(Głuchy)Telefon [JeanMarco]
Dzieckiem jeszcze będąc, Jean lubił grywać w Głuchy Telefon. Szeptał mamie coś na ucho, a ona próbowała rozszyfrować o co mu chodzi. Żadne z sąsiadujących z Kirschteinami dzieci czasu nie chciało trwonić na tak szczeniackie zabawy.
Jean wykręcił dobrze sobie znany numer, a mechanizm zaklekotał wesoło, jakby łaknąc dotyku szczupłych palców na chłodnej powierzchni.
Dźwięk łączenia.
- Halo? - szatyn podniósł połyskującą w świetle świecy, czarną słuchawkę. W odpowiedzi dostał jedynie ciszę.
Jak zawsze.
- Marco? Jesteś tam? - spytał, lekko zdenerwowany, zaniepokojony. Bodt należał do gadatliwych osób, a od kąd wysłano ich na różne fronty, Kirschtein rwał sobie włosy z głowy zamawiając się tym, gdzie też się Marco podziewa. Czy ma co jeść. Czy dalej mają amunicję.
Cisza.
Głucha.
Dobijająca.
Natarczywa.
Marco nie odbierał od dłuższego czasu.
Jean dalej nie tracił nadziej.
- Głuchy telefon. Jesteś w tym zaskakująco dobry.
Dziękuję, że byłaś.
Do widzenia, będę tęsknić.
Głuchy telefon, od teraz i Twój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top