1

Cześć jestem Marek. Wszyscy mówià mi Lord Kruszwil, ponieważ jestem tak bogaty. Jestem youtuberem z najwiekszym przyrostem subskyrpcji w Pollsce - wbiłem milion w ciągu roku od założenia kanału.
A w wszystkim pomaga mi mój własny kamerzysta. Ubogi człowiek ubierający się jak nadzwyczajny menel.
Lecz o bardzo przystojnych rysach twarzy... Ale co ja gadam. On jest tylko biedakiem.

Z rozmyśleń wyrwał mnie jego boski głos.

- Marek, nie chce być już twoim kamerzystom. - Jak to usłyszałem ciarki przebiegły mi po plecach.

- Ale jak to? - Odparłem oburzony. On nie może mnie zostawić co sobie ludzie pomyślą, do tego nasza umowa. Poza tym jestem do niego przyzwyczajony i nie widzę innego czlowieka na jego miejscu.

- No sorry, moja dziewczyna jest w ciąży. - Poczułeem jak po jego wymówionych słowach coś wbija mi nóż w serce. Nie chcialem mu pokazywac mojej slabości postawiłem na kamienny wyraz twarzy, który zawsze mi towarzyszy.

- Umowa to umowa, nie możesz jej zerwać od tak! Musisz tu pracować jeszcze rok! Nie masz prawa.. - Nie dał mi dokończyć.

- Ale Marek, musze znaleźć pożądną prace!

- Ale daje ci i tak dużo pieniędzy, mogę dać ci ewentualnie podwyższke - Uparcie walczyłem o swoje. - Poza tym... nie wiedziałem, że masz dziewczyne... - powiedzialem ciszej.
Kamerzysta nic nie powiedział. Po chwili sie zaśmiał.

- Haha to prank Marek!

- Co? Jaki prank?- Nie rozumiałem.

- Leci na yt jako prank na tobie, że odchodze.

Poczulem sie upokorzony. Nie pozwole mu tego wtawić na youtube!

- Tylko to wstaw, to na prawdę wylecisz z tej pracy! - Pogrozilem mu. Ten sie zaśmiał i poszedl ode mnie.
Wkurzony opadłem na kanape.

Rozmyslalem o nim i o jego niebiańskich ustach, o jego pięknych oczach i miekkich włosach w których najchętniej zanurzył bym dłonie.
Powoli zasnąłem z wizja w głowie mnie leżącego w jego ramionach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top