VI

- Dziękuję - Mruknął zmieszany.
- Nie ma sprawy - Uśmiechnęłam się pogodnie.

Po chwili Gandalf dorównał nam kroku, a wokół zaczęły latać rzucane przez krasnoludów sakiewki.
- O co chodzi? - Zapytał Bilbo zdezorientowany.
- Zakładali się czy dołączysz - Odpowiedziałam łapiąc woreczek.
Podrzuciłam go w ręku i uśmiechnęłam do niziołka.
- Większość uważała że nie - Dodał Gandalf spoglądając gdzieś w przed siebie.
- A ty? - Spytał czarodzieja zaciekawiony.
W tym momencie Mithrandir także złapał jedną z sakiewek, a monety zabrzęczały w środku.
- Mój drogi druhu, ja nigdy w ciebie nie wątpiłem - powiedział i zaśmiał się radośnie.

Hobbit kichnął głośno.
- Końska sierść, mam uczulenie - Jęknął grzebiąc to w jednej to w drugiej kieszeni.
- Szukasz czegoś? - Zapytałam przyglądając się uważnie wyczynom niziołka. Mruknął coś tylko pod nosem i podniósł rękę w górę.
- Stop! Musimy zawrócić! - Krzyknął.
- Co się stało? - Zapytał ze zdziwieniem Gandalf.
- Zapomniałem wziąć chusteczkę - Odpowiedział z grymasem, a kilka krasnoludów zaczęło się śmiać. Krasnolud w czapce urwał kawałek swojego płaszcza i rzucił go do biednego Bilba.
- Masz, użyj tego! - Poradził, a reszta zachichotała jeszcze głośniej gdy szacowny hobbit złapał materiał z nieukrywalnym obrzydzeniem. Zasłoniłam dłonią usta ledwie powtrzymując się od głośnego parsknięcia śmiechem. Taki widok rzecz jasna nie był dla mnie codziennością. Podczas moich wędrówek, zapomniałam już nawet, że istnieje coś takiego jak chusteczka. Ciężko mi było zareagować w inny sposób na śmieszną reakcję Bilba, ale udało mi się stłumić rosnące rozbawienie gdy Thorin wydał polecenie ponownego ruszenia dalej.

- Będziesz musiał obejść się bez chusteczek i wielu innych, przydatnych rzeczy podczas tej wędrówki - Czarodziej zwrócił się do hobbita ze spokojem i spojrzał na mnie znacząco.
- Urodziłeś się w przytulnym zakątku, wśród wzgórz i rzek Shire. Ale musisz pamiętać, że swój dom zostawiłeś za sobą, przed tobą świat... - Dokończył z powagą wskazując głową przed siebie. W tym momencie wyszliśmy z lasu na wielką przejrzystą łąkę z jasno zieloną trawą. Wzdłuż nas po prawej stronie biegła rozpędzona rzeka, ale najpiękniejszy widok leżał daleko przed nami. Rozciągała się tam piękna dolina, a za nią gęste zielone lasy i bory. A gdy wytężyło się uważnie wzrok można było zauważyć w oddali ledwo widoczne niebieskie zarysy Gór Mglistych. Hobbit jak w transie przyglądał się krajobrazowi z uwagą jakby chciał zapamiętać jego każdy najmniejszy szczegół.

Wtedy dostrzegłam w nim coś nowego i innego niż przedtem. Taką żywą ciekawość, zawziętość i inspirację. Byłam już w zupełności pewna, że w Bilbie płynie w pewna ilość krwi Tuków, która łatwo może go odmienić i obudzić w nim prawdziwego wędrownika. Ja i Gandalf spojrzeliśmy na siebie, a jego wzrok mówił z zadowoleniem "A nie mówiłem?". Uśmiechnęłam się do niego rozbawiona.
- Jesteś niemożliwy - Powiedziałam gdy kucyk hobbita odjechał od nas kawałek.
- Z kąd wiesz, że sobie poradzi i... - Zaczęłam, lecz czarodziej mi przerwał.
- Moja intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, moja droga - Powiedział, a ja spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Co do ciebie również mam przeczucia - Wskazał na mnie końcówką fajki i jakby nigdy nic zaczął dalej palić ziele.
- Co masz na myśli? - Spytałam zaciekawiona zadzierając głowę by spojrzeć na starca.
- Cierpliwości - Odpowiedział spokojnie. Westchnęłam po chwili wiedząc, że niczego się nie dowiem. Rozejrzałam się po okolicy podziwiając widoki. Zbliżaliśmy się powoli do niedużych klifów, które w dalszej drodze rosły na coraz większe i bardziej strome.

