Na strychu, gdzie toczy się życie
Weroshka kończyła spożywać wieczerzę przy świecach. Księżyc rozświetlał stół, przy którym siedziała wraz z rodziną, unosząc się wysoko nad wsią; jego matowy błysk wpadał do chaty przez okna. W pewnym momencie Weroshka rzuciła ojcu oraz macosze ostrożne spojrzenia. Z ulgą zauważyła, że oboje okazali się zbyt zajęci posiłkiem, aby dostrzec, iż chowa jedzenie w kieszeniach.
Bez słowa wyprostowała się i spuściła wzrok. Mimo wszystko jej serce biło ze strachu odrobinę szybciej.
Zawsze jadali w ciszy; była to jedna z zasad ustanowionych przez ojca sześć lat temu. Od tamtej pory każdy posiłek odbywał się wedle powielanego wcześniej schematu: kobiety przygotowywały jedzenie, a następnie wołały mężczyzn do stołu. W czasie spożywania nie wolno było rozmawiać. Jeśli chciało się omówić jakąś sprawę, należało zaczekać na moment, gdy talerze wszystkich opustoszeją.
Po czole Weroshki spłynęła kropelka potu. Dziewczyna wiedziała, że ojciec nawet po spostrzeżeniu, iż jedzenie ląduje w kieszeniach córki, zacznie mówić dopiero później. Dreszcz przebiegł po jej plecach, gdy przypomniała sobie łatwość, z jaką denerwował się ojciec oraz intensywność, z jaką wymierzał kary.
Tego wieczoru ostatnie przełknięcie należało do Anoushki – macochy Weroshki i Sashy, która nosiła w brzuchu siedmiomiesięczny płód, i zgarniała ostatnimi czasy ze stołu coraz więcej jedzenia.
– Dostałem dziś rano list od Jandranka Poroshenko – oświadczył ojciec, wyprostowawszy się i spojrzawszy centralnie na Weroshkę. – Mieszka zaledwie sześć godzin konno stąd. Jest znakomitym cieślą oraz łowcą, który specjalizuje się w robieniu obuwia. Dwa lata temu uświadczyliśmy jego usług, jednak prędko o nim zapomniałem. Okazało się, że on pamięta nas doskonale, a przez poprzednie dwa lata dzielnie czekał, aby napisać ten list i poprosić mnie o wydanie za niego Weroshki.
Słowa ojca okazały się niczym mocno wymierzony policzek. Weroshka omal nie zachłysnęła się powietrzem. Wiedziała, że kiedyś przyjdzie moment, gdy zostanie zmuszona do poślubienia jakiegoś mężczyzny i opuszczenia domu oraz Sashy już na zawsze. Mimo to myślała, iż przez następne dwa lata mogła być spokojna. W końcu Nusia, jej starsza siostra, była szesnastolatką, gdy ojciec wydał ją za mąż.
– Ile on ma lat? – zapytał Sasha, zanim Weroshka zdołała się opamiętać.
Ojciec prychnął.
– Czy to ważne? Poroshenko od siedmiu lat jest wdowcem, a mieszka samotnie, odkąd jego ostatnie dziecko wyprowadziło się trzy lata temu. Weroshka doszczętnie zawróciła mu w głowie, ponieważ nie domaga się posagu. To pracowity i dobry mężczyzna. Będzie wspaniałym i kochającym mężem.
– Nie pamiętam go. – To wszystko, co Weroshka dała radę wydukać.
– Ja też nie – rzucił ojciec. – Ale pojadę do niego jutro z samego rana i upewnię się, że nie oczekuje posagu.
Weroshka nie uniosła wzroku na ojca, mimo to wiedziała, że był zadowolony. Wreszcie mógł wyrzucić z domu znienawidzone dziecko.
– Ale... Weroshka dopiero niedawno skończyła czternaście lat. Może Poroshenko zgodzi się na przesunięcie ślubu o rok albo dwa, skoro już tyle na nią czekał? – zapytał Sasha. W jego głosie pobrzmiewały strach oraz gorączkowość.
– Ani słowa więcej, rozumiemy się? – warknął ojciec.
Sasha skulił się i pokiwał głową. Weroshka nie miała mu tego za złe; sama nie stanęłaby w jego obronie, gdyby role się odwróciły. Darzyli się przeogromną miłością przeznaczoną dla bliźniąt, jednak strach przed ojcem czasami potrafił okazać się potężniejszy.
