ROZDZIAŁ PIERWSZY
i. ❝Nieszczęsny brat Syriusza❝.
⋆ ˚。⋆୨୧˚ ● ˚୨୧⋆。˚ ⋆
DZISIEJSZY DZIEŃ JEST NAPRAWDĘ ŁADNY. Żałuję, że nie potrafię się nim cieszyć. Na dworcu ucałowałam mamę i uściskałam tatę, a później jak najszybciej weszłam do pociągu. Nie odwróciłam się, nie pomachałam. Nie wymieniłam z nimi nawet słowa. Na siostrę nawet nie spojrzałam, nie potrafiłam.
Siadam w jednym z pustych przedziałów i otwieram moją książkę. Łapię w dłonie stronę gazety leżącej pomiędzy stronami Standardowej Księgi Zaklęć Szóstego Stopnia. Gdy tylko widzę nagłówek owego artykułu, dzisiejsze śniadanie podchodzi mi wprost do gardła.
SKANDAL! CZY RODZINA FAUNTLEROY ODZYSKA SWOJE DOBRE IMIĘ?
AEGON FAUNTLEROY, pierwszy syn i najmłodsze dziecko ALFREDA i ELIZY FAUNTLEROY został zatrzymany pod zarzutem nielegalnego praktykowania CZARNEJ MAGII i TORTUROWANIA a następnie ZAMORDOWANIA 19-letniej PENELOPE FINCH. Ciało dziewczyny zostało znalezione zmasakrowane z wyjątkowym okrucieństwem, zostały użyte na niej zaklęcia niewybaczalne. Czy pozycja państwa Fauntleroy w ministerstwie zapewni ich synowi wolność? Czy może ukrywają przed nami coś za co powinni odpowiedzieć?
Pisała dla was EMMA SQUIGGLE.
Wściekle rozrywam kawałek papieru na parę małych części. Z hukiem zamykam książkę i wciskam ją pomiędzy mnie, a ścianę przedziału. Zamykam oczy i opadam na oparcie starając się ochłonąć.
Czy wierzę w to, że Aegon jest niewinny? Chcę wierzyć. Całą sobą pragnę myśleć, że tego nie zrobił.
Bywam jednak dobrym obserwatorem. Zauważam często to, czego nie widzą ani rodzice, ani Fiona. Albo udają, że nie widzą. Widziałam jak z niezdrowym zainteresowaniem Aegon śledził poczynania Lorda Voldemorta, widziałam jak czytał na temat czarnej magii i Grindelwalda, widziałam i słyszałam jak rozmawiał o Śmierciożercach ze swoimi kolegami.
Ale czy byłby w stanie zamordować młodą, niewinną dziewczynę? Czy byłby w stanie zamordować kogokolwiek? I czy jeśli tak, to czy to nadal jest mój brat?
— Tu jesteś! Razem z Rogasiem zaczęliśmy się zastanawiać czy czasem nie zaspałaś na pociąg.
Z zamyślenia wyrywa mnie donośny głos Łapy. Chłopak stoi w wejściu do przedziału opierając się rękoma po dwóch stronach drzwi. Za jego plecami wystaje stercząca w każdą możliwą stronę grzywkę Jamesa. Mimowolnie uśmiecham się na ten widok.
Są mi bliscy. Naprawdę.
Sama do końca nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy się ze sobą kumplować. Na początku byłam wobec nich bardzo zdystansowana i przez jakiś czas nie dawałam im do siebie dotrzeć w żaden sposób.
Każdy normalny człowiek z pewnością by się zniechęcił, ale nie Huncwoci. Przebili się przez mur który budowałam wokół siebie latami i nawet moja własna siostra nie próbowała tego zrobić, a im się udało.
Doskonale pamiętam ten dzień w którym nieświadomie wpuściłam ich do swojego życia. Siedziałam wtedy sama jak palec na błoniach i czytałam jakieś denne romansidło wypożyczone z biblioteki. Już z daleka widziałam zdenerwowaną Fionę idącą w moim kierunku. Wolałam udawać, że jej nie widzę. Tak było prościej.
