14

Kamerzysta

Obudziłem się dzisiaj o siódmej rano. Doskonale wiedziałem co to za dzień - urodziny Marka. Byłem na to przygotowany, w walizce miałem kopertę w której były zapisane życzenia i mały prezencik. Wystarczyło tylko zrobić śniadanie.

Przygotowałem mu kanapki z jego ulubionymi smakołykami. Wszystko na koniec posypałem jadalnym złotem, poukładałem na tacy, nawet kupiłem piękną różę na tą okazję.

Zanosząc niespodziankę do jego pokoju, przez przypadek go obudziłem.

Kruszwil

Gdy usłyszałem jakiś brzdęk obok siebie od razu się obudziłem. Okazało się, że to był Kamerzysta. Postawił na stoliku nocnym tace z jedzeniem.

— Co ty tu robisz? — Odparłem oburzony, przez jego głupotę się obudziłem.

— Chciałem być miły i... — Tłumaczył mi, aż się zaciął.

— I co? — Powiedziałem podirytowany.

— Smacznego. — Szepnął i wyszedł z pokoju.
Dopiero teraz zauważyłem, że na tacy była koperta, przykryta wazonem z różą.

Szybkim ruchem chwyciłem kopertę i ją rozerwałem. W środku była kartka i breloczek w kształcie diamentu - podróbka. Bardziej ciekawiła mnie zawartość kartki, na której pisało;;

Sto lat mój Lordzie.

Poczułem jakby ktoś powoli wbił mi szpilkę w serce. Dzisiaj są moje urodziny. Kamerzysta pamiętał o nich... A ja tak chamsko go potraktowałem. Spojrzałem na jedzenie, wszystko tak ładnie przyszykowane. Gula w moim gardle stawała się coraz większa i dusiła mnie. Cholera.

Szybko wstałem i ruszyłem do łazienki. Wziąłem poranną kąpiel, a potem zjadłem śniadanie przygotowane przez Łukasza. Było wyjątkowo pyszne. Cały czas w głowie układałem przeprosiny, nie mogę być taki dla niego. Nie zasługuje na takie traktowanie.

Po zakończeniu posiłku mimo woli zaniosłem brudne naczynia do kuchni, później ruszyłem do salonu. I właśnie tam siedział Kamerzysta, przeglądał coś w telefonie.
Nie mogłem spuścić z niego wzroku, wyglądał tak niewinnie. Nawet mnie nie zauważył.
Teraz zauważyłem słuchawki w jego uszach.
Wziąłem duży wdech i postanowiłem się do niego odezwać.

— Łukasz. — Za pierwszym razem nie usłyszał.— Łukasz! — Chłopak dopiero teraz na mnie spojrzał, oczywiście wystraszył się mnie. Szybko zdjął słuchawki.

— Tak Lordzie? — Przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie słowa. Spodobał mi się ten zwrot. Mimo, że jestem Lordem, kamerzysta mówi mi po imieniu.

— Bo chciałem... — Czuje ponownie ogromną gulę gardle. To słowo nie chce wyjść z moich ust. Łukasz coraz bardziej się denerwował, tak jak ja. — Chciałem... chciałem cię przeprosić...

Kamerzysta

Słysząc przeprosiny z ust Marka, czułem, okropne zdziwienie i podziw. Marek na prawdę musiał czuć potrzebe przeproszenia mnie.

— Przepraszam za to jak cie dzisiaj rano potraktowałem. — Zaczął znowu mówić. — Nie wiedziałem... nie wiedziałem, że ktoś będzie pamiętał...

Patrząc w jego oczy widziałem w nich kryjące się duże łzy.

Bez zastanowienia się wstałem i ruszyłem w jego stronę. Usiadłem obok niego i przytuliłem go do siebie. Na początku pozycja nie była zbyt wygodna, a Markowi to nie przeszkadzało, więc korzystając z okazji szybkim ruchem posadziłem chłopaka na moich kolanach.

— Nic się nie stało Lordzie. — Szepnąłem mu do ucha.




///

Szatany jesteście! Aleee, mimo wszystko dziękuję wam! + 4K oczek, a ludzi czytających to cały czas przybywa! Więc teraz czytając to możecie napisać mi gdzie znaleźliście moją książkę! Jestem ciekawa! (Możecie się tez podzielić tym czy podobają wam się nowe okładki)

I przepraszam za długą przerwe, była ona spowodowana dużą ilością negatywnych czynników które nie pozwalały mi by napisać rozdział! (Począwszy od braku weny do zepsutych 4 ładowarek od iphona [a raczej domyślacie się, że taka ładowarka nie jest tania])

No to do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top