V
- Chodzi o pogrzeb czy wynagrodzenie? - Spytał z uśmiechem.
- Oto i oto - zaśmiałam się rozbawiona. "Jak on mnie dobrze znał" - Pomyślałam z uśmiechem.
Wstałam z dokumentem w dłoni i wyszłam na korytarz. Rozejrzałam się badawczo w poszukiwaniu krasnoluda.
- Uda się - Usłyszałam głos po prawej stronie. Stał tam Balin i osoba której właśnie szukałam.
- Przepraszam jeśli przeszkadzam. Mam sprawę - Powiedziałam pewnie patrząc na Thorina kamiennym wzrokiem.
- Tak? - Mruknął do mnie niezadowolony.
- Nie potrzebuję wynagrodzeń ani pogrzebu - Przeszłam do sedna by nie przedłużać rozmowy.
- I tak nikt by na niego nie przyszedł - Mruknęłam pod nosem do siebie tak by nikt tego nie usłyszał.
- Zgoda - Powiedział po chwili.
- Balin skreśl punkt o wynagrodzeniu i pogrzebie - Rozkazał. Krasnolud według polecenia wziął odemnie kontrakt i tylko rzucił mi na chwilę zaskoczone spojrzenie. Zapewne nie spodziewał się takiego rozkazu.
Po chwili już znów miałam papier w ręku wzięłam pióro leżące akurat w pobliżu i przez chwilę zastanawiałam się jak się podpisać. Postanowiłam że prawdziwe imię zachowam jeszcze na jakiś czas dla siebie i podpisałam się tak jak najczęściej mnie nazywano. Raen.
Wręczyłam dokument wodzowi kompanii. Spojrzał badawczo na mój podpis, później nieufnie przeniósł wzrok na mnie.
- To twoje imię? - Zapytał jakby niepewny.
- Tak mnie najczęściej zwą - Odpowiedziałam wciąż z zabójczo poważnym wyrazem twarzy i nieufnym spojrzeniem. Po paru sekundach złożył kontrakt i podał go Balinowi dając mu niewielki znak, że się zgadza. Siwobrody schował kartkę do kieszeni i uśmiechnął się do mnie wesoło.
- Witamy w kompanii Thorina Dębowej Tarczy - Oznajmił dumnie. Odwzajemniłam uśmiech. Naprawdę nie sądziłam, że ta wiadomość mnie tak ucieszy.
Kiwnęłam krasnoludowi w podziękowaniu za miłe przywitanie. Pochwili odeszłam kierując się korytarzem do jadalni gdzie usiadłam znudzona na krześle. W środku było zupełnie cicho. Zaczęłam się zastanawiać czy może reszta nie poszła przypadkiem spać, a tylko Thorin i Balin postanowili porozmawiać o czymś ważnym.
Wtedy jednak usłyszałam melodię, a raczej ciche basowe nucenie krasnoludów. Odwróciłam zaskoczona głowę. Od razu rozpoznałam pieśń, a moje myśli momentalnie skupiły się na dźwięku. Wolnym krokiem poszłam do pomieszczenia z którego dobiegała piosenka.
Stanęłam w wejściu do sporego salonu gdzie przebywała kompania. Wszyscy wpatrywali się w kominek z poważnymi twarzami oświetlonymi migoczącym światłem ognia. Wsłuchiwałam się z uwagą w ich głosy, aż Thorin zaczął śpiewać powolną, smutną melodię. Przymknęłam oczy na wspomnienie znajomych słów, a po plecach przeszły mi przyjemne dreszcze, które zawsze powracały wraz rytmem pieśni. Jednocześnie poczułam w środku dawną pustkę i tęsknotę. Usłyszałam jak kolejne krasnoludy zaczęły dołączać do Thorina. Pogrążyłam się w dalekich wspomnieniach z przeszłości. W pewnym momencie sama także zaczęłam cicho śpiewać do melodii, czując dawny sens zdań łączących się w historię.
Tam gdzie chłód, i gdzie zamglony szczyt
Musimy iść nim przyjdzie świt
W otchłanie grot i w jaskiń mrok
Gdzie złoty skarb nasz dawny w nim
Na zboczach góry jęczał las
Był wiatr ponury, w nocny czas
Płomieni ślad zaznaczył świat
Płonących sosen, iskier blask
Po skończeniu pieśni poczułam, że powieki zaczęły mi ciążyć i opadają powoli ze zmęczenia. Usiadłam przy ścianie lekko skulona i nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.
