17. Rozdział
Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie taki moment. W końcu muszę spojrzeć mu w oczy. Chciał mnie chronić, a ja mu wywinęłam taki numer. Od razu wyłapuję pełne skupienia spojrzenie wycelowane w moją osobę. Po radości już nie ma znaku. Otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale pewnie go zaskakuję, gdy najpierw rzucam mu się na szyję. Wtulam się jeszcze mocniej, kiedy wyczuwam jak mnie obejmuje. Mam nadzieję, że to dobry sygnał.
- Chryste, Alu jak się czujesz? - pyta, wodząc wzrokiem po moich nadgarstkach i policzku. Najwidoczniej makijaż nie zdołał wystarczająco ukryć siniaka, gdyż zbolała mina kuzyna, mówi mi wszystko.
- Staram się zapomnieć o tym co było - odpowiadam, przybliżając się do boku Flavia.
- Gdybym był twoim ojcem, to zapewne przełożyłbym cię przez kolano. Nie masz pojęcia ile strachu się przez ciebie najadłem, nie mówiąc już o biednej Arlecie. - Nagle Alessandro zmienia ton na bardziej mocny i stanowczy, ale z drugiej strony podoba mi się, że wstawia się za moją przyjaciółką.
- Tak bardzo was przepraszam. Jak ona się ma? - pytam zatroskana, wtulając się pod ramię Flavia.
- Zdecydowanie lepiej, ale nie może sobie darować. Pomogła ci, a ty perfidnie ją wykorzystałaś.
- Uwierz mi, nie musisz mnie tym dobijać, ale wiesz, że nie mogłam nic jej powiedzieć. - Zwieszam wzrok.
- Najlepiej sama do niej zadzwoń.
- Jasne, a jak ojciec? Wie cokolwiek?
- Oj Alu, Alu ostatni raz świeciłem oczami w twoim imieniu.
- Dzięki, jesteś kochany.
- Powiedz mi jeszcze, co z nim? - Specjalnie nie wymawiam tego imienia, jakby to cokolwiek miało ukryć przed Flaviem. Zaciskając mocniej palce na moim biodrze, daje mi doskonały tego wyraz. Wiem, że obaj wiedzą o kogo mi chodzi.
- Jeszcze pozostaje na obserwacji. Minęła dopiero doba, więc za szybko, aby móc coś więcej wyrokować. Wiem, że porządnie oberwał w tętnicę udową i stracił dużo krwi.
- Pożyczysz mi swój telefon? Zadzwonię do Arlety. - Nawet nie próbuję kontynuować tematu Łukasza.
- Jasne, trzymaj. - Podaje mi komórkę z aktywnym połączeniem.
Potrzebuję chwili prywatności, więc wychodzę na ogród. Staję przy jednym z filarów tarasowych, wyczekując w napięciu na połączenie. Zawieszam wzrok na spokojnej tafli wody basenu.
- Czyżby mój mruczuś już się za mną stęsknił? - Muszę się naprawdę powstrzymać, żeby ze śmiechu nie opluć telefon.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiadam wielce poważnie.
- Kurwa, Ala! Ja przez ciebie osiwieję. Tak mnie przestraszyłaś. W coś ty się wplątała? - Od razu podnosi głos.
- Tak mi głupio, że ci nic nie powiedziałam, ale nie mogłam.
- Jesteś pieprzoną masochistką. Życie ci nie miłe!? - brzmi niczym burza gradowa, uderzając w najczulsze punkty.
- Chciałabym ci to wszystko wyjaśnić, ale wolałabym osobiście.
- Lepiej się zastanów, bo pierwsze co zrobię to wytarmoszę cię za te blond kudły.
- Też cię kocham i jeszcze raz przepraszam. Będę chyba powtarzać to jak wariatka, póki mi nie wybaczysz.
- Przestań już się tak zadręczać. Jeśli mam być szczera, to podziwiam twoją odwagę. - Raptem spuszcza z tonu. - Alessandro wyjaśnił mi wszystko, a przynajmniej mam taką nadzieję. Zachowaj na razie to dla siebie, ale dosłownie rzuciłabym się dla niego w ogień, a już nie wyobrażam sobie, gdyby coś mu się stało, więc poniekąd zaczynam cię rozumieć.
- Chwila, chwila. To wy tak na poważnie?
- Jasne, została mi tylko obrona i witaj gorąca Italio! - oznajmia rozmarzonym tonem.
- Przeprowadzasz się tutaj? Świetna wiadomość! Musisz nas odwiedzić. - W końcu się rozchmurzam.
- Już nie mogę się doczekać. Cieszę się, że Flavio żyje. To jakiś cud - kontynuuje podekscytowana.
- Wzruszyłam się. W końcu wszystko zaczyna się układać - dodaję, wypuszczając powietrze i rozluźniając do tej pory spięte ramiona.
- I nie płacz mi tam, tylko częściej dzwoń, ale najpierw nacieszcie się sobą jak należy.
