Rozdział 14
POV Thranduil
Obudziły mnie jasne promienie rannego słońca. Na moją twarz od razu wpłynął szeroki uśmiech, ponieważ spojrzałem na Alarien. Jej długie, ciemne włosy tworzyły istną aureole na śnieżnobiałej poduszce. Uśmiechała się przez sen. Nie mogłem się powstrzymać i delikatnie pogłaskałem ją po policzku. Zamrugała i powoli rozwarła powieki.
-Długo nie śpisz?- szepnęła, patrząc na mnie czule.
-Niedługo- odparłem, całując ją w policzek- jak się spało?
-Cudownie, bo z tobą- odpowiedziała, owijając ręce wokół mojego torsu- jak miło.
-Bardzo miło- potwierdziłem, również ją przytulając- od dziś tak będzie już zawsze.
-Obiecujesz?
-Obiecuję, kochanie- szepnąłem, całując ją w czoło. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Po chwili jej klatka piersiowa zaczęła poruszać się w miarowym rytmie. Niedługo później dołączyłem do niej. Oboje wstąpiliśmy do krainy snów.
* * *
POV Alarien
Po południu tego samego dnia, z trudem i niechęcią rozstaliśmy się, zajmując zadaniami do nas należącymi. Thranduil miał dużo pracy jako król, ja natomiast zaczęłam pomagać w sprzątaniu po naszej uroczystości. Pracy było co niemiara, jednak na szczęście wykonywało ją tyle osób, że do wieczora uporaliśmy się ze wszystkim. Przy moim boku przez cały czas były Arya, Celebriana, Ninde i Eladriela. Wszystkie bardzo mi pomagały i to dzięki nim żmudne zajęcia nie nudziły mi się. Gdy już wszystko było na swoim miejscu, a cały wystrój wrócił do normalności, zaczęłyśmy w piątkę chodzić po ogrodzie. Śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy o sukienkach i przystojnych elfach. Czułam się wspaniale i chciałam, żeby tak było już zawsze.
-Będę musiała jutro wyjechać- powiedziała smutno Celebriana- Elrond jest potrzebny w Rivendell, a gdzie on, tam i ja.
-Nie możecie zostać jeszcze kilku dni?- zapytałam błagalnie. Pokręciła głową.
-Niestety.
-Znaczy, że wy też wyjedziecie?- zwróciłam się do siostry, mając na myśli ją i jej męża.
-Będę za tobą tęsknić- rzekła w odpowiedzi.
-Zostaniesz jeszcze, czy jedziesz razem z nimi?- zapytała Ninde, patrząc na Eladriele.
-Jeśli się wam to nie przeszkadza, to chciałabym wyruszyć z wami- odrzekła elfka- samotne podróże nie należą do najbezpieczniejszych.
-Oczywiście, że nie mamy nic przeciwko- rzekła Celebriana- będzie nam bardzo miło.
-A więc zostaniemy we dwie- powiedziałam do Ninde.
-Poznamy się lepiej- odparła- nudno nie będzie!
-To na pewno- zaśmiałam się, a dziewczyny do mnie dołączyły.
-A może...- powiedziała nagle Celebriana- zrobimy sobie taką jakby imprezę. Tylko nasza piątka.
-Zero mężczyzn- dodała Arya z błyskiem w oku.
-Zgoda- powiedziałyśmy jednocześnie i roześmiałyśmy się głośno.
-To ja załatwię wino- rzekłam z uśmiechem.
-Tylko dużo- odparła Ninde.
-Bardzo dużo- dodała jej siostra.
-To ja przygotuje jedzenie- powiedziała Celebriana.
-A my siostrzyczko przygotujemy całą oprawę. Prawda?- odrzekła Eladriela, kładąc rękę na ramieniu siostry.
-Dokładnie.
-Ja ci pomogę z tym winem- zwróciła się do mnie Arya- takiej ilości, jak potrzebujemy, nie dasz rady sama przynieść!