Ustała przede mną, a ja walczyłam ze sobą aby na nią nie spojrzeć. Kątem oka widziałam jak jej ciemnorude włosy falują na wietrze. Zawsze ich jej zazdrościłam.
— Aegon powiedział mi ostatnio, że widział jak rozmawiałaś z Malfoyem. Lucjuszem Malfoyem. Czy ty zdajesz sobie sprawę kto to jest?
Literki zaczęły dwoić mi się w oczach od ciągłego wpatrywania się w nie bez próby przeczytania ich. Aegon - mały, arogancki gówniarz który wykorzystał okazję aby przypodobać się siostrze i jej znajomym. Nawet kosztem kolejnej sprzeczki.
Już ja się zajmę tym gnojkiem.
Podnoszę w końcu głowę aby na nią spojrzeć.
— Fajnie, że integrujesz się z innymi ale wolałbym żebyś nie robiła tego z Malfoyem ani nikim z jego paczki — Fiona obejmuje się ramionami i spogląda na mnie z góry. — Naprawdę nie chcesz wiedzieć co dzieje się wśród ludzi ich pokroju. Następnym razem jak zobaczę cię z kimkolwiek z tej bandy zwolenników czarnej magii
to napiszę do rodziców.
Zmarszczyłam brwi. Aegon może rozmawiać z wszystkimi, a ja mam trzymać się z daleka? Zresztą, to nie była nawet rozmowa.
— Mamy razem eliksiry, a Malfoy chciał tylko pożyczyć ode mnie podręcznik. Wiem, że to może być dla ciebie niespotykane ale chciałam być po prostu miła! Przecież-
— SYRIUSZ, UWAŻAJ! Na Merlina, ty cholerny kundlu!
Nagle we mnie i moją siostrę z impetem wpada młody Huncwot. Chociaż, szczerze mówiąc to bardziej we mnie. Przed oczami przelatują mi jego czarne, długie kłaki. Tylko tyle jestem w stanie zobaczyć zanim ja i moja książka stajemy się mokre, a cielsko Syriusza Blacka odcina mi dostęp do tlenu.
— Przepraszam! Naprawdę nie chciałem!
Chłopak mówi to wstając i powoli wyciągając do mnie rękę. Fiony nie ma już w miejscu w którym wcześniej stała, kątem oka zauważam jej rudawe włosy już prawie przy zamku.
W tle słyszę śmiech Jamesa i głośne przeprosiny Remusa. Biorę głęboki oddech i łapię za rękę Gryfona aby się podnieść. To wszystko jest nie na moje nerwy.
— Naprawdę przepraszam, Adelaide. James wrzucił mnie do jeziora, potem trochę się przepychaliśmy i przypadkiem straciłem równowagę... Nie chciałem-
— W porządku — wyrzucam widząc jego zbity wyraz twarzy. Poprawiam mokrą koszulę tak, aby chociaż trochę mniej prześwitywała.
— Proszę — Remus wyciąga w moją stronę książkę, która podczas upadku gdzieś się zawieruszyła. Całkowicie suchą.
Uśmiecham się mimowolnie gdy chwytam suchy romans w dłonie.
— Dziękuję.
Nagle okularnik obejmuje mnie ramieniem. Spoglądam na niego, a ten tylko uśmiecha się coraz szerzej. Przelatuje wzrokiem po reszcie próbując wyczytać coś z ich wyrazów twarzy.
— W ramach rekompensaty może pójdziesz z nami do Hogsmeade? Nie daj się prosić, pytaliśmy cię już o to chyba z milion razy. Glizduś nawet powiedział, że zerwie się z tych korków z zaklęć.
Rozglądam się po ich twarzach. Sama nie wiem czemu tak mocno się przed tym wzbraniam.
Co mi szkodzi?
— Okej, pójdę z wami — James na moje słowa zabiera swoje ramię z moich barków i zamaszyście klaszcze w dłonie, a Syriusz i Remus uśmiechają się jeszcze milej niż dotychczas. — Ale stawiacie mi kremowe piwo.