– Wyjdę za niego – powiedziała, zanim zdążyła to przemyśleć.
Urodziła się kobietą, a ślub wisiał nad jej głową całe życie. Jeśli Poroshenko czekał dwa lata, aż podrośnie, może rzeczywiście był dobrym człowiekiem, który potraktuje ją z szacunkiem?
– Moja dziewczynka. – Uśmiech, jaki wykwitł na twarzy ojca, ani trochę nie spodobał się Weroshce.
Sasha zazgrzytał zębami i wstał od stołu.
– Pójdę się położyć. Dobrej nocy wszystkim – powiedział, po czym popatrzył na ojca rozgniewanym spojrzeniem. – I bezpiecznej podróży.
– Dziękuję, synu – odparł ojciec, nie dając się sprowokować.
– Zacznę już sprzątać – wtrąciła Weroshka, pragnąc zająć czymś ręce.
Wstała. Za późno przypomniała sobie o upchniętych jedzeniem kieszeniach.
– Poczekaj – powiedział ojciec, zatrzymując Weroshkę w pół kroku z talerzami w dłoniach. – Pokaż, co masz w kieszeniach.
Serce Weroshki na powrót zaczęło wybijać swój szalony rytm przeznaczony dla chwil, gdy się bała.
– Ja... To nic takiego.
– Pokaż, co masz w kieszeniach – powtórzył.
Weroshka przełknęła ślinę i z powrotem odstawiła talerze na stół. Jej dłonie powędrowały do kieszeni po chleb, a następnie zawiesiły się bez ruchu przed twarzą ojca.
– Chcesz mi to wyjaśnić?
– Od rana boli mnie brzuch – wyrzuciła Weroshka na jednym wdechu. – Ciężko mi cokolwiek przełknąć, a bardzo nie chciałam iść spać taka głodna. Pomyślałam, że dam radę zjeść coś przed snem w powolnym tempie. Bo... i tak jest już późno. Nie chciałam was za długo przytrzymywać przy stole.
Ojciec pokiwał głową.
– Anoushka nie powiedziała ci, co można poradzić na bóle brzucha?
– Wstydziłam się zapytać.
– Ależ nie ma się czego wstydzić – wtrąciła Anoushka. – Rano wszystko ci opowiem.
Weroshka posłała zaledwie osiem lat starszej macosze wdzięczny uśmiech.
– Dziękuję – powiedziała i ponownie sięgnęła po talerze. Gdy doprowadziła izbę do porządku, również życzyła ojcu oraz Anoushce dobrej nocy, a następnie skierowała się do pokoju, w którym wcześniej zaszył się Sasha.
– Śpisz? – zapytała szeptem.
– Nie – odpowiedział i dźwignął się do siadu. – Dlaczego tak szybko się zgodziłaś?
Weroshka usłyszała w tonie brata gniew.
– Miałam inne wyjście? – zarzuciła zdenerwowana.
– Nie wiem, ale jeśli jakieś miałaś, to przepadło, ponieważ od razu się zgodziłaś.
– I tak prędzej czy później by do tego doszło, a ja już wolę, aby moim mężem okazał się ktoś, kto czekał, aż dorosnę, niż pierwszy lepszy mężczyzna, który postanowi mnie wziąć z braku lepszych kandydatek.
– Nawet nie wiesz, ile on ma lat!
– Ci... – syknęła Weroshka. – Nie krzycz tak. To nawet nie twoja sprawa.
– Ale to twoja sprawa i twoje życie. Czemu nie spróbujesz o nie zawalczyć?
– O co mam walczyć, Sashka? Na kobiety w życiu nie czeka nic poza mężem i dziećmi.
– Wcale nie. Możesz wszystko.
– Jak sama na siebie zarobię? Kto potraktuje mnie poważnie, jeśli dowie się, że jestem starą panną, która mieszka sama bez męża i dzieci? Przykro mi, Sashka, ale jesteś jedynym chłopakiem na świecie, który uważa, że kobiety mogą wszystko.
– Weroshka... – westchnął Sasha i sięgnął po jej dłoń. – To wcale nie musi się tak skończyć.
Weroshka odtrąciła dłoń brata. Nie potrzebowała towarzystwa chłopaka, który mówił, jak mogło wyglądać życie dziewczyny.
– Dobranoc – powiedziała i ułożyła się na własnym sienniku po drugiej stronie pomieszczenia.
