Rozdział 19
O piątej nad ranem siedzieli już w samochodzie Temari. Asami spała w ramionach Naruto a Sasuke wyglądał jakby w ogóle nie zmrużył oka. Na szczęście na prywatne lotnisko nie było daleko.
Kiedy dojechali, "małym samolotem" jak określiła go Temari, okazał się najbardziej luksusowy, porównywalny do maszyn produkowanych przez Boeniga czy Airbusa, trzydziestometrowy odrzutowiec dalekiego zasięgu Gulfsteam G650.
Wyszedł ich przywitać czerwonowłosy mężczyzna. W pierwszej chwili Naruto pomyślał, że bardziej mu przypomina członka jakiegoś zespołu rockowego niż pilota takiej maszyny. Jego krótkie włosy targane przez wiatr ukazywały co chwila dziwny tatuaż po lewej stronie czoła. Zielone oczy otoczone czarnymi liniami sprawiały wrażenie jeszcze bardziej wyrazistych. Ubrany był w ciemny garnitur, białą koszulę i ciemny krawat. Uśmiechnął się do nich ciepło i zaprosił, aby weszli do środka chroniąc się przed zimnym wiatrem.
- Cóż, nie oceniaj książki po okładce - skarcił się w myślach i wkroczył na pierwsze stopnie. Ostatnio wiele go zaskakuje.
Wnętrze samolotu mogli skwitować tylko jednym słowem WOW. Ekskluzywne w niczym nie przypominało rejsowych samolotów pasażerskich.
Całe było bardzo przytulne, utrzymane w jasnych barwach. Po jednej stronie znajdowała się długa kremowa skórzana kanapa zachęcająca do odpoczynku. Zaraz przy jej krańcach po obu stronach były małe, ciemne szafeczki, na których ustawione były kwiaty i owoce. Naprzeciw niej, przy niewielkim stoliku kolorem odpowiadającym szafkom, znajdowały się dwa skórzane kremowe fotele. Nieco głębiej widoczny był kolejny stolik, tym razem z czterema fotelami oraz ścianka oddzielająca dalszą część samolotu, na której wisiał wielki plazmowy telewizor. Mniejsze monitory ustawione były przy poszczególnych fotelach. Kawowa wykładzina pięknie współgrała z jasnymi meblami.
- Cześć brat. - Temari przytuliła Gaare.
- Cześć siostra. - Odpowiedział jej uśmiechem.
- To jest właśnie Sasuke, Naruto i Shizune, a ten śpiący aniołek to Asami. - Przedstawiała po kolei.
- Witam. - Skłonił się lekko, na co tym samym odpowiedzieli pozostali. - Nazywam się Sabaku no Gaara i będę waszym pierwszym pilotem, a to jest Anko Mitarashi drugi pilot. - Wskazał na stojącą obok kobietę.
- Witamy na pokładzie. - Uśmiechnęła się promiennie. - Proszę się rozgościć niedługo startujemy. - Dodała, po czym zniknęła za drzwiami kokpitu.
Naruto poprawił śpiącą mu na rękach Asami zastanawiając się przez chwilę gdzie powinien ją położyć. Gaara jakby odgadł jego myśli i skierował go do drzwi znajdujących się w tylnej części samolotu. Zdezorientowany Naruto podreptał we wskazanym kierunku i trafił do części sypialnej, w której znajdowały się dwa wygodne łóżka. Ułożył delikatnie małą i przykrył kołdrą.
- Uważajcie na siebie. - Shizune go przytuliła. - I pilnuj mojego aniołka, i pozdrów ode mnie rodziców, i odzywaj się często, i nie zgub się w tym ogromnym Teksasie, i... - wyrzucała z siebie bliska płaczu.
- Wszystko będzie dobrze - Naruto ujął jej twarz w dłonie i pocałował w czoło.
Wiedział, dlaczego tak zareagowała. Nie tylko czuła się temu wszystkiemu winna, ale jeszcze po raz pierwszy rozstaje się na tak długo z córką.
Obie panie pożegnały się życząc udanego i bezpiecznego lotu.
- Bardzo mi przykro - zaczął Gaara. - Ale lecimy bez załogi. Mój klient... - Zawahał się na chwilę. - Jest dość ekscentryczny. Jednak nie martwcie się, nie pozostaniecie bez opieki. Zapewnię ją osobiście - dokończył z uśmiechem. - A teraz zajmijcie miejsca i zapnijcie pasy. Niedługo startujemy.
- A Asami? - spytał Naruto
- Spokojnie może spać dalej. Nawet nie poczuje, kiedy będzie już w powietrzu a włączony interkom pozwoli ją usłyszeć, jeśli się obudzi.
Rozsiedli się wygodnie w fotelach. Naruto przełknął głośno ślinę. Latanie nie należało do jego ulubionych czynności. Zapiął mocno pas i zasłonił okno. Nie chciał widzieć momentu, kiedy straci kontakt z ukochaną ziemią.
Sasuke oklapł markotny i zmęczony. Koszmary powróciły nie dając mu odpocząć. Nie dawały mu również spokoju myśli jak długo to wszystko potrwa i jak rodzice Naruto zareagują na jego obecność. Chociaż, patrząc na jego zachowanie można przypuszczać, że jego rodzice są równie serdeczni. Przecież po kimś to odziedziczył?
- Panie i panowie proszę o zapięcie pasów i nieopuszczanie swoich miejsc. Zaraz startujemy. - Rozległ się z głośników głos Anko.
Naruto przymknął powieki i uśmiechnął się krzywo, kiedy maszyna ruszyła. Zacisnął mocniej palce na oparciu fotela. Jednak, ku jego zaskoczeniu, nawet nie zarejestrował, kiedy wzbili się w powietrze. Faktycznie to zupełnie inna liga niż zwykłe liniowce.
