Wyzwanie od Spadającej Wody

Rainwing15 dała mi wyzwanie, żeby wstawić gdzieś kawałek mojego najstarszego pisadła (lel, po to powstały Ścieżki Fantazji) i poprawić to tak, jak napisałabym to teraz.

Łapajcie: 

Wyszło słonko sponad chmurki,

Zaświeciło sponad górki,

Pofruwało, polatało,

W tańcu łąkę przeskaczało.


Ta, błędów ortograficznych brak, bo to nie było zapisane. Dwuletnia Misia to wymyśliła, xD.


Dobra, teraz na poważnie. Po tym ^ zrobiłam sobie przerwę na jakieś 11 lat, bo po raz kolejny stworzyłam coś gdzieś w wieku 13 lat:


"

PROLOG

Dawno, dawno temu, tak dawno, że nikt już tego nie pamięta, ani żadne kroniki tego nie zapisały, świat wyglądał całkiem inaczej niż dziś. Ówczesną Ziemię porastały pierwotne lasy, starsze niż można sobie wyobrazić. Na ziemi, w wodzie i w powietrzu królowały niesamowite stworzenia, takie, o których obecnie nawet nie myślimy. Niektóre z nich nosiły w sobie magię, której odrobinę mogły oddać ludziom.

Rozdział I

Obudziłam się rano i pomyślałam, że trzeba by było znaleźć coś do jedzenia. Wyszłam z wioski z zamiarem upolowania czegoś. Mieszkam we Wielkiej Puszczy i muszę dbać o moją rodzinę: młodszego brata, siostrę oraz chorowitą mamę po śmierci starszego brata. Niełatwe zadanie dla trzynastolatki. Taty nie ma z nami od dawna, zaginął, gdy miałam siedem lat. Starszego brata prawdopodobnie pożarło coś mieszkającego w Ciemnej części Puszczy. Nikt z innych rodzin mieszkających w naszej osadzie nigdy tam nie chodzi. On jednak sam się o to prosił. Zawsze był zbyt ciekawski. Stało się to, kiedy miałam 10 lat. Uczył mnie już, jak polować na lepszą zwierzynę i odszukiwać jadalne i ZJADALNE rośliny. Poszliśmy do lasu.

Podczas wędrówki zauważyłam, że zbliżamy się za bardzo do Ciemnej Puszczy, jednak podążaliśmy dalej.

- Gdzie idziemy? – zapytałam go. A on, jak to przemądrzały piętnastolatek, odpowiedział:

- Założę się, że masz cykora? – i jeszcze przyspieszył. Żeby za nim nadążyć, musiałam prawie biec.

- Co ty wymyśliłeś? – krzyknęłam. Odpowiedziała mi cisza. Przede mną wyrosła ściana Ciemnej Puszczy. Ciarki mi przeszły po plecach, wołałam Zaka, ale nie słyszałam odpowiedzi. Powoli szłam zwierzęcą ścieżką biegnącą wzdłuż Ciemnej granicy. Nagle coś spadło na mnie z gałęzi drzewa.

- Ha! Ale się wystraszyłaś, co? – już nie czułam strachu, jedynie złość na mojego głupiego, przemądrzałego braciszka.

- To głupota przebywać tak blisko granicy! – wstałam i strzepałam z siebie grudki ziemi i zeschłe liście. – Ty chyba nie wiesz, co robisz!

- Wiem bardzo dobrze. Udowodnię wszystkim, że jestem najodważniejszy w całej Puszczy i nie boję się wkroczyć do najdzikszej, najstraszniejszej i najgroźniejszej jej części, a ty będziesz moim świadkiem! – wielkimi krokami zbliżał się do granicy między tymi częściami Puszczy.

- A ja nie będę żadnym świadkiem! – już chciałam odwrócić się na pięcie, kiedy on to zrobił. Zamurowało mnie.

- Wracaj stamtąd! Nie wygłupiaj się! No już! – wyszeptałam gorączkowo. Zak jednak nic sobie z tego nie robił, tylko zrobił do mnie jakąś głupią minę. Zauważyłam, że chce wyciąć swoje imię małym nożykiem w czarnej korze najbliższego drzewa. Pobladłam.

- Zostaniesz za to srogo ukarany! Nie dość, że przekroczyłeś Granicę – tu wskazałam linię oddzielającą zieloną trawę NASZEGO lasu od pożółkłej i sczerniałej trawy TAMTEGO lasu – to jeszcze chcesz naruszyć coś za nią? – nie mogłam uwierzyć w jego głupotę. Czasami zachowywał się jak pięcioletnie dziecko. – No, wracamy!

Odwróciłam się z zamiarem odejścia. Spojrzałam jeszcze za siebie i ujrzałam brata zapamiętale skrobiącego w drewnie. Robił przy tym więcej hałasu niż stado jeleni. Widocznie czarna kora była wytrzymała i twarda. Jednocześnie usłyszałam dziwny odgłos dochodzący z ciemności za plecami Zaka. Przeszły mnie dreszcze. Do jego postaci docierało światło z zewnątrz, ale kilka kroków dalej – już nie. Odeszłam na – jak mi się wydawało – bezpieczną odległość i zawołałam mojego brata kolejny raz.

- Zaraz idę, nie musimy się tak spieszyć! – odparł lekceważąco.

- Nie słyszałeś tego dźwięku!? – zapytałam z niedowierzaniem. Na samą myśl o tym, co mogło się znajdować w przerażającej Ciemnej Puszczy oblatywał mnie strach.

- Wydawało ci się! – był tak zajęty wycinaniem swojego imienia, że ledwo usłyszał MNIE, a co dopiero jakiś niespotykany dźwięk. W następnej chwili rozległ się okropny ryk. Schowałam się za drzewem. Usłyszałam krzyk brata i poczułam ból dłoni nieopatrznie wysuniętej zza pnia. Nastąpiła cisza. Wszystko stało się w mgnieniu oka. Kiedy w końcu odważyłam się na wyjście zza drzewa, mojego brata nie było. Nigdzie nie zauważyłam żadnego śladu po tym, co tu się stało. Na wierzchu mojej dłoni widniała szrama głęboka na pół paznokcia. Po tym wydarzeniu nikt więcej nie zbliżył się do Granicy nawet na odległość stu kroków.

"


To była część jakiegoś większego projektu, tyle pamiętam, ale nie kończyłam tego (stanęło na rozdziale XII i 10 727 słów), bo uznałam, że napiszę to, gdy już będę to potrafiła robić lepiej.

Ale się wstydzę, że to pokazałam... w sumie niektóre fragmenty mi się podobają, ale pozostałe... mam takie dziwne uczucie. Trema?

Za dużo capslocka.

"Obudziłam się rano" xD

W ogóle ten początek ssie.


Sorka, Wodi, nie czuję się na siłach tego poprawiać. Byłby wstyd, gdyby wyszło gorzej, niż jest. Może w jakimś innym rozdziale będzie.


To tyle na dzisiaj, 

Do napisania w kolejnym rozdziale, bye.

29~03~2020

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top