Poczekała, aż wszyscy usną, i dopiero wtedy odważyła się podnieść. Podłoga skrzypiała, gdy zmierzała na górę, mimo że kroki, jakie stawiała, były lekkie oraz powolne. Największy hałas wywołała przy otwieraniu drzwi na strych, dlatego odczekała chwilę w ciszy, zanim odważyła się wejść do środka.
– Witaj, Domowiku – powiedziała z uśmiechem na ustach, gdy ujrzała w rogu pomieszczenia niewielką, ubraną po chłopsku postać z długą, siwą brodą i włosami sięgającymi stóp.
– Witaj, Werusiu. – Usłyszała w odpowiedzi. – Usiądziemy?
– Tak – odparła bez zbędnego myślenia. Kucnęła obok Domowika i wyjęła z kieszeni dwie kromki chleba. – Dzisiaj przynoszę tylko tyle, mam nadzieję, że nie jesteś zbyt głodny.
Domowik wyciągnął w kierunku Weroshki dwie niewielkie rączki.
– Ależ nie – mruknął. – Bardzo dziękuję.
Weroshka zaczęła miętolić w dłoniach skrawek sukienki, gdy Domowik zajadał się chlebem. Utkwiła wzrok w skośnym, drewnianym stropie.
– Wiesz... – zaczęła. – Ojciec znalazł dla mnie męża.
– Oh – mruknął Domowik i z szacunku odłożył jedzenie na później. – Nie wyglądasz na szczęśliwą.
– Nusia była dwa lata starsza, gdy wyszła za mąż. Myślałam, że mam jeszcze trochę czasu.
– Kim jest ten mężczyzna?
Weroshka wzruszyła ramionami.
– Nie wiem za wiele. Ojciec powiedział tylko, że czekał z poproszeniem o mnie dwa lata. Od dawna jest wdowcem, więc chyba doskwiera mu samotność. Podobno to dobry człowiek. Uczciwy.
Domowik dotknął dłoni Weroshki tak, jak wcześniej Sasha, jednak ten gest był inny – lepszy. Weroshka czuła, że Domowik ją rozumie i że jej ból jest również jego bólem.
– Nie ma nic złego w niechęci do małżeństwa.
– To nie tak – zaprzeczyła Weroshka. – Po prostu... nie chcę opuszczać Sashy i ciebie. Nie poradzę sobie bez was.
Domowik pokręcił głową.
– Nie masz nawet pojęcia, ile siły w tobie drzemie, Werusiu. Poradzisz sobie w każdej sytuacji.
– Dziękuję, że to mówisz. – Uśmiechnęła się.
– Poza tym... – zaczął Domowik. – Wiesz, że jestem demonem opiekującym się gospodarstwem, jednak przede wszystkim jestem demonem, który opiekuje się gospodarzami. Jeśli poprosisz, abym przeprowadził się razem z tobą, uczynię to z wielką radością.
– Naprawdę? – wypaliła.
– Tak.
Ulga, jaką nagle odczuła Weroshka, okazała się nie do opisania. Domowik był dla dziewczyny kimś równie bliskim co Sasha.
– Więc tak – odparła z uśmiechem, a następnie przybrała poważny wyraz twarzy. – Ja, Weroshka, proszę cię, Domowiku, abyś w razie mojej przeprowadzki, podążył za mną.
Domowik dźwignął się z klęczek. Gdy stanął, dorównał wzrostem siedzącej Weroshce. Ukłonił się w geście pełnym miłości, szacunku oraz otuchy.
– Z czystą przyjemnością.
Później w głowie Weroshki pojawił się obraz brata.
– Oh... to znaczy, że Sashka zostanie teraz sam. Pewnie będzie się wściekał na ojca, a przez to ojciec będzie się wściekał na niego.
– Twój ojciec myśli ostatnimi czasy tylko o Anoushce oraz swoim kolejnym dziecku. Prędko zapomni o Sashy.
„Tylko że Sasha nie zapomni o nim" – pomyślała.
– Może masz rację... – wyszeptała ostatecznie. – I tak nie mam wyjścia. Poza tym mój przyszły mąż mieszka całkiem niedaleko. Nie będę musiała żegnać się z Sashką na zawsze.
– Poradzisz sobie – oznajmił Domowik. – Wszędzie sobie poradzisz. Jesteś mądra i silna.