***
Obudziły mnie dziwne dźwięki w norce. Gdy przetarłam oczy od razu domyśliłam się co przerwało mój sen.
- Bombur! Zostaw to, jadłeś już śniadanie. Za dziesięć minut ruszamy, musimy pójść pomóc przy kucach - Krzyknął szeptem krasnolud w czapce.
- Gdzie mój topór?! Fili, Kili! Jak ja was dopadnę! - Dwalin to nawet nie próbował być cicho.
- Opanujcie się wszyscy! mieliśmy nie zakłócać hobbitowi snu - Usłyszałam groźne warknięcie przywódcy do swoich towarzyszy.
Wstałam powoli, a pierwsze co zobaczyłam obok siebie to lustro i odbicie w nim które wyglądało jak zmutowany goblin po walce z własnym wargiem.
- Na Durina... - Spojrzałam na swoją "fryzurę". Ale czemu się dziwić skoro od paru dobrych miesięcy wiecznie jestem w drodze? Westchnęłam i zaczęłam rozczesywać potargane, falowane ciemno brązowe włosy sięgające do ramion. Jedyne co było we mnie zawsze bez zmian to oczy. Duże i okrągłe, oraz błękitne niczym lśniąca woda w leśnym strumyku.
Po chwili wyglądałam trochę lepiej, chociaż nie pamiętam kiedy ostatnio mogłam nazwać swój wygląd "dobrym". Nie miałam jednak już ani czasu ani chęci na dalsze kombinacje wyglądu.
Rozejrzałam się jeszcze raz po norce. Wokół panował chaos wywołany przez krzątające się krasnoludy, zajęte przygotowaniami do drogi. Wyszłam więc na zewnątrz gdzie ujrzałam Gandalfa.
- Widzę, że już wstałaś - Przywitał mnie z serdecznym uśmiechem.
- Muszę jeszcze skoczyć do gospody po moje rzeczy - Powiedziałam zakłopotana.
- Jedź, będziemy się kierować na wschód, szybko nas odnajdziesz - Poradził mi czarodziej.
- Aby to nie było tak trudne jak znalezienie tych drzwi - Powiedziałam pół żartem pół serio i poszłam w stronę Dae'go.
- Ach, i jeszcze jedno - Usłyszałam głos Gandalfa i się odwróciłam.
- Gdy będziesz gotowa to mogłabyś przyjechać tu i sprawdzić co z Bilbem? - Zapytał.
- A on przypadkiem nie chciał zostać? - zdziwiłam się i spojrzałam podejrzliwie na czarodzieja.
- Nic mu się nie stanie jak jeszcze ktoś go odwiedzi. Powinien częściej wychodzić z domu, dla swojego dobra - Odpowiedział zadowolony, a ja zaśmiałam się.
- Ale ty jesteś dla niego wredny - Dodałam wciąż z szerokim uśmiechem po czym podeszłam do kucyka.
- Ej! Dziewczyna! Na co stawiasz? - Krzyknął do mnie brunet.
- Co? - Spytałam nie rozumiejąc.
- Pytamy czy myślisz że Pan Baggins dołączy czy nie - Podsumował blondyn.
- Dołączy - Powiedziałam pewnie, bo wiedziałam czarodziej nie odpuści hobbitowi tak szybko. Tym bardziej, że to ja miałam się zająć tym problemem. Po mojej odpowiedzi chłopcy zaczęli krzyczeć do innego krasnoluda, a ja zajęłam się swoimi sprawami.
- Cześć kochany - Uśmiechnęłam się do kuca i pogłaskałam delikatnie po czole. Ten prychnął cicho i spojrzał na mnie z radosnym błyskiem w oku. Po przywitaniu z towarzyszem poszłam po sprzęt, oraz jakieś szczotki dla Dae'go. Sprawnie go wyczyściłam i osiodłałam nucąc przy tym wesołą piosenkę krasnoludów. Wyobrażałam sobie przy tym wczorajszą zabawę w łapanie talerzy i zrozpaczonego Bilba. Na samą myśl uśmiechnęłam się radośnie. W końcu konik był zwarty i gotowy do drogi.
- No to ruszamy - Powiedziałam gdy wsiadłam na jego grzbiet i poklepałam entuzjastycznie po szyi.
