam z siebie zdławionym głosem.

Odpycham go i w kilku krokach udaje mi się usiąść na rogu łóżka. To stanowczo zbyt dużo emocji.

- Uwierz mi, chciałem ci powiedzieć gdzie i po co byliśmy z Angelo. Zresztą on może wszystko potwierdzić, nie rozdzielaliśmy się choćby na krok. No może poza jednym momentem. - Zaczyna niespokojnie drapać się po zaroście, jakby w tej samej chwili coś sobie przypomniał.

- Chodzi o nią? - pytam zrezygnowana.

- Poniekąd. Wyszedłem na chwilę po coś do auta i przyłapałem ją jak zabawiała się z naszym sojusznikiem. Naprawdę grzeje mnie to z kim i co robi, ale akurat Emilio jest facetem Letizi.

- Co za popieprzona sytuacja - stwierdzam, kręcąc głową.

- Od dwóch lat nie mam z nią żadnych kontaktów - mówi, nerwowo przeczesując dłonią włosy.

Wzdycham głośno i nawet nie dopuszczam do głosu innych opcji. Tak bardzo chcę mu wierzyć.

- Mówisz, że Letizia ma kogoś? - dopytuję, bo jeśli jest to czas na szczerość, to najlepiej od razu sobie wszystko wyjaśnić.

- Tak, a czemu pytasz?

- Dzwoniła do ciebie chyba ze sto razy i dlatego włożyłam twoją komórkę do tej szuflady. Stale tam była, a teraz gdy powiedziałeś, abym coś z niej wyciągnęła, przy okazji zauważyłam tę wiadomość. Chyba też byłbyś niezadowolony, gdyby inni do mnie tak namiętnie wydzwaniali i pisali.

- Rozumiem, ale proszę uwierz mi, wyłącznie ty się liczysz. Nie ma żadnej innej. Dla mnie jesteś całym światem i nie pozwolę, żeby ktokolwiek zaburzył nasze szczęście. - Ujmuje moją twarz w dłonie i kciukiem masuje policzek. Przemykam oczy targana sprzecznymi emocjami. - Byłbym skończonym kretynem, gdybym coś takiego ci zrobił.

- Flavio, przepraszam, że zwątpiłam w ciebie - odzywam się po chwili.

- Kochanie, nasz związek zapewne jeszcze niejednokrotnie będzie wystawiony na ciężkie próby. Tak się dzieje, czy żyje się w tym świecie, czy jakimkolwiek innym. Podstawa to zaufanie. Wiedz, że świadomie nie z zrobię nic wbrew nam. - Przysiada obok mnie. - Kocham cię, bella mia - wyznaje i przyciąga mnie do siebie.

Uśmiecham się przez łzy i wtulam się w jego mocne ramiona. Niewyobrażalna ulga zalewa moje serce. Trochę mi głupio, że tak zareagowałam. To świadczy jak bardzo zależy mi na Flaviu, ale z drugiej strony też, jak łatwo dałam się ponieść emocjom.

- Już dobrze. Jeśli chodzi o Letizię, to zapewne dowiedziała się, że żyję. Chcesz, możemy razem pojechać do niej i porozmawiać. Od lat jest moją przyjaciółką. Nie naciskam, ale fajnie jakbyście się dogadywały.

- W sumie czemu nie. - Wzruszam ramionami.

- A z Paolą, to pozwól, że sam się rozprawię. Pożałuje tego - oświadcza stanowczo.

- Flavio, powiedziałeś, że ona jest snajperem. Z tego co widzę, to nie może o tobie zapomnieć, a co jeśli...? - Urywam, bo nie mieści mi się to w głowie. Przełykam ślinę. Muszę to powiedzieć na głos. - Co jeśli to ona, strzelała wtedy na ślubie?

- Kurwa! - mocno akcentuje i podrywa się na równe nogi. - Nie wierzę, że byłaby do tego zdolna, ale nic nie jest wykluczone. Muszę sprawdzić ten trop. - Sięga po telefon i coś w nim wystukuje.

- Flavio - przywołuję go.

- Tak, najdroższa? - Zerka w moją stronę, po czym kuca przede mną.

- Mam lepszy pomysł. Spędźmy ten dzień razem, tutaj w willi. Zwłaszcza, że twoja mama potrzebuje naszej obecności. Jeszcze pojedziemy do Letizi.

- Wiesz, że jestem w gorącej wodzie kąpany. - Uśmiecha się.

- Mój kochany wariat.

- A jak się już czujesz? Przestraszyłaś mnie, może też odpocznij? - pyta zatroskany.

- To zapewne przez kumulację emocji, ale jeszcze jedno mnie intryguje. - Unoszę przebiegle jedną brew.

- Słucham, kochanie - wypowiada tym swoim niskim głosem, od którego zaczynam wręcz zionąć pożądaniem.

- Intryguje mnie zawartość tego tajemniczego pudełka. - Wskazuję brodą na komodę.

Wstaje na równe nogi, rękami odsuwa moje uda tak, żeby móc znaleźć się pomiędzy nimi. Po czym pochyla się nade mną.