Weroshka uśmiechnęła się delikatnie. Ojciec powiedział, że pojedzie do Poroshenki, aby przedyskutować brak posagu, więc może nie wszystko było stracone? Może Poroshenko zacznie domagać się w zamian czegoś, czego ojciec nie będzie mógł oddać, i Weroshka pozostanie na jakiś czas wolna?
– Dziękuję – oświadczyła. – Porozmawiałabym dłużej, ale wolę nie zostać przyłapana. Już i tak ojciec widział, jak zabieram ze stołu jedzenie.
– W takim razie dobrej nocy, Werusiu.
– Dobrej nocy, Domowiku – wyszeptała i wstała z klęczek.
Gdy z powrotem znalazła się na swoim sienniku, zapragnęła zapłakać. Nienawidziła tej bezsilności; braku możliwości powiedzenia „nie", przeciwstawienia się ojcu w jakikolwiek sposób. Pragnęła wolności, wiatru we włosach podczas jazdy konnej i życia bez zobowiązań, którego nie mogła rozpocząć, ponieważ urodziła się dziewczynką.
Zasnęła, ostatecznie nie uroniwszy ani jednej łzy, jednak noc była niespokojna; co chwila wybudzała Weroshkę ze snu.
Ponadto świat wcale nie okazał się przyjemniejszy.
– Weroshka. – Ktoś potrząsał jej ciałem.
Dziewczyna otworzyła oczy i ujrzała przed swoją twarzą brata, który się nad nią pochylał.
– Coś się stało? – zapytała zaspana.
– Nie, nic. Po prostu jest późno, a Anoushka poprosiła mnie, abym cię obudził. Mówi, że potrzebuje pomocy przy pieczeniu.
Weroshka przetarła twarz dłońmi.
– Już wstaję – mruknęła.
Cały dzień minął jej na oczekiwaniu. Wielokrotnie próbowała zająć czymś ręce, aby wyrzucić z głowy wizje przyszłego męża i ojca, jednak bez skutku. Myśl o wyprowadzce i poślubieniu mężczyzny, który mógł żądać od niej urodzenia dzieci, była straszna. Wczoraj wydawało jej się, że była na to gotowa – w końcu całe życie wiedziała, iż pewnego dnia pojawi się na horyzoncie ktoś, za kogo ojciec zapragnie ją wydać. Myślała, że umiała się z tym pogodzić, jednak im niżej słońce zachodziło, tym większe zdenerwowania odczuwała.
– Sashka... ja chyba nie dam rady za niego wyjść – wyszeptała do brata w godzinach wieczornych podczas spaceru po lesie.
– W najbliższym czasie czy nigdy?
– Nie wiem. – Weroshka pokręciła głową.
Sasha zatrzymał się w miejscu.
– Więc... Powiedz ojcu, że nie wyjdziesz za mąż w najbliższych latach. Dasz sobie czas, aby odkryć, czy kiedykolwiek chcesz wciąż ślub.
– Jak mam mu to niby powiedzieć?
– Po prostu. Jeśli Poroshenko rzeczywiście jest tak dobrym człowiekiem, nie zmusi cię do ślubu. Zaproponuj mu przełożenie go w czasie.
– Mam poprosić Poroshenkę, aby czekał na mnie przez kolejne lata?
Sasha ochoczo pokiwał głową. Weroshce to wszystko wydało się niemożliwie głupim pomysłem.
– Przestań... – dodała po chwili szeptem. – To i tak się nie uda.
– Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz – powiedział, zanim Weroshka zdążyła obrócić się przez ramię i zawrócić w kierunku chaty. – A jeśli nie spróbujesz, będziesz żałować.
Tylko że co ona mogła zdziałać? Była dziewczyną, w dodatku jeszcze całkiem młodą, której nigdy nie słuchano.
Zaczęła kręcić głową.
– No nie wiem, Sashka... To wszys... – urwała. – Oh.
Usłyszeli tętent kopyt. Zamilkli, aby móc uważniej się w niego słuchać. Weroshka z przerażeniem odkryła, iż ojciec nie przyjechał sam.
– Nie idź za mną – rzuciła Sashy i puściła się biegiem w kierunku chaty. Dała radę umknąć niezauważona obok stajni. Ominęła siedzącą na krześle Anoushkę i wbiegła na strych.
– Domowiku! – wykrzyknęła, otworzywszy drzwi.
– Ci... – Duch przyłożył palec do ust. – Werusiu, jeszcze nas usłyszą.