- Znajdujemy się na pułapie 15000 metrów. Można się odprężyć i cieszyć lotem. - Z głośników znów rozbrzmiał głos Anko.
Naruto westchnął głośno odpinając pasy.
- Nie lubię latać. - Wyjaśnił widząc zdezorientowaną minę Sasuke. - Chociaż do takich luksusów mógłbym się przyzwyczaić - dodał po chwili przechodząc się po kabinie.
Sasuke wbił wzrok w ciemność panującą za oknem. Miał mieszane myśli. Z jednej strony cieszył się, że spędzi ten czas z Naruto a z drugiej, bał się co będzie, kiedy to się skończy? Naruto ma na niego dziwny wpływ. Przyzwyczaił się do niego tak bardzo, że dziś w nocy ledwo się powstrzymał, aby nie wślizgnąć mu się do łóżka i nie zasnąć wtulony w niego. Poczucie bezpieczeństwa, jakie mu daje stało się uzależniające. Dlaczego? Nie potrafił tego sobie wytłumaczyć. Cholera, przecież jest dorosłym facetem! Do tej pory jakoś sobie radził! Dlaczego więc Naruto tak na niego działa? Co ten gość w sobie ma? Z rozmyślań wyrwał go głos.
- Sasuke... - Zaczął niepewnie. - Jeśli coś cię trapi możesz śmiało mi powiedzieć.
Ten uśmiechnął się i pokręcił głową jakby chciał powiedzieć "Dzięki, wszystko jest dobrze". Ta, akurat... Cholera nic nie jest dobrze! NIC! Wszystko jest nie tak jak powinno być! Kiedy przyzwyczaił się już do samotności, nagle pojawia się ON i wywraca jego życie do góry nogami. A później co? Znowu będzie sam? I o co chodziło temu detektywowi? Co dzieje się w firmie rodziców? Za dużo pytań zbyt mało odpowiedzi. W ciągu całego szesnastogodzinnego lotu praktycznie się nie odzywał.
Naruto patrzył na niego zmartwiony. Nie wiedział jak mu pomóc. Sam ledwo się trzymał na nogach, gdyż jedynie zdrzemnął się godzinkę. Jakoś jego kanapa nagle zrobiła się strasznie duża, pusta i zimna. Przewracał się tylko z boku na bok.
Kiedy miał nadzieję, że uda mu się trochę odpocząć obudziła się Asami zdziwiona co to za cudowne miejsce i czy na pewno już nie śpi. Biegała więc po całej kabinie śmiejąc się radośnie i wszędzie ciągnąc za sobą Tonton, aby i ona mogła dokładnie obejrzeć te cuda. Gaara zabrał ją również do kokpitu, dzięki czemu zdobył jej serce.
Po kilku godzinach, po pysznym objedzie jego aniołek znowu zapadł w sen i wówczas mieli chwile spokoju. Cisza aż raniła uszy. Obaj posyłali sobie ukradkowe spojrzenia, jakby w ogóle się nie znali. To było dziwnie. Bardzo dziwne.
- Panie i panowie prosimy usiąść na miejscach i zapiąć pasy zaraz podchodzimy do lądowania.
Naruto aż odetchnął z ulgą słysząc ten komunikat. Już miał serdecznie dość tego samolotu, a w zasadzie atmosfery, jaka w nim zapanowała. Może to jednak nie był tak dobry pomysł, jak się z początku wydawało? Nie, to pewnie przez zmęczenie. Tak, to na pewno tylko przez zmęczenie!
Pomimo długiego lotu do Austin dolecieli o ósmej rano tego samego dnia. Magia stref czasowych! Gaara i Anko zostali wyściskani przez zaspaną Asami.
- Jakbyście znowu potrzebowali podwózki, dzwońcie. - Podał im wizytówkę.
- Jasne - odparł Naruto, uśmiechając się i ściskając jego dłoń.
Zabrali swoje bagaże i ruszyli ku wyjściu z lotniska gdzie czekała ich kolejna niespodzianka.
Stał rozglądając się bezowocnie za znajomą blond czupryną swojego rodziciela. Czyżby jeszcze nie dotarł?
- Gdzie dziadek? - szepnęła Asami na wpół śpiąc wtulona w jego szyje. Taka wyprawa dla pięciolatki to naprawdę nie przelewki.
- Pewnie zaraz się zjawi - odparł spoglądając na nią czule. Miał wielką nadzieję, że tak właśnie będzie.
Sasuke stał nieco z boku z nietęgą miną, był kurewsko zmęczony. Podczas lotu nie zmrużył oka, co w połączeniu z nieprzespaną nocą wyraźnie się na nim odbiło. Irytowała go również atmosfera, jaka między nimi zapanowała. W domu czuli się tak swobodnie a teraz? Było jakoś... sztywno.
- Sasuke, trzymasz się jeszcze? - Położył mu rękę na ramieniu i spojrzał z troską w przekrwione oczy.
Sasuke uśmiechnął się blado wpatrując się w równie przekrwione i zmęczone lazurowe oczy. Już otworzył usta, aby coś powiedzieć, gdy dobiegło ich czyjeś wołanie.
- NARUTO!!!
Obaj zwrócili się w stronę skąd dobiegł głos. Z tłumu kobiet wyłonił się siwowłosy uśmiechnięty mężczyzna. Naruto zmrużył oczy.
-Jiraiya? - szepnął nie dowierzając własnym oczom. - JIRAIYA! - Wydarł się już na całe gardło wyraźnie ożywiony.
------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top