Zaśmiałyśmy się, po czym po dogadaniu szczegółów grupkami udałyśmy się w odpowiednie strony.
POV Thranduil
Podpisałem wiele różnorodnych dokumentów, rozmawiałem ze strażnikami i pozostałymi w królestwie gośćmi. W duchu jednak nie opuszczałem ukochanej i myślami byłem cały czas z nią. Teraz gdy nie miałem już żadnego zajęcia, niecierpiącego zwłoki, postanowiłem poszukać Alarien. Poszedłem do naszej wspólnej komnaty i nie zastawszy jej tam, zacząłem przeszukiwać cały pałac. Szło mi to opornie, ponieważ budynek był bardzo duży i sam nie znałem jego wszystkich sekretów. Schodziłem właśnie po schodach, gdy usłyszałem chichoty oraz ciche kroki. Wychyliłem się przez poręcz i spojrzałem na sam dół. Uśmiechnąłem się, widząc ukochaną u boku siostry. Zastanawiałem się, po co zmierzały do piwnicy, więc zaciekawiony poszedłem za nimi. Starałem się, aby tego nie spostrzegły, więc każdy krok stawiałem z największą ostrożnością. Alarien weszła do winnicy, natomiast jej siostra została na zewnątrz, uśmiechając się szeroko. Schowałem się za jedną z pobliskich kolumn, skąd miałem doskonały widok na obie kobiety oraz elfów, do których podeszła moja żona. Zacząłem się dokładnie wsłuchiwać i po chwili wiedziałem już, o czym rozmawiają.
-Pani- powiedzieli, kłaniając się nisko.
-Nie kłaniajcie mi się- odparła moja ukochana- jestem Alarien.
-Miło nam- rzekł jeden, całując jej rękę, na co nie mogłem się powstrzymać i zgrzytnąłem zębami. Arya słysząc to, rozejrzała się w koło, lecz nic nie dostrzegłszy, odetchnęła z ulgą. Przez te drobne wydarzenie na chwilę przestałem słuchać, o czym rozmawiała moja ukochana. Teraz elfy pokazywały jej różne maszyny do tworzenia wina i opisywali etapy jego tworzenia. Blondwłosa elfka tylko na to czekała. Z największą ostrożnością wkradła się do środka i wynosiła butelki. Przyglądałem się temu wszystkiemu z ogromnym rozbawieniem. Po jakimś czasie Arya machnęła rękę w stronę Alarien. Zrozumiałem, że ich akcja dobiegła końca. Cicho wyszedłem z kryjówki i ostrożnie zacząłem wspinać się po schodach, przez cały czas obserwując poczynania dwóch elfek. Kobiety wzięły po jednej skrzynce z winem, po czym weszły na górę. Postanowiłem w końcu się ujawnić, więc zaszedłem im drogę.
-Co panie tu wyrabiają?- zapytałem, unosząc brwi.
-Okradamy ci winnicę- odparła moja ukochana. Razem z siostrą zachichotały.
-A można wiedzieć, po co wam tyle wina?
-To tylko dwie skrzynki- odrzekła Arya, spokojnie, jednak jej oczy aż błyszczały z rozbawienia.
-A pozostałe trzy czekające na dole?
-Nie wiemy, o czym mówisz- odpowiedziała Alarien z miną niewiniątka. Roześmiałem się.
-Widzę, że was nie przegadam, więc może wam pomóc?
-Kocham cię- rzekła moja ukochana, po czym pocałowała mnie w policzek i wręczyła skrzynkę.
-A jak powiem, że też cię kocham, to też mi pomożesz?- zapytała Arya, przez co roześmialiśmy się we trójkę. Koniec końców dziewczyny we dwójkę niosły jedną skrzynkę, a ja drugą.
-Gdzie mamy to zanieść?- zapytałem.
-Do komnaty Ninde i Elarieli- odrzekła moja ukochana.
Po około dwudziestu minutach wszystkie pięć skrzynek były już na odpowiednim miejscu. Arya udała się do swojej komnaty, a ja pod rękę z żoną do swojej.
