Rozdział #30

*Macho*
Opowiedziałem im o wszystkim. Musieli wiedzieć jaki jest ich wróg. Fizycznie byłem gotowy by zabić go. Psychicznie nie do końca. Umiałem sobie z tym poradzić ale potrzebowałem kogoś kto mi pomoże. Zawsze to ja pomagałem innym. Teraz to ja potrzebuję tej pomocy i wsparcia jakie niesie za sobą przyjaźń. Młodzież udała się na trening a ja w sumie zastanawiałem się z kim mogę porozmawiać o tym co mnie gryzie. Przygryzłem dolną wargę lekko zdenerwowany tym,że mam chaos w głowie.
*Byron*
Widziałem,że coś jest nie tak. Maciek to mój przyjaciel więc muszę z nim pogadać póki nie jest za późno.
-Widzę,że coś cię meczy. Chcesz o tym porozmawiać?
-Tak,chcę ale chodźmy gdzieś indziej.
Poszliśmy w stronę znanego nam drzewa. Jeszcze zanim wszystko się zaczęło siedzieliśmy na tym drzewie z Maćkiem i innymi jego przyjaciółmi cały dzień. Obserwowaliśmy ludzi na ziemi spokojnie sobie żyjących i tych z niewielkimi problemami. Czasem nawet zazdrościliśmy im życia. My aniołowie za dużo w życiu nie mieliśmy do zrobienia. Usiedliśmy każdy na swojej gałęzi.
-No to powiedz o co chodzi...
-Jestem zdenerwowany,przez tego egoistę! Przez niego teraz moja psychika cierpi. Fizycznie jestem przygotowany na to by go nawet w konieczności zabić. Psychicznie dalej nie daje mi żyć to,że moi przyjaciele się od niego nie odwrócili chociaż mówiłem im na co się narażają. Nie będzie miał kto im pomóc. Tego się obawiam.
-Znamy się nie od dziś,oni ciebie też. Muszą zrozumieć kim on jest,sami odkryć prawdę. Póki co masz nas. Zawsze w jakiś sposób ci pomożemy. Nie zostawimy cię i zawsze będziemy cię doceniać. A nie oceniać jak ten debil. Nie masz co się obawiać. Jeśli ta rozmowa nie pomogła to poproś dziewczny. Z moich obserwacji wynika,że przeszły bardzo wiele. Zrozumieją cię.
-Porozmawiam z którąś z nich. A tobie Byron dziękuję. Już mi się nerwy trochę uspokoiły.
*Ania*
Trenowaliśmy ciężko i doskonaliliśmy swoje moce. Przyszedł Byron i Macho. Byron kontynuował z nami trening a Macho poprosił mnie bym poszła z nim gdzieś na chwilę. Co prawda nie znałam go aż tak długo ale wiedziałam,że nic mi złego nie zrobi. To nie Lufer.
-Usiądź proszę. Muszę z kimś pogadać a ty wydajesz się na taką która zna życie.
-Opowiadaj co się stało?
-Zostawiłem swoich przyjaciół z tym egoistą!
-Sam na pewno tego nie zrobiłeś. Chyba że ci na nich nie zależy.
-Zależy mi i to bardzo! Chciałem by poszli ze mną,ale oni wierzą,że ten Lufer to taki super i w ogóle. Nie znają prawdy,nie wierzą w moje słowa. Idą za nim murem. Zazwyczaj ja im pomagałem. Teraz oni nie chcą pomóc mnie. To jak strata ich wszystkich.
-Strata przyjaciela,wiem coś o tym. Chociaż to było w moim przypadku w innych okolicznościach. Znaliśmy się 7 lat a trzy lata później już nie miałam z nim kontaktu. Czasem jak mi się przypomni to tęsknię za tym wsparciem i czasami kiedy się przyjaźniliśmy.
-Auć zabolało. Z taką stratą trudno się pogodzić. Ale pomimo tego nadal się trzymasz. Jak to robisz?
-Staram się dostrzegać pozytywy w radosnych i czasem smutnych chwilach. Nie myślę za dużo o tym co już było i staram się zapomnieć o tym czego pamiętać nie chcę.
-Spróbuje postrzegać świat tak jak ty. Może moja psychika się podbuduje i będzie gotowa na walkę z tym debilem. Dziękuję ci za pomoc i za to że mogliśmy porozmawiać. Chodźmy na trening.
Pomógł mi wstać i dołączyliśmy do innych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top