Rozdział 32

- Dobra synek, mów o co chodzi? - ciszę przerwała Kushina.

Siedzieli w salonie popijając herbatę. Po wczorajszej biesiadzie nikt nie miał ochoty na powtórkę, ponadto Naruto już przy obiedzie prosił ich o tą rozmowę. Dlatego przez pół dnia każdy w głowie ułożył sobie mniej lub bardziej prawdopodobne scenariusze. Jednak chyba nikt, prócz wtajemniczonej trójki, nie był do końca przygotowany na to co nastąpi.

Naruto nie wiedział jak zacząć. Przez cały dzień próbował znaleźć sposób aby ich ochronić. Ich wszystkich.

-Mamy kłopoty - rzekł cicho.  

- Tyle to my już wiemy. Ty lepiej powiedz jak duże są te kłopoty, i jak mamy ci pomóc. - głos Minato był spokojny lecz stanowczy.

Naruto wbił zdziwione spojrzenie wprost w niebieskie oczy ojca. Minato lekko się uśmiechał, tak samo jak siedząca obok niego Kushina. 

- No, Naruto przecież nie może być aż tak źle - zachęcał go Jiraiya.

- A co, jeśli powiem, że jest jeszcze gorzej? - spytał z kwaśną miną.

Wziął  głęboki wdech i praktycznie na wydechu opowiedział im całą historię. No, pomijając fakt jakie obecnie stosunki łączą  go z Sasuke. To co mówił Naruto, czasem uzupełniali inni. Dzięki temu, po raz pierwszy pełna historia ujrzała światło dziennie. 

- Dlatego...

- Zrobię jeszcze herbaty - wtrąciła się Kushina.

Wszyscy potrzebowali chwili aby przetrawić usłyszane informacje. Kiedy się ruszyli, nikt nie zwrócił uwagi na drobny cień uciekający szybciutko w głąb korytarza. Asami cichutko wślizgnęła się z powrotem do pokoju i zwinęła w kulkę pod ścianą. Jej ciałem wstrząsały dreszcze a do oczu napłynęły łzy. Nie lubiła podsłuchiwać, wiedziała, że to złe ale miała też dość traktowania jej jak małej dziewczynki. Widziała, że coś się dzieje. Widziała ich dziwne zachowanie i teraz już wiedziała dlaczego. Rękawem otarła łzy, zacisnęła drobne piąstki i ściągnęła brwi.

- Ja też pomogę - wyszeptała sama do siebie z zaciętą miną.

Naruto swoim zwyczajem wyszedł na papierosa a chwilę za nim pojawił się Sasuke. Pomimo, że pół dnia spędzili spacerując i odpoczywając w swoich ramionach na ciepłej ziemi,  nie mogli wytrzymać nawet chwili z dala od siebie. Zwyczajnie chcieli, musieli czuć swoją obecność, jakby to właśnie ona dawała im siłę. Mieli wrażenie, czy może przeczucie, że kiedy są razem nic złego się nie stanie. Nie musieli nawet ze sobą rozmawiać. Cisza jaka panowała między nimi, była przyjemnie odprężająca. 

Naruto przez szybę obserwował ich zachowanie. Kushina i Minato zniknęli w kuchni, Jiraiya z Tsunade chyba jednak nie wytrzymali i chlapnęli głębszego na boku, Hatake siedział zatopiony w książce a Shizune wyglądała jak posąg. Znał ją, wiedział, że teraz trzeba ją zostawić, inaczej rozsypie się w drobny mak. Widział jak truchleje na wspomnienie męża. Mimo, że nie żył od prawie dwóch lat ciągle miała wrażenie, że może w każdej chwili stanąć w drzwiach i znów próbować ją zabić. 

Sasuke stanął obok muskając jego dłoń. Naruto uśmiechnął się i splótł ich palce. Nic nie powiedzieli. Każdy z nich inaczej patrząc na całą tą sytuację. Każdy z nich piszący w głowie swój własny scenariusz.

- Wracamy - rzekł Naruto widząc jak rodzice wchodzą z tacą wypełnioną kubkami nad którymi unoszą się obłoczki pary. 

Sasuke ścisnął mocniej jego dłoń, po czym uwolnił swoją rękę. Naruto zatrzymał się w pół kroku, odwrócił i namiętnie wpił się w jego wargi. Nie obchodziło go czy ktoś to zauważy, potrzebował tego jak powietrza. Z początku oszołomiony Sasuke po sekundzie żarliwie oddawał pieszczotę. Kiedy oderwali się od siebie zatopili się w głębinie swoich oczu. Naruto uśmiechnął się lekko, odwrócił i skierował ku domowi. Wszyscy już na nich czekali.

- Synku, zrobiłam ci kawy. Taką jaką lubisz o tej porze - rzekła ciepło Kushina podsuwając mu jego ukochany kubek.

- Dziękuję, mamo - ujął go w dłonie a na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Wiedział co ten gest oznacza.

- Dobra, to jaki jest plan? - Jiraiya patrzył poważnie.

- Po pierwsze, chciałbym was przeprosić, że was narażam. Gdybym wiedział....

