IV
- Chodźmy, czekają na nas - Powiedział czarodziej i odszedł do jadalni.
Poszłam za nim wolnym krokiem, aż do długiego stołu gdzie wszyscy byli już wygodnie usadowieni. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu wolnego miejsca. Znalazłam puste krzesło obok krasnoluda z czapką.
- Mogę? - Zapytałam.
- Tak, pewnie - Odpowiedział i posłał mi serdeczny uśmiech. Odwzajemniłam gest zaskoczona wyjątkową sympatią krasnoluda. Usiadłam czując się trochę niepewnie w towarzystwie krasnoludów które co chwilę przyglądały mi się podejrzliwie.
- Jakie wieści po spotkaniu w Ered luin? Wszyscy przybyli? - przerwał wreszcie ciszę jeden z długą siwą brodą siedzący po mojej prawej stronie.
- Wszyscy z siedmiu królestw - Odpowiedział Thorin, a wśród krasnoludów zabrzmiały pomruki zadowolenia i kilka cichych rozmów.
- Co rzekły krasnoludy z Żelaznych Wzgórz? Czy Dain jest z nami? - Zapytał Dwalin.
- Nie pomogą nam - Kompania momentalnie straciła chumor.
- Powiedzieli, że to nasza wyprawa - Dodał przywódca.
- Wyprawa? - Zapytał Pan Baggins wyraźnie nie w temacie.
- Bilbo, mój drogi druhu, bądź tak dobry i daj więcej światła - Poprosił Gandalf, a niziołek kiwnął głową i odszedł kawałek żeby po chwili wrócić ze świecą.
- Daleko na wschodzie, za górami i rzekami. Za lasami i pustkowiami, wznosi się pewien szczyt - Powiedział czarodziej rozkładając niedużą mapę na stole.
- Samotna góra - Przeczytał Hobbit z żółtawej powierzchni papieru. Spojrzałam na wysoką górę na kartce. Jak zahipnotyzowana przyglądałam się czerwonemu smokowi który owijał się zgrabnie wokół szczytu. Zmarszczyłam lekko brwi.
- Oin odczytał znaki, a znaki mówią, że już czas - Usłyszałam.
- Widziano kruki stadami wracające na górę jak w przepowiedni, "Gdy dawne ptaki wrócą na Erebor nadejdzie kres władzy bestii" - Oznajmił któryś.
Mimo licznych rozmów byłam nieobecna w spotkaniu. Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie niziołek.
- Bestii? - Zapytał przestraszony.
- Tak mówimy o Smaugu straszliwym. Pierwszą i najgorszą plagą naszej ery. Ziejący ogniem, latający smok. Zęby jak przytwa, szpony jak stalowe haki - Opowiadał zawzięcie krasnolud obok mnie.
- Łasy na na cenne metale - Dodał Bilbo gdy podszedł bliżej.
- Wiem co to smok! Nie boję się! Wsadzę mu stal mojego twardego miecza prosto w zadek! - Powiedział dumny najmłodszy z kompanii, a wokół zaczęły się liczne uwagi dawane śmiałkowi za swoją głupotę.
- Byłoby to dość trudne nawet dla całej armi, a jest nas tylko trzynastu, ani najlepszych, ani najmądrzejszych - Stwierdził znów białobrody. Reszta oburzyła się lekko z takiego niedocenienia i zaczęła zawzięte konsultacje.
- Może jest nas niewielu, ale umiemy walczyć! Wszyscy! Co do krasnoluda! - Krzyknął jeden z młodzieńców.
- Pamiętajcie, że mamy czarodzieja w naszej kompanii. Gandalf zabił już setki smoków! - Dodał drugi.
- Tak bym nie powiedział - Odezwał się Gandalf.
- A więc ile? - Zapytał jeden zaciekawiony. Spojrzałam na starca z miną o treści "No to wtopa", a ten aż zachłysnął się dymem z własnej fajki. Wśród kompanii wybuchł spór. Każdy wstał wymieniając inne liczby, koniecznie chcąc zgadnąć ile Mithradir zabił tych przeklętych jaszczów.