Uśmiech na twarzach chłopców się zmniejsza, a ja próbuje stłumić w sobie śmiech. Co za urocze głupki.
— Żartowałam tylko!
— Łosiu, jeszcze nie jest za późno. Możemy ją wrzucić do jeziora.
— Może Glizdek nauczy się na tych zaklęciach jak zmienić człowieka w żabę — dopowiada Blackowi Potter, a ja podnoszę brwi. Remus tylko łapie się za głowę w geście rezygnacji. Chichoczę pod nosem.
— To jest transmutacja, kretyni.
Nasz śmiech zapamiętam do końca życia
— ALE CZY TY MOGŁABYŚ SŁUCHAĆ, GDY COŚ DO CIEBIE MÓWIĘ? HALO, SZANOWNA PANI ADELAIDE FAUNTLEROY!
Biorę głęboki oddech gdy ponownie ktoś wyciąga mnie z moich przemyśleń. Gdy tylko widzę jak blisko James jest mojego ucha naprawdę zaczynam się zastanawiać czy nie pękły mi bębenki. Przysięgam, że momentami brzmi jak mój budzik, albo nawet i gorzej.
— James, myłeś dziś zęby?
Widzę jak na moje słowa jego usta zmieniają się w poziomą kreskę, a Syriusz, Remus i Peter zaczynają się śmiać.
— Myłem. Równe trzy minuty i piętnaście sekund — na ustach Pottera znowu wykwita ogromny uśmiech po czym odwraca się on przodem do chłopaków. — Właśnie rozmawialiśmy na temat Ślizgonów i myślałem, że to dlatego się wyłączyłaś.
Na twarzy Rogacza pojawia się prawdziwe zmartwienie i troska. Okularnik łapie mnie za dłoń i kładzie ją na swoim udzie.
— Adelaide, my wierzymy w niewinność twojego brata. Serio. No i się o ciebie martwimy. Jesteś ciągle jakaś taka... nieobecna.
Mrugam parę razy słysząc głos Lupina. Ściskam delikatnie dłoń Rogacza, nie wiedząc co odpowiedzieć.
— Ja... sama nie wiem co myśleć o tym wszystkim — zaciskam usta i przełykam ślinę. Mówić im o tym, że podejrzewam, że Aegon jest winny? Co jeśli mnie przez to znienawidzą? Stwierdzą, że ja też zajmuję się czarną magią, albo gorzej? — Przecież Aegon dopiero co skończył piętnaście lat.
— Gdy przechodziłem obok przedziału Ślizgonów słyszałem, że aresztowali też jakiegoś Brandona Haina z siódmego roku — wtrąca Glizdogon. — Jest w Ravenclaw.
Kojarzę to nazwisko, niestety obiło mi się ono o uszy. Gościu swego czasu kumplował się z moją siostrą, jasna cholera. Tego mi jeszcze brakowało.
— No widzisz, chwila moment i malutki Aegon będzie na wolności — dodaje pokrzepiająco Łapa. — Nie przejmuj się, Ad.
Uśmiecham się w jego stronę mimo narastającego we mnie niepokoju.
Co jeśli Fiona też jest w to wmieszana? Czy tylko ja w tej rodzinie nie próbuję sama sobie zaszkodzić?
— Spróbuję. Remus, masz nadal tę mugolską książkę? — Sprawnie zmieniam temat odzywając się do Lupina. Spoglądam na niego, a on na chwilę odkłada własną lekturę na swoje kolana.
— Mam ją w kufrze, pożyczę ci ją jak dojedziemy do zamku — Lunatyk odpowiada z lekkim uśmiechem na ustach, a James siedzący obok mnie ziewa przeciągle. Puszcza moją rękę i przeciąga się tak, że prawie obrywam w twarz.
— Nie wiem jak wy, moi drodzy przyjaciele, ale ja udaję się na należyty mi spoczynek, a Ad posłuży mi jako poduszka. Adios — ogłasza Potter i chwilę po zdjęciu swoich okularów układa się wygodnie na moim ramieniu.
