18. Rozdział
- Mam ci pokazać do czego mnie doprowadziłaś? Jak diabelsko wściekły potrafię być? Jesteś na to gotowa? - władczym tonem i z pociemniałym spojrzeniem wybrzmiewa w moją twarz.
Przełykam głośno ślinę, bo kurwa tego się nie spodziewałam. Z tym facetem na pewno nie będę się nudzić i jeśli ktokolwiek będzie próbował mi go wyperswadować, to gorzko tego pożałuje.
- Nie mam nic przeciwko - odpowiadam, wodząc wzrokiem po tych pełnych ustach. Chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewał, sądząc po jego rozbieganych oczach i falujących nozdrzach.
Całe emocje z tej nieoczekiwanej chwili momentalnie kumulują się między moimi udami. Z trudem utrzymuję się na nogach, które coraz bardziej się chwieją. Flavio zawsze potrafił mnie doprowadzić jednym ruchem, jednym słowem, czy gestem do maksymalnego podniecenia.
- Flavio, jestem twoja. Tylko twoja. Ufam ci - oznajmiam tak szczerze, jak tylko potrafię.
- Powiedz tylko słowo. Chcę to usłyszeć. Już nie będę delikatny - ostrzega i tyle wystarczy, aby moim ciałem wstrząsnął pojedynczy dreszcz. Zaczynam gwałtownie oddychać, ale zupełnie nie ma to związku z lękiem.
- Obiecujesz? Bo cholernie ciebie pragnę - dodaję resztkami sił.
I wszystko w jednej sekundzie rusza jak na przyspieszeniu. Rzucamy się na siebie niczym wygłodniałe zwierzęta. Działamy jak w amoku, napędzani siłą tęsknoty i pożądania. Ekspresowo pozbywamy się z siebie nawzajem ubrań, rzucając nimi na wszystkie strony. Gdy już jestem zupełnie naga, Flavio chwyta mnie pod tyłek i kładzie na kuchennej wyspie. Rzeczy, które jeszcze przed chwilą stały na blacie, lądują gdzie popadnie z wielkim hukiem. Czci moje ciało jak największe bóstwo, błądząc po nim dłońmi, delektując się każdym centymetrem, zupełnie jakby oznaczał mnie swoim dotykiem. To wszystko wzmaga niewyobrażalną falę rozkoszy.
- Teraz dostaniesz prawdziwego mnie - chrypie.
W sekundę przywiera rozpalonymi ustami do moich twardych do granic sutków. Drażni je, liże i podgryza. Czuję jego urywany oddech tak dokładnie, jakby rozgrzane iskry skakały mi po dekolcie. W głębi ducha, skrycie i gdzieś w najbardziej mrocznej części mnie, tego właśnie potrzebowałam - kochanka, który pragnąłby mnie tak dziko i mocno. Tylko Flavio jest w stanie spełnić wszystkie moje rządze.
Wiercę się pod nim jak kotka, a kiedy schodzi niżej i zasysa moją łechtaczkę, wyginam ciało w łuk, błagając o więcej. O tak, tego mi trzeba było. Z gardła urywa mi się niekontrolowany jęk.
Nagle przerywa, po czym spogląda na mnie zamglonym wzrokiem i atakuje moje usta z taką zachłannością, że urywane pojękiwania roznoszą się echem po całym parterze. Mój smak połączony z jego miętą tworzy mieszankę wybuchową.
- Kochanie, tak za tobą tęskniłem. Wariowałem nie móc cię mieć przy sobie - wypowiada pomiędzy pocałunkami.
- Flavio, proszę.
Moje stęsknione ciało zaczyna się upominać o spełnienie. Już dłużej nie wytrzymam. Przyciągam go do siebie, wbijając paznokcie w skórę na pośladkach. Od razu wchodzi we mnie, jednym płynnym ruchem. Porusza się szybko i bez wytchnienia. Dokładnie tak, jak lubię i jak cholernie potrzebuję. Brak mi słów, aby to opisać. Jestem pewna, że on nie potrzebuje niczego więcej, żeby wiedzieć co do niego czuję. To on jest tym jedynym.
Wyginam ciało tak, aby móc go przyjąć jak najgłębiej i jak najmocniej.
- Powiedz, czy pragniesz tylko mnie? Tylko mnie w sobie?
- Tak! Flavio, do diabła! - krzyczę.
- Pamiętaj jesteś tylko moja, dolce mia. - Akcentuje każde wychrypiane słowo, coraz mocniejszym pchnięciem.
Doprowadza mnie do granic przepaści. Po chwili odnoszę wrażenie, że fala gorąca zaczyna przetaczać się z ogromną siłą przez całe moje ciało. Bez dwóch zdań to jeden z najmocniejszych orgazmów. Taki po którym tracę na moment niemalże świadomość, jakbym rozpadała się na kawałki. Flavio nagle przestaje i niespodziewanie szybko się unosi. Spoglądam spod przymrużonych powiek, jak dumnie się pręży, stojąc pomiędzy moimi udami. Nagle ciepła struga nasienia najpierw oblewa moje piersi. Kolejna ląduje na moim brzuchu. Chociaż mógł skończyć we mnie, jego wymowne spojrzenie dobitnie daje mi znać, o co mu chodzi. Tym jakże prymitywnym aktem, daje mi do zrozumienia, że należę tylko i wyłącznie do niego. Jak balsam rozcieram gęste nasienie po swoim biuście. Flavio doskonale wie, co chcę tym samym mu przekazać.