- Moja kochana wariatka. W kontakcie, paaa - oznajmiam na koniec z łezką w oku.
Momentalnie wpadam w lepszy nastrój. Cieszę się, że Arleta z moim kuzynem tak na poważnie myślą o swoim związku.
W tym samym czasie przechodzi mi przez myśl pewien pomysł. Muszę wykorzystać sytuację, iż telefon nie jest jeszcze zablokowany. Może to jedyna okazja. Tylko jak on może być zapisany? Szukam w kontaktach, niestety nie odnajduję po imieniu.
Myśl, myśl, myśl ...
Wiem! Przecież Brzoza to zapewne od nazwiska Brzozowski. Zaryzykuję, więc wybieram numer i niecierpliwie czekam.
- Siema stary. Co tam? - momentalnie rozpoznaję jego niski głos.
Chcę odpowiedzieć, ale gula jaka rośnie w gardle wręcz odcina mi tlen.
- Halo! - rzuca, a moje serce niebezpiecznie przyspiesza.
- Łukasz... - zaczynam niepewnie drżącym głosem. Nie spodziewałam się, że ta rozmowa będzie dla mnie taka trudna.
Zapada cisza. Mijają sekundy, jakby mojego rozmówcę rozłączyło.
- Alicjo, nawet nie masz pojęcia jak dobrze cię słyszeć - oznajmia radośnie, tak jak gdyby najpierw musiał to przetrawić.
- Cieszę się, że żyjesz - mówię szczerze.
- Nie poddaję się tak łatwo.
- Uratowałeś mnie. Zasłoniłeś swoim ciałem. Łukasz, ja nigdy ci tego nie zapomnę.
- Czyli już mi wierzysz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko? - Po jego zaskakującym wyznaniu, nagłe ukłucie w samo serce przypomina mi o tym co mu zarzucałam.
- Jak się czujesz? - Zmieniam szybko temat, biorąc mocny wdech.
- Teraz niewątpliwie lepiej. Dziękuję, że zadzwoniłaś, choć nie wiem jak skłoniłaś do tego Alessandra.
- Mam swoje sposoby.
- Proszę, powiedz czy oni wtedy...? Czy coś ci zrobili? Tak się o ciebie martwiłem.
- Co ci mogę powiedzieć... Było bardzo ciężko. Na szczęście moja psychika jakoś sobie radzi.
- Mówiłem ci już jaka jesteś dzielna i niesamowita?
- Przepraszam Łukasz, muszę kończyć.
- Proszę, poczekaj. Tak bardzo chciałbym cię chronić. Zasługujesz na bezpieczne życie, bez tej całej podłej gangsterki.
- To chyba niemożliwe - odpieram stanowczo, starając się zachować resztki spokoju.
- Co jest niemożliwe? Tylko nie mów mi, że nic kompletnie dla ciebie nie znaczę. Widziałem jak ostatniej nocy na mnie patrzyłaś, a ten pocałunek? - Zaskakuje mnie jego nagła wylewność.
- Pocałunek potraktuj jako dowód wdzięczności - wypowiadam tak, aby utwierdzić w tym zarówno jego jak i siebie.
- Odebrałem to w inny sposób.
- Łukasz, proszę.
- Uwierz, że tylko ze mną miałabyś bezpieczne życie, na które przecież tak zasługujesz. Nigdy nie wyciąłbym ci takiego numeru. Alu, zrozum to w końcu.
- Jeszcze raz dziękuję za uratowanie mi życia - kończę ostentacyjnie, po czym rozlega się sygnał zakończonego połączenia.
Musiałam to przerwać. Z bólem, ale musiałam.
Moje serca zaczyna walić niczym młot pneumatyczny. Nie spodziewałam się po nim takich słów. Najwyraźniej nie pogodził się z moim wyborem. A co jeśli ma rację? Nie, nie... Muszę wygonić z głowy niepotrzebne myśli. Aż podskakuję, gdy nagle dociera do mnie trzask zamykanych drzwi. Cholera, mam nadzieję, że to tylko przeciąg.
- Alessandro, dzięki. - Wracam w niepewnym nastroju i oddaje mu telefon, wcześniej oczywiście, kasując połączenie do Łukasza.
- Gdzie Flavio? - pytam, rozglądając się.
- Zaraz wróci, miał coś pilnego. Powiedz lepiej jak się czujesz? - zaczyna kuzyn.
- Teraz już wyśmienicie, ale nie martw się jeśli masz wyrzuty. Wiem, że chciałeś mnie chronić - odpowiadam i siadam na wygodnej kanapie.
- Nieźle to ukartowałaś. Do tego z Łukaszem? - pyta marszcząc wymownie brwi i zajmuje miejsce tuż obok mnie.
- Tak jakoś wyszło. - Wzruszam ramionami.
- Flavio wpadł w szał jak się o tym dowiedział. Na jego punkcie jest szczególnie wyczulony. Dobrze, że w porę udało mi się jemu przemówić do rozsądku, bo z akcji mogłyby być nici i kto wie jeśli w porę nie połączyłyby się wszystkie siły.