Aż mnie korciło żeby wstać i krzyknąć prawdziwą liczbę. Kto wie? Może bym nawet wygrała parę monet. Ale ostatecznie dalej siedziałam znieruchomiała na "krześle dziadka Amungo" jak to określił Pan hobbit i przyglądałam się im z szeroko otwartymi oczami.
- Dosyć! - Krzyknął Thorin.
- Skoro pojęliśmy znaki to sądzicie że inni ich nie pojęli? - Powiedział spokojnym głosem przechodząc wzrokiem się po pomieszczeniu. Zwrócił moją uwagę zaczęciem swojej wymowy więc czekałam cierpliwie aż zacznie mówić dalej.
- Zaczęły krążyć plotki, a smoka Smauga nie widziano od sześćdziesięciu lat. Wszyscy zaczynają spoglądać w stronę góry. Oceniać, myśleć, ważyć ryzyko. Być może już nikt nie pilnuje bogactwa naszego ludu. Mamy czekać aż ktoś zagarnie to co należy do nas? A może spróbujemy odzyskać Erebor?! - Spytał motywująco na co reszta krzyknęła radośnie. Mnie także dał sporo nadziei mimo tego, że wciąż jego osobowość sprawiała że byłam do niego dość sceptycznie nastawiona.
- Główna brama jest zamknięta, nie ma sposobu by się tam dostać - Westchnął z zrezygnowaniem krasnolud po mojej prawej.
- To nie do końca prawda, Balinie - Powiedział starzec po czym obrócił w palcach pewien charakterystyczny przedmiot.
- Skąd go masz? - Zapytał Thorin, a z jego twarzy udało mi się wyczytać dziwne zdumienie i nadzieję jaką dał mu widok klucza.
- Dostałem go od twojego ojca, Thraina. Na przechowanie, teraz jest twój - Czarodziej zwrócił się do przywódcy i podał mu kluczyk.
- Jeżeli jest klucz, muszą być drzwi - Stwierdził blondyn zamyślony.
- Runy mówią o ukrytym przejściu do niższych sal - Potwierdził czarodziej wskazując czubkiem fajki na miejsce na mapie.
- Jest drugie wejście - Powtórzył brat tamtego z uśmiechem. Wierzyli, że się uda. Ja też miałam taką nadzieję.
- O ile je znajdziemy. Zamknięte drzwi są nie widzialne - Wiedziałam że musiało być w tym jakieś "ale" to było by zdecydowanie za łatwe.
- Ta mapa kryje odpowiedź. Ja nie umiem jej dostrzeć, ale są inni w Śródziemiu, którzy potrafią - Powiedział spokojnie.
"No to mamy zagadkę" - Pomyślałam zniesmaczona.
- Zadanie o którym myślę będzie wymagać wielkiej zręczności i równie wielkiej odwagi - Stwierdził patrząc raz na mnie raz na niziołka jakby dokładnie wiedział o czym myślałam.
- Jeśli będziemy ostrożni i sprytni, powinno się udać - Zmotywował nas Gandalf.
- Dlatego potrzebny włamywacz - Odezwał się jeden z krasnoludów.
Spojrzałam ze zmarszczonymi brwiami na hobbita spodziewając się że niekoniecznie może być chętny do udziału w przygodzie.
- I to dobry, fachowiec - Powiedział.
- Jesteś fachowcem? - Zapytał jeden z krasnoludów.
- Ja? - Spytał zszokowany. Nie spodziewał się czegoś takiego.
- Mówi że z niego fachowiec! - Krzyknął jeden, a reszta zaczęła się śmiać.
- Co? Nie! Nie jestem włamywaczem, w życiu niczego nie ukradłem - Odmówił szybko.
- Z przykrością zgodzę się z Panem Bagginsem, nie nadaje się na włamywacza - Stwierdził jak się dowiedziałam Balin. Widziałam, że hobbit z jednej strony kiwa głową na znak że faktycznie tak jest, ale z drugiej strony było my trochę przykro, że w niego wątpią.
- Dzikie kraje to nie miejsce dla kogoś kto nie umie walczyć i o siebie zadbać - Skomentował znów Dwalin najpierw patrząc na niziołka, a potem przez chwilę na mnie. Po tych słowach w pomieszczeniu znowu zrobił się chaos, którego tym razem przerwał czarodziej.
