4
Stałam przed salą oparta o ścianę i próbowałam nie zemdleć. W końcu usłyszałam krzyk Shoyo ze środka. Po chwili pojawił się na zewnątrz. Podniosłam na niego głowę.
No wyjaśnisz się w końcu...
-Przepraszam...- zgiął się w pół i zawisł w tej pozycji. Nie odpowiedziałam. Nie podnosząc się przekręcił głowę aby na mnie spojrzeć. Popatrzyłam się na niego z zawodem.
-Czemu mi nie powiedziałeś?- zapytałam łapiąc go za ramie i prostując. Popatrzył się na mnie rozżalony.
-Bo... Nie wiedziałem... Jak...- wybąkał pod nosem. Zmarszczyłam brwi ze zdziwieniem.
-Nie rozumiem.-
-No bo...- zaczął i przerwał.- No bo... Kageyama i Tsukushima zostali zaproszeni na te obozy... A ja nie...- mówił przeciągając i szukając słów.- I...I... no nie wiem nie chciałem żebyś pomyślała... pomyślała, że jestem słaby...- moje nerwy puściły, a moja ręka sama powędrowała w czubek jego głowy.
-JAK- zaczęłam prawie krzycząc ale się powstrzymałam.- Jak mogłeś pomyśleć coś takiego? Widziałeś mnie w gorszych sytuacjach a zachowujesz się tak jak ty byś nie mógł się tak czuć... cały czas się uczę ale to co wiem napewno o realcjach, i wiem to od ciebie, to to że nie można się zamykać na osoby z którymi jest się blisko- złapałam jego twarz w swoje dłonie.- Więc nie rób tak proszę więcej- powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy. Jego oczy zrobiły się szklane a twarz wygięła się w dziwny, przypominający uśmiech, grymas.
-Shi-chan- wybełkotał a z jego oczu popłynęly łzy. Nieco się przeraziłam. Chyba nigdy nie widziałam go płaczącego. Wiedziałam tylko jedną rzecz którą mogłam zrobić w takiej sytuacji i było to rozłożenie rąk tak szeroko jak tylo mogę i poczekanie aż pomarańczowa czupryna odetnie mi dopływ powietrza. To też się wydażyło.
Patrząc z perspektywy socjalizowanie się i relacje wcale niebyły takie tródne, było kilka łatwych rozwiązań na większość sytuacjii. Jak regółki matematyczne. Jeżeli ktoś jest smutny, niezadowolony, szczęśliwy lub zły-przytulenie powinno zazwyczaj podziałać aby wyrazić empatie, nawet kiedy nie do końca rozmiem sytuacjie. Czasem kiedy przytualnie nie zadziała wystarczy towarzysto aby okazac wsparacie... tego akurat kompletnie nie rozumiem ale działało to w obie strony... Nadal nie umiem udzielac rad opartych na empatii, umiem udzielc logicznych odpowiedzi ale Kruki, Suga, Yamaguchi czy Yachi często tłumaczą mi że "coś tak nie działa" albo "to nie takie proste"... innymi słowy jest lepiej ale jeszcze zostało mi wiele nauki.
-Lepiej...?- chłopak pokiwał głową i się wyprostował. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak... Tylko jest jeszcze jedna sprawa...-
-O czymś jeszcze mi nie powiedziałeś?-
-Nie... Chodzi o trenera Shiratorizawy...- jego twarz zrobiła się pełna współczucia.
-O nie...-
_____________________
Ej sorry ale miałam depresje po przeczytaniu ostatniego rozdziału SnK mam nadzieje ze zrozumiecie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top