18
Kamerzysta
Obudziłem się z cholernym bólem głowy na kanapie w salonie. Po pokoju walały się ciuchy i śmieci. Najbardziej przeraziły mnie moje ubrania jak i Marka. Co tu się działo. Nic nie pamiętam. Spojrzałem szybko na wyświetlacz mojego telefonu, który leżał na stole. Zegarek pokazywał trzynastą. Zerwałem się biegiem do łazienki, gdy zacząłem odczuwać pierwsze odruchy wymiotne.
Siedziałem tak w toalecie rzygając pół godziny, kiedy to Marek otworzył drzwi i spojrzał na mnie wystraszony. Na jego widok bicie mojego serca znacznie przyśpieszyło. Stał tak w drzwiach, miał na sobie jedynie moją bluzę, patrzeliśmy sobie w oczy.
On chyba też nic nie pamięta. Mimo to czułem, że coś jest nie tak.
— Łukasz, bo... — Zaczął po cichu, widać, że coś go gryzie. Kiwam mu głową by mówił dalej. Kruszwil jeszcze raz powtórzył "bo" i rzucił się w moją stronę. Ja zamieszany nic nie zrobiłem, okazało się, że nie tylko ja mam takiego mocnego kaca. Niestety, nie zdążył trafić do kibla, lecz narzygał na mnie. Poczułem się niedobrze, patrząc na to, zbierało mi się na wymioty.
— Boże, wybacz... — Zaczął mnie przepraszać, ja szybko wstałem i ruszyłem w stronę prysznica. Rozebrałem się do końca z samych bokserek i spuściłem wodę, Kruszwil patrzył się na mnie zapłakanymi oczami.
— Chodź tu. — Chłopak nic nie mówiąc posłusznie podszedł do kabiny, wcześniej również się obnażając.
Na jego policzkach widzałem czerwone jak pomidor rumieńce, zaśmiałem się patrząc mu w oczy. Ten tylko prychnał i odwrócił się ode mnie. Nie potrafiłem się na niego nie patrzeć.
Resztę czasu spędziliśmy w ciszy, ubraliśmy się w czyste ubrania i ruszyliśmy na śniadanie.
Mimo, że chłopak zapewniał mnie, że nie jest głodny zrobiłem mu dwie kanapki i sok pomarańczowy, pilnowałem by wszystko zjadł.
— Łukasz, bo... Pamiętasz co się wczoraj działo? — Zapytał się mnie nieśmiało. Wziąłem szybki łyk soku.
Myślałem już o tym i przypominając sobie widok, który przywitał mnie po obudzenie jestem w stanie stwierdzić tylko jedno.
— Nic nie pamiętam. — Powiedziałem. Chłopak zawiesił wzrok na pustej szklance.
Bałem się, że moje podejrzenia są słuszne.
— Łukasz, bo — mówiąc to chłopak miał łzy w oczach a jego twarz pokryła czerwień. — Bo boli mnie pupa. — Moja reakcja była prosta, prychnąłem zamieszany. Czyli to prawda.
— Nie wiem o czym mówisz, ten kac ci nie służy, idź się połóż lepiej, ja tu posprzątam. — Wstałem chwytając nasze szklanki szybko ruszyłem z nimi do zmywarki, chłopak nie ruszył się z miejsca. Zdenerwowany jeszcze bardziej podszedłem do niego i go podniosłem. Zaprowadziłem go do jego sypialni, gdy chciałem go położyć do łóżka ten przytulił się do mnie.
Chwilę poczekałem, ale chłopak nie przestawał.
— Co ty odpierdalasz?! — Warknąłem do niego, rzucając go na łóżko.
Ten tylko jęknął i się rozpłakał.
Ignorując go i jego błagania bym wrócił i spał z nim wybiegłem z domu. Zapaliłem papierosa i ruszyłem prosto przed siebie kopiąc przypadkowe kamyki i przeklinając pod nosem.
Uprawiałem z nim po pijaku seks, gorzej być nie może.
///
kochu ( ˘ ³˘)❤
Sorrka za ewentualne błędy, pisze to na jakimś śmiesznym telefonie.
I sorrka również za moją przerwę Dx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top