Jednak nie umiałam uwolnić umysłu od mądrych słów czarodzieja skierowanych do Bilba.
"Dom zostawiłeś za sobą, przed tobą świat"
Szumiało mi niczym echo w głowie.
- Świat... - Mruknęłam cicho pod nosem wędrując szybko po wielu wspomnieniach z życia. Miałam z nim doczynienia cały czas przez długie, męczące lata, ale z domem? Kiedyś owszem, ale to było dawno temu...

- Mówiłaś coś? - Usłyszałam ciekawy głos po prawej stronie.
- C-co? Nie, nie. Nic - Odpowiedziałam młodemu brunetowi. Lekko zdezorientowana wyrwaniem z przemyśleń spojrzałam na przyglądających mi się dwóch krasnoludów.
- Chyba się jeszcze się nie przedstawiliśmy, Fili - Odezwał się blondyn z lewej strony.
- I Kili - Dokończył poprzedni.
- Jesteście braćmi, tak? - Spytałam marszcząc brwi patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
- Tak, ja jestem oczywiście starszy od Kiliego - Powiedział z zadowoleniem blondyn.
- Za to oboje jesteśmy siostrzeńcami Thorina - Odpowiedział drugi równie dumnym tonem jak jego brat.
- Naprawdę? - Zapytałam nieco zdziwiona.
- To niezbyt widoczne - Mruknęłam spoglądając na poważnego dowódcę.

- Nasz wuj jest po prostu trochę nieufny. Zdarza mu się być dość ponury - Skomentował Kili.
- I szorstki - Dodał obok Fili.
- Cóż, zbyt często mu się to zdarza - Odpowiedziałam z uśmiechem.

***

Nnastępne godziny drogi upłynęły mi wręcz błyskawicznie. Właściwie spędziłam je w zupełnej ciszy nie zwracając uwagi na resztę kompanii.

- Myślisz o czymś? - Usłyszałam nagle głos odwracając głowę w jego kierunku.
- Tak, lubię to - Odpowiedziałam ciekawemu hobbitowi i spojrzałam w górę na słońce przedzierające się przez korony drzew.
- Jest już późno i zaczyna się ściemniać. Pewnie za niedługo zaczniemy szukać miejsca na odpoczynek - Powiedziałam zerkając na hobbita, który miałam wrażenie że zaraz wyskoczy z siodła ze szczęścia. Od rana zjedliśmy tylko jedną małą przekąskę, nie trzeba było się wysilać by usłyszeć cichy pomruk z brzucha Bilba. Na ten dźwięk uśmiechnęłam się rozbawiona.
- Głodny? - Spytałam podając niziołkowi soczysty czerwony owoc.
- Nie mam nic innego. Zazwyczaj częstuję nimi Dae'go gdy zaczyna marudzić - Dodałam gdy zobaczyłam niepewną minę hobbita. Przyjął jednak jabłko i skinął do mnie głową w podziękowaniu.

Tak jak mówiłam nie długo później Thorin kazał poszukać siostrzeńcom dobrego miejsca na spędzenie nocy.
Po około godzinie byliśmy już na miejscu odpoczynku. Była to dość spora półka skalna na której z łatwością zmieściliśmy się i my i kuce również.
Rozejrzałam się dookoła badając uważnie teren. Po chwili zrobiłam dwa kroki na przód i spojrzałam przelotnie w dół przepaści. Była ona dość wysoka, ale trudno było określić ile mierzy, bo zaczynało się ściemniać, a wokół tworzyła się gęsta mgła. Zapowiadało się na dość spokojną noc.

