15

Kruszwil

Dzień moich urodzin spędziliśmy razem na oglądaniu telewizji, jedzeniu pizzy i graniu w gry. Był to jeden z lepszych dni w ostatnim czasie. Z Kamerzystą rozmawialiśmy normalnie mimo wszystkich ostatnich zdarzeń.
Wieczorem poszedłem do barku po Whisky Jacka Daniels'a. Kamerzysta wyłączył telewizor, zapalił świeczki na stole i usiadł na kanapie.
Postawiłem trunek na stole i ruszyłem po jakąś colę. Przyniosłem też kieliszki, w kompletnej ciszy nalałem nam odpowiednie ilości płynów.
Usiadłem obok Łukasza. I tak siedzieliśmy i sączyliśmy alkohol.
Cisza między nami była przyjemna, absolutnie nie niezręczna. Mimo to czasami dochodziło między nami do różnych małych rozmów.

— Łukasz, bo ja pamiętam... — Przerwałem cisze zamulonym głosem. Czułem jak alkohol pływa mi w krwi. — Jak... — Tworzenie zdań stawało się coraz trudniejsze. Który to drink?
Wziąłem szybki głęboki oddech.

— Coś się stało? — Kamerzysta schylił się nade mną, czułem zapach alkoholu z jego ust, było gorąco.

— Jak się kąpaliśmy... — Miałem całą gorącą twarz, rumieniec spowodowany wspomnieniem i alkoholem przyprawiał mnie o zakłopotanie, dobrze, że wokół nas panuje ciemność, a jedynym źródłem światła są świeczki. Których blask mimo to pada na moją twarz.

— Chcesz to powtórzyć? — Znowu szepnął mi do ucha, moje serce zaczęło bić jak szalone. Łukasz pochylił się do mnie tak, że jego usta muskały powoli moją skórę ona szyi.

— Nie... tak... — Nie wiedziałem co powiedzieć. — Nie o to mi chodzi. — Szybko się wytłumaczyłem.

— Tooo, co się stało? — Jego ciepły oddech łaskotał mi skórę. Przygryzłem lekko wargę.

— Miałeś... wtedy...

— Hmm?

— Malinkę na szyi. — Udało mi się to z siebie wydusić. Poczułem jak chłopak wstrzymuje oddech.

— Też chcesz taką? — Odpowiedział po chwili.

— Ja? Nie wiem. — Sapnąłem kiedy poczułem jak Łukasz powoli zaczyna ssać skórę mojej szyi. Przyjemny dreszcz przebiegł przez całe moje ciało. Mój oddech stawał się coraz bardziej ciężki i przyśpieszony. Czułem dużą ekscytację.

Chłopak nie przestawał, całował mnie po szyi zostawiając po sobie czerwone ślady. Czułem się doskonale. Powoli odłożyliśmy kieliszki które cały czas trzymaliśmy w rękach na stolik, mimo to kamerzysta nie miał zamiaru przestać. Było mi coraz cieplej. Nagle było mi niewygodnie, więc powoli się posuwałem tak by móc leżeć na kanapie. Kamerzyście nadal to nie przeszkadzało i nadal nie przestawał tej wspaniałej czynności. Czuję się jak w raju.

Ostatecznie chłopak leży na mnie, poczułem się dziwnie kiedy przestał. Chciałem więcej. I więcej.
Podniósł się tak, że jego głowa zwisała z trzydzieści centymetrów nad moją.

— Cz..czemu przestałeś? — Sapnąłem cicho jąkając się, a mój oddech nadal nie mógł się uspokoić. Cały czas patrzył mi się w oczy, widziałem w nich małe iskierki...

— Czy Lord pozwoli mi złożyć pocałunek na jego ustach? — Mówił cicho i wyraźnie. Ogromne motyle zaczęły latać mi po całym brzuchu. Tak, bardzo tego chce.

I jakby czytając mi w myślach pochylił się z powrotem nade mną i wpił mi się w usta.

/// i zgadnijcie kto teraz niczym socjopata nie wstawi rozdziału przez następny rok :D
Też was kocham!!!
*zawsze można się dogadać.. no wiecie 50 gwiazdek i wlatuje od razu next, a wiem, że jesteście do tego zdolni ♥️* i proszę, nie zabijcie mnie ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top