Rozdział 41

Witajcie Kochani!

Oddaje w Wasze ręce przedostatni rozdział tego opowiadania.

Tak właśnie planowałam, jednak po napisaniu tego rozdziału, i przejrzeniu reszty książki wygląda na to, że zbyt wiele spraw zostało jeszcze niewyjaśnionych. Albo mi się tak wydaje :)

Dlatego, będzie to przedostatni rozdział, ale pierwszego tomu :)

Matko, nie sądziłam, że tak daleko zajdę z tym opowiadaniem jednak wiem, że gdyby nie Wy i Wasze komentarze zapewne nie dotarłabym aż tutaj. Dlatego chce Wam z całego serca podziękować. Wasze komentarze, nawet te najkrótsze typu "Cudny rozdział" czy "Dawaj next" nie mówiąc już o całej reszcie rozciągały moje usta w uśmiechu od ucha do ucha, a kiedy brakło weny sprawiały, że odzyskiwałam werwę. Starałam się też odpisywać na każdy, jednak jeśli kogoś pominęłam - wybaczcie.

Jeszcze nie zdecydowałam czy kolejna część ukaże się jako oddzielna książka czy kontynuacja tej. A Wam jak by bardziej pasowało? Dajcie znać, jakby na to nie patrzeć piszę dla Was :)

Dobra, koniec tego wywodu i zapraszam do lekturki i oczywiście czekam na Wasze opinie ;)

- Nareszcie! - westchnął Naruto i walnął się na łóżko. 

Powrót do Konohy napawał go niepokojem, jednak uwolnienie się od rodziców dobrze mu zrobiło. Od momentu kiedy się ujawnili, matka nie dawała im spokoju, na każdym kroku kompromitując go, czy to wyciągając stare zdjęcia, czy to opowiadając jakieś pseudo zabawne historyjki. Sasuke patrzył na to zupełnie inaczej. Poznawał jego życie i cieszył się, że rodzina go zaakceptowała. Choć początki były trudne, w końcu wszystko dobrze się ułożyło.

Czuli się na ranczo tak swobodnie, że przestali kryć się z drobnymi czułościami. Wyglądali trochę jak para zakochanych nastolatków, która nie może wytrzymać pięciu minut z dala od siebie. Co w sumie, było zgodne z prawdą. 

Nie obyło się również bez różnego rodzaju kąśliwych docinków  ze strony chrzestnego, który doszedł do wniosku, że ich historia jest doskonałym materiałem na kolejną książkę. To doprowadzało Naruto do furii i wrzeszczał wówczas jak opętany, że jeśli to zrobi to  własnoręcznie go zatłucze. W ostateczność wszystko kończyło się gromkim śmiechem.

Nawet kiedy przyjechała Tsunade, niewiele się zmieniło. Początkowy szok szybko jej minął, kiedy zobaczyła przychylność pozostałych a i kieliszek czegoś mocniejszego nie zaszkodził.

- W życiu bym nie pomyślała - wypaliła patrząc na nich.

- Nie tylko ty - odparł Jiraiya polewając jej kolejną kolejkę - Ale w sumie najważniejsze, że są szczęśliwi, nie?

Ta łypnęła na niego.

- Racja! - przytaknęła opróżniając szkło. 

Święta minęły w cudownej atmosferze, co wszystkim było potrzebne po tylu emocjonujących wydarzeniach. Jedynie wieczorami, kiedy gasły światła,  gdzieś z najgłębszych czeluści umysłu wypływała myśl, burząca ten idealny, sielankowy obrazek "Co dalej?" Niby proste, wręcz banalne, by się zdawało pytanie, napawało ich lękiem. Każdy radził sobie z tym na swój sposób. 

- Narutooo! - Asami wparowała do pokoju. - Trzeba jechać na zakupy! W domu nie ma co jeść!

- Wiem księżniczko - odparł zrezygnowany. 