Przegryzam wnętrze policzka, gdy uświadamiam sobie, że czeka mnie jeszcze szczera rozmowa z Flaviem.
- Zobacz co piszą w gazetach - mówi Alessandro, podając mi prasę.
Rzucam okiem na pierwszą stronę. Już z nagłówku wyłapuję informacją o największej akcji policji oraz uratowaniu czterdziestki w większości nieletnich dziewczyn, więzionych i zmuszanych do prostytucji w okolicach Palermo. Odkładam ją na bok. Na razie nie jestem w stanie.
- Wiesz może czy udało się odnaleźć córkę tego polskiego polityka? - pytam zaciekawiona.
- Tak, jest cała. Była w tym samym miejscu co ty, tylko niestety trochę dłużej. Lepiej oszczędzę ci szczegółów.
Bezwiednie chowam twarz w dłoniach, przypominając sobie tamte przestraszone dziewczyny. Staram się wymazać bolesne obrazy z pamięci. Po chwili mocne ramiona kuzyna obejmują mnie w kojącym uścisku.
- Alessandro, może napijesz się czegoś? - proponuję po kilku minutach naszej chwilowej zadumy.
- Dzięki Alu. Będę się już zrywał. - Po czym wstaje i przyciąga mnie do siebie.
- Trzymaj się kuzynie, a i cieszę się, że układa ci się z Arletą. - W odpowiedzi puszcza mi oczko.
Kierowana dziwnym lękiem zaczynam szukać Flavia. Wzdycham głośno i sprawdzam kolejne pomieszczenia, ale bez skutku. Przy okazji dopiero mam okazję przyjrzeć się posiadłości, która doskonale wpasowuje się w tutejszy klimat. Pomimo jej sporych rozmiarów, czuję się tu wyśmienicie. Nie przytłacza mnie nawet przepych, a dodatkowo okolica robi niebywałe wrażenie. Wracam po kilku minutach bezskutecznych poszukiwań po coś do picia. Otwieram lodówkę i znajduję sok pomarańczowy. Kiedy ją zamykam, Flavio pojawia się przede mną, jakby znikąd.
- Mam coś dla ciebie. Już nie będziesz musiała pożyczać. - Podaje mi mój własny telefon, jednocześnie wyłapuję dziwną zmianę jego nastroju.
- Coś się stało? - pytam lekko spanikowana, obserwując jego nerwowe ruchy, kiedy podchodzi do szafek i zawzięcie czegoś szuka.
- Ty mi powiedz - rzuca, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
- Jesteś zły. - Sama nie wiem, czy bardziej stwierdzam, czy pytam.
- Nie. Nie jestem zły.
- Przecież widzę.
- Jestem wkurwiony. - Nagle odwraca się, stawiając z hukiem dwie szklanki na blacie. - Powiedz co cię łączyło z tym psiarzem? - A jednak. Tym razem wyraźne i chłodne spojrzenie natarczywie wbija w moją osobę.
- Czyli z góry zakładasz, że tak było? - Wzdycham ciężko.
- Uważasz, że rzekomy pocałunek to nic?
- Nie było cię tam. Zresztą w ogóle cię nie było, bo przecież nie żyłeś.
- Świetnie, czyli nie próżnowałaś.
- Ale do twojej wiadomości - do niczego więcej między nami nie doszło i nie dojdzie. Łukasz mnie tylko przenocował u siebie - tłumaczę zezłoszczona, ale nie daję się ponieść emocjom na tyle, aby uważał, że coś ukrywam.
- To mnie wcale nie uspokaja.
- I ty oczekujesz ode mnie szczerości? A sam potrafisz być szczery?
- Próbuję się tylko dowiedzieć dlaczego znowu on. Może tego nie pamiętasz, ale słyszałem jak czule wymawiałaś jego imię kiedy niosłem cię na rękach zaraz po licytacji. Jak walczyłaś przerażona, pochylając się nad jego ciałem. Ten widok rozwalał mnie od środka, tym bardziej że byłaś głucha na moje wołanie.
- Flavio, może z boku faktycznie tak to mogło wyglądać, ale jestem tutaj z tobą, a nie z nim. Chciałam w końcu szczerze z tobą porozmawiać. Chciałam ci powiedzieć, że wybrałam ciebie, już dawno. Słyszysz?! - wykrzykuję nabuzowana niczym wulkan i tylko sekundy dzielą mnie od wybuchu, bo już nie wiem jak inaczej do niego dotrzeć.
W tej samej chwili mocny uścisk za szczękę skutecznie blokuje moje zapędy. Pełne pasji i rozwścieczone spojrzenie natarczywie góruje nade mną. Jednym ruchem zostaję przyciśnięta do ściany i tylko szaleńczo falujące piersi oznaczają, że jeszcze oddycham. Pojedynczy, cichy jęk wydobywa się przez moje zaciśnięte zęby.
~~~~~
Bądźcie czujni, bo z racji małego poślizgu niebawem wleci bonusik 😉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top