Rozdział 4
- Shikamaru to jest Uzumaki Naruto. - Tsunade wskazała ręką na stojącego z boku mężczyznę. - Nowy pracownik, porządkowy. Oprowadź go, proszę i zapoznaj z zasadami panującymi w naszej placówce- Zwróciła się do szefa ochrony.
Naruto przyglądał się wysokiemu, ubranemu w elegancki, czarny garnitur brunetowi. Stał jakby od niechcenia, trzymając jedną rękę w kieszeni. Na pierwszy rzut wydawał się jakby wszystkim znudzony. Niezadowolony. Jakby był tu za karę. Jednak w momencie, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, dostrzegł w nich niesamowitą inteligencję. Jakby patrzył w oczy geniusza. Naruto miał wrażenie, że Shikamaru tym jednym krótkim spojrzeniem przejrzał go na wylot i odkrył jego prawdziwe zamiary. I choć ustalili, że im mniej osób znać będzie prawdę, miał przeczucie, iż szef ochrony nie długo pozostanie w niewiedzy.
- Ale.... - chciał już coś powiedzieć, jednak wystarczyło jedno spojrzenie orzechowych oczu Tsunade, aby odpuścił - To takie upierdliwe... - mruknął pod nosem, wywracając oczami, po czym skierował się do drzwi, nie kłopocząc się nawet, czy wspomniany nowy pracownik, za nim podążył.
Naruto dopiero wczoraj poznał Tsunade, jednak nie dziwił się, dlaczego ten tak zareagował. Ta kobieta była przerażająca.
- Zaprosiłam Tsunade na wieczór, aby porozmawiać, jak możemy wcielić w życie twój pomysł. - Shizune zaśmiała się, patrząc, jak przyjaciel rozplątuje różne gumki i spinki ze swoich niesfornych kosmyków. - Na za dużo jej pozwalasz...
- A jak jej odmówić? - syknął, czując, jak wyrywa kolejne włosy razem z niechcianą ozdobą.
Fakt, Asami ciężko było czegokolwiek odmówić. Jej mina aniołka, kiedy prosiła czy może go uczesać, zwiodłaby każdego. Nie był świadomy, jak szybko przerodzi się w ciągnącego i wyrywającego jego ukochane kosmyki diabełka. Z jego włosami przecież nic nie da się zrobić! Wiedział o tym doskonale, odkąd sam skończył trzy lata. Zawsze układały się po swojemu, czyli po prostu sterczały na wszystkie strony świata. Po godzinnej męczarni powiedział basta, kiedy mała złapała brokat do ręki. Jednak, jak się okazało, rozplątywanie finezyjnej fryzury było równie bolesnym procesem co jej tworzenie.
- Myślisz, że pomoże? - Naruto wszedł do kuchni, rozmasowując obolałą skórę głowy.
- Mam taką nadzieję. Bez jej pomocy będzie bardzo trudno. A poza tym, mam pewien środek perswazji... - pokazała na kilka butelek sake.
Naruto otworzył szeroko oczy. Sam raczej stronił od mocniejszych trunków. Jeszcze w liceum przekonał się o słabości swojej głowy, kiedy po wypiciu kilku czarek sake usnął pod stołem. Całe szczęście Shizune nad nim czuwała, gdyż mógł skończyć jak ich znajomy z pięknie domalowanymi, permanentnym markerem, wąsami i brodą. Teraz patrząc na mnogość trunku aż opadła mu szczęka.
- To ile osób zaprosiłaś?
- Tylko Tsunade - zaśmiała się, rozumiejąc jego zdziwienie - Mam nadzieję, że tym razem wystarczy...
Pytanie cisnące mu się na usta zahamował dzwonek. Pokręcił głową z rezygnacją i powlókł się ku drzwiom. To, co zobaczył za nimi, wprawiło go w niemałe zdumienie. Około czterdziestoletnia kobieta, patrzyła na niego swoimi orzechowymi oczyma, uśmiechając się lekko. Długie, sięgające do pasa blond włosy, spięte były w dwa niskie kucyki a krótsze kosmyki okalały piękną twarz. Ubrana była w czarną, krótką spódniczkę oraz zielony dobrze dopasowany żakiet. Wysokie czarne szpilki sprawiały, że jej smukłe nogi wydawały się jeszcze dłuższe. Jednak to, co najbardziej przyciągało wzrok, to ogromny biust, wyglądający spod nie mniejszego dekoltu. Naruto jakby zapomniał języka w gębie i dobrych manier. Zirytowana Tsunade, uniosła jasną brew, zaplotła ręce na piersi, prychnęła pod nosem i wyminęła go bez słowa.
- Shizune!- Krzyknęła w głąb domu - Twój znajomy się chyba zawiesił.