Gdy usłyszałam za sobą dziwne dźwięki i rozmowy odwróciłam głowę. Krasnoludy usiadły już gdzie popadnie i zaczęli różne rozmowy. Usłyszałam jak Dwalin dyskutuje z kimś o swoich "Sposobach Skutecznej Walki", za to Fili i Kili gawędzili w tym czasie z naszym włamywaczem. Bombur zaczął już przygotowywać posiłek więc już chwilę później wokół roznosił się zapach jedzenia. Przysiadłam się z boku, by nie przeszkadzać reszcie w przyjemnym spędzaniu czasu. Ogień delikatnie oświetlał mi twarz. Gdy zjadłam już zupę wręczoną mi przez Bofura, która swoją drogą była naprawdę dobra, spojrzałam na rozpalone ognisko. Wpatrywałam się w płomienie dość długo, bo gdy odlepiłam wzrok tylko ja wraz z siostrzeńcami Thorina czuwaliśmy wciąż w ciemnościach. Jednak po chwili zauważyłam niespokojnie wiercącego się Bilba, który zaraz potem uniósł głowę. Ciężko było nie dostrzec niezadowolenia na twarzy hobbita, która przybrała lekki grymas. Podąrzyłam za jego wzrokiem natrafiając na głośno chrapiącego Bombura. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyjęłam z kieszeni mały kawałek drewna i niewielki nożyk. Lubiłam czasem wystrugać sobie jakąś niedużą figurkę gdy się nudziłam. Miałam zazwyczaj mnóstwo czasu na takie mało istotne czynności, jednak dla mnie znaczyły bardzo wiele i nie chciałam o tym zapomnieć.

W pewnym momencie wyczułam na sobie czyiś wzrok. Podniosłam głowę spoglądając na siedzącego przy skale Gandalfa, jednak on wpatrywał się w daleką przestrzeń. Wydawał się być w ogóle nieobecny więc stwierdziłam, że tylko mi się przewidziało. Hobbit wstał już ze swojego miejsca i potszedł do jednego z kucyków. Był to właśnie ten na którym Bilbo dzisiaj siedział przez cały dzień z wodzami podniesionymi do brody. Mimo, że to wyglądało naprawdę śmiesznie, współczułam niziołkowi. Musiał przez długie godziny męczyć się z niewygodną pozycją i machającym łbem towarzysza. Początki zawsze są trudne, nie wspominając już nawet o moim.

Kątem oka zauważyłam jak Bilbo podaje konikowi jabłko.
- Och, a gdzie twoje uczulenie? - Zapytałam ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ten kucyk, jest naprawdę miły - Powiedział hobbit lekko zmieszany.
- Wiem - Stwierdziłam, a po chwili w oddali zabrzmiał obrzydliwy doskonale mi znany skrzek zmutowanego stwora. Niziołek widocznie przestraszony nienaturalnym dźwiękiem, podreptał śpiesznie bliżej ognia.
- Co to? - Zapytał ze strachem dwóch braci.
- Orkowie - Powiedział Kili z udawaną powagą. Wyczuwając już nasuwający się plan młodych krasnoludów wstałam ze swojego miejsca wzdychając cicho i podeszłam do przepaści. Nie podobało mi się robienie sobie żartów z tych stworów, a tym bardziej straszenie nimi niedużego pana Bagginsa, który i tak był już dość przestraszony.
- Orkowie? - Powtórzył zaniepokojony.
- Zażynacze, pewnie jest ich setki w samotnym kraju - Wytłumaczył Fili.
- Atakują tuż przed świtem, kiedy wszyscy jeszcze śpią. Szybko i cicho. Bez hałasu i bardzo krwawo - Dokończył Kili.

<><><><><><><><><><><><><><><><>
Wreszcie napisałam kolejny rozdział! Miał się pojawić wcześniej, (dużo wcześniej) ale jak zwykle coś (czytaj szkoła) musiało mi pokrzyżować plany ;/

W rozdziale jest kilka opisów krajobrazów, które powstały gdy wymyślałam drogę kompanii która nie została nagrana. Nie są to miejsca z filmu, lecz takie moje wyobrażenia niektórych miejsc, które mogła widzieć kompania w czasie swojej wyprawy, jakby coś.

A, i postaram się żeby rozdziały pojawiały się przynajmniej raz w tygodniu, ale może być ciężko, bo moja organizacja jest do kitu. No więc do napisania! Zdrowia!

Hobbito-podobna ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top