-Zdradzisz mi, po co to wino?
-Robimy takie... pożegnanie- odpowiedziała, całując mnie w policzek- dziewczyny jutro wyjeżdżają, więc postanowiłyśmy sobie zrobić taki wieczór tylko dla nas. Zero facetów, same kobiety.
-Jeszcze nie minęła doba od naszego ślubu, a ty już mnie opuszczasz- powiedziałem teatralnie. Zaśmiała się i pocałowała mnie namiętnie.
-Mogę iść?
-Jak pocałujesz mnie jeszcze kilka razy, to się zastanowię- odparłem. Weszliśmy do naszego pokoju. Nawet nie spostrzegłem kiedy, Alarien popchnęła mnie na łóżko i usiadła na mnie okrakiem. Potem zaczęła całować mój tors. Jednym, szybkim ruchem zmieniłem naszą pozycję. Teraz leżałem na niej i składałem miękkie pocałunki na jej szyi.
-I jak? Będę mogła iść?- szepnęła mi do ucha. Zaśmiałem się.
-A więc, to wszystko było po to, aby mnie przekupić?
-Tak- odparła- ale tylko do tego momentu.
-Co masz na myśli?- zapytałem.
-To, co teraz zrobię, nie będzie miało związku z moim wyjściem.
-A co teraz zrobisz?- powiedziałem z szelmowskim uśmiechem.
-A co chcesz, żebym zrobiła?
-To już twoja własna inicjatywa- odparłem. Zaśmiała się zalotnie.
-Mam już trochę planów.
W przerwie pomiędzy pocałunkami zadałem jej pytanie, które zaplątało moje myśli.
-Dlaczego nie poszłyście i po prostu nie poprosiłyście o wino?
-Żeby było bardziej ekscytująco- odpowiedziała, przez co uśmiechnąłem się szeroko i wróciłem do naszych poprzednich czynności.
* * *
POV Alarien
-O boże!- krzyknęłam i zerwałam się z łóżka.
-Co się stało?- zapytał Thranduil, podnosząc się gwałtownie.
-Spóźnię się!- zawołałam, jednocześnie się ubierając. Ukochany spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, po czym wybuchnął tak gwałtownym śmiechem, że zaniechałam wcześniejszych czynności i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Dobrze się czujesz?- powiedziałam powoli.
-Dzięki tobie, nawet lepiej, niż dobrze- odparł.
-Czy ty przypadkiem się ze mnie śmiejesz?- zapytałam, patrząc na niego groźnie.
-Przez grzeczność nie zaprze...- nie skończył, ponieważ oberwał swoją własną koroną. Złapawszy ją, zaczął się śmiać jeszcze głośniej, niż wcześniej.
-Wyszłam za wariata- szepnęłam rozbawiona- z czego ty się tak śmiejesz?
-Pasujemy do siebie- odparł, gdy w końcu się uspokoił.
-Pod jakim względem?
-Takim, że w niewygodnych sytuacjach bronimy się koroną- odparł, po czym znowu zaczął się śmiać. Nic z tego nie zrozumiałam, ale byłam szczęśliwa, widząc go tak szczęśliwym.
-Idę do dziewczyn- powiedziałam ze śmiechem, jednocześnie całując go w policzek- pewnie wrócę późno, więc może idź do Elronda. Celebriany nie będzie.
W odpowiedzi skinął głową, a z jego twarzy nie schodził ogromny uśmiech. Pokręciłam głową z rozbawieniem, po czym przypominając sobie, jak spóźniona jestem, wybiegłam z komnaty.
-Kocham cię- krzyknęłam jeszcze w wyjściu, następnie zaczęłam zbiegać po schodach. Przez cały czas miałam w pamięci szczery uśmiech ukochanego. Westchnęłam rozbawiona i czym prędzej pognałam do czekających na mnie dziewczyn. Ten wieczór będzie nasz!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top