Był naprawdę zmęczony i jazda na zakupy wcale, a wcale go nie interesowała. Z lotniska przyjechali dobre cztery godziny temu. Pomógł rozpakować się Shizune i Asami. Razem z Sasuke poprzestawiali meble tak aby miała w miarę dobry dostęp do najważniejszych sprzętów, jak również zrobili wstępną listę przeróbek. Na koniec pomógł jej położyć się do łóżka, aby mogła odpocząć.

- Ale wiesz co? Może dzisiaj byśmy coś zamówili? Zapytaj mamy na co miałaby ochotę. - tak, to było zdecydowanie najlepsze rozwiązanie.

- Pizzaaaa! - wykrzyknęła Asami i wybiegła z pokoju, w progu mijając Sasuke.

- Leń - rzekł przysiadając na brzegu łóżka. 

- Dziś już tak! Jutro pojedziemy na zakupy i zajmiemy się całą resztą. - wymamrotał obejmując go w pasie i kładąc głowę na kolanach.

Sasuke od razu wplótł palce w jego włosy przeczesując je raz po raz. Uśmiechnął się czule na wspomnienie swojego pierwszego  przebudzenia w jego ramionach. Ten dom, ten pokój, to łóżko. Wtedy zmieniło się jego życie.

- Chcesz herbaty? - spytał całując jego skroń.

- Mhm - wymamrotał wtulony w jego brzuch obejmując go mocniej.

- To musisz mnie puścić - zaśmiał się.

Naruto niechętnie uniósł głowę, musnął wargami jego usta i uwalił się na boku. Sasuke chciał się podnieść, jednak mocne szarpnięcie za rękę powaliło go na miękki materac. Sprawca przylgnął go jego pleców zatapiając usta w skórze karku. 

- Naru proszę, zaraz wpadnie tu Asami i znowu zacznie prawić o siostrze.

Fakt, Asami nie chciała odpuścić. Nie mogła zrozumieć dlaczego oni nie mogę dać jej siostrzyczki, a oni nie wiedzieli jak wytłumaczyć pięciolatce, że dwóch mężczyzn nie może mieć dzieci. 

- Dobra, dobra poczekam do wieczora - mruknął niezadowolony i wstał. - Zamówię nam kolację. Na co masz ochotę? 

- Na ciebie - wyszeptał mu prosto do ucha przygryzając je.

- I kto tu kogo prowokuje? - uśmiechnął się czując znajome mrowienie. - Idź robić tą herbatę bo to naprawdę może się źle skończyć. 

Te kilka dni do nowego roku spędzili głównie na bieganiu po sklepach i najpilniejszych przeróbkach domu.  Naruto jak mógł pomagał przyjaciółce, chociaż najwięcej problemów sprawiała toaleta. Ich prysznic posiadał dość wysoki brodzik i jedynym sposobem, na tą chwilę było wniesienie jej i posadzenie na taborecie. Shizune nawet o tym nie chciała słyszeć. Przecież nie mogła pozwolić aby oglądał ją nago. Skończyło się na tym, że Naruto wnosił ją zawiniętą w szlafrok a dalej pomocy udzielała Asami. Jego rola kończyła się kiedy już ubraną przenosił do sypialni. Nie było łatwo przyzwyczaić się do nowych ról jednak jako zgodna rodzina szybko odnaleźli wspólny rytm. 

- Kto dzwonił? - Sasuke robił ostatnie przygotowania na Sylwestra.

Postanowili spędzić go w domu. Zaprosili Tsunade i Kakashiego, w końcu im ich więcej tym weselej, a po wydarzeniach na ranczu traktowani byli jak rodzina.

- Co? - Naruto oderwał wzrok od ciemnego wyświetlacza telefonu i spojrzał na niego - Kakashi - odparł po chwili.

- Nie mów, że nie przyjdzie. Shizune będzie niepocieszona.

