Rozdział 37

Hejka Kochani!

Tak jak zapewne przypuszczacie, zbliżamy się do końca tej opowieści. Nie będę mówiła czy to będą jeszcze dwa czy cztery rozdziały gdyż tego jeszcze dokładnie nie wiem. Na początku całości planowałam piętnaście a jak widać mamy już trzydziesty siódmy, jednak jakbym na to nie patrzyła finał tuż tuż *ociera łezkę*

Zatem zapraszam na kolejny rozdział i jak zawsze czekam na Wasze opinie. 

- Naruto! NARUTO DO CHOLERY! - Sasuke potrząsał nim z całych sił, chcąc przywrócić go do rzeczywistości.

Do Naruto docierały jedynie jakieś zamazane, niezrozumiałe i wyrwane z kontekstu obrazy. Klęczał, trzymając ręce nadal w takiej samej pozycji choć nie czuł już ciężaru jej ciała. Gorzkie łzy mieszały się z pierwszymi kroplami deszczu. Ktoś złapał go za ramiona, ale nie miał siły nawet unieś oczu. Wpatrywał się tylko w swoje puste, zakrwawione dłonie.

Dopiero silne uderzenie w twarz dało jakiś skutek. Naruto uniósł oczy i spojrzał na niego. Widział, że porusza ustami. Chyba krzyczał, jednak do niego nie docierał żaden dźwięk. 

Patrzył, ale czy widział? 

Kolejne siarczyste uderzenie nie przyniosło efektu. To było jak walenie w mur. Twardy, nieugięty mur. Sasuke słyszał jak Sakura wydaje krótkie polecenia, niemal rozkazy, starającej się jej pomóc Tsunade. Czyli jeszcze żyje! Złapał jego twarz  w swoje dłonie i starał się nakierować jego spojrzenie właśnie w tamtą stronę. Naruto wbił wzrok w kobiety chcąc zrozumieć o co chodzi.

Sasuke również powiódł tam wzrokiem. Widział jak Tsunade z całych sił dociska jakiś materiał do jej pleców. Był przesiąknięty krwią, jednak kobieta nie poddawała się. Sakura co rusz przetrząsała swoją torbę wtłaczając kolejne leki w jej ciało. 

- Niech się pospieszą! - rzuciła w stronę Jiraiyi, który rozmawiał, a w zasadzie krzyczał do telefonu.

- Helikopter będzie za jakieś czterdzieści minut - usłyszała w odpowiedzi.

- Cholera, długo! Wytrzymaj kobieto! Wytrzymaj! - nie mogła jej nigdzie przenieść. Każdy niepotrzebny ruch mógł pogorszyć sytuację. Już wystarczy, że Naruto...

- Co z pozostałymi? - rzuciła w przestrzeń nie odrywając się od kobiety. Shizune była w najgorszym stanie jednak nie mogła zapominać o innych. 

- Raczej dobrze - usłyszała głos Tsunade która rozejrzała się dookoła. Nie wyglądało aby ktoś był poważnie ranny.

- A tamci? 

- Nie żyją - głos ojca był spokojny. 

- Niech ktoś to trzyma - rzuciła unosząc do góry kroplówkę. Nawet nie spojrzała kto odebrał od niej worek z płynem. Po raz kolejny sprawdziła tętno. Słabe, jednak miarowe. Wymieniła chustę którą Tsunade tamowała krwotok. Rana mniej już krwawiła, jednak patrząc na ilość posoki wcale nie znaczyło to nic dobrego. 

- Cholera, wykrwawi się - mamrotała pod nosem. 

Naprawdę potrzebują krwi. Żeby chociaż wiedziała jaka to grupa, mogłaby zaryzykować transfuzję bezpośrednią, ale...

Naruto jakby nagle odżył. Nie docierały do niego słowa, jednak sam był lekarzem i domyślał się o co może chodzić. Wsparty o ramię Sasuke podszedł i położył dłoń na ramieniu lekarki. 

- MAMY TĄ SAMĄ GRUPĘ! -wrzeszczał. 

Sakura skrzywiła się nieco a pozostali spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Samemu Naruto wydawało się, że ledwie wyszeptał te słowa i go nie zrozumieli, jednak kiedy chciał powtórzyć dłoń Sakury zacisnęła się na jego nadgarstku. Spojrzała na niego. Nie wyglądał dobrze jednak w tej chwili nie mieli innego wyjścia, jeśli chcieli ją uratować. Naruto, cały czas podtrzymywany przez Sasuke ułożył się wygodnie, opierając głowę na jego piersi. Ujął w dłoń, chłodne palce Shizune i patrzył jak Sakura wbija igłę w jego rękę. Przezroczystą rurkę wypełnił szkarłat wpływający wprost do jej żył.

- Oby to wystarczyło - szepnęła. 

Sasuke, obejmował go i ukrył twarz w jego włosach.  Nikły uśmiech na ustach Naruto zdradzał jak bardzo jego bliskość była mu potrzebna. 

Zanim przyleciał helikopter Sakura zdążyła już przyjrzeć się pozostałym. Dała Asami coś na sen. Mała musi się uspokoić. Kushina zabrała ją do domu,  tuląc cały czas. Wcześniej nawet nie chciała się ruszyć. Lekarka obawiała się również o stan Sasuke i Naruto. Przecież byli w samym centrum tych okropnych wydarzeń, jednak z dokładnymi oględzinami musieli poczekać aż znajdą się w szpitalu. 

