Rozdział 36
Hejka Wszystkim,
Mam nadzieję, że bardzo nie spieprzyłam tego rozdziału, jednak od rana siedzę w takim hałasie, że normalnie zaraz rozsadzi mi czaszkę.
Rada: Robią remont elewacji budynku? Jedź na urlop. hihi Normalnie mam ochotę ich zamordować...
No dobra pożaliłam się a teraz zapraszam na kolejny rozdział...
Nieco wcześniej.
- Jednak nie są tak głupi jak przypuszczałeś - Hidan przez lornetkę obserwował grupkę osób - Musimy obmyślić inny plan.
- Nie koniecznie... - Kisame uśmiechnął się wrednie - Musimy mieć jedynie kartę przetargową...
Już od jakieś czasu obserwowali wydarzenia, ukrywając się za niewielkim wzniesieniem. Z początku planowali uderzyć pod osłoną nocy, zaskakując ich i zabijając wszystkich, jednak patrząc na dwunastoosobową grupę, ten plan musieli skreślić. Wystawiać się na odstrzał też nie było sensu, teren nie dawał zbyt wielu miejsc na kryjówki.
Kisane jeszcze raz przyjrzał się wszystkim. Pilnowali się cały czas trzymając się w grupkach. Kto najlepiej spełni się w roli zakładnika? Z dorosłymi nie ma co zaczynać, zbyt wiele zachodu jednak ta mała... Tak, ona będzie idealna. Zawiesił wzrok na Asami. Jeśli ktoś ma tu popełnić błąd to właśnie ten dzieciak. Muszą być tylko cierpliwi.
To była chwila nieuwagi. Cholerne parę minut które okazało się katastrofalne w skutkach.
Asami, praktycznie cały czas trzymała się kogoś z dorosłych. Głównie Naruto bądź Sasuke, jednak kiedy ci dwaj się oddalili, postanowiła pocieszyć jakoś chrzestnego. Widziała, że coś go trapi i dlatego chciała wywołać na jego twarzy uśmiech. Przecież nie odejdzie daleko, to tylko kawałeczek... Ruszyła nie zauważona na pobliską łąkę. O tej porze roku nie było już żadnych kwiatów, jednak różnorodne trawy też nadawały się na niewielki bukiecik.
- Hidan - padł krótki rozkaz.
Asami nawet nie zdążyła mrugnąć kiedy czyjaś dłoń zatkała jej usta, a druga chwyciła w pasie i poderwała do góry. Była tak przerażona, że jej ciało na chwile popadło w odrętwienie. Próbowała krzyczeć jednak dłoń skutecznie tłumiła wszelkie dźwięki. Kiedy wrócił z nią do towarzyszy, szmaragdowe oczy były pełne łez. Wierzgała i rzucała się chcąc się wyswobodzić.
- Uspokój się albo zaraz cię zabiję - syknął jej do ucha Hidan.
Przestała. Jedynie łzy wielkimi strumieniami płynęły jej po policzkach. Wpatrywała się w nich przerażona i zarazem wściekła. Przewiązali jej usta jakąś szmatą, złapali za ramię i pociągnęli do góry.
- Nie ma na co czekać, idziemy.
Tak, teraz muszą działać szybko. Bez skrupułów i oporów. Mając ją za zakładnika nie przewidywał żadnych problemów.
Szli powoli, nie spiesząc się. Hidan już czuł smak krwi. Ten sadysta uwielbiał sprawiać cierpienie swoim ofiarom, zabawiał się z nimi jakby składał je w ofierze jedynie sobie znanym bogom. A teraz w rękach miał tak niewinną duszyczkę. Wciągnął głęboko powietrze, delektując się zapachem strachu. Oblizał perfidnie usta mając przed oczami jej pocięte ciało. Tak, to będzie istna rozkosz.
Zatrzymali się na tyle blisko, że byli już widoczni, jednak na tyle daleko aby nie dosięgnął ich ewentualny strzał. Wśród zebranych Kisame nie widział dwójki na której najbardziej im zależało, jednak wiedział dokładnie gdzie są. Nieco z lewej, przy padoku. Zmrużył oczy, uniósł pistolet i oddał strzał w powietrze. Na razie chciał tylko zwrócić na siebie uwagę. Poskutkowało. Szybko przebiegł po nich wzrokiem. Brakuje jeszcze dwóch. Cholera nie wychwycił kiedy się oddalili i gdzie mogą teraz być.
Stali tak chwilę, oceniając swoje siły, czekając kto wykona ruch. Shizune, kiedy spostrzegła kogo trzymają, osunęła się z krzykiem na ziemię. Pozostali dalej stali gotowi do sięgnięcia po broń.
- Chcemy tylko Uzumakiego i Uchihę! - wrzasnął zwracając twarz w ich stronę - Jeśli nie, mała zginie.