- Oj, daj spokój! -ofukała go matka - A niby od czego masz rodzinę? Pamiętasz Uzumaki nigdy się nie poddają, ani nie uciekają! - Kushina zrobiła zaciętą minę i energicznie kiwała głową, aż zsunęła się jej zielona spinka podtrzymująca grzywkę. Minato i Jiraiya poszli w jej ślady - Nie jesteśmy słabi!

Na twarzy młodego Uzumakiego wypełzł uśmiech. Tak, zawsze mógł liczyć na rodzinę. Nigdy go nie zawiedli.

- Dziękuję - szepnął - Myślę, że najrozsądniej będzie zaczekać na nich tu. Do Konoha na razie nie ma co wracać, to zbyt niebezpieczne.

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Już nieco wcześniej rozmawiał z Kakashim, który również uważał, że to miejsce będzie idealne. Otwarta równina nie daje im dużych możliwości zaskoczenia w ciągu dnia, więc najprawdopodobniej zaatakują w nocy. Jednak dom, z taką masą okien nie jest dobrym miejscem do obrony.

- Możemy poprosić sąsiadów o pomoc - zagadnął Minato.

- Nie! Nie chcę narażać więcej osób niż to konieczne - zaprotestował Naruto

- A ja uważam, że to niegłupi pomysł.

Oczy wszystkich skierowały się na Hatake.

- Nie wiemy z iloma będziemy mieli do czynienia. Każda para rąk umiejąca posługiwać się bronią, będzie przydatna. 

- Tak samo nie wiemy kiedy mogą zaatakować - podkreślił Minato.

- Ale... dobrze - poddał się - Masz kogoś konkretnego na myśli?

- Kizashi Haruno.

Sasuke na te słowa spiął się nieznacznie. Czy to nie to samo nazwisko które padło wówczas przy ognisku? Zaraz jak ona się nazywała, Sakura Haruno? Minato chciałby zeswatać z nią Naruto, jego Naruto. Nie, nie może do tego dopuścić. 

- Dlaczego akurat on? - Naruto również był zaniepokojony.

- Jest dobrym przyjacielem - wtrącił się Jiraiya - i ma też kilku zaufanych ludzi. A jego córka, Sakura jest doskonałą lekarką i myślę, że może się przydać. Jutro do niego pojadę i porozmawiam. 

- Dobrze by było, aby Shizune i Asami gdzieś się przeniosły, dopóki to się nie skończy. A ty Tsunade, może lepiej jak wrócisz...

- Chyba śnisz Uzumaki! - uniosła się - Ty nie wiesz kim ja jestem! Zostaję i nawet niech ci do głowy nie przyjdzie mnie gdzieś wysyłać. 

Naruto najchętniej odesłał by wszystkich w bezpieczne miejsce i sam stawił czoła niebezpieczeństwu. Wiedział jednak, że nie zdoła ich przekonać. Kiedy tak na nich patrzył, miał wrażenie jakby szykowali się co najmniej na wojnę. Tu naprawdę ktoś zginie, a on potwornie się bał aby to nie był nikt z jego bliskich. Nie poradzi sobie jeśli któremukolwiek coś się stanie. 

Shizune siedziała cicho. Wszystkie wspomnienia wróciły. Ból, paraliżujący strach, wstyd. Nigdy nie potrafiła zrozumieć jak mogła dać się tak oszukać. Kochała, naprawdę kochała tą kanalię, a on próbował ją zabić. I gdyby nie Naru... Nie, nawet nie chciała o tym myśleć. 

- Jak myślisz ile mamy czasu?

Na to pytanie wszyscy zamarli.

- Nie mam pojęcia, ale raczej nie więcej niż parę dni. Trzeba się spieszyć.

- Dobra,  na razie wiemy co robić. Sasuke nie martw się, wszystko będzie dobrze - Jiraiya wstał jako pierwszy kończąc tym samym całą naradę - Jutro zrobimy przegląd broni i zobaczymy na co stać naszych zawadiaków. A teraz do łóżek!

- Przywódca się znalazł - mruknął pod nosem Naruto, za co dostał od chrzestnego po głowie.

- Mój dom, moje zasady! 

Naruto rozmasowując obolałe miejsce spojrzał kątem oka na książkę wystającą z kieszeni spodni detektywa i cicho zachichotał. 

- Co cie znowu tak śmieszy? - spytał zdumiony Sasuke. 

Nikt więcej nie zwrócił na to uwagi, no przynajmniej jawnej uwagi. 

- Nic takiego - rzekł dalej rozbawiony - później ci powiem.

Sasuke patrzył na niego nie do końca rozumiejąc jego zachowanie. Jakim cudem, nawet w takiej sytuacji, jest on w stanie się uśmiechać? Choć musiał przyznać, że mógł patrzeć na jego roześmianą twarz całą wieczność, chociaż nie. Uśmiechnął się lubieżnie. Wolał inny jej wyraz, ten którego poza nim nikt nie widzi, ten który tylko on był wstanie wywołać, ten który pokazuje tuż przed spełnieniem.

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top