- Nie tym razem, chociaż zasłużyłaś na karę, to teraz mam ochotę na coś słodszego - odpowiada z przekąsem, zaczynając obsypywać mnie pocałunkami.

Cieszę się, że Flavio rozwiał moje podejrzenia. Jest moim ideałem. Mężem, którego kocham ponad wszystko i jeśli będzie taka potrzeba, to pokażę każdej gdzie jej miejsce. Moja waleczna dusza, wtedy nie będzie miała skrupułów.

Przywiera do mnie coraz mocniej, przekazując tym samym chyba wszystkie uczucia jakie do mnie żywi, aż w końcu opadam plecami na łóżko. Rzuca się na mnie jak wygłodniały zwierzak. Drżę od tęsknoty za jego pieszczotami, za tym jak potrafi mnie rozpalić choćby jednym gestem.

- Jesteś wszystkim, pamiętaj - czule szepcze, robiąc to co najbardziej lubię.

Zalewa moją szyję dotykiem rozgrzanych warg. Przechodzi na usta, muskając je zaledwie, jakby chciał podrażnić się ze mną.

- A teraz należycie się tobą zajmę, trzeba rozładować te całe napięcie - mruczy.

Ciepło oddechu wywołuje ciarki na mojej skórze. Cały świat w jednej chwili przestaje mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Zarzucam mu ramiona na kark i przyciągam mocniej do siebie. Jego dłoń sunie wzdłuż mojego boku, zahaczając o materiał sukienki. Podnoszę ręce, aby mógł mnie z niej uwolnić. Kiedy opada nagim torsem na moje piersi, momentalnie wyczuwam jak sutki robią się twarde niczym skała. Dotyka je delikatnie, a wtedy mimowolnie wyginam plecy w łuk. Już sama ta pieszczota wywołuje we mnie niepohamowaną żądze, ale kiedy je na zmianę zasysa, zaczynam wiercić się i postękiwać, rozpalana do czerwoności.

Jego usta zaczynają wędrówkę po moim ciele. Dociera do pępka, obcałowując go wokół. Wplatam dłonie w jego włosy, przypominając mu jak uwielbiam, gdy to robi. Schodzi do wzgórka łonowego, a wtedy aż zasysam mocno powietrze. Jego dłonie podążają wraz za ustami. Zniecierpliwiona unoszę biodra, dając niemo znać, że jestem w pełni gotowa, ale widocznie Flavio ma jeszcze inny plan. Wiem, że tym chce pokazać, że naprawdę jestem dla niego jedyną kobietą na świecie. Wielbi moje ciało, jak największe bóstwo. Gdy jego usta docierają do mojego najwrażliwszego miejsca, czuję, że naprawdę brakuje mi już tak niewiele, aby zaraz utonąć w całkowitym spełnieniu. O Chryste!

- Muszę cię poczuć - wręcz błagam pomiędzy coraz głośniejszymi jękami.

W odpowiedzi słyszę tylko pomruk zadowolenia. Bezbłędnie wyczuwa ten moment i odsuwa się. Zawisa nade mną, po czym delikatnie we mnie wchodzi. Jego ruchy są jak nigdy powolne, wręcz łagodne. To co ten człowiek ze mną wyrabia, nie może równać się z niczym innym. Za każdym razem seks z nim jest całkowicie zaskakujący. Ciekawe czym jeszcze mnie zadziwi?

- Jesteś idealna. Nigdy nie będę miał cię dosyć - sapie i przyspiesza, wchodząc bardziej stanowczo. Oplatam go nogami, dając lepszy dostęp, a wtedy mam wrażenie, że już głębiej we mnie być nie może.

Robi mi się coraz bardziej gorąco, prawie płonę. Po chwili moje wnętrze eksploduje zalane falą rozkoszy. Daję upust wszystkim nagromadzonym emocjom, krzycząc imię mojego męża. Dochodzę długo i intensywnie. Zaraz po mnie Flavio dyszy prosto w moje usta. Jego nasienie wypełnia mnie, nasilając doznania. Składa głowę w zagłębieniu mojej szyi. Przez dłuższy czas jesteśmy złączeni w jedną całość.

Oprócz zajebistego seksu, wiem że chciał mi tym pokazać, że tylko ja się liczę i tylko ja jestem tą jedyną. Już nigdy nie zwątpię w mojego męża. Ufam mu bezgranicznie.

- Skarbie? - pyta, kiedy przestaję się trząść, a oddech powoli udaje mi się unormować.

- Tak? - Spoglądam w jego nadal przymglone spojrzenie.

- Dobrze się czujesz?

- Wyśmienicie, to za mało powiedziane - odpowiadam nadal przepełniona błogim stanem.

Mrucząc coś pod nosem, powoli wysuwa się ze mnie. Na co ja stękam z dezaprobatą. W ostatniej chwili łapię go za rękę, mocno przyciągając do siebie tak, że ponownie opada na mnie.

- Uwielbiam jak mi pokazujesz, że jestem jedyna i tylko twoja. Teraz ja ci pokażę do kogo należysz - mówię najbardziej zmysłowo jak potrafię i chwytam za ponownie pulsującego członka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top