– Nie obchodzi mnie to – oświadczyła z mocą w głosie. – Kilka lat temu powiedziałeś mi, że Domowiki mszczą się na gospodarzach, którzy źle je traktują. Dlaczego ty się nie mścisz? Mój ojciec i Anoushka przez większość czasu udają, że nie istniejesz. Żądają od ciebie pomocy w sprzątaniu oraz opiece nad zwierzętami i nie dają prawie nic w zamian. Wydzielają ci czasami kawałek starego jedzenia, którego sami by nie zjedli, i pilnują, abyśmy z Sashką nie rozmawiali z tobą za często.
Domowik patrzył na Weroshkę ze zdumieniem; oglądał jej zmarszczone czoło i zaciśniętą szczękę, jakby nigdy wcześniej nie widział jej zdenerwowanej.
– Werusiu, ja...
Skrzypienie drzwi uciszyło Domowika.
– Ojciec wrócił – powiedział Sasha i przełknął ślinę. – W dodatku z Poroshenką.
Weroshka poczuła się, jakby nagle straciła zdolność myślenia.
– Ja...
– Musimy do nich zejść – dodał po cichu Sasha.
Weroshka pokiwała głową i bez słowa opuściła strych.
– Będzie dobrze – wyszeptał Sasha do jej ucha, mimo że pewnie sam w to nie wierzył.
Żyli w okropnym świecie, gdzie wszelkie decyzje pozostawiano dorosłym mężczyznom. Weroshka miała tego dość. Domowik i Sasha musieli mieć rację – istniały inne wyjścia, inne życie niż to, które zamierzał wybrać jej ojciec.
Gdy weszła do głównej izby i ujrzała Poroshenkę, uwierzyła w słowa brata i ducha – miała na tyle siły, aby powiedzieć „nie".
– Witaj, Weroshko – powiedział Jadranko Poroshenko, skinąwszy dziewczynie głową.
Weroshka omiotła go uważnym spojrzeniem. Ten człowiek sprawiał wrażenie starszego od ojca o dobre pięć lat, mimo że jego broda jakimś cudem nie wysiwiała całkowicie – tylko gdzieniegdzie w brunatnych włosach dało się dojrzeć odcienie starości.
– Jestem jeszcze za młoda na ślub – oświadczyła z wysoko podniesioną głową. – Nie mogę wyjść teraz za mąż.
– Musisz – syknął ojciec, posławszy córce spojrzenie, którym chciał sprawić, że pożałowałaby swoich słów. – Jadranko okazał się na tyle łaskawym człowiekiem, że zgodził się na wzięcie cię za żonę bez posagu.
Poroshenko pokiwał głową.
– Poprosiłem jednakże twojego ojca, aby ślub odbył się jak najszybciej. – Jego głos omal nie przyprawił Weroshki o dreszcze. – Sam wydałem swoje córki za mąż, gdy miały piętnaście lat i ostatecznie mi za to podziękowały. Były szczęśliwe, że tak prędko nauczyły się samodzielności.
– Nie... – głos jej zadrżał. – Nie jestem jeszcze gotowa. Proszę dalej czekać.
– Minęło siedem lat od śmierci mojej żony. Okropne, długie siedem lat samotności. Rozumiesz, o czym mówię, prawda?
– Oczywiście, że rozumie – wtrącił ojciec. – Weroshka to mądra i dojrzała dziewczyna. Prawdopodobnie jej rozkojarzenie jest moją winą. Nigdy wcześniej nie wspominałem o ślubie ani innych kandydatach. Pewnie czuje się skołowana.
– Albo po prostu niegotowa – wtrącił Sasha.
– Nie wypowiadaj się za siostrę – syknął ojciec.
Weroshka parsknęła i podeszła do komody, z której jednym prostym ruchem zepchnęła wszystkie przedmioty na podłogę. Huk, jaki towarzyszył rozbiciu porcelanowych przedmiotów, ofiarował Weroshce szalone pokłady satysfakcji.
– C... – wydukał zszokowany ojciec. – Co właśnie zrobiłaś?
– Ups. – Weroshka udała zdziwioną. – Przepraszam, tak naprawdę jestem strasznie niezdarna. Mam nadzieję, że to panu nie przeszkadza.
Weroshka przypomniała sobie jedną rozmowę z Domowikiem sprzed kilku lat, gdy duch przyznał się, dlaczego stracił poprzedni dom. Wyznał, że jego dawni gospodarze również nie traktowali go najlepiej; Domowik był głodzony, poniewierany i bity. W podzięce za złe traktowanie sprowadził na okrutnych gospodarzy Strzygi oraz Zmory, które wypiły z nich całą krew.
