Rozdział 27
- Nie kpij ze mnie! - wypluł każde słowo.
Złość go wręcz rozsadzała od środka. Oddychał szybko, spazmatycznie. Oczy niebezpiecznie go piekły i choć bardzo chciał, nie był w stanie powstrzymać napływających łez. Dlaczego, kiedy znowu komuś zaufał dostał cios prosto w serce? Czy naprawdę jest aż tak złym człowiekiem? Jak on mógł mu to zrobić?
Naruto nawet na chwilę nie odwrócił wzroku od jego oczu . Widział w nich szalejącą furię i ból.
"Nigdy nie jesteśmy tak bardzo bezbronni wobec cierpienia jak wtedy, gdy kochamy"
Wspomniał jeden z fragmentów książki Zygmunta Freuda czytaną jeszcze na studiach. Kiedy po raz pierwszy zobaczył te słowa stwierdzi, że to największy absurd jaki kiedykolwiek słyszał. W tej chwili zrozumiał ich prawdziwości. Sam miał ochotę porządnie sprać ojca za to co zrobił, a w zasadzie, jak to zrobił. Tak bardzo chciał tego uniknąć. Nie mógł patrzeć na takie cierpienie, JEGO cierpienie, do którego sam się przyczynił, nie wyznając od razu całej prawdy. Jego serce pękało widząc ten ból, złość, zawód. Wiedział, że to co teraz powie, co uczyni będzie decydujące dla ich późniejszej relacji. Jeśli teraz coś spieprzy... Nie, nie ma takiej opcji.
Naruto po raz pierwszy w życiu był w takiej sytuacji. Po raz pierwszy w życiu przechodził to, o czym do tej pory tylko czytał i śnił, że może kiedyś coś takiego sam przeżyje, z jakąś miłą dziewczyną. Stał teraz i patrzył w jego czarne oczy pełne gniewu i już wiedział, że żadna dziewczyna się nigdy dla niego nie będzie liczyć. Jest tylko on. Sasuke Uchiha. I teraz musi dać radę. Inaczej możliwe, że słowa ojca mogą się spełnić.
- Trzydzieści lat na ciebie czekałem - pomyślał mocniej zaciskając palce na jego pięści. - Nie pozwolę ci zniknąć z mojego życia. Nawet jeśli mnie znienawidzisz.
- Nie kpie - rzekł poważnie podchodząc pół kroku.
Sasuke instynktownie się cofnął. Był rozdarty jak jeszcze nigdy wcześniej. Marzył, aby całe te zajście okazało się zwykłym koszmarem wywołanym zbyt dużą ilością alkoholu. Marzył, że kiedy otworzy oczy ujrzy jego spokojną twarz, będzie wsłuchiwał się w powolny rytm serca a kiedy ten uchyli powieki będzie mógł utonąć w ich błękicie oraz smakować miękkich ust. Tego pragnął, a teraz... Teraz wszystko przepadło. Rozpieprzyło się jak jebany domek z kart.
Naruto cały czas wbijał swój wzrok w jego oczy. Miało się wrażenie jakby w ogóle nie mrugali, toczyli walkę. Błękit i czerń, blask i noc. Kolejny krok w przód, kolejny unik w tył. Synchroniczne ruchy, jak w tańcu. Tylko, których z nich prowadził?
Ten dziwny balet trwał dopóki Sasuke plecami nie zatrzymał się na ogrodzeniu. Nie miał już dokąd uciekać. Czuł się dziwnie. Z jednej strony nie chciał go widzieć, z drugiej pragnął jego bliskości.
Naruto wciąż nie przerywał swojej wędrówki. Niby niecałe pół kroku, parę centymetrów, jednak wciąż do przodu. Był coraz bliżej upragnionego celu. Obaj nie spuszczali wzroku w oczekiwaniu na krok tego drugiego. Obaj z pełną paletą uczuć wpatrywali się w przeciwnika. Obaj nie wiedzieli jaki będzie tego koniec.
Skończył swoją wędrówkę opierając swoje czoło o jego, wciąż mając zaciśnięte palce na jego pięści, wciąż nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie kpie - powtórzył prawie bezgłośnie owiewając ciepłym oddechem jego usta.
Tak blisko i jednocześnie tak daleko. Zaciągnął się jego wonią. Jeszcze parę milimetrów bliżej... stykali się już nosami. Oddechy mieszały się ze sobą w bezcielesnym pocałunku.
- Nie kpie - jego usta delikatnie musnęły te drugie, jednak nie łącząc się z nimi. Dreszcz przebieg mu wzdłuż kręgosłupa.
Oddychali wspólnym powietrzem. Z nutą samogonu i nikotyny cały czas przenikając się wzrokiem. Stracili poczucie czasu i przestrzeni. Teraz liczyła się tylko ta chwila. Decydująca chwila. Teraz liczyli się tylko oni. Jeszcze tylko kawałek...