Rozgrzany niczym ogień opada na mnie, dysząc ciężko. Otacza mnie ramionami. Bez słów, delektujemy się chwilą, pozostając jednością.
- Przypomniałeś mi, jak dobrze potrafisz mnie przelecieć - wypowiadam po chwili, gdy wraca mi normalny oddech.
- Kochanie, nigdy o tym nie zapominaj. I wcale nie myśl, że to już koniec. Mam zamiar zaznaczyć każde miejsce w tym domu twoim orgazmem - oznajmia niskim głosem, lekko kąsając moje wrażliwe miejsce za uchem.
- Kocham cię i zawsze będziesz tylko ty, głupolu mój. I nigdy nawet nie wątp, że jest inaczej - mówię, wzdychając po wszystkich emocjach.
Po kilku minutach, najpierw sam wstaje i podaje mi rękę, abym mogła się podnieść. Z rozbawieniem spoglądam na istne spustoszenie wokół nas. Roztrzaskane resztki szkła i porcelany ścielą się namacalnym dowodem tej szczególnej chwili, która doprowadziła nas do nieziemskiej rozkoszy.
Bierze mnie na swoje ręce, lawirując pomiędzy odłamkami. Dopiero teraz mam szansę lepiej się przypatrzeć mojemu mężczyźnie. Widoczne nowe zmarszczki wokół oczu i ust oraz blizny po katastrofie, uświadamiają mi jak wiele przeszedł. Piętno dramatycznych wydarzeń odcisnęło swój ślad. Do tego całkiem nowa rana widoczna na ramieniu. Przejeżdżam opuszkami palców po tym miejscu, przypominając sobie ten najgorszy moment. Przystaje na moment bez przerwy mnie trzymając. Spogląda wymownie na mnie, wiedząc ile poświęciliśmy dla tamtej chwili.
- Kochanie, mam nadzieję, że do tematu ślubu jeszcze wrócimy - oznajmia z nagłą powagą.
- Flavio, o niczym bardziej nie marzę. Chociaż, to tylko formalność, ale musimy tamten scenariusz dopisać po swojemu. Już bez żadnych problemów - odpowiadam i wtulam się w jego nagi tors.
~~~~~~
Kolejne dni mijają nam jak w bajce. Mam wrażenie, że właśnie tak powinien wyglądać nasz miesiąc miodowy. Mamy siebie na wyłączność prawie dwadzieścia cztery na dobę i tylko na krótkie chwile Flavio musi zniknąć w osobnym domku na tyłach willi, który jest miejscem dla ochrony, jak i do załatwiania ich spraw. Nie wnikam, nie potrzebuję tej wiedzy, chociaż nie jestem ignorantką, bo znam już ciemną stronę Flavia. Już wiem, że potrafię być z nim bez względu na przeszłość i kroczyć dumnie u jego boku.
Wykorzystuję te chwilę na rozmowy z bliskimi. Cieszę się z postępów Marty, która z każdym dniem zadziwia mnie coraz bardziej. Odliczam również dni do spotkania się z Arletą, która nie będzie miała już okazji wytarmosić mnie za moje blond kudły, gdyż powróciłam do swojego naturalnego brązu.
Powoli wszystko wskakuje na właściwe tory.
- Kochanie, jesteś gotowa na małą niespodziankę? - pyta Flavio, zastawszy mnie zamyśloną przy szykowaniu obiadu.
- Zależy jak mam się do niej przygotować.
- Bikini plus krem z filtrem wystarczy. - Uśmiecha się pod nosem konspiracyjnie. Już doskonale go znam, by móc tak stwierdzić.
- Może najpierw zjedzmy. Przygotowałam coś szczególnego - ravioli z krewetkami.
- Uwielbiam twoją kuchnię, kochanie, ale...
- Bez "ale" - wtrącam. - Jestem głodna, bo czekałam aż wrócisz i mogłabym zjeść konia z kopytami - wypowiadam stanowczo, marszcząc czoło.
Parska śmiechem, przyciągając mnie do siebie.
Po niespełna godzinie schodzimy krętą, kamienną ścieżką, która prowadzi wprost do mariny. Sądząc po okazałych jachtach zapewne cała śmietanka cumuje tu swoje okazy. W pewnym momencie dociera do mnie czyjeś nawoływanie.
Kierujemy się w tamtą stronę po drewnianym pomoście. Lekki powiew wiatru jak na zawołanie porusza wszystkie żagle, które wydają przyjemny dla ucha odgłos. Turkus morza i jego przejrzystość kuszą swoim uspokajającym widokiem.
Na samym końcu zacumowany jacht w kolorze białym i z pięknymi złotymi napisami lśni od blasku słońca. Zanim udaje mi się lepiej przypatrzeć, Flavio podaje mi ramię, kierując na schodki, które prowadzą na pokład.
Nie wiem dlaczego, ale odnoszę dziwne wrażenie, że coś się święci. Jego nieodgadniony wyraz twarzy jak i rozbawione spojrzenie, tylko potwierdzają moje przypuszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top