II

Obudziłam się wcześnie o wschodzie słońca. Wokół panowała cisza. Wstałam powoli przeciągając się.
"To dziś" - pomyślałam. Właściwie gdy o tym myślałam czułam się trochę dziwnie. Dziś właśnie miałam osobiście poznać potomków Durina, a następnego dnia ruszyć z nimi w niesamowitą wyprawę, której pewnie nie zapomnę do końca życia. O ile przeżyję. Westchnęłam i wyszłam na dwór.

- Hej Dae - Podeszłam do kucyka. Byłam z nim bardzo zżyta. Znałam go od źrebaka więc to raczej nic dziwnego. Ogier był kruczo-kary z czarną długą grzywą. Czasem miałam wrażenie że w jakiś sposób się rozumiemy.

Jeśli chodzi o jego charakter był on zupełnym przeciwieństwem mnie. Żywiołowy, pełen energii. Pewnie jakbym go nie przywiązała już by stał pod Ereborem!

Bardzo często miewałam z nim kłopoty. Pamiętam jak jednego razu rozwalił w Bree stragan z warzywami. Ale cóż go winić, miał dopiero 3 lata.

- Witaj, Moja droga - Usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i spojrzałam na jego właściciela.
- Gandalfie, ty nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać - Powiedziałam rozbawiona, a on roześmiał się radośnie.

- Właściwie mam do ciebie sprawę, bo wiesz ja chyba, jednak... - Zaczęłam.
- Ani mi się waż teraz rezygnować! - Powiedział ostrym tonem. Trochę się zdziwiłam jego zachowaniem, ale po chwili ucichłam.

- No dobrze... A co z odwiedzinami u hobbita? - Spytałam zaciekawiona.
- Poszło... Dość sprawnie - Odpowiedział szybko. A pomiędzy nami zapanowała chwila ciszy.

- Ale gdy przyjdziesz wieczorem... - Zatrzymał się jakby chciał dobrać odpowiednie słowa.
- Prosiłbym byś była dość miła i trochę mniej szczera niż zwykle, dobrze? - Zapytał z dziwnie miękkim głosem, po czym zamknął oczy jakby bał się odpowiedzi.

- Zaraz, sugerujesz że nie jestem miła?! - Spojrzałam na niego oburzona.
- Nie, nie... Po prostu te krasnoludy mają dość ciężkie charaktery... - Zaczął się bronić.

- Gandalfie - Powiedziałam nie chcąc już słyszeć jego głupich wyjaśnień. Doskonale wiedziałam co o mnie myślał więc nie potrzebowałam zbędnych przedłużeń. Ten jak na zawołanie nie powiedział już nic więcej. Westchnęłam głęboko.

- To ja już chyba pójdę. Zobaczę co ciekawego mają na targu - Powiedziałam i pożegnałam się czarodziejem.

Zaczęłam żwawym krokiem przemierzać ścieżki obok hobbickich norek. Przyznam że niziołki wiodą tu naprawdę szczęśliwe życie i trochę im tego zazdroszczę. Każdy miał tu coś do zrobienia, ale chyba najbardziej w Shire podobały mi się ogródki. Pełno tu najróżniejszych roślin i kolorowych kwiatów.

***

Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam na miejsce. Było tu dość głośno, a wokół było słychać wesołe pogawędki. Podeszłam do stoiska z rybami i rozejrzałam się dokoła.
- Dzień dobry - Usłyszałam głos obok siebie.
- Dzień dobry - Odpowiedziałam hobbitowi z jasnymi kręconymi włosami. Chociaż właściwie nie widziałam w okolicy nigdy żadnego hobbita który by ich nie posiadał.
- Widziała może pani, czarodzieja? - Spytał niziołek zakłopotany.
- Czarodzieja? - Spytałam.
- Widziałam wczoraj... - Odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- A dzisiaj? - Dopytywał.
- Nie, dzisiaj nie - Skłamałam.

"Chyba nie poszło mu tak sprawnie jak mówił" - pomyślałam i nawet nie zauważyłam kiedy hobbit zniknął mi z pola widzenia. Zaskoczona poszłam do kolejnego stoiska.

***

Po południu wróciłam do gospody. Przy wejściu dałam jeszcze mojemu głodomorowi jabłko i poszłam do pokoju się przebrać. Wiedziałam że muszę się powoli zbierać. Wieczór był coraz bliżej, a znalezienie jednej norki może zająć o wiele więcej czasu niż można było się spodziewać.

- Pora ruszać Dae, zaczynamy nową przygodę - Powiedziałam do kucyka, po czym wsiadłam na jego grzbiet.
Miałam wszystko co mi potrzebne na daną chwilę. Spore zapasy jedzenia, picia i kilka kocy były moim codziennym bagażem, który zawsze miałam pod ręką. Właściwie mając już sporo doświadczeń w wyprawach nosiłam ze sobą także różne inne przydatne przedmioty, z którymi stałam się nierozłączna.

Szliśmy powoli pomiędzy pagórkami. Rozglądałam się wokół w poszukiwaniu znaku o którym mówił czarodziej, ale nigdzie nie mogłam go wypatrzeć.
- Widzisz coś Dae? - Spytałam go gdy stanęliśmy na chwilę na większym wzniesieniu. Ten tylko zarżał radośnie i zaczął iść dalej.
- Ej, ale daj mi się rozejrzeć! - Zwróciłam uwagę kucykowi nie chcącemu się zatrzymać.

- Osioł - Mruknęłam niezadowolona w jego stronę po kolejnej nieudanej próbie.

Uparty towarzysz prychnął widocznie rozbawiony moją niezadowoloną miną wciąż idąc wybranym przez siebie kierunku. Ja za to obrażona na jego grzbiecie patrzyłam jak się ze mnie nabija.

- Ale Ci do śmiechu - Powiedziałam gdy ten wciąż kiwał radośnie łbem.

Wtedy coś błysnęło w oddali rażąc mnie w oczy błękitnym światłem. Gdy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam mały znak na zielonych, idealnie okrągłych drzwiach norki.
- Widzę! Już blisko! - Powiedziałam uradowana wskazując palcem na szczyt wysokiego wzniesienia z starym dębem.

Dae od razu przyśpieszył kroku kierując się w dane miejsce.

<><><><><><><><><><><><><><><><>
Hej! Jak tam u was kwarantanna? xD

Macie jakieś Hobbito-zajęcia na nudę podczas weekendu???
Może podacie mi jakiś ciekawy pomysł?

Tak mało kreatywnej osobie jak ja przydało by się jakieś sensowne zajęcie xD

To ja bez zbędnego przedłużania, życzę wam dużo zdrowia i do napisania w kolejnym rozdziale

Hobbito-podobna ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top