Sasuke zachłysnął się jego bliskością. Jego ciepło, jego skóra, jego usta. Tuż przy nim. Czuł jak jego ciało zaczynało płonąć i wiedział, że jest tylko jeden, jedyny sposób aby to ugasić.
Przymknął powieki pokonując te ostatnie milimetry od upragnionej słodyczy. Zachłannie, łapczywie jakby to miał być ostatni raz. Metaliczny posmak krwi przyprawił go o zawrót głowy. Wplótł palce w jasne kosmyki ciągnąc za nie nieznacznie. Z pomiędzy warg raz po raz wydobywały się sapnięcia. Zęby uderzały o siebie. Języki przenikały się nawzajem, a strużka wspólnej śliny uciekała z kącika ust.
Naruto chwycił w dłonie jego twarz, obdarowując ją milionem pocałunków, co chwila wracając do jego już lekko opuchniętych warg. Przywarł mocno do niego czując wzbierające podniecenie. Jego ręce zjechały wzdłuż kręgosłupa przez biodra na pośladki nieznacznie je uciskając. Usta badały szyje. Rozcięta warga piekła, jednak nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Liczył się tylko ON.
Jak znaleźli się w pokoju chyba do końca życia będzie dla nich tajemnicą. Ich ubrania tworzyły pokręcony wzór na podłodze wskazując drogę do łóżka. Kiedy opadli w miękkie objęcia pościeli nie mieli na sobie już nic.
- Czekaj... - wystękał Sasuke czując ocierającego się fiuta Naruto o jego własnego. Jego usta błądziły po torsie zahaczając co raz wrażliwsze jej strefy. Chaotycznie pozostawione czerwone ślady zdobiły całą powierzchnię, choć wyraźnie sprawca upodobał sobie obojczyki.
-Co? - zawisł nad nim i patrzył zdezorientowany. Ledwo nad sobą panował, a w właśnie chciał stracić resztki samokontroli i poddać się tym wszystkim doznaniom.
- Powiedź... - uniósł lekko biodra do góry chcąc poczuć gorąco jego ciała. Wbił mocno palce w jego plecy a nogami oplótł biodra. - Czy... jest... coś... jeszcze... - wystękał mając wrażenie, że zaraz się rozpłynie od gorąca.
Ich mokre od potu brzuchy zamknęły w gorącym uścisku obie męskości. Przy każdym ruchu nie dość, że ocierały się o mięśnie to jeszcze o siebie nawzajem. To było niesamowite. Naruto wsunął rękę i objął palcami oba fiuty na raz potęgując jeszcze doznania.
- Co? - spytał ledwo kojarząc fakty - O... czym... ty... - sapał wprost w jego usta.
Przymknął powieki, zgrywając ruchy bioder z ręką. Chciał oddać się przyjemności jednak Sasuke zablokował jego ruchy. Naruto spojrzał na niego z wyrzutem. Byli już tak blisko...
- Czy... jest... jeszcze... coś... o... czym... powinienem... wiedzieć... - wydyszał ciężko każde pojedyncze słowo.
Fala rozkoszy już powoli go pochłaniała, Naruto zresztą też. Widział to w jego zamglonych oczach. To ten sam wzrok jak wczoraj, pod drzewem, kiedy dochodził w jego usta.
- Nie... - rzekł półprzytomny wpijając się w jego usta i znów poruszając rytmicznie.
Ruchy stawały się coraz bardziej chaotyczne i Naruto ciężko było utrzymać odpowiedni rytm trzymając dwa fiuty jedną ręką. Sasuke odgadł jego irytacje dokładając swoja dłoń. Splótł ich palce i we wspólnym rytmie, zatapiając się w gorących wargach, ze stłumionym jękiem doszli rozlewając się na gorące ciała. Naruto opad ciężko dysząc, wtulając w zagłębienie szyj.
Sauske przymknął oczy i przeczesywał palcami sklejone od potu blond kosmyki, wywołując przyjemne mruczenie. Próbował uspokoić oddech i gonitwę myśli. Odgarnął kilka kosmyków z czoła i przytulił do niego swój policzek. W tej chwili nic nie było ważne. Ani niewyjaśnione sprawy, ani to że obaj są wymazani we wspólnej spermie. Liczyła się tylko wzajemna bliskość. Liczył się tylko ten moment.
- Chociaż, jednak coś jest... - ciszę przerwał Naruto opierając brodę o jego klatkę i patrząc w ciemne oczy.
Sasuke uniósł brew nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.
- No, coś co powinieneś wiedzieć - doprecyzował widząc w jego oczach pytanie.
Sasuke mimowolnie odchylił głowę aby lepiej mu się przyjrzeć. Miał nadzieję, że to jakiś żart. W takiej chwili?
- Chrapię w nocy, wolę spać od brzegu, nie umiem gotować, mam dwie lewe ręce do majsterkowania, nie mam prawa jazdy, ... - wyliczał drapiąc się po policzku.
- Młotek - uśmiechnął się, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy .
A ten, paplał jak nakręcony. I chyba gdyby nie zatkał go swoimi ustami gadałby tak całą noc.
--------------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top