— Śpij słodko aniołku — odzywa się Syriusz przesłodzonym tonem, a Peter parska pod nosem otwierając swoją czekoladową żabę. — Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie — dopowiada Black, za co boleśnie obrywa książką od siedzącego obok Remusa. — Auć! Luniaczku, bądź delikatniejszy!
Uśmiecham się pod nosem i po chwili słyszę już pochrapywanie Jamesa. Poprawiam się delikatnie na siedzeniu tak, żeby go nie obudzić i zatapiam się w treści podręcznika.
•••
— Obślinił mi cały sweter! — mówię do Huncwotów w trakcie wychodzenia z Wielkiej Sali. — James, mógłbyś chociaż udawać, że ci przykro. Ty kanalio!
W odpowiedzi słyszę tylko śmiech okularnika, a później całej reszty.
— Trzeba było coś zrobić! Nie wiem, może zakleić mi usta? — odpowiada żartobliwie Potter, a ja kręcę głową rozbawiona.
— Zaklejony to ty masz mózg, bo nic do ciebie nie dociera, półgłówku.
Rogacz teatralnie łapie się za serce i spogląda na mnie z błyskiem w oku.
— Zaklejony czy nie zaklejony ale napewno wykolejony, bo Potter, ty łachudro, nie w tę stronę do naszego Pokoju Wspólnego! — wykrzykuje Syriusz, a ja nie wytrzymuję i parskam głośnym śmiechem.
— Nie sądzę żebyśmy byli od niego lepsi, Łapciu, patrząc na to, że wszyscy za nim idziemy — dopowiada zrezygnowany Lupin. Black przewraca oczami.
— Na tym polega przyjaźń!
— Syriusz, jak ja cię kocham, bracie!
Kręcę głową i próbuję przestać szczerzyć się od ucha do ucha. Może to wyglądać trochę dziwnie z boku ale ja kompletnie się tym nie przejmuję.
To silniejsze ode mnie.
— To co, widzimy się jutro na śniadaniu?
Pytam mimo tego, że wiem jaka będzie odpowiedź. Remus z Peterem kiwają głową na tak, a ja w odpowiedzi robię to samo.
— To dobranoc, słodkie misie pysie.
Mówię ironicznie i ruszam się parę kroków do tyłu.
— James! Jesteś misiem pysiem, słyszałeś? — Krzyczy Black podczas gdy powoli zaczynamy iść w oddzielnych kierunkach.
— Słyszałem, misiu pysiu!
Uśmiech nadal nie znika mi z twarzy. Idę powoli przed siebie kierując się w stronę piwnicy w której okolicy znajdują się dormitoria Puchonów.
Nagle jednak na pustym, ciemnym korytarzu zauważam grupkę Ślizgonów. Dobrze, że przynajmniej nie ma tutaj Huncwotów, mogłoby być nieprzyjemnie.
Wśród kilku twarzy najbardziej wybija mi się jedna - wysoki, blady chłopak stoi oparty o starą, kamienną ścianę korytarza z założonymi na piersi rękami. Jego ciemne, kręcone włosy opadają na czoło, a wyraz twarzy wyraża kompletną pustkę.
Regulus Black, jeśli się nie mylę. Nieszczęsny brat Syriusza.
Czuję do niego czystą niechęć. Fakt, że wyparł się Syriusza tak samo jak reszta ich chorej rodziny mnie obrzydza i skutecznie uniemożliwia mi spoglądanie na niego chociażby neutralnie.
Nauczyłam się przez cały okres przyjaźni z Łapą jak bardzo temat jego brata jest dla niego drażliwy. Gdy tylko ktoś wspomina cokolwiek o Regulusie w Syriuszu coś pęka. Staje się nerwowy, próbuje zmienić temat albo skończyć rozmowę.
Ale przede wszystkim robi się okropnie smutny.
Wbijam wzrok w ziemię i staram się przejść obok wychowanków domu węża jak najbardziej niezauważona. Moja nadzieja jest jednak próżna. Niemal wszystkie pary oczu wodzą za mną wzrokiem wyczekując jakiegoś ruchu z mojej strony.