- Przyjdzie, tylko... Pytał czy może kogoś ze sobą zabrać - odparł drapiąc się po karku.

Obaj wiedzieli, że detektyw wpadł jej w oko i mieli nadzieję, że może, może coś z tego będzie, ale teraz...

- Nic nie szkodzi.

Na dźwięk tych słów Naruto aż podskoczył. Nie przypuszczał, że przyjaciółka jest tuż za nim. Odwrócił się i spojrzał na nią nie do końca wiedząc jak powinien się zachować.

- Nie patrz tak na mnie. - uśmiechnęła się łagodnie - Tak jak mówię. Nic nie szkodzi, i mam nadzieję, że się zgodziłeś?

Przytaknął głową w odpowiedzi.

- To dobrze, a teraz już idźcie. Zostało niewiele czasu jeśli chcecie zdążyć ze wszystkim. - uśmiechnęła się i machnęła ręką jakby przeganiała natrętną muchę.

- Kocham cię - Naruto ucałował jej policzek.

- Wiem, wiem - zaśmiała się - Ja ciebie też. Jak brata - dodała widząc minę Sasuke.

Śmieszyła ja trochę ta dziwna zazdrość jego chłopaka. Choć bardzo starał się tego nie okazywać, szczególnie przy niej to jednak nie do końca mu to wychodziło. Odprowadziła ich wzrokiem po czym skierowała się do swojego pokoju. Musiała się przygotować. Asami już biegała w swojej pomarańczowo-niebieskiej sukience. W salonie wisiały balony i serpentyny a przystrojony stół tylko czekał na wystawienie potraw.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi, odetchnęła kilka razy i otarła łzę.

- I tak nic by z tego nie było - szepnęła, patrząc na sukienkę którą zamierzała założyć.

Szli powoli rozkoszując się ciszą jaka panowała na cmentarzu. Migające światełka zniczy rozpraszały zapadający powoli zmrok i iskrzyły się w białym śniegu. W przeciwieństwie do Tekasau który rzadko pokrywał się białym puchem, Konoha wręcz w nim tonęła, jakby otulona białą puchatą kołdrą. Sasuke bardzo chciał odwiedzić grób rodzinny. Już dawno go tu nie było, a przy okazji Naruto chciał zapalić znicz na grobie pani Nakamura.

Kiedy skręcili w alejkę prowadzącą do grobu rodziny Uchiha stanęli jak zaklęci. Sasuke mocno ścisnął rękę Naruto nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Cała krew odpłynęła im z twarzy kiedy utkwili wzrok w dwóch postaciach znajdujących się przed nimi.

Jednym z nich był mężczyzna ze zdjęcia które pokazywał im Kakashi. Nie było mowy o pomyłce. Przy grobie, ubrany w ciemny, długi płaszcz stał nie kto inny jak Nagato. Jednak nie on ich tak przeraził. Nie on wlał w ich serce strach i niedowierzanie. A ten który klęczał ukrywając twarz w dłoniach. Jego czarny płaszcz pokryty był śniegiem, podobnie jak czarne, długie włosy. 

Nagato spojrzał w ich stronę i również wpatrywał się z niedowierzaniem w stojące dwie sylwetki. Nic nie powiedział, położył jedynie rękę na ramieniu tego drugiego. Ten w odpowiedzi najpierw spojrzał na niego aby w następnej chwili przenieść wzrok na stojącą nieopodal dwójkę. 

W momencie kiedy ich oczy się spotkały, trzymana w ręku Sasuke reklamówka ze zniczami opadła na ziemie z łoskotem tłuczonego  się szkła.  Palce na ramieniu Naruto zacisnęły się jak imadło, niemal miażdżąc przedramię. Serce biło tak szybko, jakby właśnie kończyło swój żywot, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Naruto chwycił go w ostatniej chwili nim osunął się na ziemię. 

- Itachi - blade usta poruszały się bezgłośnie.

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top