To przywróciło go do rzeczywistości. Uśmiechnął się szeroko, czochrając przy tym kosmyki włosów z tyłu głowy i podreptał do kuchni za nowo przybyłą.
Obie kobiety przyjaźniły się odkąd Shizune podjęła pracę psychologa dziecięcego. Dyrektorce bardzo zależało na każdym ze swoich uczniów, kochała je jak własne dzieci, dlatego los młodego Uchihy bardzo jej ciążył. Sama próbowała do niego dotrzeć, jednak bez skutecznie. Sasuke zamknął się na wszystko i wszystkich. W szkole po prostu był. Nie udzielał się na lekcjach, choć zawsze był przygotowany i doskonale zaliczał wszystkie egzaminy. Pamiętała go jeszcze jako uśmiechniętego i energicznego dwunastolatka, ciągle opowiadającego o swoim starszym bracie. Jednak od śmierci Itachiego nie odezwał się do nikogo. Nawet wywoływany do odpowiedzi zapisywał ją na tablicy. Jego znajomi poddali się, ileż można odbijać się jak piłeczka od muru. Nauczyciele również rozkładali ręce w rezygnacji. Z tego, co wiadomo Tsunade, młody również nie bardzo się garnie do rodzinnego interesu. Może to miejsce za bardzo przypomina mu o stracie? Był tam raz, aby podpisać odpowiednie dokumenty przygotowane przez prawników, przekazujące kierowanie firmą zarządowi. Jakby mu kompletnie na tym nie zależało, jakby mu na niczym już nie zależało. Dlatego, kiedy przyjaciółka wspomniała o możliwości pomocy dla niego, nie wahała się długo.
Naruto starał się notować każdy szczegół przekazywany przez Tsunade. Wszystko mogło mieć znaczenie. Nie myślał, że jest aż tak źle. Jeśli chce się zbliżyć do Uchihy musi wiedzieć o nim jak najwięcej. Poznać jego życie sprzed tragedii. Co lubił? Gdzie spędzał czas? Co lubił robić? To była jedyna droga. "Jeśli uda ci się zdobyć jego zaufanie..." - tak brzmiały słowa dr Orochimaru. Cóż, dla niego to nie było łatwe. Nawet na studiach trzymał się na uboczu. Był raczej obserwatorem niż uczestnikiem. To nie tak, że nie miał znajomych. Jednak z nikim się nie zaprzyjaźnił. Nie tak jak z Shizune. Sam czasem zastanawiał się jak to możliwe, że on, z natury stroniący od bliższych relacji z drugim człowiekiem, postanowił wybrać zawód polegający na zagłębianiu się i analizie uczuć drugiej istoty. A może właśnie to będzie kluczem do jego sukcesu?
Z każdą zdobytą informacją Sasuke coraz bardziej go ciekawił i intrygował. Chciał rozwiązać jego tajemnice i naprawdę pragnął go poznać. Fascynował go. Nie tylko jako przypadek medyczny, ale przede wszystkim jako człowiek. Musi pomóc mu wyjść z tej całej sytuacji. Dlatego bez wahania przyjął propozycję Tsunade, aby zatrudnił się w szkole jako porządkowy. I tak dr Uzumaki swoją karierę zaczyna jako woźny w liceum.
Było już dobrze po północy i kilku butelkach sake. Naruto czuł, jak szumi mu w głowie. Starał się jak mógł unikać i markować ilość pitego przez siebie alkoholu, nie mogąc uwierzyć w możliwości Tsunade. A były one ogromne. Przyjaciółka stawiała już ostatnią butelkę sake na stół. Naruto zastanawiał się, jak ta kobieta pójdzie rano do pracy po takiej ilości trunku. Ta natomiast wbiła spojrzenie w błękitne tęczówki Naruto. Toczyli walkę, którą on ewidentnie przegrywał.
- UZUMAKI !!- wrzasnęła nagle, waląc w stół tak, że mało nie pospadały ustawione na nim naczynia - JEŚLI GO SKRZYWDZISZ .... OSOBIŚCIE CIĘ ZATŁUKĘ! ZROZUMIANO!
Naruto skulił się w sobie i tylko pokiwał głową na znak, że wszystko rozumie. Poczuł się, jakby znów miał pięć lat i zbierał baty od swojej matki Kushiny za rozbite okno w salonie.
- Tsunade proszę, Asami śpi... - Shizune starała się opanować przyjaciółkę.
- A właśnie... - zwróciła się do niej. Przebiegała wzrokiem między nimi, po czym skupiła się na Shizune. Zmrużyła oczy i wskazała palcem na mężczyznę - To na pewno nie jest jej ojciec?
-----------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki :)
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top