Którego nie wykonuję.
— Do niedawna byłam pewna, że jesteś zwykłą zdrajczynią krwi ale po tym co zrobił Aegon...
Na dźwięk lodowatego głosu Bellatriks Black wszystkie mięśnie w moim ciele zaczynają się kurczyć, serce zaczyna mocniej bić w piersi, a w gardle staje się tak sucho, jakbym spędziła co najmniej tydzień na pustyni.
— Fauntleroy, po której stronie stoisz, co? — pyta rozbawiona Ślizgonka, mając najwyraźniej ubaw z mojego przerażenia. Ciemnowłosa podchodzi do mnie wolnym krokiem. Sama nie wiem czemu ciągle stoję w miejscu. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a jedyne czego chcę to wiać ile tylko mam sił. — Twój braciszek udowodnił swoją lojalność, a co z tobą?
— Daj jej spokój, Bella. Jej powiązanie z moim niedorobionym bratem jest dostatecznym dowodem, że nie jest człowiekiem naszego pokroju. Nie mamy o czym z nią rozmawiać.
Słysząc cierpki, niski głos Regulusa na początku nie jestem w stanie uwierzyć w to co się dzieje. Mrugam parę razy próbując namówić swoje kończyny do współpracy gdy widzę jak Black odchodzi ode mnie szybkim krokiem.
— Szkoda.
Głos Bellatriks odbija się echem po ścianach, a ja zmuszam się do jakiegokolwiek ruchu.
Ruszam jak na maratonie gdy tylko odzyskuje władzę w nogach. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak szybko biegłam gdziekolwiek.
Wystukuję szybko znajomy rytm na odpowiedniej drewnianej beczce i wpadam z hukiem do środka. Nie patrzę za siebie, kieruję się prosto do mojego dormitorium.
Gdy tylko zamykam za sobą drzwi wzdycham z ulgą.
Chciałabym mieć w sobie chociaż skrawek pewności siebie Jamesa lub Syriusza. W sytuacjach tego typu nie jestem w stanie rozsądnie myśleć - stres obejmuje całe moje ciało i nie pozwala podejmować żadnych racjonalnych decyzji.
Siadam resztką sił na moje łóżko i spoglądam na Padme, która pozostała w naszym pokoju.
Nie mam pojęcia gdzie jest Luiza.
— Wszystko okej, Ad? Wyglądasz blado — pyta ciemnoskóra dziewczyna, a ja głośno wzdycham.
— Wszystko okej, Pad. Po prostu Ślizgoni podnieśli mi lekko ciśnienie — odpowiadam w tym samym czasie opadając na moje miękkie poduszki. — Nawet pierwszego dnia w tej szkole nie można zaznać choćby grama spokoju.
Słyszę jak Zabini parska na moje słowa i po chwili czuję jak materac ugina się obok mnie.
— Czyli nic nowego. O co tym razem się przyczepili?
Przyjaciółka kładzie się obok mnie, a ja odwracam twarz w jej stronę. Podpieram się ręką aby móc na nią spojrzeć.
— O mojego brata i tę całą aferę z nim związaną. Ta wariatka Bellatriks zarzuciła mi, że popieram Sama-Wiesz-Kogo — bardziej warczę niż mówię ale Padme nic sobie z tego nie robi. Ciemnowłosa łapie mnie za wolną rękę i przewraca swój wzrok na biały sufit.
— Jebać ich. Kto by się przejmował opinią obślizgłej bandy niedorobionych węży? — wzdycham na słowa dziewczyny. Kto by się przejmował? Ja. Bo plotki w tej szkole roznoszą się szybciej niż James uciekający przed Filchem. — Adela, naprawdę, nie przejmuj się. Ten rok będzie genialny, jestem tego bardziej niż pewna.
O tym, że nie będzie, przekonałam się już następnego dnia.
⋆ ˚。⋆୨୧˚ ● ˚୨୧⋆。˚ ⋆
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top