Zanim ojciec zdążył zareagować, Weroshka znalazła się przy następnej szafce, z której również strąciła wszystko na ziemię.
– DOŚĆ! – zagrzmiał ojciec, doskoczywszy do córki i mocno złapawszy ją za ramię. – Nie będę przystawał na tak dziecinne zachowanie! Wyjdziesz za Poroshenkę czy ci się to podoba, czy nie!
Weroshka próbowała uwolnić się z uchwytu ojca, jednak bezskutecznie.
– Puść mnie! – odkrzyknęła. – Nie wyjdę za tego starca!
Mocny cios w policzek sprawił, że poleciała na pusty regał, o który uderzyła plecami. Zanim zdążyła podnieść się do pionu i złapać za bolącą część twarzy, drzwi chaty z hukiem otworzyły się na oścież.
Do środka wleciało zimne powietrze.
– Co znowu? – syknął ojciec, rozluźniwszy dłonie.
Weroshka nie bała się prawie niczego poza wyjściem za mąż, kimś, kto kontrolowałby całe jej życie, oraz rozstaniem z ukochanym bratem i duchem domowym, dlatego nawet nie wzdrygnęła się, gdy kobieta o przezroczystym ciele zmaterializowała się na klatce piersiowej ojca.
Miała nienaturalnie długie nogi, sine usta oraz zapadnięte oczy. Sasha wzdrygnął się, a Poroshenko wydał dziwny jęk, gdy za pomocą swoich cienkich, kościstych palców widmo otworzyło ojcu usta, a następnie pochyliło się nad nim, i wepchnęło do jego gardła język. Ojciec zaczął kopać i rzucać się po podłodze jak opętany; kolana demona uciskały jego szyję oraz klatkę piersiową, powoli pozbawiając tchu.
Sasha zastygł przestraszony.
– To tylko Zmora – wyszeptała Weroshka. – Nie musisz się bać.
W tej samej chwili do chaty wleciały dwie Strzygi. Rzuciły się na Porshenkę, zanim mężczyzna zdążył krzyknąć. Złapały go w uścisku swoimi długimi, ptasimi szponami i unieruchomiły w miejscu. Ich czerwone ślepia sparaliżowały Poroshenkę.
Sasha jednym susem doskoczył do Weroshki. Otworzył usta, jednak szybko je zamknął, ponieważ Anoushka poleciała zemdlona na ziemię. Uderzyła głową o drewniane panele.
– Nie... – wydukał Sasha, utkwiwszy wzrok w macosze oraz jej wielkim brzuchu.
Zrobił jeden krok w jej kierunku, jednak szybko przystanął. Zmora wyssała z ojca prawie całą krew. Z jej długiego, obrzydliwego języka kapała ślina zabarwiona na czerwono. Twarz ojca była blada, a ruchy, które wykonywał, coraz słabsze. Kolano Zmory mocniej nacisnęło na gardło ofiary. Weroshka ze spokojem zdała sobie sprawę, że koniec ojca zbliżał się wielkimi krokami.
Obejrzała się w lewo, gdy jego ciało zaprzestało walki. Pomyślała, że musiał umrzeć albo stracić przytomność, ponieważ był człowiekiem, który nigdy się nie poddawał.
Zauważyła, że Strzygi unieruchomiły Poroshenkę w miejscu i powoli, acz agresywnie, delektowały się jego krwią.
– Po... móżcie mi... – wydukał, zauważywszy spojrzenie Weroshki.
– Spokojnie – odpowiedziała po cichu dziewczyna. – To tylko Strzygi. Nie powinny cię zabić. Niedługo odpuszczą.
Nagle zza kominka wyłonił się czarny, niewielki kot. Podszedł do Weroshki powolnym, nieustraszonym krokiem.
Dziewczyna pochyliła się nad zwierzęciem i pogłaskała je z czułością.
– Dziękuję – wyszeptała. – Dopilnujesz, aby Anoushce nie stało się nic złego?
Kot pokiwał głową i otworzył usta, zza których wydobył się kojący głos Domowika:
– Co zamierzacie zrobić?
Weroshka wzruszyła ramionami i popatrzyła z klęczek na zdezorientowanego Sashę.
– Żyć – odparła. – Po prostu żyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top