Dae spokojnie stępował w stronę gospody, ja zaś skupiłam się na własnych myślach i odleciałam nimi gdzieś w daleką przyszłość. Muszę przyznać - martwiłam się, a na samą myśl o niebezpieczeństwach i smoku przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze. Nie bałam się tylko tego, że mogliśmy wszyscy umrzeć w paszczy Smauga, ale i tego, że to właśnie ja mogłam wszystko zniszczyć. "Co jeśli naprawdę jestem słaba? Może zepsuję wszystko i zrzucę na nich zagrożenie i płomienie ognia?". Nagle Dae zarżał głośno patrząc na mnie wyczekująco. Przez te wszystkie myśli nawet nie zauważyłam gdy dotarliśmy na miejsce.
Zsiadłam z kuca i westchnęłam głęboko. Otrząsnęłam się szybko z nieprzyjemnych przemyśleń i żwawo weszłam do gospody. Rozejrzałam się po pokoju i bez większego zastanowienia założyłam łuk i kołczan, oraz przymocowałam do pasa mój miecz. Przebrałam się w coś świeższego niż wczorajsze ubranie, bo doskonale wiedziałam że nie będę miała za dużo czasu na przebieranki podczas podróży. Wzięłam też mój... Bagaż? Sama nie wiedziałam jak powinnam to nazwać. Kiedyś było to pewnie plecakiem lub torbą, ale przez liczne dziury pozaszywane lub zakryte łatami nie wspominając już ile to "coś" przeszło, przypominało prędzej sflaczały, skórzany worek. Zapakowałam do niego najpotrzebniejsze rzeczy, typu kilka ziół i maści, bandaże, parę ubrań na zmianę gdy będzie na to czas i mój nierozłączny dziennik w którym opisywałam dokładnie każdy dzień moich podróży.
Gdy byłam już spakowana zarzuciłam na konia "bagaż", a do tego przypięłam jeszcze gruby, zwinięty w rulon koc do spania.
Spojrzałam zmartwiona na Dae'go i podrapałam go pieszczotliwie po szyi. Ten widząc moją niepewność szturchnął mnie lekko łbem i prychnął pocieszająco.
- No dobrze, to jedziemy teraz po Bilba - Westchnęłam po czym wsiadłam pośpiesznie na kuca i tak jak poprosił mnie Gandalf skierowałam się prosto w stronę domu niziołka.
Bilbo pov
Obudziłem się gdy słońce było już wysoko nad horyzontem, a ciepłe promienie oświetlały mi twarz. Pomyślałem, że to wspaniały ranek na smaczne śniadanie i fajkę przed domem, ale nagle przypomniałem sobie ważną rzecz. Krasnoludy były snem, tak? Ale aby napewno? Poczułem, że muszę jak najszybciej to sprawdzić więc wyskoczyłem z łóżka jak poparzony.
Zauważyłem, że jestem wciąż w wczorajszym ubraniu. Zmartwiony wyszedłem z sypialni i rozejrzałem się na korytarzu. Był pusty, a wokół panowała grobowa cisza. Poszedłem więc się rozejrzeć.
- Halo? - Zawołałem, lecz nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
Ostatnim pomieszczeniem został salon. Jednak gdy tam zajrzałem nikogo nie zobaczyłem. Wszedłem niepewnie na środek pokoju. Wtedy zobaczyłem, że na stoliku leży kontrakt. Dokładnie ten sam, który wręczono mi wczoraj w nocy.
"Czyli to nie sen" - Pomyślałem, ale zamiast ulgi poczułem niewyjaśnioną pustkę.
- Znam to uczucie - Podskoczyłem zaskoczony gdy usłyszałem głos za sobą.
- To stracenie okazji i pretensje do siebie, że zrobiło się tak, a nie inaczej - Powiedziała dziewczyna oparta o ścianę.
- Allía? A ty nie powinnaś być z nimi? - Zapytałem zdezorientowany.
- Powinnam, ale jeśli chcesz możemy ich jeszcze dogonić - Odpowiedziała z uśmiechem. Spojrzałem zakłopotany na kontrakt.
- Dobrze - Odpowiedziałem po zastanowieniu. Kolejne dziesięć minut należało do najszybszego spakowania się jakie kiedykolwiek przeżyłem. W dzieciństwie wiele razy urządzałem sobie wielkie wyprawy do pobliskiego lasu, ale jeszcze nigdy nie pakowałem się w takim tempie. W końcu stanąłem przy drzwiach gotowy do drogi.
