Rozdział #31
Kolejne dni,kolejno treningi,odpoczynek i treningi. Prawie nas w Rossevil nie było. No na dziwnej zasadzie to działa. W zasadzie trudno to wszystko wytłumaczyć.
*Tymczasem w Evilis*
-Czyli co Macho się od ciebie odwrócił?-zapytała moja kobieta.
-On nie jest mi już potrzebny. Mam innych,a on był nikim.
-A ja kim dla ciebie jestem?-zapytała ze zwątpieniem Marysia.
-Najlepszą dziewczyną z jaką mogłem spędzić resztę życia. Kocham cię wiesz o tym.
-Ja ciebie też.
Przytuliła go. Ale dalej nie wiedziała co w nim nie gra.
*Edek*
Dalej spokoju nie dawały mi słowa Maćka. Powili utwierdzony byłem w przekonaniu,że mówił prawdę a Lufer to pieprzony egoista i powinienem odejść od niego i jego chorych pomysłów. Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Reszta moich przyjaciół ledwo się trzyma. Uciekniemy z tąd niedługo. Jak tylko się trochę z tego otrząsnę...
*Weronika*
Miałam wątpliwości co do tego wszystkiego. Wiedziałam,że dużo tego co się stanie tam nie odbije się na nas tu na ziemi. Ale ciężko było mi to zrozumieć. Chyba powinnam się trochę odizolować od tego. Napisałam do Adriana. Ania wyszła gdzieś z Emilką i Michałem. Więc mogłam sam na sam porozmawiać z blondynem.
Po kilku minutach był u pod domem Ani. Wyszłam mówiąc cioci,że idę na spacer.
-Hej!
-Hej!
Przywitałam go standardowym przytulasem. Poszliśmy do parku. Ale tym razem to Adrian prowadził. Nie wiedziałam gdzie idziemy. Połowa drogi minęła nam w milczeniu. Kiedy już przyszliśmy na miejsce i usiedliśmy na kamieniu spojrzałam w niebo. Przez to wszystko się zaczęło.
-O czym chcesz porozmawiać?-zapytał jakby się nie domyślił.
-O tym,że ciężko mi myśleć o tej całej wojnie z Luferkiem.
-Ale pamiętasz co mówił Macho co nie?
-Tak,ale jeśli nikt ich nie przekona o tym jaki on jest?
-Jeśli jest takim tyranem jak mówił nam Maciek to oni sami się o tym przekonają.
-A ja myślę,że w takiej kwestii trzeba podjąć ryzykowne kroki i im pomóc. Teraz liczy się wsparcie dla Maćka.
-Jesteś pewna,że chcesz to zrobić?
-Tak,działam emocjami,co nie zawsze jest dobre ale musimy mu pomóc.
Zadzwoniłam do Ani,okazało się,że byli nie daleko. Przemyśleliśmy plan działania i jakiś czas później znaleźliśmy się w Evilis.
Zastaliśmy Maćka w kiepskim humorze siedzącego pod drzewem i wpatrującego się w odległy punkt przed nim. Widać było,że bardzo to przeżywa.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
-Wstawaj! Idziemy ratować twoich przyjaciół.
-Chyba,nie mówisz serio? To ryzykowne.
-Tak ale nam nic nie będzie. Będziesz tu tak dalej siedział czy idziesz z nami?
Chwycił moją rękę i wstał. Przedstawiliśmy mu nasz plan działania. On miał nas tam zaprowadzić.
Kiedy znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu okazało się,że nasz wróg wyszedł ze swojej bazy gdzieś i nikogo prawie tam nie było. Oczywiście jego ludzie byli gdzie nie gdzie porozstawiani ale my mieliśmy swoje moce.
Adrian używając rajskiego czasu zatrzymał czas i przeszliśmy niezauważenie obok ludzi Luferka. Niestety nie trwało to długo więc kolejną częścią zajęłam się ja oraz Ania. Ona odsuwała od nas potencjalne zagrożenie,ja jej pomagałam a Michał szybko znalazł przyjaciół Macha. Dzięki Emili i jej władzy nad żywiołem powietrza w miarę szybko udało się nam stamtąd uciec.
*Kilka minut później*
Dotraliśmy w bezpieczne miejsce. Maciek był szczęśliwy,że udało mu się odzyskać przyjaciół. Ale z nimi nie było zbyt dobrze. Stan zdrowia był stabilny ale stan psychiczny trochę mniej. Przynajmniej tylko u jednej osoby.
*Maciek*
-Przyjacielu powiedz mi czemu ze mną nie uciekłeś?
-Prędzej czy później by mnie zabił. Dlatego nie chciałem buntować się wtedy kiedy ty. Ciebie by nie zabił,bo miał powody do nie zrobienia tego. Mnie na pewno tak. Byłem jego prawą ręką jak wiesz. Moja psychika na tym ucierpiała. Sam miałem z tamtąd uciec ale nie miałem sił.
-Weroniko,dziękuję ci. Dziękuję wam wszystkim. Gdyby nie wy moi przyjaciele mógliby nie przeżyć.
-Właśnie co z innymi?-zapytał Edek.
-Wszystko w porządku. Ich też zabraliśmy ze sobą. Nic im nie jest.
Widać było,że mu ulżyło. W końcu byliśmy bardzo zżytą paczką przyjaciół.
-Ale jak on się ogarnie,że nas nie ma to na pewno szybciej rozpocznie tą wojnę. Za wszelką cenę będzie chciał cię zabić przyjacielu!
-Nie uda mu się to. Ja mam swoich ludzi. Pokonamy go.
-Nie byłbym taki pewien.
-BByron?! Co masz na myśli?....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top