- Dość! Skoro mówię że Pan Baggins jest włamywaczem, to nim jest! Hobbici są nadzwyczaj zwinni i szybcy. Potrafią się przemknąć niepostrzeżenie, po za tym smok jest wyczulony na zapach krasnoludów, lecz zapach hobbita jest mu zupełnie nie znany, co daje nam wielką przewagę - Zaczął wymieniać.
Prosiłeś bym znalazł czternastego i piętnastego, wybrałem Pana Bagginsa, oraz ją - Odpowiedział Gandalf wskazując na mnie głową.
- Warci są więcej niż sugeruje ich postura. Mogą się przydać bardziej niż sądzicie. Niż oni sami sądzą... - Powiedział przyglądając się nam wciąż uważnie. Westchnęłam zmęczona modląc się by znowu nie wybuchła kłótnia.
- Musisz mi zaufać - Usłyszałam głos starca kierowany do Thorina.
- Dobrze, będzie jak zechcesz - Odpowiedział mu wódz po chwili ciszy, a ja otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam zdziwiona na Mithradira. Ten tylko się uśmiechnął.
- Dać im kontrakt - Rozkazał książę.
Po chwilę miałam w ręku długi papier wypełniony małymi literkami. Nie tracąc czasu na czytanie wsłuchiwałam się jak hobbit robił to za mnie.
- ...Zwęglenie. Zwęglenie? - Zapytał jakby nie bardzo rozumiał o co chodzi.
- Jeden chuch smoka i kosteczka nie zostanie - Wytłumaczył Bofur. Hobbit wyprostował się i dziwnie zbladł.
- Wszystko dobrze? - Zapytał Balin.
Podparł się na kolacach.
- Trochę mi słabo - Odpowiedział po chwili niziołek.
- To taki piec, na skrzydłach - Powiedział krasnolud w czapce wstając.
- Duszno tu - Stwierdził cicho hobbit.
- Błysk ognia, straszny ból i zostaje z ciebie kupka popiołu - Kontynuował.
Pan Baggins już przez chwilę wyglądał lepiej, jakby mu się poprawiało.
- Nie - Powiedział tylko i upadł nieprzytomny na podłogę.
Przewróciłam oczami i wstałam pierwsza od stołu.
- Jak ty coś powiesz - Mruknęłam do krasnoluda gdy przechodziłam obok.
Stanęłam nad niziołkiem, a obok mnie zaraz pojawił się czarodziej.
- Co teraz? - Spytałam nie bardzo wiedząc co zrobić.
- Nie martw się - Powiedział spokojnie czarodziej. Mruknął coś dziwnego pod nosem i szturchnął hobbita dwukrotnie w ramię. Ten nagle otworzył oczy nie wiedząc co się dzieje.
- Czyli to nie był sen - Mruknął gdy tylko zobaczył Gandalfa. Pomogłam mu powoli wstać, a Mithrandir zaprowadził go do innego pokoju żeby trochę odpoczął.
***
Zrobiłam Panu Bagginsowi herbatę i ruszyłam w stronę pokoju w którym przebywał.
- Przyniosłam Panu coś do picia - Uśmiechnęłam się do niziołka. Ten wziął odemnie kubek i podziękował cicho w odpowiedzi.
- To ja już nie będę przeszkadzać - Powiedziałam.
- Nie przeszkadzasz - Odpowiedział mi hobbit i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i przysiadłam na parapecie małego okienka. Westchnęłam głęboko wsłuchując się w ciszę.
- Wszystko w porządku? - Zapytał.
- Tak, wszystko... - Przerwałam słysząc jakąś kłótnie z kuchni.
- ...Dobrze - Dokończyłam gdy krzyki ustały i zaśmiałam się cicho. Niziołek zrobił to samo popijając herbatę.
- Panie Baggins... - Zaczęłam.
- Mów mi Bilbo - Uśmiechnął się sympatycznie.
- Ja jestem Allía - Powiedziałam.
- Miło mi - Odpowiedział hobbit.