- Jeszcze to - Powiedziała i podała mi dokument i pióro. Oparłem papier o ścianę i podpisałem się starannie.
- W porządku, to jedziemy - Powiedziała i wyszła na zewnątrz.
- J-jedziemy? - Spytałem niepewnie.
- Tak, chyba że zamierzasz ich gonić na piechotę - Zaśmiała się i podeszła do kucyka.
- Bilbo, poznaj Dae'go - Powiedziała, a ogier odwrócił głowę w moją stronę.
Pogłaskałem go ostrożnie po pysku.
- Dae? To elfickie imię, prawda? - Zapytałem.
- Tak, Dae oznacza cień - Potwierdziła moje przypuszczenie i wsiadła na kuca.
- Czy to będzie konieczne? - Zapytałem.
- Jak chcesz - Odpowiedziała i wzięła wodze do ręki.
- Mogę podwieźć Cię kawałek, a dalej pójdziesz sam - Zaproponowała.
- Zgoda - Powiedziałem, a ona pomogła mi wsiąść.
Jechaliśmy powoli, ale już wiedziałem, że to zdecydowanie nie dla mnie. Zwierze kołysało się lekko, a ja czułem jak porusza się podemną.
- Daleko jeszcze? - Zapytałem gdy mięśnie zaczęły mnie boleć od zbytniego napinania.
- No dobra, tu już mogę Cię zostawić - Odpowiedziała i pomogła mi ześlizgnąć się z konia.
- Dziekuję - Powiedziałem z wdzięcznością.
- Nie ma za co, kieruj się tą ścieżką, aż do lasu. Tam powinieneś nas dogonić - Wskazała palcem jedną z dróg i sama odjechała we wskazanym kierunku.
- Do zobaczenia! - Pomachała mi na pożegnanie i zagalopowała pośpieszając konia.
Allia pov
Pożegnałam się z Bilbem i pojechałam w stronę kompanii. Po paru minutach w oddali spostrzegłam kucyki i usłyszałam radosne śmiechy.
Krasnoludy zatrzymały się i spojrzały w moją stronę gdy zauważyły, że ktoś nadjeżdża.
- Już jesteś - Gandalf uśmiechnął się do mnie lekko, pewnie spodziewając się widoku niziołka.
- Tak, załatwiłam jedną sprawę, z powodzeniem - Opowiedziałam radośnie podkreślając ostatni wyraz. Czarodziej kiwnął głową i widocznie zadowolony z mojej odpowiedzi wrócił do palenia fajki.
Po paru minutach usłyszeliśmy krzyki, należące do jak się można było spodziewać naszego Pana Bagginsa.
- Stać! Stać! - Krzyczał biegnąc w naszą stronę. Kompania zdziwiona zatrzymała się patrząc na małego zmęczonego hobbita.
- Podpisałem - Wysapał podchodząc do Balina. Ten odebrał od niziołka papier i sprawdził dla pewności.
- Wszystko jak należy - Potwierdził krasnolud.
- Witamy w kompanii Thorina Dębowej Tarczy! - Przywitał go radośnie i puścił mu oczko.
Wódz jednak nie był z tego zbyt zadowolony.
- Dać mu kuca - Rozkazał i ruszył dalej z ponurą miną.
- Nie, nie, nie, to nie będzie konieczne! Mogę iść pieszo. Kiedyś nawet doszedłem do fro... - Próbował się wymigać, lecz nie zdążył już powiedzieć nic więcej, bo znalazł się dokładnie pomiędzy dwoma krasnoludami którzy jednym szybkim ruchem usadowili hobbita w siodle ślicznego małego kasztanka. Podjechałam do niego z uśmiechem.
- Nie spinaj się tak - Zaśmiałam się widząc jego "perfekcyjną" jazdę konną.
- Możesz wziąć ręce niżej, nie ugryzie Cię przecież. Twój kucyk wydaje się bardzo sympatyczny - Powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech i nachyliłam się by pogłaskać po szyi małego towarzysza niziołka. Hobbit z niepewną miną skorzystał z moich rad.
- Dziękuję - Mruknął zmieszany.
- Nie ma sprawy - Uśmiechnęłam się pogodnie.
<><><><><><><><><><><><><><><><>
Tak więc rozpoczynamy naszą wyprawę do Ereboru :D
Życzę wam wesołych świąt Wielkanocnych i smacznego jajka!
Hobbito-podobna ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top