23

Igor

Po tym jak Łukasz wyrzucił mnie z swojej szopy, na prawdę się zdenerwowałem. Zacząłem czuć żal, że nic z tym nie robie, dlatego postanowiłem to zmienić.
Od razu wyruszyłem w stronę willi Marka. Nie wiedziałem, co chcę konkretnie zrobić, ale musiałem spróbować.
Gdy stałem pod drzwiami bez namysłu zacząłem w nie walić z całej siły, po paru minutach Marek otworzył drzwi. Przywitanie nie było zbyt sympatyczne.

— Nie napierdalaj w te drzwi tak! — Krzyknął na mnie chłopak. Ubrany był w długą koszulkę z Calivna Kleina, miał na sobie jeszcze krótkie spodenki, kapcie i to tyle. Wzruszyłem ramionami, nie wiedziałem co powiedzieć.
Kruszwil stał tak jeszcze chwilę po czym chciał zatrzasnąć drzwi, więc szybko zareagowałem i zatrzymałem je stopą.

— Marek, musimy pogadać. — Zacząłem niepewnie. Chłopak wyraźnie był wkurzony moją obecnością.

— Z tobą nie mam o czym gadać. — Syknął w moją stronę.

— Masz. Z Łukaszem jest źle. — Po tych słowach chłopak stał tak i zaczął o czymś nerwowo myśleć. Wykorzystałem tą okazję i bez pytania wszedłem do środka. Nie powiedział nic tylko przyglądał mi się jak zamykałem drzwi. Ruszyłem prawdopodobnie w stronę kuchni, Marek szedł za mną.

Usiadłem na krześle przy stole, on również siadł i zaczął się znowu zastanawiać.
Trwaliśmy tak w ciszy.

— Słuchaj, musicie sobie wytłumaczyć tą sprawę. — Zacząłem niepewnie. Marek nerwowo poruszył się.

— Nie... — Szepnął. Jego oczy powoli stawały się szklane od powstrzymywania łez.

Oni obaj cierpieli, dlaczego nic z tym nie zrobią?

— To jak? — Zapytałem się. Marek chwilę się nie odzywał, wydawał się w transie.

— Przyprowadź go do mnie... — Szepnął cicho, po czym wstał i wyszedł z pokoju.
Niewiele myśląc od razu ruszyłem po tego przydupasa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top