Naruto obudził się nie rozumiejąc gdzie jest. Bolała go głowa, w uszach dzwoniło a język przyklejał się do podniebienia. Powieki ciążyły mu niemiłosiernie. Zmarszczył nos, chcąc je uchylić. Z początku widział niewiele przez otaczający go mrok. Dopiero po chwili, światło jakie dawała niewielka lampka pozwoliło mu rozejrzeć się po otoczeniu. Białe ściany i surowy wygląd pomieszczenia sugerowały szpital. Nie pamiętał jak się tu znalazł, w ogóle nie wiele pamiętał. Jakieś urywki, strzępki jakby wyrwane z jakiegoś koszmaru. Poruszył się nieznacznie i od razu tego pożałował. Bolała go cała prawa strona.

- Spokojnie, nie ruszaj się. Masz połamane żebra.

Właściciel głosu wyłonił się z mroku i przysiadł na łóżku. Sasuke delikatnie pogładził go po policzku, uśmiechając się czule. Niebieskie oczy wpatrywały się w niego. 

- Czekaj -  podał mu wody, którą wypił łapczywie.

- Sh...Shiz... - próbował coś powiedzieć, jednak zaciśnięte  gardło odmawiało mu posłuszeństwa.

-Żyje... - poprawił mu poduszkę - Śpij. 

Sasuke nie chciał, nie mógł, mu teraz jeszcze wszystkiego powiedzieć. Najważniejsze, że żyli. Wszyscy. 

W szpitalu spędził kolejne kilka dni. Żebra okrutnie bolały, ale powoli powracał mu słuch. Do porozumiewania się nie potrzebował już notatnika.  Codziennie ktoś go odwiedzał, a Sasuke był z nim cały czas nie odstępując praktycznie na krok. No, w sumie i on był pacjentem więc, to nie było dziwne. Miał dużo lżejsze obrażenia od Naruto, jednak na wszelki wypadek został na obserwacji. O minionych wydarzeniach nie rozmawiali. 

Kakashi pożegnał się, musiał wracać do Konohy. Chciał też jak najszybciej skontaktować się z przyjacielem, aby opowiedzieć o wydarzeniach jakie miały miejsce. Może i tam coś się zaczęło wyjaśniać. 

Naruto codziennie pytał o Shizune jednak w odpowiedzi słyszał jedynie "Wszystko jest w porządku. Teraz odpoczywa"  To go z jednej strony i uspokajało i denerwowało. Czuł, ze coś przed nim ukrywają. Tylko co? Skoro żyła co mogło być nie tak? Kiedy odwiedziła go Asami, miał nadzieję, że może ona coś mu powie. Niestety doczekał się jedynie mokrej, od jej łez koszulki. 

Nawet Sakura odwracała wzrok za każdym razem jak wymieniał imię przyjaciółki, wymigując się tajemnicą lekarską. 

- Sasuke, powiedź mi prawdę - chwycił jego dłoń i spojrzał błagalnie. 

- Wszystko będzie dobrze - nachylił się i musnął ustami jego czoło - Jutro do niej pójdziemy, dobrze?

Uśmiechnął się. Już zbyt długo go zbywał. Czas aby poznał prawdę. Jest już wystarczająco silny, zresztą nie był sam. 

- Chcę już do domu - jęknął wtulając twarz w jego dłoń.

- A to dlaczego? - gładził kciukiem jego policzek. 

- Tam są wygodniejsze łóżka i mogę mieć cię obok.

Sasuke parsknął śmiechem. Czyżby wrócił dawny Naruto? On sam, w nocy jak nie mógł spać, słysząc jego oddech, siadał cicho na brzegu jego łóżka i patrzył na jego twarz. Nie zawsze była spokojna, czasem wykrzywiał ją jakiś grymas, jakby śnił mu się koszmar. Wówczas wystarczyło, że pogładził go po policzku i już się uspokajał. W takich chwilach i on marzył aby znaleźć się w jego ramionach.  Cieszyło go niezmiernie, że jego samopoczucie się poprawia. Na to czekał, aż będzie silniejszy, spokojniejszy. Teraz z mniejszą obawą zabierze go do przyjaciółki.

Już od samego rana  nie mógł usiedzieć na miejscu i zaraz po obchodzie wymusił odwiedziny. Sasuke nie miał wyjścia. Posadził go w wózku i sam zabrał go dwa piętra wyżej. Naruto denerwował się. Wyłamywał sobie palce. Kiedy byli w windzie Sasuke położył mu dłoń na ramieniu. 

- Wszystko będzie dobrze - szepnął mu do ucha muskając je wargami. 

- Wiem - usłyszał w odpowiedzi - Bo ty jesteś ze mną - cmoknął co w policzek.

Drzwi windy otworzyły się i skierowali się do sali. Przed przekroczeniem progu odetchnął kilka razy i zdobył się na uśmiech. 

Shizune siedziała na swoim łóżku, tuląc do piersi córkę. Podłączona była do jakiejś dziwnej aparatury, jednak na jej twarzy widniał uśmiech. Przeglądała jakiś katalog i rozmawiała z Tsunade. Na ten widok kamień spadł mu z serca i odetchnął z ulgą.

- I o co było tyle krzyku - przemknęło mu przez myśl. 

- Shizune... - głos mu się załamał ze wzruszenia. 

Obie kobiety spojrzały na nich zaskoczone. W ciemnych oczach pojawiły się łzy a czuły uśmiech rozjaśnił jej twarz. Sasuke podjechał bliżej i wówczas wzrok Naruto przykuł leżący na jej kolanach magazyn.

- Nie... - wyszeptał patrząc na nią przerażony.

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top