Hidan przyłożył jej lufę do skroni. Osobiście wolał załatwić to inaczej ale w sumie i tak oni wszyscy będą jego ofiarami. Asami zapiszczała czując metal.
- Zostań tu - szepnął Naruto podnosząc się z ziemi.
- Nie! - również zerwał się na równe nogi - Nie pozwolę....
Naruto spojrzał na niego, a to co Sasuke ujrzał na zawsze wryło mu się w pamięć. Tak, on był gotowy nie tylko zabić, ale też zginąć. Dokładnie tak, jak mówiła Shizune. Jego oczy zmieniły barwę na ciemniejszą, jak burzowe niebo. Ciężko oddychał, wyrzucając przez nos powietrze, jakby zbierał w sobie siły. Z poranionych dłoni leniwie skapywała krew, wsiąkając w suchy piasek. Takim go jeszcze nie widział. Był jak drapieżne zwierzę.
Sasuke choć z pozoru był niewzruszony, w środku bał się. Jednak nie tych którzy przybyli, a właśnie takiego Naruto. Bijący od niego chłód mógłby zmrozić całą okolicę. Nic nie powiedział, nie drgnął ani jeden mięsień twarzy kiedy odwrócił się i ruszył w ich stronę. Sasuke podążył za nim, modląc się aby nikomu nie stała się krzywda. Stanęli ramie w ramię osłaniając bliskich.
- Puść ją - padło z jego ust.
Po ciele Sasuke przebiegł zimny dreszcz. Nie spodziewał się tak władczego i lodowatego głosu. Przeniósł wzrok na spanikowaną Asami. Czerwone oczy od wylanych łez spoglądały błagalnie. Z zaciśniętej malutkiej rączki wystawały pojedyncze źdźbła trawy a mokre spodenki i niewielka kałuża...
Zawładnęła nim furia. Zagryzł zęby a dłonie same zwinęły się w pięści. Miał ochotę rozszarpać ich gołymi rękoma. Kurwa, przecież to tylko dziecko! Wystraszone, praktycznie na śmierć dziecko!
- Wyrzuć broń - rozkazał.
Naruto wbił wzrok w jego zimne, rybie oczy. Przypuszczał, że to właśnie on tu dowodzi. Wysoki, barczysty facet z podłym uśmiechem na twarzy. W dłoniach trzymał strzelbę, jednak za pasem połyskiwał dodatkowo rewolwer i miecz. Dziwna kombinacja ale Naruto nie miał czasu tego analizować. Patrzył jakby oceniając jakie ma z nim szanse.
- Nie mam broni - odparł unosząc ręce lekko w górę.
- A on? - kiwną głową na Sasuke nie zrywając z nim kontaktu wzrokowego.
Sasuke powoli wyciągnął rewolwer i rzucił w ich stronę.
- Puść ją - powtórzył Naruto nadal patrząc mu w oczy.
Stojący obok białowłosy chłopak zaśmiał się krótko. Na co ten, który trzymał Asami oblizał usta.
- Zabawmy się - rzucił kierując lufę pistoletu na Naruto.
A ten właśnie na to czekał. Jak pantera rzucił się na niego powalając na ziemię. Huk wystrzału rozniósł się w powietrzu.
- UCIEKAJ! - wrzasnął w stronę sparaliżowanej Asami.
Szmaragdowe oczy wpatrywały się w niego jednak nie ruszyła się choćby o milimetr. Naruto szarpiąc się z szarowłosym nie mógł w pełni kontrolować sytuacji. Wszystko działo się szybko. Kolejne strzały, ruch ich przywódcy, krzyki, szarpanina.
Przyduszał przeciwnika starając się wyrwać mu broń, a ten okładał go pięścią po żebrach. Gdzieś za nim rozległy się kolejne strzały i krzyki. Nie widział jak radził sobie Sasuke, zbyt zajęty był swoimi problemami. Obite żebra bolały, zabierając mu tlen, co szybko zostało wykorzystane. Przed twarzą zamajaczyła mu lufa pistoletu. W ostatniej chwili odepchnął ją tak, że kula ze świstem przeszła koło jego ucha raniąc je nieznacznie. Huk wystrzału, ogłuszył go, jednak nie na tyle by nie dotarł do niego krzyk. To co ujrzał kątem oka zmroziło mu krew w żyłach. Z krzykiem na ustach, którego sam nawet nie słyszał, dopadł przyuważonego na ziemi noża i z całej siły wbił go w jego klatkę piersiową. Chwilę patrzył jak z ciemnych oczu znika blask, po czym zerwał się na równe nogi.
-Shizune... - dopadł do niej i chwycił w ramiona - SHIZUNE! - wydarł się odgarniając włosy z jej bladej twarzy i przytulając ją do swojej piersi.
--------------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top