- Chciałam spytać z kąd masz tyle wspaniałych książek - Spojrzałam na półki wypełnione starymi, grubymi księgami w tym różnymi baśniami i legendami.
- To spadek po rodzinie. Nie wyrzucałem ich, bo są mi bardzo bliskie - Powiedział patrząc na grzbiety książek z utęsknieniem jakby wspominał ich historię. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
Wtedy wszedł Gandalf.
- Jak się czujesz? - Mruknął. Wyglądał na zmęczonego.
- Nic mi nie jest tylko trochę tu posiedzę - Odpowiedział mu Bilbo wciąż popijając herbatę.
- Za długo już tu siedzisz - Skomentował czarodziej.
- Powiedz mi, od kiedy serwetki i porcelana matki są dla ciebie tak ważne? Pamiętam młodego hobbita, który żwawo biegał po lesie w poszukiwaniu Elfów. Miał wiele sił, wracał do domu po zmroku, cały oblepiony błotem, igliwiem i świetlikami. Młodego hobbita który pragnął zwiedzić świat poza Shire - Powiedział Gandalf patrząc na niechętnego hobbita.
- Świat to nie są twoje książki i mapy. Świat jest tam - Wskazał fajką za okno gdzie automatycznie spojrzałam. Hobbiton nocą wyglądał naprawdę piękne. Poczułam jak po plecach przechodzi mi przyjemny dreszcz.
- Nie mogę ruszyć w nieznane, jestem Bagginsem z Bag End - Powiedział podkreślając mocno ostatni wyraz.
- Jesteś także Tukiem - Wspomniał Gandalf. Popatrzyłam na czarodzieja zdziwiona. On był Tukiem? Zwróciłam wzrok na hobbita, wciąż myśląc że się przesłyszałam.
- Wiesz że twój pra pra pra stryj Bullroarer Tuk, był tak ogromny że mógł dosiąść prawdziwego konia? - Zapytał, a Bilbo mruknął coś pod nosem.
- Tak jest! W bitwie pod Greenfield ruszył na oddział goblinów. Wymachiwał kijem tak mocno, że oddzielił głowę króla goblinów od ciała, aż poleciała w powietrze i trafiła do odległej króliczej nory. I bitwa została wygrana, a przy okazji wymyślili grę w golfa - Opowiadał czarodziej, a ja byłam słuchana w jego historię. Za to hobbit wyglądał zupełnie jak dziecko, któremu rodzic tłumaczy że zrobił coś źle od ponad godziny.
- To ostatnie zmyśliłeś - Odpowiedział wreszcie wciąż trochę zezłoszczony za wytrwałość i upartość starca.
- Dobra historia zasługuje na ubarwienie - Powiedziałam uśmiechając się do niziołka pokrzepiająco.
- Ty też będziesz miał co opowiadać gdy wrócisz - Dodał Gandalf zadowolony.
- Możesz obiecać że wrócę? - Zapytał hobbit tak jakby wciąż bił się z myślami o to czy wyruszyć.
- Nie. Ale jeśli wrócisz, wrócisz odmieniony - Powiedział tajemniczo czarodziej.
- Tak myślałem - Stwierdził Bilbo jakby do siebie.
- Niestety nie mogę, znajdź innego hobbita - Powiedział niziołek i wyszedł z pomieszczenia.
Westchnęłam i wyjęłam z kieszeni mój kontrakt.
- Podpisałaś? - Zapytał Mithrandir.
- Jeszcze nie - Powiedziałam przejeżdżając wzrokiem po literach.
- Będę musiała uzgodnić coś z Thorinem - Westchnęłam. Nie byłam zadowolona, że muszę z nim rozmawiać.
- Chodzi o pogrzeb czy wynagrodzenie? - Spytał z uśmiechem.
- Oto i oto - zaśmiałam się rozbawiona. "Jak on mnie dobrze znał" - Pomyślałam z uśmiechem.
<><><><><><><><><><><><><><><><>
No, to koniec kolejnego rozdziału.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Wciąż nie wierzę że 10 minut filmu zapisałam w 1800 słowach XD
Życzę zdrówka i do napisania!
Hobbito-podobna ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top